Wirus Wild Card nadciąga! Zapraszam na recenzję "Dzikich Kart" napisanych pod redakcją G.R.R.Martina

14:00

Wyimaginowany świat Superbohaterów nie był nigdy moją mocną stroną. Ani Batman, ani Superman, ani Spiderman to nie są postaci, które kiedykolwiek zdołały ująć mnie za serce. Nie lubiłam i nadal nie lubię komiksów. Postanowiłam jednak nieco zmodyfikować swoją postawę, sięgając po Dzikie karty G.R.R. Martina. Antologię, którą swobodnie można przenieść w obrazkową scenerię. Książkę, która przenosi Czytelnika w fantastyczny świat wyobraźni wśród zgliszczy II wojny światowej, znanej nam z podręczników historii. Nie spodziewajcie się jednak tęczowych kucyków, jednorożców i krainy czarów. To opowieści dla dorosłych Czytelników, stanowczo.

Do czego nawiązuje fabuła książki? Otóż po zakończeniu II wojny światowej nic nie zostaje rozstrzygnięte. Nad  ludzkością czyha kolejne niebezpieczeństwo, tajemniczy wirus, który w mgnieniu oka budzi panikę i popłoch. Zarażanie nim prowadzi do nieodwracalnych zmian w ludzkim DNA, a to implikuje powstanie dwóch „ras”. Jedną z nich stanowią Asy – osoby, które otrzymały niesamowite zdolności i umiejętności. Są błyskotliwe, pewne siebie, posiadają nie tylko wiedzę, ale i witalność, która dotychczas każdego dnia powoli z nich umykała. Z kolei drugą rasą jest grupa Dżokerów – okaleczonych fizycznie, wyrzuconych na margines społeczny istot, które poprzez uciśnienie i poczucie niesprawiedliwości zaczynają opowiadać się po stronie zła. Pieczę nad rozwojem wirusa sprawuje Tachion, jedyny specjalista, który za wszelką cenę stara się leczyć zakażonych. Niestety jednak i on staje się celem, bowiem  nie dość, że jest przedstawicielem obcej rasy, to przybył na Ziemię statkiem kosmicznym.

Martin bardzo metaforycznie potraktował tytuł książki. Atak tajemniczego i nikomu nieznanego wirusa zebrał potężne żniwo śmierci, a wydawać by się mogło „szczęśliwców” nie zawsze nagrodził. Jokerami są postaci, które, owszem, ocalały, ale ich życie uległo diametralnej zmianie. Niektóre osoby godzą się z losem, wykorzystując swoje piętno to pomocy innym. Pozostali jednak czują się zawiedzeni, odsunięci i skrzywdzeni, bowiem z dnia na dzień przeistoczyli się w potwory. Dzikie karty to wielka niewiadoma. Gra losowa, loteria, w której panujący wirus pozwala przetrwać jedynie dwóm kartom: Asom i Jokerom.

Warto jednak zaznaczyć, że to nie do końca jest książka autorstwa pisarza znanego znam z Pieśni lodu i ognia. Martin, owszem, sprawował pieczę nad publikacją, nawet dorzucił swoje jedno opowiadanie, ale na 652 stronicową całość składają się historie rozmaitych twórców. Dlaczego więc książka podpisana została nazwiskiem popularnego pisarza, skoro w jej wnętrzu spotykamy mało znane, albo kompletnie obce nam osobistości? Kwestią sporną może być tylko marketing. Pamiętacie książkę Jest legendą: Antologia w hołdzie Richardowi Mathesonowi? Tam pierwszym z wymienionych nazwisk twórców był Stephen King, któremu również zawdzięczamy tylko jedną historię. Należy zwrócić jednak uwagę, że całość jest bardzo spójna i stosunkowo prosto się czyta. Ja co prawda miałam niemałe problemy by przebrnąć przez dwie, może trzy opowiadania, ale lektura jest w znacznej mierze ciekawa i wciągająca.

Dzikie karty polecam czytelnikom fantasy. Ta historia, choć osadzona w pewnej mierze realistycznym świecie i znanej nam z podręczników scenerii, jest książką wyrwaną z półki science-fiction. Sądzę więc, że pomimo szerokiej promocji, powinna być skierowana przede wszystkim do miłośników wyimaginowanego świata i zdarzeń, które tak naprawdę nigdy nie będą miały miejsca.  Lektura jednak  została bardzo dobrze przemyślana przez autora, wyraźnie skonstruowana i napisana z należytą uwagą. Nikt jednak nie powiedział, że ma być łatwa w odbiorze. Ale... strzeżcie się, Kochani, Wirus Wild Card w każdej chwili może opanować Ziemię!


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu ZYSK i S-ka

You Might Also Like

1 opinii:

  1. Ja lubię taki zbiory opowiadań. Wiadomo, znane nazwisko przyciąga uwagę czytelników, więc mnie nie dziwi taka strategia.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie