­
­

Karolina Wojtaszek i jej "Ogniste skrzydła"

Debiutanckie powieści mają do siebie dość niekonwencjonalny sposób rozplanowania treści. Niektóre wątki są szeroko rozpisane, inne mniej. Czasem historia zostaje ucięta  w najmniej odpowiednim miejscu, a innym razem rozciągnięta jest na kilku stronicach.  Podobnym aspektem jest język, jakim posługuje się młody pisarz. Nieraz spotykamy grafomana, który ledwo sklecił kilka zdań, a innym razem piękną prozę, która nie pozwala odejść nam na krok. W przypadku książki Karoliny Wojtaszek zdało się odnaleźć złoty środek. Grzechem byłoby narzekać na fabułę, która nie budzi kontrowersji, ale na chaotyczny język i mało sprawną korektę – a i owszem.

Ogniste skrzydła to pierwszy tom cyklu Miasto Aniołów. Poznajemy w nim Victorię – studentkę, jak każda inna, która staje się główną bohaterką powieści. Jej życie zdaje się być podobne do szarej codzienności nas samych. Dziewczyna ma przyjaciela o imieniu Mateusz, któremu powierza swoje troski. Jej matka zniknęła, a ojciec uparcie zataja przed nią miejsce pobytu kobiety. Pewnego dnia w świecie Victorii pojawia się „ten drugi”. Wyjątkowo arogancki, ale budzący pożądanie (na pewno „na pierwszy rzut oka” w wielu czytelniczkach) Roger. Umawiając się więc na spotkanie w klubie z Mateuszem, dziewczyna nieumyślnie uderza Rogera, i niczego się nie spodziewając, niechybnie zaczyna poznawać swoje prawdziwe „ja” oraz mroczną misję, która została jej powierzona. Parkiet okrywa dym, a Victorię porywają potwory.

"Pamiętaj, oni pojmują dobro zupełnie inaczej niż my. Dla tych stworów dobry jest chaos i zniszczenie."

Książka utrwaliła mnie w przekonaniu, że nie lubię paranormal romance. Zawsze dane mi było albo trafiać na kiepskie propozycje, albo po prostu nie potrafię ogarnąć ich swoim małym rozumkiem. Trudno stwierdzić, która wersja ma w sobie większe prawdopodobieństwo. Gdy zaczęłam czytać książkę, wprowadzenie do całej historii było stosunkowo przyjemne, jednak przewracałam stronę za stroną i miałam narastającą, nieodpartą ochotę zamknąć tę publikację i już jej nie otwierać. Do bólu znużył mnie wątek waleczności mężczyzn. Tu jeden, tam drugi, bla bla bla – co za dużo, to nie zdrowo, a przy zakończeniu i tak wszystko stanęło w miejscu. Akcja może i jest wartka, ale autorka narzuciła tak galopującą narrację, że nie dość, że zagubiłam się w wątkach, to jeszcze czułam się zniesmaczona faktem, że połowa historii została opatrzona tak chaotycznym opisem. Z mojej surowej perspektywy, jedynym ratunkiem dla książki jest wydanie kolejnej części przygód bohaterów, z uwzględnieniem pozostawionych samych sobie wątków, ze szczególnym naciskiem na korektę językową, która nie tylko poprawi literówki, ale i pozostawi uwagi dotyczące fabuły.

Książkę mogę polecić osobom, które miały już wcześniej kontakt z literaturą tego gatunku i chciałyby zwiększyć liczbę przeczytanych publikacji „o jeden”. Z kolei osoby, które nigdy dotąd nie zbliżały się do paranormal – niech nie czytają tej publikacji jako pierwszej w swoim życiu. Trudno mi wystawić ocenę tej książce, jednak gdyby przyszło mi określić notę byłoby to 4/10. A za co 4 punkty? Jeden za okładkę, która sympatycznie się prezentuję. Jeden za prostotę języka, którym operuje autorka, kolejny za zaufanie swojej wyobraźni, bez konkretnego szablonu, a ostatni za zawartą w fabule mitologię. Ot i koniec. Książkę, jak już pisałam, polecam wybranym, a Recenzentów zachęcam do przewertowania FP autorki, gdzie możecie otrzymać własny egzemplarz.

Za Ogniste skrzydła dziękuję Autorce książki, a wspomniany FanPage, znajdziecie >>TU<<

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie