Zarząd Warszawskiej Komunikacji
Miejskiej wprowadził w życie nową akcję Empatia – Zobacz Człowieka. Z tej
okazji przygotowano projekt, zawierający w sobie listę „dobrych zasad”, które
każdy pasażer winien przestrzegać:
1. Staraj się ustępować miejsca
osobom starszym, niepełnosprawnym, kobietom w ciąży i osobom, które źle się
poczuły.
2. Nie blokuj drzwi, dzięki czemu
będzie łatwiej wsiąść i wysiąść z pojazdu.
3. Trzymaj bagaż przed sobą. Z
jednej strony będziesz miał go „na oku”, a z drugiej nie będzie przeszkadzał
współpasażerom. Jeżeli siedzisz, a miejsce obok jest wolne – nie stawiaj na nim
bagażu. Być może ktoś będzie chciał usiąść.
4. Nie słuchaj głośno muzyki.
5. Staraj się nie jeść i nie pić w
pojazdach komunikacji miejskiej. Inni pasażerowie na pewno nie ucieszą się z
plamy z ketchupu, kawy albo tłustego sosu z kebaba.
6. Pamiętaj, że palenie papierosów
– w tym także e-papierosów jest zakazane w pojazdach komunikacji miejskiej oraz
na przystankach.
Jeśli miałabym przyczepić się
samych postulatów, zabrakło mi tutaj zapisanej w Regulaminie Zarządu Komunikacji
Miejskiej adnotacji, o zakazie mącenia spokoju pasażerów przez żebrzących
grajków… Może to dziwne, jednak ja nienawidzę dźwięku akordeonu (jak się jednak
okazuje, to ich ulubiony instrument), a zazwyczaj, gdy dane mi poruszać się
tramwajem - takowy „muzyk” wpada do przedziału i hałasuje do tego stopnia, że
zastanawiam się nad wezwaniem służb porządkowych. Kiedyś go w końcu znajdą… Co
jednak można zrobić komuś, kto być tu nie powinno?
Do napisania tego artykułu
skłoniła mnie ostatnia sytuacja w ZTM. Gwoli wyjaśnienia – jestem osobą, która
chętnie ustępuje miejsca osobom starszym (np. pani, która mogłaby spokojnie być
moją babcią), osobom poruszającym się o kulach czy lasce, a także kobietom w
ciąży. Dla mnie, jest to oczywiste, normalne i bezapelacyjne. Jednak gdy sobie
grzecznie siedziałam w tramwaju, mając trzy ciężkie torby (duża torebka,
laptop, torba z segregatorem, notatkami i książkami), będąc niewyspana,
zmęczona po wieczornej pracy i po ośmiu godzinach zajęć na uczelni – nie
widziało mi się sterczeć w tłumie „bez celu”. Co się jednak wydarzyło? Pewna
pani mająca może 50-55 lat, stojąca w szpilkach i markowym odzieniu zaczęła
„chrząkać” nad moją głową. Popatrzyłam tylko na nią, po czym beznamiętnie
skierowałam wzrok w szybę. Jakim prawem ktoś mający ładnie ułożone, spokojne
życie ma zająć miejsce osobie, która nieco słania się na nogach? Owszem, jest starsza, ale nie aż tak bardzo. Ubiorem, makijażem, zachowaniem emanuje z niej "młodość", taka... usilna próba obniżenia swojego wieku. Może i jestem
potworem, jednak nikt nie powinien tak mnie nazywać. Oczywiście po chwili
zaczęły się wielkie komentarze na mój temat, bowiem „jak śmiałam nie ustąpić
miejsca/jak to młodzież jest teraz niewychowana”.
Ludzie stwarzają kampanie
promujące słuszne akcje, świetnie! Sama je popieram. Jednak po nagłośnieniu tychże działań –
ludzie stają się o niebo bardziej upierdliwi (tak, upierdliwi). Doskonale
rozumiem to, że i ja będę kiedyś stara. Rozumiem też to, że i mi dane będzie
psioczyć na młodzież. Problem polega na tym, że ja zrozumiem te „zarobione”
pokolenie, bowiem utrzymanie się w tym świecie wymaga wiele pracy, wysiłku i
zarwania licznych nocy. Osoby starszej daty tego nie ogarną. Im, poza odbudową
Warszawy, pracy po znajomości, bądź utrzymywanie się z garnuszka męża i
chwilowo kiepską emeryturą nic nie pozostaje. Jednak wedle zasady „Czy się
stoi, czy się leży – 1500 się należy”, trudno spodziewać się kokosów. Smutne
jest jednak to, że to właśnie my, młode pokolenie mamy pod górkę. Nikt nam
niczego nie da, nie zapewni, a jeszcze po 17 godzinach na nogach – zabierają
nam ostatnie miejsce siedzące, bo jakąś pani pracująca w szklanym biurowcu
także wraca z pracy. Ok. Do emerytów nic nie mam, jednak ta notoryczna „chrząkanina”
naprawdę jest niesympatyczna.
Przypomniała mi się też podróż z
moją przyjaciółką. Ciężarną przyjaciółką. Zajęła miejsce, także w tramwaju
pełnym ludzi. Podałam jej swoją torebkę, by położyła sobie na kolanach, a więc i
mnie odciążyła (wszyscy wiedzą, jaką wagę osiąga kobieca torba :D). Niemniej,
nasunęła ją tak, że brzuszek umknął gdzieś w zgliszczach cieni… Co się
wydarzyło? Ano pojawiła się jedna, druga, trzecia… dziesiąta „pani starsza”,
których „chrząkania” nie miały końca. Matko Święta! Jeszcze rozumiem, można
poprosić kogoś o miejsce – wtedy każdy i tak ustąpi. Powiedziałabym, że to
działa w ten sam sposób, jak „z góry dziękuję za odpowiedź” w mailach. Przecież
nie powiesz (nawet) nieco starszej pani w autobusie „nie”. Jakby nie patrzeć… Jednak
co ma to na celu te pojękiwanie zza pleców? Prawdę mówiąc uznałabym to za brak kultury.
Osobiście nigdy nie zrobiłabym czegoś podobnego – ani teraz, ani za
czterdzieści lat. Ludzie mają swój rozum, swoje zasady i swoje widzimisie.
Kłócić dane się wyłącznie paranoikom, sceny bowiem także w niczym nie pomogą.
Obawiam się jednak, że w naszym kraju udzielenie aprobaty w jakiejkolwiek
sprawie – daje przyzwolenie na wszystkie, tego i innego typu historie. Rzeczywistość
jest smutna. Wypowiedź moją zrozumieją z kolei wyłącznie ludzie młodzi. Taki
już nas los, Moi Drodzy Państwo. J
0 opinii:
Dziękuję!