Jak doskonale wiecie ubóstwiam Sherlocka
Holmesa. Równie dobrze poinformowani jesteście o fakcie, że wydawnictwo
ZYSK i S-ka wydało nową serię przygód najsławniejszego mieszkańca Baker Street
w wyjątkowo niecodziennym wydaniu. Blisko dwa tygodnie temu otrzymałam ostatnie
tomy powieści, i co ciekawsze, nagle rzuciłam w kąt wszystkie dotychczasowe obowiązki,
rozpoczęte książki również, i zabrałam się za lekturę. Kto by pomyślał, że dwie noce mają
wystarczająco wiele godzin, by przebrnąć przez blisko 900 stron. Mało tego, kto
wpadłby na to, że w między czasie można normalnie funkcjonować, chodzić do
pracy, na zajęcia i… zachłannie wyciągać ręce po tom trzeci!
Dolina trwogi, Przygody
Sherlocka Holmesa oraz Szpargały Sherlocka Holmesa to kolejne
trzy części przygód niekonwencjonalnego detektywa i jego kompana. Tym razem
poznamy tajemniczą famme fatale, Irene Adler, czyli kobietę, która swoją
osobowością, charyzmatycznością i wdziękiem oczarowała tytułowego bohatera. Co więcej,
dochodzi do konfrontacji dwóch odwiecznych wrogów: spotkanie Sherlocka z profesorem
Jamesem Moriartym w szwajcarskim kurorcie nieopodal wodospadu Reichenbach
niestety nie wróży nic dobrego. Książka kończy się dość… smutno. Cały czas
próbuję wyobrazić sobie reakcję fanów Doyle’a, którzy podczas pierwszej
publikacji zostali zakończeni tak nieprawdopodobnym zwrotem akcji.
Warto zaznaczyć, że Szpargały…
to książka, która tak naprawdę pozwala poznać nam Sherlocka Holmesa. Dzięki niej
zbliżamy się do jego codzienności, analizujemy poszczególne zachowania i odsłaniamy
przeszłość. Doyle postanowił opisać tu relacje rodzinne, interakcje z dawnymi
przyjaciółmi i znajomymi, pokazał pewne nawyki i zainteresowania, nie
pozbawiając nas świetnej zabawy, dopracowanego pióra i utrzymania przezabawnego
tonu całej historii. Pamiętajcie też, że ten rozdział traktuje o przyjaźni Sherlocka
z doktorem Watsonem. Jeżeli więc chcielibyście bliżej poznać ich znajomość i
rozwikłać zagadkę „jak to się stało”, zachęcam do lektury.
Czy książkę polecam? Oczywiście. Jeżeli poszukujecie prezentu
pod choinkę dla swoich bliskich, to idealna propozycja. Sherlock Holmes w nowym wydaniu to piękna, olbrzymia książka w
twardej oprawie, ubarwiona wspaniałymi rysunkami Sidneya Pageta. Rzadko kiedy podsuwam komukolwiek pomysł
wręczania książek w formie prezentów (sama bardzo tego nie lubię), ale uważam,
że ten klasyk naprawdę na to zasługuje. Nie potrafię niestety ocenić tej publikacji.
Sherlock Holmes przypomina mi moje
dzieciństwo – od poszarpanych publikacji w szkolnej bibliotece, przez seriale,
aż po filmy długometrażowe. Chyba każdy z nas przez to przebrnął i chyba każdy
zatrzyma się choć na chwilę, gdy usłyszy hasło „Baker Street”. Jeśli nie, to
każdemu tego życzę. Ja do wszystkich trzech tomów na pewno wrócę przy okazji Świąt
Bożego Narodzenia. Co może być przyjemniejszego od kubka gorącej czekolady w
głębokim fotelu, pitej podczas czytania Sherlocka Holmesa przy blasku
choinkowych lampek?
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu ZYSK i S-ka:
4 opinii:
Bardzo się ucieszyłam, gdy ujrzałam że została wydana nowa edycja przygód Holmesa. Warto je sobie przypomnieć.
OdpowiedzUsuńMam tom 3 i za niedługo pojawi się recka :D Piękne wydania! :D
OdpowiedzUsuńPochwalę się, że ja mam wszystkie trzy :D
UsuńRewelacyjna recenzja, a to mój ulubiony książkowy bohater. Rozumiem, że to nowe wydania starych historii?! Sama zaopatrzylam się w jedną wielką księgę wszystkich dokonań Sherlocka. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!