Przerwa w masowych produkcjach telewizyjnych! Koniec z
każdorazowo powtarzanymi scenariuszami! Przedstawiam Państwu fenomenalną, ponadczasową komedię Nie lubię poniedziałku, powstałą w 1971
roku. Dawno? A i owszem! Jednak mimo upływu lat produkcja aktualna jest nawet
dzisiaj, przecież… ile złych rzeczy może się wydarzyć w ciągu jednego dnia, w
ciągu… jednego poniedziałku? Co prawda nie mamy już roznosicieli mleka, którzy
ciężko zarabiają na spłatę kredytów, policjanci nie kierują ruchem podczas
opieki nad dzieckiem, a nawet nie musimy martwić się, że nie zdążymy stanąć w
gigantycznej kolejce po rolkę papieru toaletowego. Jednak niektóre poniedziałki są pasmem
nieszczęść, zawiłych i nieprzewidywalnych zwrotów akcji, których skutek
towarzyszy przez kolejne dni.
Nie lubię poniedziałku
to film wyreżyserowany przez Tadeusza Chmielewskiego. Fabuła rozgrywa się w
latach 70’ XX wieku, a dokładniej w poniedziałek, 17 września - dzień ten jest feralnym
ciągiem wypadków i pomyłek parodiujących życie w dawnej Warszawie. Akcję
rozpoczyna Bohdan Łazuka, który odtwarzając rolę Bohdana Łazuki (;-)) wraca z
przestawienia torami kolejowymi. Chciałoby się rzec, że bohater promuję ideę
„Piłeś? Nie jedź!”, tak aktualną w dzisiejszych czasach. Pamiętajmy jednak, że
to wyłącznie jeden epizod w całej projekcji.
Prezes warszawskiego Maszyno-Hurtu przygotowuje się do
spotkania biznesowego jednak winda, która zacina się pomiędzy piętrami uniemożliwia
nawiązanie międzynarodowej współpracy. Włoch, na lotnisku Chopina, przywitany
przez góralski zespół wsiada do złej taksówki, a rodak z Chicago gubi teczkę z
pieniędzmi, przeznaczonymi na budowę nowej szkoły. Zygmunt Bączek z Sulęcin
przyjeżdża do stolicy w poszukiwaniu dreblinek do kombajnu. Wdaje się w konflikt z
taksówkarzem, nie płacąc za przewóz do Maszyno-Hurtu, a ten z kolei poszukuje
go w całej Warszawie, gdyż, jako osoba przesądna, wierzy w staropolskie
porzekadło „Jaki poniedziałek – taki i cały tydzień.”
Milicjant nie może pozostawić Jacka w przedszkolu, ponieważ
zamknięto je przez epidemię różyczki. Żona także nie jest w stanie pozostać z
chłopcem ze względu na remanent w
Agencji Matrymonialnej. Niefortunny zbieg okoliczności sprawia, że Jacek trafia
na służbę wraz z ojcem, podnosi alarm na całej komendzie, po czym nagle znika.
Film uznawany jest za jedną z najlepszych polskich komedii.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż śmiejemy się z absurdów
ustroju naszego kraju w latach ’70. Niemniej - każdy winien choć raz w swoim
życiu obejrzeć Nie lubię poniedziałku,
by na własne oczy ujrzeć paradoksy XX wieku. Ja z kolei mam szczerą nadzieję, że Wasz poniedziałek do najgorszych nie należy. ;)
0 opinii:
Dziękuję!