Na polskim rynku pojawia się
coraz mniej książek, które jesteśmy w stanie przeczytać jednym tchem. Czasem
poszukujemy literatury specjalistycznej, czasem pięknej czy popularnej, a
kolejnym przegrzebujemy kosze taniej książki w centrach handlowych, by znaleźć
„cokolwiek”, pasującego na naszego gustu. Wydawnictwo Bernardinum zaproponowało
nam z kolei niecodzienną lekturę – w katalogu oferty pojawiła się książka W piekle eboli, najnowsza propozycja
Tadeusza Biedzkiego.
Dlaczego niecodzienna? Ano
dlatego, że porusza dość niepopularny dla nas, ale ważny dla Czarnego Lądu
temat. Nie rozprawiamy tu, czym jest wirus i jakie niesie konsekwencje jego
epidemia. To książka o tym, jak wielki jest problem z nim związany. O tym, że
Afryka nie jest bezpiecznym kontynentem, a ludzie żyjący na geograficznym
środku naszej planety są narażeni na „niecodzienne” i „niemożliwe”. W końcu w Afryce wszystko brzmi niewiarygodnie.
Tadeusz
Biedzki, wraz z żoną, zabiera nas w niebezpieczną podróż, która zdarzyła się naprawdę.
W piekle eboli nie jest kolejną
książką z serii fantasy czy si-fi. To dokument, realne zdarzenia, przeżycia,
wspomnienia i fakty. To śmierć wywołana Gorączką Krwotoczną. To brak
cywilizacji, bieda i długa agonia, na którą nie ma lekarstwa. Przerażenie? Ból?
Strach przed nieznanym? To tylko skrawki tego, o co zakrawa ta publikacja. Nie
brakuje jednak magii i czarów, kultu, wiary w obrzędy i szarej codzienności
zwykłych ludzi – przecież pomimo panującej „zarazy” nadal trzeba jakoś żyć,
wypełniając najprostsze obowiązki, jak chociażby iść do pracy czy sporządzić
potrawkę na obiad. Książka, pomimo swojego głównego wątku, tętni życiem.
Podziwiamy piękno i dzikość Afryki, faunę, florę, kulturę i obyczaje różnych
zakątków całego kontynentu.
Podczas lektury
długo zastanawiałam się, czym tak naprawdę kierowali się nasi bohaterowie,
narratorzy, udając się w tę podróż. Sami wybrali cel, mieli świadomość
konsekwencji, z jakimi może wiązać się ta wyprawa. Podjęli jednak wyzwanie.
Osobiście przyznaję, że ja nigdy nie odważyłabym się na ten krok i nie tylko z
obawy przed śmiercią czy utratą bliskich, (co jest najważniejszym czynnikiem),
ale i odskocznią od cywilizacji. Lubię wygodę i standard życia, który jest moją
codziennością – coś w lodówce, bieżąca woda, dostęp do energii elektrycznej, których
nie raz brakowało bohaterom. Rzeczy nabyte nie są najważniejsze, ale my –
Europejczycy – chyba nie potrafimy, i przede wszystkim nie chcemy, naruszać
poczucia naszej stabilizacji. Nie wyobrażam sobie też świadomie zdecydować o
podróży, z której ja, lub najbliższa mi osoba możemy już nie wrócić.
Książkę
polecam, ponieważ jest to być może jedyna propozycja, pokazująca epidemię z
bliska. Historia ta ma w sobie jednak coś, dzięki czemu lektura jest przyjemna
i inspirująca. Pełna podziwu dla Państwa Biedzkich, zachęcam do lektury!
0 opinii:
Dziękuję!