Zatańcz ze mną to komedia
wyreżyserowana przez Petera Chelsoma w 2004 roku, uświadamiająca nam, że we
wnętrzu każdego człowieka kłębią się niezrealizowane, ukryte pragnienia. Tak
też dzieje się w przypadku Johna Clarka, prawnika, który rozpoczyna przygodę z
tańcem towarzyskim.
Jak to możliwe, że stateczny,
dojrzały mężczyzna wiodący spokojne życie w Chicago, postanawia rozpocząć sceniczne pląsy? Otóż, pewnego dnia nasz główny bohater
(Richard Gere), wracając z kancelarii, dostrzega enigmatyczną kobietę
(Jennifer Lopez) spoglądającą przez okno lokalnej szkoły tańca. Oczarowany
mężczyzna - na co dzień wiodący rodzinne życie wraz z kochającą go, wyjątkowo
czarującą żoną (Susan Sarandon) – postanawia odwiedzić mury Szkoły Panny Mitzi.
Przygoda bohatera rozpoczyna się, gdy zafascynowany urodą Pauliny, opłaca
roczny kurs tańca i odbywa pierwszą godzinę zajęć.
Fabuła filmu odbiega od
stereotypowych „love story” amerykańskiego kina, jednak daleko mu do godnego
uwagi, pełnometrażowego filmu wysokiej klasy. Kryzys wieku średniego nie jest
niczym porywającym w dzisiejszych czasach, jest jednak stosunkowo nietypowym i
rzadko poruszanym tematem. Produkcja łączy ze sobą stateczne, spokojne
małżeńskie życie, akceptację przemijania oraz wyrwanie się z sideł monotonii.
Bowiem, jak często mówimy, że nasze
potrzeby i pragnienia ograniczają się do osób, które kochamy? A jak często
zapragnęlibyśmy czegoś więcej?
"Twoje życie nie minie bez świadków, bo ja będę jego
świadkiem"
„Zatańcz ze mną” to film, który
warto obejrzeć, choćby dla zawartego w nim wątku miłosnego. John i Beverly
tworzą idealną, dojrzałą parę. Darzą się szacunkiem, zaufaniem i przede
wszystkim – miłością. Ich relacje pokazane są w bardzo przejrzysty, klarowny
wręcz sposób. Żona potrafi zaakceptować „tajemnice” męża, i co więcej – choć
oskarża go o zdradę i wynajmuje prywatnego detektywa – nadal pozostawia mu
dozę prywatności do realizacji własnych mrzonek. Ona także chciałaby nauczyć się
tańczyć, ćwiczy, gdy nikt nie patrzy, a finalnie – występuje wraz z mężem na
pożegnalnym przyjęciu Pauliny.
Pamiętajmy, że Zatańcz ze mną,
jest remake'em japońskiego dramatu pochodzącego z 1996 roku w reżyserii
Masayuki Suo. W tym przypadku, jak i każdym innym, trudno zastąpić leciwe
pierwowzory. Peter Chelsom nie zdołał zafascynować widzów jak kilkukrotnie
nagradzany reżyser pochodzący z kraju Kwitnącej Wiśni. Warto też zaznaczyć, iż fatum XXI
wieku jest barak pomysłów na dobrą komedię romantyczną. A jeśli już dojdzie do
ekranizacji - pojawia się ona wśród niszowego kina, nie mającego szans na
wybicie się spośród amerykańskich produkcji.
Zatańcz ze mną polecam na romantyczne wieczory pod ciepłym kocem, z
lampką wina. Miłego seansu!
1 opinii:
Świetny film, polecam! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!