Ubek. Wina i Skrucha - Bogdan Rymanowski

16:40

Ubek. Wina i Skrucha – niby zwykła ksiązka, a jednak pokaźna walizka akt, protokołów, skarg, donosów i adnotacji komunistycznych Służb Bezpieczeństwa. Gdzie jednak odszukać meritum tej publikacji? Zdradzę Wam ten sekret – pomiędzy wierszami.

Książkę przeczytałam dwukrotnie. Raz od początku do końca, a drugi – zupełnie jak Mickiewiczowskiego Konrada Wallenroda – od końca do początku. Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny, opisywane wydarzenia są retrospekcjami, podzielonymi na kolejne rozdziały: Figurant, Agent, Funkcjonariusz, Zdemaskowany, Skruszony i ostatni Rachunek Sumienia. Nie trudno snuć domysły, co poszczególne fragmenty niosą za sobą, bowiem każdy kolejny rozdział to awans w esbeckiej karierze, a zarazem przykry brak rozgrzeszenia swoich poczynań. Czytanie książki „od końca” pozwoliło mi nieco inaczej spojrzeć na Janusza Molkę i zastanowić się czy naprawdę jest tak zły, jak go malują.

Opowiedziana przez Bogdana Rymanowskiego historia dotyczy funkcjonariusza Służb Bezpieczeństwa, który brał sobie za nic przyjaźń, honor czy własne „ja” w ówczesnym świecie. Janusz Molka mówi: Miałem wrażenie, że siedzi przede mną twardy typ, z którym nie chciałbym spotkać się w ciemnej ulicy. Zdaje sobie sprawę, że jest już zbyt późno, by naprawić wyrządzone krzywdy, że nie uzyska rozgrzeszenia ani usprawiedliwienia swoich czynów. Swoim postępowaniem jednak po raz drugi łamie złożone przysięgi. Pierwszą z nich była lojalność wobec Solidarności, drugą – utrzymanie w tajemnicy swojej działalności konspiracyjnej. SB bardzo dbało o to, ażeby członkowie Partii nie zdradzali szczegółów swojej pracy. Polskie podziemie nie mogło dowiedzieć się, że wśród nich grasuje agentura i osaczeni są przez mniej, lub bardziej lojalnych ludzi.

Janusz Molka, podobnie jak wszyscy funkcjonariusze Służb Bezpieczeństwa, został wcielony do Milicji Obywatelskiej na drodze szantażu. Każdy rodzic dba o przyszłość swojego dziecka, każdy człowiek ma też swój słaby punkt, a więc zrobi wszystko w obronie tego, co kocha. „Nowak”, bo taki tytuł dostał nasz niedoszły oficer, donosił tylko dlatego, że pod lupę wzięto jego najbliższą rodzinę, a w tym – mała córeczkę. Tutaj jednak pojawia się konflikt interesów – można być esbekiem i składać fałszywe informacje czy wnosić sfingowane akta, jednak w Departamencie III nie pracują głupcy, szybko okazałoby się, że ten wcale nie chce „budować nowej ojczyzny” i kto wie, jakie konsekwencje przyniosłyby te działania. Molka postanowił, że będzie Agentem. Będzie dążył też do zdobycia stopnia oficerskiego i za wszelką cenę zadba o swoją spokojną posadę z wygórowaną pensją. Miał mnóstwo znajomości zarówno w warszawskim, jak i gdańskim podziemiu. Miał więc też wielu zaufanych ludzi, którzy pokładali w nim nadzieje podczas nowych projektów czy wystawiania dokumentacji wnoszącej o mniejszy wymiar kary.

Obrazek pobrano z Internetu; Czarny Czwartek

Muszę Wam się do czegoś przyznać. Zanim zabrałam się za lekturę, mimochodem obejrzałam film Antoniego Krauze Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł. Wielokrotnie wspominałam Wam o moim zamiłowaniu do wydarzeń dotyczących II Wojny Światowej, historii szarych ludzi, walki z okupantami. Nigdy jednak nie traktowałam powojennych epizodów za godnych uwagi i czasu wertowania poszczególnych książek. Jak się jednak okazuje – film przedstawił mi brutalne zachowanie Służb Bezpieczeństwa. Przytoczył pamiętne słowa Zenona Kliszko Z kontrrewolucją się nie rozmawia, do kontrrewolucji się strzela. Jak się jednak okazuje, do wydarzeń grudnia ’70 roku nawiązuje także Ubek, zaznaczając, że Molke widział tłum niosący na drzwiach ciało zabitego osiemnastolatka,  Zbyszka Godlewskiego. 


Molke był świetnym konspiratorem. Na każdym kroku dbał, ażeby jego tajemnica nie wyszła na światło dzienne, a zarazem regularnie donosił na swoich przyjaciół z Solidarności. Brał udział także w akacjach Niezależnego Zrzeszenia Studentów i gdańskim „Harvardzie”, dzięki któremu tak wiele osób dostało się na studia. Na co dzień zbierał książki. Ustawiał je w swoim domu, a te „mniej dozwolone” trzymał w głębi półki. Z czasem, kiedy jego sytuacja w SB była godna pozazdroszczenia – nie musiał już utrzymywać posiadanych zbiorów w tajemnicy. Konspiracji i polskiemu podziemiu przysłużył się kolportażem. Zatrudnił swojego przyjaciela – agenta, by ten zajmował się drukiem, a on mógł jeszcze bardziej osiadać na laurach wśród Solidarności. Za punkt priorytetowy przyjął sobie jednak szukanie kompanów „do kieliszka”, kiedy to stawali się nieco bardziej wymowni, a zarazem łagodnie poddający wszelkim manipulacjom.

Jeśli chcecie ocenić Janusza Molkę, zachęcam Was do lektury. Książka jest trudna, wymaga poświęcenia pełni uwagi oraz mnóstwa czasu wolnego. Jest jednak skarbnicą wiedzy. Wiedzy, której nikt z nas nie uzyska ad hoc, ponieważ nadal obowiązuje klauzula poufności. Nie wiem jednak jak zareagowaliby ludzie, którzy nagle dowiedzieli się, że ich najlepsi przyjaciele z zimną krwią obdarowywali ich katuszami, torturami i zamykali na miesiące, a czasem i lata w zimnych celach. Pytanie, jak wielu chciałoby dosięgnąć zemsty… Pomimo upływu lat.

Polecam Wam tę publikację. Być może dlatego, że zima nadchodzi pełną parą i lada dzień będziemy wspominali Czarny Czwartek sprzed 43 lat, ale i dlatego, że to część naszej historii, część naszych rodzin i część… nas samych. Nie zapominajcie, że PRL nie był niczym dobrym i wydarzenia te wcale nie umknęły w zgliszczach czasu. Stocznia latami walczyła, latami dążyła do porozumienia, ażeby robotnicy i ich rodziny mieli chociażby, co wziąć do ust. Władze jednak były bezwzględne, a Janusz Molka do owej władzy należał. Niszczył przyjaźń, niszczył konspirację, niszczył polskość... Czy Rachunek Sumienia, może dzisiaj cokolwiek zmienić? 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka:


You Might Also Like

0 opinii:

Dziękuję!

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie