Karolina Wojtaszek i jej "Ogniste skrzydła"
15:52
Debiutanckie powieści mają do
siebie dość niekonwencjonalny sposób rozplanowania treści. Niektóre wątki są
szeroko rozpisane, inne mniej. Czasem historia zostaje ucięta w najmniej odpowiednim miejscu, a innym razem rozciągnięta
jest na kilku stronicach. Podobnym aspektem
jest język, jakim posługuje się młody pisarz. Nieraz spotykamy grafomana, który
ledwo sklecił kilka zdań, a innym razem piękną prozę, która nie pozwala odejść
nam na krok. W przypadku książki Karoliny Wojtaszek zdało się odnaleźć złoty
środek. Grzechem byłoby narzekać na fabułę, która nie budzi kontrowersji, ale na
chaotyczny język i mało sprawną korektę – a i owszem.
Książka utrwaliła mnie w
przekonaniu, że nie lubię paranormal romance. Zawsze dane mi było albo trafiać
na kiepskie propozycje, albo po prostu nie potrafię ogarnąć ich swoim małym
rozumkiem. Trudno stwierdzić, która wersja ma w sobie większe prawdopodobieństwo.
Gdy zaczęłam czytać książkę, wprowadzenie do całej historii było stosunkowo
przyjemne, jednak przewracałam stronę za stroną i miałam narastającą,
nieodpartą ochotę zamknąć tę publikację i już jej nie otwierać. Do bólu znużył
mnie wątek waleczności mężczyzn. Tu jeden, tam drugi, bla bla bla – co za dużo,
to nie zdrowo, a przy zakończeniu i tak wszystko stanęło w miejscu. Akcja może
i jest wartka, ale autorka narzuciła tak galopującą narrację, że nie dość, że
zagubiłam się w wątkach, to jeszcze czułam się zniesmaczona faktem, że połowa
historii została opatrzona tak chaotycznym opisem. Z mojej surowej perspektywy,
jedynym ratunkiem dla książki jest wydanie kolejnej części przygód bohaterów, z
uwzględnieniem pozostawionych samych sobie wątków, ze szczególnym naciskiem na
korektę językową, która nie tylko poprawi literówki, ale i pozostawi uwagi
dotyczące fabuły.
7 opinii:
Nawet bez czytania tej książki wiem, że nie lubię paranormal romance, a przynajmniej na razie mnie do tego typu książek nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńLubię czytać debiutanckie powieści, bo często są to pozycje bardzo odkrywcze.
OdpowiedzUsuńPS. Twój "Niecodziennik" przypomina mi "Niepamiętnik Dolores Price" :)
Czytałam kilka książek z tego gatunku i jedne były lepsze, a drugie gorsze. Jeśli będę miała okazję to na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńPrzeglądałam u kogoś tę książkę. Mi także do gustu nie przypadła, ale co tu zrobić?
OdpowiedzUsuńEch, no pięknie :D Ale i ja nie lubię takich książek. Masz rację, z debiutami bywa różnie. Raz są lepsze, raz gorsze... Życie.
OdpowiedzUsuńProblem polega na tym, że takich książek są setki. Gatunek sam w sobie nie jest zły, ale myślę, że musiałabyś dobrze trafić.
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka opinii tej książki i w pewnym stopniu pokrywają się z Twoją. Nie sądzę żebym po nią sięgnęła.
OdpowiedzUsuńDziękuję!