Pasażer do Frankfurtu to moje pierwsze spotkanie z twórczością królowej
kryminału, Agaty Christie. Zapytacie pewnie, jakie są moje odczucia po
przeczytaniu książki. A ja zmuszona jestem Was zaskoczyć – świetne. Zauważyłam
bowiem, że opublikowane opinie internautów są bardzo odmienne: jedni chwalą
książkę, inni nie pozostawiają cienia wątpliwości, że w lekturze nie należy
poświęcać czasu. Ja jednak chciałabym przekonać Was do tej publikacji, ponieważ
może jest stonowana, może brakuje w niej „zbrodni doskonałej”, której opisy Christie
opanowała już do perfekcji, to nietuzinkowa fabuła pozwala nam zrelaksować się
w trakcie lektury.
O czym tak naprawdę jest Pasażer do Frankfurtu? Czego dotyczy
fabuła? Otóż pewnego dnia, na lotnisku we Frankfurcie, dyplomata Sir Stafforda
Nye, zostaje bezceremonialnie zaczepiony przez Mary Ann, kobietę proszącą o
pomoc w wypełnieniu pewnej misji. O ile sam fakt udzielenia nieznajomej pomocy
nie budziłby kontrowersji, o tyle podanie środków nasennych nieco komplikuje
sprawę…
Gdy czytałam książkę i próbowałam
zrozumieć wątek społeczny, polityczny, ciągle powracały do mnie dzieła Orwella,
takie jak Rok 1984 oraz Folwark Zwierzęcy, w których to rozbijaliśmy
się o tę samą problematykę – przejęcie władzy. Na okładce widnieje motyw
przewodni książki: Agata Christie,
posługując się konwencją political fiction, ostrzega młodzież przed anarchią,
powrotem groźnych ideologii oraz władzą pieniądza. Jakże prawdziwie brzmią
słowa, że polityk „nie ma czasu patrzeć na świat, w którym żyje”, który w
pełni oddaje sens i przekaz tej publikacji. Tak naprawdę czasem wystarczy
czytać pomiędzy wierszami, by wydobyć drugie dno najprostszych słów.
Wielcy królowie mieli swoich błaznów, którzy mówili im, co jest prawdą,
a co pozorem, którzy mieli więcej zdrowego rozsądku, niż cała reszta dworu i
potrafili wyszydzić to, co złe.
Odniosłam wrażenie, że osoby
podchodzące negatywnie do tej książki nastawiały się na typową literaturę,
skupioną na tajemniczych zbrodniach i uknutych intrygach. W tej publikacji
jednak na próżno im tego szukać, bowiem nie zaklasyfikowałabym Pasażera do Frankfurtu jako książki
kryminalnej czy nawet sensacyjnej. Początek
lektury wciąga, intryguje z każdą stroną, by w efekcie odrobinę nas znużyć i
doprowadzić do rozwiązania historii. Brakuje
tu dreszczyka emocji, brakuje pewnej dynamiki akcji i barwnych kreacji, ale książkę
warto przeczytać, chociażby dla pióra Agaty Christie. Tak naprawdę wiele
dobrego słyszałam o autorce i na pewno nie bez powodu została okrzyknięta
Królową Kryminału. Mnie także zdołała przekonać, a przecież doskonale wiecie,
że nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Chciałabym jeszcze kiedyś
powrócić do książek autorki, by na własnej skórze poczuć ciarki i dreszcze,
które są poniekąd nieodzownym elementem lektury. Pasażer do Frankfurtu to
jednak nietypowa historia. Nie możemy wcielić się w Sherlocka Holmesa, nie
możemy wtapiać się w tłum i akcję, ale śledzimy kolejne zdarzenia z zapartym
tchem, a to przecież bardzo istotne.
Ze swojej strony książkę
gorąco polecam. Jeżeli szukacie lekkiej, spokojnej propozycji, która nie będzie kolidowała z dodatkowymi
zajęciami, ani nie obawiacie się wyjętego z życiorysu wieczoru – na pewno warto
poświęcić jej kilka godzin. Odwieczni sympatycy autorki mogą mieć
mieszane uczucia, ale wielu laików będzie równie miło zaskoczonych, jak i ja. Czy wrócę do tej książki? Nie wiem, na pewno chciałabym poznać pozostałe publikacje Agaty Christie i przekonać się na własnej skórze, czy naprawdę warto sięgać po jej tytuły.
Za książkę serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat S.A.
1 opinii:
TEż ostatnio ją czytałam i też egezemplarz recenzencki;)
OdpowiedzUsuńI podobne wrażenia mam;)
Dziękuję!