Nie lubię niespodzianek.
Uwielbiam jednak prezenty, a przede wszystkim – dedykowane mi książki. Jeszcze
raz dziękuję Sylwkowi i Damianowi za tę publikację. ;*
Na pozycję Macieja Frączyka
nigdy, ale to przenigdy nie trafiłabym z własnej, nieprzymuszonej woli.
Niekryty Krytyk nie kręci mnie zbytnio choć muszę przyznać, że mówi jasno i
rzeczowo o aktualnych problemach. Naśmiewa się z nich. Jednak może wśród
dzisiejszego, wygodnego społeczeństwa to jedyny sposób na przekazanie ludziom
dość sporej dawki wiedzy w trzyminutowej pigułce? Autor nie obawia się
społecznych hejtów, ani dissów. To jego praca. Praca, którą kocha, i która
spełnia go zawodowo. Pomaga tym samym innym, bowiem między wierszami znajduje
się prosty przekaz „Spełniaj swoje marzenia”. Czego chcieć więcej?
Do książki zbierałam się blisko…
13 miesięcy! Najpierw brakowało mi czasu, później spadł na mnie tuzin wcześniej
przygotowanych pozycji, a jeszcze później po prostu mi się nie chciało.
Postanowiłam jednak prześledzić Zeznania
Niekrytego Krytyka… Czytałam w komunikacji ZTM (uczelnia-dom,
dom-uczelnia). Zajęło mi to dwa dni, jednak lekturę przekartkowałam od deski,
do deski. I jakie jest moje pierwsze wrażenie? 6/10.
Zeznania Niekrytego Krytyka to „historia prawdziwa”. Zbiór
felietonów poruszających bardzo popularną problematykę jak seksualność czy próby
samodoskonalenia, ale i prywatne wstawki z życia Macieja Frączyka. To jego
opowieść. Jego świat. Jego fabuła. Jego wyobraźnia…
Autor pisze prostym, bardzo
przyswajalnym (szczególnie dla roczników 1984+) językiem. Nie stroni od
slangowych zajawek, ani licznych wulgaryzmów dodających książce nietuzinkowych
barw. Ja z kolei unikam, jak ognia, wszelkich kolokwializmów i o ile „dupa” mi
nie straszna (w końcu pochodzę z Kurpiowszczyzny), o tyle wszelkie wyrazy
związane z łacińską krzywą, bądź mało przyzwoitym określeniem frędzli są mi
odległe. Nie lubię wszystkich tych zwrotów. Uważam, że osoba inteligentna winna
zastąpić je równie emocjonalnymi słowami, jakoby sens wypowiedzi pozostał ten
sam. ;) Książka Frączyka jednak nie zraża swoich czytelników do kontynuowania
lektury. Sądzę nawet, że wierni fani, którzy przywykli do subskrybowania kanału
na YT Niekrytego… doskonale znają jego swobodę wypowiedzi i zawarty w głębi
przekaz. Mnie nauczono skupiać się na „drugim planie”. Nieważne, czy w grę
wchodzi film czy książka. Patrząc z innej perspektywy, zauważamy mnóstwo
szczegółów, które nigdy nie wdarłyby się tak bardzo do naszej głowy. Śledzimy
nie tylko zapisy rozmów, a ułożenie dekoracji i ozdób, relacje postaci
drugoplanowych, ich emocje i przeżycia. Dostrzegamy o niebo więcej, a dzięki temu
fabuła staje się dla nas nieco bardziej wartościowa. Podobnie jest z Zeznaniami Niekrytego Krytyka. To tak
naprawdę opowieść o tym, jak to się stało, że Maciej Frączyk stał się
copywriterem, wcześniej studiującym filologię angielską. Jakim cudem zyskał tak
wielu fanów i przede wszystkim pokazuje
nam, że można zarabiać na tym, co sprawia przyjemność.
Czy książka mi się podobała?
Trudno stwierdzić. Nie powiem jednak, że była zła. Nawet zdarzało mi się
uśmiechnąć podczas lektury. To dobry znak. Nie przepadam jednak za frywolnymi
tekstami, które mogą obrazić czyjeś uczucia. Takie też napotkałam. Oczywiście nie
twierdzę, że moje uczucia zostały urażone, ale różni ludzie, mogą różnie
odebrać tę książkę. Felietony jednak przypadły mi do gustu. To taki… scenariusz
kolejnego filmiku Niekrytego. Zwykły monolog, którego łaknie się z każdą
stronicą więcej. Gratuluję!
Was, Moi Drodzy, mogę jedynie zachęcić do lektury, jeśli chcecie poznać (w dużym stopniu) biografię Macieja Frączyka. Z kolei dla fanów Niekrytego Krytyka, także znajdzie się coś miłego. Szczególnie... martwa cisza w temacie "kobiet". :D
Wspomniałam w pierwszym zdaniu o prezencie... a oto i on:
2 opinii:
Uwielbiam Niekrytego <3
OdpowiedzUsuńMyślałam już, że tylko ja za tym Panem nie szaleję... Dobrze wiedzieć że nie jestem jedyna ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję!