­
­

Czy dziecko powinno się nudzić?

Okazuje się, że dziecko potrzebuje chwili „dla siebie”, aby poświęciło uwagę tylko sobie i odkryło coś, czym będzie mogło się zainteresować. Samodzielnie odkrywanie wielu rzeczy to nie lada wysiłek, zwłaszcza przy monotonnym „Mamo, nudzi mi się”. Czy możemy pozostawić malucha samego sobie?


Oczywiście, że tak. Każde dziecko musi mieć czas, by poznać swoje pasje. By coś zepsuć, by coś naprawić, by coś rozwiązać, by coś znaleźć. Może wydawać się to dziwne, ale każdy maluch potrzebuje chwili… wytchnienia. Poszukiwanie zabawek, gadżetów, zapełnianie czasu bajkami to z pewnością świetny sposób, ale obudźmy w podopiecznych małych odkrywców.

Wertując sieć w poszukiwaniu inspirujących historii zdałam sobie sprawę z wielu rzeczy. Zauważyliście, że chronimy swoje maleństwa, mówiąc zawsze „to gorące”, „to ostre”, „tam jest zimno”. Jak jednak dziecko ma wiedzieć, co to znaczy? Skąd mamy wiedzieć, że jak dotkniemy czegoś gorącego to się sparzymy, skoro nigdy nie doświadczyliśmy tego empirycznie? Nie rozumiemy znaczenia słów, dopóki samodzielnie się o nim nie przekonamy. Czy nie mam racji?

Psychologowie jednak z góry twierdzą, że dziecko powinno się nudzić. Żadne nie byłoby kreatywne i twórcze gdyby nie fakt, że samodzielnie musi poszukiwać nowych rozwiązań. Kto powiedział, że papuga musi być niebiesko-żółta? Albo, że codzienne przedmioty nie mogą stać się wyjątkowe? Przyznajcie się, kto z krzesła nie robił super wozu w swoim życiu, albo nie miał ogromnego zamku pod namiotem z koców? Skoro potrafimy bawić się gotowymi zabawkami, takimi jak lalki czy misie, dlaczego nie przekształcić zestawu lego? Mieliśmy stworzyć wóz strażacki? A może zróbmy za pomocą klocków robota? Do dzieła!

A jakie jest Wasze zdanie? Dziecko powinno się nudzić?

Dziecko ma być zdrowe czy urodzone naturalnie?

Wiem, że nagłośnienie pewnych spraw może graniczyć z absurdem. Media jednak huczą o tym, że cesarskie cięcie to nie poród. Trudno się oprzeć. Nie skomentować. Pozostawić tak po prostu, bez słowa…

Kiedy zobaczyłam nagłówki – nie ukrywam, przypomniały mi się licealne lekcje języka polskiego, gdzie pani profesor tłumaczyła (nie mogę niestety skojarzyć, w ramach której z lektur), że każda kobieta winna urodzić dziecko siłami natury, bowiem tylko wtedy nawiąże z nim silną więź (w końcu pomimo bólu jest najszczęśliwszą osobą na świecie), a jednocześnie pozna coś, co łączy kobiety przez wszystkie lata, pokolenia i epoki. Wydaje mi się jednak, że rozwój medycyny (nie tylko estetycznej) powinien obligować do wykorzystywania jej w życiu codziennym. Wracając jednak do zajęć języka polskiego, pani profesor postanowiła dodać sobie skillsów w teorii, że znieczulenia także nie są w porządku (prawdopodobnie w stosunku do naszych poprzedniczek ze średniowiecza czy kobiet rodzących np. w obozach koncentracyjnych), ponieważ kobieta powinna to "przeżyć". Może to ze mną jest coś nie tak. Może za szybko absorbuję postęp i naprawdę widzę jego zastosowanie w życiu codziennym, ale moim zdaniem stwarzanie problemów na siłę kompletnie mija się tu z celem.

Winne są jednak media.
Jak powszechnie wiadomo, grupa o której mowa prosi, aby oddano szacunek matkom, które poczęły dzieci siłami natury. Należy się im, prawda? Może zbyt brutalnie traktuje panie po cesarskim cięciu (trudno wizytę w szpitalu, zwłaszcza na oddziale przepełnionym wrzeszczącymi noworodkami, nazwać przerwą w pracy), ale niekoniecznie  karci ich decyzje. Zwłaszcza, że w wielu przypadkach cesarskie cięcie nie wynika z woli kobiety, a decyzja zapada z powodu rozmaitych wskazań medycznych. Szkoda tylko, że cała ta akcja jest propagowaniem skrajnego masochizmu i bardzo efektownym brandingiem.

Osobiście nie wyobrażam sobie porodu. Podziwiam moją mamę, babcię, kuzynkę czy koleżankę, które urodziły maleństwa i świadomie decydowały o kolejnych ciążach. Dla mnie jednak kwestia ta jest zbyt odległa. Kilka, kilkanaście godzin bólu, krzyku i olbrzymie, jak na kobiece warunki, dziecko rozrywające ścianki naprawdę do mnie nie przemawia. Sęk w tym, że społeczne obruszenie dotyczące „toksyn”, czyli znieczulenia podawanego kobietom w trakcie porodu, nie jest na miejscu. To, że sto lat temu nasze babki musiały rodzić w absurdalnych, często niesterylnych warunkach, bez dostępu do jakichkolwiek medykamentów nie oznacza, że współczesne kobiety nadal mają cierpieć pomimo rozwoju medycyny. W końcu z jakiegoś powodu to powstaje, ciągle coś się zmienia, a preparaty stają się coraz to bezpieczniejsze. Szanujmy same siebie. Nie zajmy się zwariować opinii publicznej, która jawnie parafrazuje i modyfikuje słowa innych. Nic więcej.

Czy mój mąż będzie mnie kochał ze szramą po cesarskim cięciu w dole brzucha? Tak! Czy będzie równie szczęśliwy, kiedy urodzi mu się dziecko bez wizyty smutnych panów pytających, czyje życie wybiera? Tak! Czy ja będę szczęśliwsza, rodząc w 3 godziny, zamiast 15? Tak! Ojej, ale nie mam męża. Nie jestem w ciąży. Czy to jednak powód by przestać racjonalnie myśleć?

Sęk w tym, że dziecko, które przychodzi na świat powinno być przede wszystkim zdrowe. Ne dajmy się zwariować, nie ulegajmy presji i opinii ludzi, którzy chcą decydować o naszym życiu. Przecież rodząc dziecko kilkanaście, kilkadziesiąt godzin pojawia się ryzyko, że urodzi się ono z różnymi wadami i defektami. Owszem, każdy ma prawo do życia, jednak każdy winien mieć też prawo do godnego życia i naszym zadaniem jest zrobić wszystko, by tak się stało. 

Jakie jest Wasze zdanie?

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie