Mistrzowie Muzyki Klasycznej to
bardzo sympatyczna, przejrzysta publikacja dla kolekcjonerów i pasjonatów muzyki
poważnej. Muszę przyznać, że biblioteczna wygląda bardzo pokaźnie, wręcz
majestatycznie na mojej biurkowej półce, choć poszczególne książeczki są
wyjątkowo niewielkie. Każdy album, to płyta kompaktowa wraz z biografią muzyka.
Dzisiaj postanowiłam sięgnąć po
twórczość Verdiego, włoskiego kompozytora, dziedzica kultur, republikańskiego ducha ojczyzny i jak się
okazuje – bohatera narodowego. Prawdę mówiąc nigdy nie interesowały mnie
perypetie życiowe znanych osób. Nigdy też nie zabiegałam o posiadanie
jakichkolwiek publikacji związanych z ich twórczością. Muszę jednak przyznać,
że jestem z siebie dumna, a bardziej dumna z faktu, iż sięgnęłam po ten krótki
życiorys. Czego się dowiedziałam? Ano tego, że Giuseppe Fortunino Francesco
Verdi wiódł bardzo smutne życie. Urodził się 10 października 1813 roku w Le
Roncole koło Busseto, tam się wychował i tam też powrócił po ukończeniu szkoły
muzycznej. Jego edukację zapewnił mu
kupiec, Antonio Barezzi, którego córkę poślubił w 1836 roku. Ta z kolei zmarła
w sześć lat po ceremonii, a wraz z nią (choć w różnych odstępach czasu) ziemia
pochłonęła Virginię, córkę muzyka oraz Icilla – syna. Nie trudno się domyśleć,
że tragedia rodzinna stała się fatum kompozytora. Jego kolejne sztuki nie
odnosiły sukcesów, a myśl o porzuceniu muzyki nie odstępowała na krok. Wnet
pojawiła się piękna Giuseppina Strepponi – śpiewaczka operowa, której
przydzielona główną partię kobiecą w „Nabucco”. To dzięki niej, Verdi odzyskał
wiarę w człowieczeństwo, ponownie obdarzył kogoś czystym, szczerym uczuciem i
powrócił do swojej kariery muzycznej. Opera ta cieszyła się niebywałym
sukcesem. Zapewniła mu też bogactwo i liczne, europejskie tourne. O związku
kompozytora z polityką i ówczesną sytuacją kraju musicie doczytać sami. Nie
lubię wypowiadać się w tej kwestii i przede wszystkim – obawiam się
przekręcenia pewnych faktów J Do czego
jednak zmierzam? Gorąco polecam Wam lekturę w akompaniamencie dołączonej do
zestawy płyty kompaktowej. Muszę przyznać, że przyjemnie jest rozmarzyć się
wędrując po meandrach fantazji mistrzów pióra. Na zakończenie chciałabym
napisać jeszcze o trzech rzeczach. Pierwszą sprawą jest fakt, że odsłuchane w
odtwarzaczu utwory, to tak naprawdę głębokie, emocjonalne historie wplecione w
skąpe libretto. Jak jednak przystawić realistyczną, wystawną operę, wśród
partii chóralnych i poszczególnych arii w trzyminutowym utworze? Zdradzę Wam
jednak, że wykonawcom naprawdę wszystko się udało i płyta godna jest uwagi.
Drugą sprawą, o której wspomniałam jest moja własna, ulubiona perełka. Mam
tutaj na myśli operę Bal Maskowy i zawarty weń utwór „Morro‘ ma prima in grazia”. Pozwolicie, że zaczytuję jej treść,
abyście mogli do niej odnieść się sami: Głównymi
postaciami tej historycznej opery są gubernator Riccardo, jego przyjaciel i
sekretarz Renato oraz jego żona Amelia. Renato, widząc swoją żonę w
towarzystwie Riccarda, oskarża ją o niewierność i domaga się jej śmierci przez
wzgląd na swój honor. Amelia zaprzecza wszelkich posądzeniom, ale godzi się ze
swoim losem. Poruszającą arię rozpoczynają smyczki. Kobieta prosi męża o
wyświadczenie jej ostatniej przysługi – pragnie przed śmiercią zobaczyć się z
synem. Pełna smutku melodia w linii wokalnej snuje się na tle sekcji
smyczków, a śpiew Amelii przechodzi w
żałosne zawodzenie „Umrę, ale najważniejsza jest dobroć…”. Aria kończy się,
Amelia znika w ciemności, aby po raz ostatni zobaczyć swego syna. Finał
tragedii rozgrywa się na tytułowym balu maskowym.
Na zakończenie postanowiłam
jednak wypowiedzieć się ze strony technicznej o otrzymanej publikacji. Otóż,
ujęła mnie za serce okłada. Przyznam też, że zarówno czcionka, jak i jakość
papieru są warte swojej ceny. Niestety zauważyłam weń masę błędów językowych i interpunkcyjnych. Sądziłam, że wydawane masowo
publikacje winny być kontrolowane przez rzeszę pracowników działu korekta oraz
poszczególne wytwórnie. Zawiodłam się, a szkoda. Ponadto, marzyła mi się
lektura w akompaniamencie muzyki… Tutaj także moje oczekiwania nie zostały
spełnione, bowiem jakość płyty pozostawia wiele do życzenia. Nie wszystkie
utwory działają i przede wszystkim - przerwy między kolejnymi ariami są
nieziemsko długie i nużące. Muszę przyznać, że naprawdę miałam szczerą
nadzieję, że cena adekwatna będzie do jakości… Nie lubię się mylić.
Szczególnie, jeśli w grę wchodzi mój budżet. J
0 opinii:
Dziękuję!