Lista Schindlera, Chłopiec w Pasiastej
Piżamie, Pianista, Czas Honoru czy
Opowiadania Tadeusza Borowskiego rozbijają
się o jedną i tę samą kwestię – los ludzi podczas II Wojny Światowej. Jak
prosto zauważyć, temat ten jest wyjątkowo popularny, a zarazem pożądany na
rynku kinematograficznym. Widzowie XXI wieku poszukują brutalności i sadyzmu w
projekcjach, a zarazem ekranizacji prawdziwych wspomnień i faktów z
zamierzchłych (bo po upływie pięćdziesięciu lat) czasów.
Moje
pokolenie, urodzone w latach ’90 dwudziestego wieku, nie wie czym jest utrata
najbliższych, głód, tyfus, nieposkromiony ból fizyczny, albo nieustanna walka o
przetrwanie jeszcze jednego dnia w obozie zagłady. Trudno więc o godną uwagi
projekcję, poruszającą serce nawet najbardziej zatwardziałego widza.
Miasto ruin, krótki film wykonany w
technice trójwymiarowej na potrzeby Muzeum Powstania Warszawskiego ukazuje, jak
wielkich zniszczeń dokonała hitlerowska dywizja w przeciągu sześciu lat. Jak to
możliwe, że z 1300000 mieszkańców Warszawy, niespełna 1000 pozostało przy
życiu? Dlaczego bezbronni ludzie, nie mając żadnych szans z wojskiem niemieckim,
doprowadzili do wybuchu tego Powstania? Dlaczego getto walczyło o swój honor,
idąc na pewną śmierć? Jakim cudem garstka ludzi pozostała przy życiu w ruinach
Warszawy? Odpowiedzi na te pytania tak naprawdę nie istnieją. Możemy jedynie
przypuszczać, podciągać wspomnienia osób, które przeżyły, pod zdanie ogółu
jednak pamiętajmy, nie jest to obiektywna opinia.
Historia
nakazuje nam uważać II Wojnę Światową za największą zbrodnię hitlerowców, która
wywarła nieodwracalne piętno na wszystkich mieszkańcach kraju. Warszawskie
podziemie, cichociemni i rzesze aliantów wspierały polską armię, jednak flota
wroga okazała się zbyt silna, by odeprzeć atak. „Wojna przyniosła za sobą
szereg zniszczeń i śmierć milionów ludzi” – zdanie, niczym mantra powtarzane
wszystkim żakom, jednak dlaczego nikt nie stara się opisać tego, co przeżywały
poszczególne osoby? Dlaczego nie mówimy o prawdziwym życiu toczącym się w getcie
bez bonifikat, czy znajomości? Z jakiego powodu nie opisujemy stosowanych
tortur, eksperymentów i masowych mordów na zwykłych ludziach? Czemu temat ten
staje się tabu?
Otóż, Gestapo
uznawało jeden, niezastąpiony sposób pozyskiwania informacji – tortury, zarówno
psychiczne, jak i fizyczne. Powszechnie uważano, że im bardziej skatowany
człowiek, tym rzetelniejszych informacji udziela swojemu oprawcy, jednak Polacy,
jako nieugięty, silny naród wyznawali
całkowicie inną zasadę - im bardziej boli, tym mniej „wiedzą”. Nie zniechęcało
to jednak zwyrodniałych, niemieckich oficerów. Rozwijali oni swoją wiedzę
medyczną, testując jej efektowność w praktyce. Jak bardzo boli wysunięcie gałek
ocznych z oczodołów, a następnie mozolne umieszczanie ich na swoim miejscu? Nie
wiecie? Jedna z łączniczek z polskiego podziemia przeżyła to na własnej skórze!
Popularne było też wyrywanie paznokci, podtapianie, rażenie prądem, miażdżenie
kończyn czy wbijanie igieł w ciało przesłuchiwanego, gdy został podwieszony na
tzw. słupku. Fakty są przerażające, a ekranizacji powstało tak niewiele.
Dlaczego większość produkcji opowiada historię ludzi z wyższych sfer? Ludzi,
którzy mają mnóstwo znajomych i przyjaciół ratujących ich z opresji? Weźmy na
przykład Czas Honoru, polski serial
emitowany w telewizyjnej Dwójce. Główni bohaterowie: Władek, Bronek, Janek i
Michał notorycznie pomagają swoim bliskim. Władek, wraz z bratem, ukrywa matkę,
Bronek wielokrotnie odbija swoją narzeczoną, a Janek, jako wyrafinowany
fałszerz, podrabia przepustkę do getta, by regularnie odwiedzać swoją kobietę.
Czy tyle profitów miałby szary człowiek?
Kolejnym,
świetnym przykładem jest Pianista,
tytułowy bohater, Władysław Szpilman, znany i ceniony muzyk prowadzący własną
audycję w Polskim Radiu, trafia do getta. Dzięki swoim znajomościom wydostaje
brata z więzienia, a sam daje koncerty w kawiarenkach obozu. Czy to także
zasługa jego rozpoznawalności w towarzystwie, a zarazem statusu społecznego?
W takim razie,
jak naprawdę wyglądało życie w getcie? Otóż, w 1940 roku, hitlerowska idea
eksterminacji Żydów zabrnęła tak daleko, że do wydzielonego obszaru Warszawy
przeniesiono wszystkich, sygnujących się Gwiazdą Dawida. Osoby, które posiadały
już mieszkanie w centrum miasta, były w o tyle komfortowej sytuacji, że nie
gnieździły się w molochach, przypominających bardziej zagrodę, niż ludzką
kwaterę. Mężczyźni podejmowali ogrom prac fizycznych przy budowie, a czasem
konserwacji muru, wznoszeniu nowych osiedli mieszkalnych, czy katorżniczej pracy rzemieślniczej. Zarabiali w
ten sposób na miskę strawy i kilka siniaków. Mogli także zatrudnić się w
Żydowskiej Służbie Porządkowej, którego organizacja przypominała mały oddział
SS, jednak i tu należało mieć stosowne znajomości. Kobiety z kolei, trudniły
się rozpakowywaniem walizek zamordowanych już kompanów, bądź pracowały w
zakładach produkcyjnych, gdzie wielokrotnie je bito, a nawet gwałcono. Wśród
starszych mieszkańców szerzyła się wszawica, oraz tyfus, jednak nie to było
przyczyną największej ilości zgonów. Osoby, które nie były w stanie pracować –
umierały z głodu, o ile wcześniej nie zostały przewiezione do obozu zagłady.
Żydzi byli
poniżani na każdym kroku. Nie wolno było im chodzić po chodniku, a po
krawężnikowym „akwedukcie” – bez względu na pogodę. Strzelano do nich na oślep
i policzkowano bez powodu. Nikt nie przejmował się ich losem, bo przecież kogo
interesują podludzie?
Obozy
koncentracyjnie z kolei, miały na celu wyzyskanie ostatków sił i energii ze
zdrowego człowieka, a później zabicie go w niewyobrażalnych katuszach. Ludzi
wykorzystywano do prac budowlanych, rzemieślniczych czy produkcyjnych, w zamian
za wodnistą zupę z pokrzywy i liczne baty za niesubordynację. Obozom zagłady zawdzięczamy jednak rozwój
medycyny. Dzisiejszą wiedzę na temat ludzkiego organizmu, rozwoju chorób,
ekstrakcji kończyn, czy przeszczepów to właśnie zasługa Niemców i ich eksperymentów
na osobach, które i tak zostałyby zabite.
Więzienie
Pawiak oraz siedziba Gestapo przy Alei Szucha to dwie największe, warszawskie
mordownie. Tutaj przesłuchiwano i katowano więźniów politycznych, potocznie
zwanych bandytami. W ciemnym, piwnicznym pomieszczeniu, w akompaniamencie
głośnej, niemieckiej muzyki toczyła się walka o przetrwanie. Pałki, pejcze,
baty, lagi, kastety, igły, śruby… wszystko, co sprawia ból. Wszystko, co może
zabić. Przed brutalnym śledztwem nie zdołał uchronić się nikt, kto
współpracował z polskim podziemiem i co ważne, zwykle osoba przesłuchiwana,
zaraz po odzyskaniu sił, ponownie trafiała do ciemnego pomieszczenia i cała
historia toczyła się na nowo. Metody tortur nie były określone w żadnym
przepisie, czy regulaminie, stąd wszystko zależało od kreatywności, a może
humoru oprawcy. Uważano jednak, by nie przekroczyć wytrzymałości fizycznej
przesłuchiwanego – przecież martwy już na nic się nie zda.
Tak właśnie
toczyły się losy szarych ludzi, o których dzisiaj już nikt nie wspomina.
Historia ich została zakończona w masowym, bezimiennym grobie, a stoickie
opowiastki krążą w rodzinnym domu. Na piedestale pozostają artyści, przedstawiciele
władz państwowych oraz żołnierze. Jednak wojna zrównała ich wszystkich.
Nieważne, chłop, generał, czy profesor – każdy z nich przeżył to samo. Każdy z
nich wie, czym jest wojna.
0 opinii:
Dziękuję!