­
­

Głupi on! Czyli Organek w warszawskim klubie Stodoła

Sala koncertowa wypełniona po brzegi, gorąca atmosfera, tłumy wiernych fanów i on, Tomasz Organek, na scenie.


Niejeden polski artysta marzy, by wspiąć się tak wysoko. Debiutancki album Organka Głupi z dnia na dzień coraz bardziej wpisuje się w kanony dobrej, rockowej muzyki i zyskuje większe grono fanów. Czwartkowy koncert miał jednak niecodzienny wymiar! Zespół zaprezentował materiał z najnowszego albumu, idealnie wpleciony w starą setlistę. Nie zabrakło hitów takich jak Kate Moss, Italiano, Stay czy utworu promującego Czarną Madonnę – Missisipi w Ogniu.

Uwielbiam koncerty, w których pokłady pozytywnej energii płyną ze sceny. Publiczność skakała, klaskała i niemalże każdą piosenką śpiewała wraz z zespołem. Prawdziwy ogień przyniosły stare szlagiery Organka, a utwór Głupi ja do końca rozluźnił atmosferę w klubie. Nie zabrakło również gości – co akurat nikogo nie dziwi, taka moda – poza pięknymi paniami, na scenie zaprezentował się kontrowersyjny Nergal. Duet Tomasza Organka i Adama Darskiego z pewnością usłyszycie na najnowszym krążku!



Czwartkowy koncert w klubie Stodoła można określić jednym słowem – sztos! Świetna gra świateł, niesamowita atmosfera i energetyzująca muzyka stały się idealnym przepisem na jesienną chandrę! Występ pokazał, że Organek to cały zespół a nie jedna osoba, którą powinniśmy doceniać. Perkusja, bas i klawisze, niczym Sen o Warszawie zaczarowały publiczność. Klimatyczne ballady przeplecione rockowym pazurem i porywającą bluesową nutą to rzadkie zjawisko na polskiej scenie muzycznej. Grać dobrą muzykę trzeba umieć, ale tworzyć ją razem z publicznością to prawdziwy talent. Dziękujemy! 

Brodka i Clashes Tour w Filharmonii Narodowej

Clashes Tour w Warszawie. Brodka z zespołem oczarowała publiczność w Filharmonii Narodowej. Blisko 1,5 godzinny koncert z udziałem instrumentów dętych, smyczkowych i organów zakończył się owacją na stojąco. Jak wiele gwiazd może sobie na to pozwolić? Ilu z nich udaje się osiągnąć sukces, choć minimalnie porównywalny do Moniki?

Źródło: Materiały prasowe
Wszyscy znamy Grandę, płytę, której sprzedaż wyniosła na laury polski runek muzyczny. Taneczny, dźwięczny krążek z hitami W pięciu smakach, KO czy Saute wkradł się w nasze serca i sprawił, że z niecierpliwością wyczekiwaliśmy kolejnego albumu. Wiosną tego roku przyszedł czas na Clashes. Zdecydowanie trudniejszy, ambitny materiał. Internauci i wierni fani jednak znów spełnili oczekiwania - przyjęli płytę z wielkim entuzjazmem. 

Koncert w warszawskiej Filharmonii Narodowej był dla Moniki spełnieniem marzeń. Jak zaznacza artystka, już od pierwszego dnia, gdy powstał pierwszy dźwięk na płytę Clashes marzyła o akompaniamencie organów podczas trasy koncertowej. Brodka zauważa również, że wczorajszy występ był pierwszym, podczas którego zespół stoi a publiczność siedzi. Artystka wielokrotnie próbowała poderwać widzów z foteli, jednak powtarzane niczym mantra hasło „nie wypada” wzięło górę. Nie oczekujmy zbyt wiele – mamy do czynienia z Filharmonią Narodową, która dodała magii całemu wydarzeniu.



Koneserzy muzyki instrumentalnej, łączenia dźwięków i brzmień byli wniebowzięci. Niesamowite widowisko audio-wizualne pozostanie w naszej pamięci na długo, a ten wieczór sprawi, że melodie starych i nowych utworów dźwięczą nam w głowie jeszcze dziś. Gościem specjalnym na trasie Clashes Tour jest Krzysztof Zalewski.


Już jutro kolejny koncert w Warszawie. Dobrej zabawy! 


Niezapomniany koncert Muse w Krakowie! KLF2016

We love Poland so much! Tak przywitał zebranych na Kraków Live Festiwal fanów wokalista Muse. Deszcz, wiatr, smutny i melancholijny Kraków, a wśród plejady nieszczęść – Organek – rozgrzewający publiczność przed czekającym na nich show.

Głupi on…
Tomasz Organek, prosto z warszawskiego Męskiego Grania zagościł na scenie głównej supportując kapelę z Teignmouth. Zadanie miał niebywale trudne, bowiem porwanie zziębniętych fanów to nie lada sztuka. Rzęsisty deszcz padał bez ustanku i choć wieczór tak naprawdę jeszcze się nie zaczął, to dawka dobrego rocka i bluesowych brzmień, okraszonych alternatywną nutą porwała publiczność. Wszyscy śpiewali, każdy bawił się w najlepsze – Głupi ja, O matko, Kate Moss!



Punktualnie o 20:30 na main stage pojawił się Muse z utworem Pycho! Pisk, aplauz, są!

Kraków Live Festiwal był dla Muse koncertem przekrojowym trzy albumy, blisko czterdzieści wyśmienitych utworów, z których tylko 18 zmieściło się w setliście tego wieczoru. Nie zabrakło hitów, które pokochały miliony na całym świecie: Suppermassive black hole, Knights od Cydonia, Uprising, Time is running out czy Madness.

Pogoda zdecydowanie nie dopisała, ale zespół stanął na wysokości zadania, rozgrzał swoją publiczność nie pozostawiając chwili do namysłu. Ci, którzy z tego powodu odpuścili koncert, zdecydowanie mogą żałować. Kilka tysięcy wiernych fanów, skandowanie, skakanie i świetna zabawa – to nie zdarza się często. Technicznie Muse przygotował nas na prawdziwe show. Zabrakło wielu akcentów, które z pewnością zauważyły osoby śledzące trasy koncertowe kapeli, jednak gra świateł, silne rockowe brzmienia i wizualizacje połączone z falsetem Bellamy’ego to istne widowisko. Całość była świetnie dopracowana, realizatorzy stanęli na wysokości zadania, a oprawa techniczna sprostała wymaganiom.


Wielu fanów narzeka jednak na iście festiwalową otoczkę tego koncertu. Bądźmy jednak wyrozumiali – Muse zagrał na scenie głównej Kraków Live Festiwal, nie na Hali Stulecia czy warszawskim Stadionie Narodowym, bo choć uczestników byłoby pewnie tyle samo, halowa oprawa imprezy byłaby dla nas dużo większą niespodzianką. Nie zabrakło atrakcji! Balony, dym, konfetti i wstążki, które otuliły publiczność to niezwykle miła sceneria tego wydarzenia.

Muse pokazał swoją najlepszą stronę. Niewielki zespół, a tak ogromne show niemalże rozniosło miasto w pył. Po całym KLF2016 zespół jednego dnia zaprezentował koncert, któremu nie dorównały gwiazdy poprzednich dni – SIA, Chemical Brothers czy Rosin Murphy. Kiedy spotkamy ich ponownie w Polsce? Dobre pytanie. Muse jednak chętnie odwiedza nasz kraj podczas festiwalowych imprez, a ja nie ukrywam – kolejna taka impreza jest moja! 

Deszcz nie ustępował ;)

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie