O Jo Nesbø słyszałam wiele. Nigdy
jednak nie miałam styczności z tym niekonwencjonalnym autorem i przyznam, że
serdecznie żałuję. Co więcej, zawsze omijałam szerokim łukiem kryminały, a to
jeszcze większy grzech na moim koncie. Na szczęście jednak, dzięki współpracy w
Grupą Wydawniczą Publicat S.A., miałam okazję sięgnąć po książkę Łowcy Głów, która w 2008 roku otrzymała
Norweską Nagrodę Czytelników.
Uważam, że książka jest godna uwagi, a więc koniecznie musicie po nią sięgnąć. Gorąco zachęcam Was do lektury, a zarazem dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat S.A. za egzemplarz recenzyjny.
Zacznijmy jednak od autora i jego
pióra. Sądzę, że wielu z nas ciężko przekonać do książek, które gdzieś ktoś
zarekomendował, ale pewne kwestie pozostawił domysłom. Boimy się trudnego, specjalistycznego
słownictwa, poucinanych zwrotów, zawiłej fabuły, zaginionych wątków, czy
godnych pożałowania kolokacji. Wielu autorów tworzy książkę pod siebie, a
potrzeby potencjalnego czytelnika zostają zepchnięte na drugi plan. Jo Nesbø zadbał
jednak o swoich miłośników, a sądzę, że jako dziennikarz z kilkuletnim doświadczeniem
nie miał trudności z doborem słownictwa. Łowcy
głów to bardzo lekka, przyjemna lektura. Każda strona zachęca do
przeczytania kolejnej i trwa to aż do zamknięcia książki. Fabuła została
wprawnie dopracowania. Mamy tu uknutą intrygę, nieprawdopodobne zwroty akcji i
zawiłości, które co i rusz nasuwają nam inne zakończenie tej historii. Jeśli więc
przyszłoby mi ukrócić moją opinię do minimum to powiem, że gorąco zachęcam Was
do lektury, ale przejdźmy jednak do zarysowania fabuły.
Prolog mówi o kolizji na drodze. Opisuje
zderzenie samochodu osobowego z tirem, ale niczego nie wyjaśnia. Jest to dla
czytelnika niemałym zaskoczeniem, bowiem urwany wątek pozostaje w naszej
głowie, ale nijak nie odnosi się fabuły. Na pierwszych stronicach poznajemy
jednak głównego bohatera, Rogera Browna, wiodącego spokojne życie head huntera.
Czy historia ta może być dla nas w jakiś sposób zaskakująca? O dziwo tak. Już na
początku lektury dowiadujemy się, kim jest „łowca głów”. Otóż Brown pracuje w
firmie rekrutującej pracowników na konkretne stanowiska. Na pozór to także
zdaje się być normalne, bowiem coraz więcej korporacji preferuje HRowca na
zlecenie, zamiast etatowego pracownika. Niemniej, nasz główny bohater posiada
świetną renomę, swoistą markę reprezentowaną własnym nazwiskiem, ponieważ każdy
z poleconych przez niego pracowników świetnie sprawdził się na swoim
stanowisku. W pewnym momencie jednak historia się komplikuje. Nie dość, że
dowiadujemy się, iż wspaniały Roger Brown jest złodziejem, jego przyjaciel
zostaje uśmiercony mieszanką środków
nasennych, to dochodzi do tego, że kochanek żony zostaje przez nią polecony na
stanowisko dyrektora Pathfindera. Gdzie
jednak ukryta jest intryga? I dlaczego nasz główny bohater balansuje na granicy
życia i śmierci? O tym przekonacie się, gdy sięgniecie po książkę Łowcy głów.
Jeśli mam być szczera, to bardzo
długo zabieram się za lekturę. Książka ta stała na półce, spoglądała na mnie, co i rusz zachęcając do
przekartkowania kilku stronic. W końcu się skusiłam i już pierwszy rozdział
zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłam przeczytać tę publikację jednym tchem.
Od dłuższego czasu interesuje mnie szeroko rozumiany Human Resources, a więc byłam
w siódmym niebie, gdy poznawałam interview od strony rekrutera. Co więcej,
notatki na marginesach, sztuczki, manipulacyjne tricki, a zarazem umiejętność
pozyskiwania najcenniejszych informacji, połączona z mimiką twarzy, elokwencją
oraz emisją głosu to klucz do sukcesu, a zarazem bardzo złożony proces,
wyćwiczony latami. Nesbø nie przedstawia nam w pełni oderwanej od
rzeczywistości, stłamszonej nowoczesnością historii zmyślonych bohaterów. Mamy tu
ludzkie tragedie, szarą codzienność, zdradliwą miłość, a także głęboką potrzebę
nie tylko wzajemnych uczuć, ale i posiadania dziecka.
1 opinii:
Właściwie dawno nie czytałem nic podobnego, więc mógłbym po tą książkę sięgnąć.
OdpowiedzUsuńDziękuję!