W drodze do Świąt ;)
15:36Sama sobie stałam się Świętym Mikołajem. Może wydawać się Wam to wyjątkowo głupie, jednak w innym przypadku żaden upominek nie trafiłby w moje łaknące niespodzianek łapki. Nie jest to kwestia przypadku, a słuszne przeświadczenie, że bardziej ucieszy mnie gotówka niż mało zachwycająca bluzka, której nigdy na siebie nie włożę. Z perspektywy czasu nie wiem, co o tym sądzić, jednak postanowiłam, że w tym roku sprawię sobie dwa prezenty. Na urodziny i na Święta. W końcu lepsze to, niż zachomikowanie gotówki "na czarną godzinę" i spożytkowanie ich na okazyjną kawę czy pizzę. Mówiłam Wam już, że od Yves Rocher zamówiłam perfumy. Jedne z nich jednak nie przekonały mnie do siebie (preferuję słodkie zapachy), może ktoś z Was chciałby kupić fiolkę So Elixir 50 ml? Mnie nie zachwyciła, jednak gusta są różne ;) Drugą z kolei "niespodzianka" do rąk własnych, jest bursztynowa bransoletka. Kamień ten chodził za mną przez, blisko, kilka miesięcy. Zamówiłam bardzo delikatną, cieniutką - w moim stylu.
*
Czasem irytują mnie wszystkie organizacje studenckie. Może to dziwne, jednak cenię sobie zarówno swoje życie prywatne, jak i święty spokój. Irracjonalne, usilne wywieranie wpływu na czyjś czas wolny nijak mnie nie cieszy, a nawet niespecjalnie zachęca do dalszych interakcji. Wykorzystałam dotychczas wiele swoich dojść i znajomości, a prawda jest taka, że praktycznie nic do mnie nie powróciło. Nie, nie myślę tu o materialnych sprawunkach. Czuję się zniesmaczona i postanowiłam sobie jednak bardziej, niż mniej odpuścić z serii: bo po co? Ten tydzień to cała masa różnorakich spotkań wigilijnych, których osobiście bardzo nie lubię. W NZSie zgłosiłam się do organizacji Wigilii Ogólnouczelnianej, jednak jestem chora. Fizycznie nie jestem w stanie zabawić tam zbyt długo. Na wydziałowe czy organizacyjne nie mam zamiaru pójść. Nie widzę sensu do zmuszania się, skoro nawet cel nie jest szczytny?
*
W piątek popołudniu jadę do Krasnolandii. Postanowione! Nie oznacza to jedna, że nie będzie mnie dla Was. Święta wydają się być pracowite... i nie mówię tu o domowych obowiązkach, a o masie wiedzy, którą będę musiała przyswoić na noworoczne kolokwia i zbliżającą się... sesję. Tak, sesję. Czy jest na sali ktoś, kto zechciałby zaprzyjaźnić mnie z programowaniem, albo fizyką? Czarno to widzę. Nie ma jednak sensu rozwodzić się nad tym teraz, bowiem (prawie) zaraz po przyjeździe do domu zabrać muszę się za pierniki. :D Będą wisiały na choince, a więc ich "twardość" nie powinna nikomu wybić zębów. Mam przynajmniej taką nadzieję. Na zdjęcia musicie zaczekać do Wigilii, a i w tym okresie przewiduję... KONKURS! Dokładnie, konkurs. Zastanawiam się jednak, co Wam sprawić. Może właśnie kilka udekorowanych pierniczków z pomarańczą i cynamonem, jako świąteczną ozdobę na ławę? Szkoda tylko, że otrzymacie ją pewnie dopiero 27 grudnia... Paskudna sprawa. :/ No nic, grunt, że będzie konkurs :D
6 opinii:
ja też byłam sobie w tym roku sama mikołajem:)) mi właśnie też zostały 4 dni na uczelnia ;) a potem do domku, gdzie nie byłam od października :) po prostu nie mogę się doczekac ;))
OdpowiedzUsuńU mnie na uczelni mają być godziny rektorskie, oczekuję ich z niecierpliwością :D
OdpowiedzUsuńWidzę,że i u Ciebie króluje Yves Rocher :)
OdpowiedzUsuńLos tak chciał :D Lubię ich zapachy, choć ceny są przerażające...
UsuńPrzede mną zaliczenie z ładunkoznawstwa. W środę. Nie wiem, jak dam radę z nauką, bo króluje u mnie magia świąt, a nauka nijak ma się z tą magią. ;) Muszę dać radę, tak jak Ty. Marzę, aby usiąść już przy wigilijnym stole z rodziną i podarować im prezenty. ;)
OdpowiedzUsuńJak pomyślę sobie o sesji to mi się odechciewa wszystkiego, nawet Świąt. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!