Mogli zrezygnować, odejść. Była to zatem kwestia
wyboru. S.266
Pięknie wydana książka
Wydawnictwa Fronda kusi swoją prostotą, symboliką i… tytułem. Jakiś czas temu w
moje ręce wpadła publikacja Tadeusza Płużańskiego pt. Lista oprawców. Zabierając się za tę książkę kompletnie nie
wiedziałam, co spotka mnie na jej kartach. Czy przeczytam jedynie sztampowe
biografie? Czy poznam szczegóły działania sowieckiego aparatu bezpieczeństwa, a
może bestialskie techniki NKWD? Czy autor będzie odważnie mówił o współczesnych
spadkobiercach komunizmu? Wiem, to trudne pytania. Okazało się jendak, że lektura
była dla mnie bardzo… niekonwencjonalnym zaskoczeniem. Demaskuje bowiem wiele „resortowych
dzieci”, odkrywa przed światem współczesną ignorancję i przede wszystkim –
pozwala obnażyć zbrodniczą przeszłość ludzi, którzy dzięki socjalizmowi dumnie
reprezentują swój wizerunek na społecznej, politycznej (a czasem i
międzynarodowej) arenie. Wielu z nich oczywiście już przed laty pochłonęła
ziemia, problemem jednak jest fakt, że „bohaterzy” Ludowej Polski nigdy nie
zostali pociągnięci do odpowiedzialności za swoje departamentowe fanaberie. Do
ostatnich dni zapewniali zarówno dziennikarzy, jak i rodziny skazanych o swojej
niewinności, a ich ostatnia droga zwykle prowadziła do grobowców warszawskiego
Cmentarza Wojskowego na Powązkach. 118 biografii bezwzględnych funkcjonariuszy
vs. czterdziestotrzyletni historyk, publicysta, Tadeusz M. Płużański.
Wydanie książki nie jest dla
nikogo zaskoczeniem. Publikacja liczy blisko 450 stron, które przy każdej
postaci zwierają zdjęcie, krótką wstawkę dotyczącą pełnionych funkcji w
sowieckim aparacie sprawiedliwości oraz obszerną biografię. Wśród wybrańców,
którzy zasłużyli na uwagę Płużańskiego pojawili się, m.in. Zygmunt Bauman, Czesław
Kiszczak, Czesław Łapiński, Józef i Ryszard Młynarscy, Jacek Różański,
Stanisław Supruniuk, Helena Wolińska czy pochowany przed kilkoma dniami Wojciech
Jaruzelski. Autor bardzo dokładnie opisuje zbrodniczą działalność przeciwko Polsce Walczącej i wielokrotnie udowadnia motyw poruszany w Innym Świecie Grudzińskiego, a zarazem
pamiętne słowa Goebbelsa: Kłamstwo
powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Socjaliści budowali wizerunek
partii na kłamstwach, a winę „zdrajców ojczyzny” potwierdzali godzinami
spędzonymi na torturach potencjalnych świadków, którzy mogli potwierdzić działanie
skazanego na szkodę ojczyzny. Płużański odważnie pisze o swoich przemyślenia,
zwraca nawet uwagę na postać Danuty Hubner, córki wyjątkowo oddanego komunisty,
której rodzinne kolokacje zostały usunięte z Internetu tuż przed wyborami do Parlamentu
Europejskiego w 2009 roku. Czy to przypadek? Nie sądzę.
„Lista oprawców przypomina o katach i prześladowcach, niosąc
przesłanie w formie przestrogi, że nieukarana zbrodnia może się powtórzyć” - tak o książce pisze sam Autor. Pytanie tylko,
czy współczesny czytelnik odniesie myśl tę do swojego życia? Młode pokolenie coraz
obojętniej podchodzi do wydarzeń minionych lat, a ofiary i ich rodziny nie mają
już sił na walkę z absurdalnym prawem. Kto dzisiaj sądził będzie starców za
zbrodnie komunizmu? Niemniej, ja należę już do „kolejnej epoki”, która powoli
stawała na nogi po „czerwonej zarazie”. Nie uważam, że warto doszukiwać się
sprawiedliwości w historii, składać kolejne akty oskarżenia, wnosić sprawy do
sądów - nie tędy droga. Ważniejszym jest odebranie przywilejów, sowitych rent i
emerytur, a czasem miejsca na cmentarzu w alei zasłużonych… Płużański sam do
tego powraca, wspomina, jak to sądy oddalają wnioski tylko dlatego, że „oskarżony
jest wiekowy”, pozwalając im spędzić resztę życia w wygodnym, ciepłym
mieszkaniu bez żadnych trosk i problemów…
Za Listę Oprawców dziękuję
Wydawnictwu Fronda:
1 opinii:
Mam już tę książkę, niebawem zabieram się za jej czytanie.
OdpowiedzUsuńDziękuję!