Angielski, niemiecki, francuski,
włoski, hiszpański, japoński… a
wszystkich ok. 7 tysięcy. Dużo? Owszem! Emil Krebs, Polak władający
największą ilością języków obcych znał ich 68 w mowie i piśmie, a zmarł… na
udar mózgu. Czy choroba niedokrwienna ma coś wspólnego z wyjątkowo rozległą
wiedzą? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na te pytanie, jednak badania
przeprowadzone w 2004 roku na mózgu Krebsa wykazały, iż jego lewa półkula
(odpowiadająca m.in. za mowę i zapamiętywanie) była niezwykle przerośnięta. Czy
to samo dzieje się w naszych głowach, gdy zabieramy się za naukę? Owszem!
Dlatego ważne jest, aby każdy z ośrodków rozwijać równomiernie – wzmaga to
zdolności analitycznego myślenia, a tym samym pobudza wyobraźnię.
Wróćmy jednak do języków obcych i
tego, czy warto się ich uczyć. Otóż, wstąpienie Polski do Unii Europejskiej
przyniosło nam nieoczekiwany napływ obcokrajowców do większych aglomeracji
kraju, a świadomość, że my także możemy swobodnie zwiedzać Europę, napawa nas
nie lada optymizmem – wystarczy przygotować odpowiedni fundusz wakacyjny,
ubezpieczyć się na wszystko, co może zniweczyć nasze plany, kupić olejek do
opalania, przypomnieć sobie podstawy języka angielskiego, i w drogę!
Wyruszamy do Paryża, nie znamy
języka francuskiego, a chcemy zamówić posiłek w 58 Tour Eiffel – jak to zrobić? Możemy wskazać palcem na losową
potrawę w Menu i przywodząc na myśl losy Jasia Fasoli – otrzymać porcję
surowego mięsa. Jeśli jednak chcielibyśmy tego uniknąć, ponownie, z pomocą przychodzi
nam język angielski.
Dlaczego to właśnie brytyjski
native language stał się językiem międzynarodowym? Każdy, kto choć odrobinę
liznął historii wie, że to właśnie Wielka Brytania wiodła prym ekspansji
kolonialnej. Mieszkańcy tamtejszych rejonów wiedzieli, że osłuchanie z językiem
i próba przedostania się wraz z flotą morską na Zielone Wyspy da im możliwość
poznania nowego, lepszego życia. Chłonęli więc poszczególne słowa i zwroty
mając nadzieję na realizację utopijnych mrzonek.
Ponadto, okres powojenny także
jest świetnym przykładem popularyzacji języka angielskiego – moment, w którym
Europa zaczynała stawać na nogi, a każdy z krajów odbudowywał swoje mury –
zarówno Stany Zjednoczone, jak i Wielka Brytania miały możliwość, czas, na
rozwój anglojęzycznej kultury, która ogarnęła cały świat. W 1923r. powstała
wytwórnia filmowa Warner Bross, której współzałożycielami byli trzej bracia
Samuel, Harry i Abraham Warner, Polacy, którym udało się wyemigrować do Los
Angeles przed „czystkami” w Krasnosielcu. Skąd o tym wiem? Nie trudno o dziadkowe
opowiastki przy kubku kakao o tym „jak to się kradło jabłka z sadu Warnerów”.
Tak, miejscowość ta liczyła 61,6% Żydów, którzy zgodnie twierdzili, iż była dla
nich „wrogim światem”. 5 IX 1939r. doszło do Masakry Żydów w miejscowej
Synagodze (notabene, dzisiejszym magazynie), a 28 IX 1939r. niemiecka Dywizja
Pancerna „Kempf” przepędziła pozostałych judaistów z miasteczka. Niemniej
jednak, bracia Warner będąc w kraju - znali już podstawy gramatyki i słownictwa
„lądu zza oceanu”, a dzięki rodzimym korzeniom, środkom finansowym i
kreatywności – podbili świat.
W dzisiejszych czasach trudno
obyć się bez języka angielskiego. Jako osoba zajmująca się grafiką komputerową
– na co dzień obsługuję anglojęzyczne programy, jako programista – opieram się
na skrótach i wyrażeniach zaczerpniętych z Brytanii, a jako chemik – dziękuję
za setki raportów i protokołów, które poszerzają moją wiedzę. Ponadto, ok. 90% ludzi korzysta z systemu
Windows opartego na języku angielskim, a czemu właśnie na nim? Bo tam został
stworzony! Dlaczego więc wielkie fabryki Chin i Japonii nie pozostawiają
użytkowników wyprodukowanego przez nich sprzętu na „łasce losu” i instrukcje
obsługi tłumaczone są, przede wszystkim, na język angielski? Sprawa jest
oczywista – języki azjatyckie dopiero od kilku lat ogarniają zachodnią część
globu.
Mentalność naszych czasów, a tym
samym amerykanizacja społeczeństwa dążąca do wprowadzenia uniwersalnego środka
komunikacji, z góry nakłada nam obowiązek biegłego posługiwania się językiem
angielskim. Duże przedsiębiorstwa i korporacje wymagają od swoich pracowników konwersacji
w obcym języku, jak i coraz częściej,
rozmowy kwalifikacyjne przeprowadzane są po angielsku. Studentom z kolei, grozi
brak absolutorium, a gimnazjaliści piszą test sprawdzający wiedzę z wybranego
języka. Trudno więc zaprzeczyć, że nauka języków obcych powinna stać się naszym
priorytetem.
Jednak co z resztą dialektów?
Dlaczego nie są tak popularne? Nasz, rodzimy język, do którego zapał podsycał sam
Mikołaj Rej słowami „Polacy nie gęsi, swój język mają” próbował sprawić, by
naród nie zatracił swojej autonomii, aby nie dał się złapać w kłącza
uniwersalności i za wszelką cenę, budował swoją, własną tradycję. Język polski
należy do jednego z najtrudniejszych języków - liczne głoski miękkie, twarde,
końcówki nosowe, a nawet sama intonacja, wywołują zawrót głowy u obcokrajowców.
Idealną parodią związaną z trudnością polskiego dialektu jest film z serii „Jak rozpętałem II Wojnę Światową”,
gdzie główny bohater złamał niemiecką wyobraźnię, a tym samym język: Grzegorzem Brzęczyszczykiewiczem. Dla
nas, sytuacja ta wydawała się być zabawna, gdyż posługujemy się tak dźwięcznymi
wyrażeniami w życiu codziennym, jednak rodowity Niemiec, cóż, nie potrafi
bezbłędnie powtórzyć polskich „łamaczy języka”.
My z kolei popełniamy szereg
błędów przy nauce języka norweskiego, wynikają one z nieprawdopodobnych
zabiegów fonetycznych, wobec napisanego na kartce szeregu liter. Warto jednak
pamiętać, że każdy dialekt jesteśmy w stanie wyćwiczyć sędziwą ilością godzin poświęconych nauce.
Warto jednak zaznaczyć, że
płynność w posługiwaniu się językiem obcym zyskujemy, jedynie, przez codzienne
obycie wśród rodowitych mieszkańców danego rejonu. To dzięki nim, nabieramy
pewności w znajomości danego języka, a także poprawnego formułowania
poszczególnych zdań i zwrotów.
Wracając jednak do głównego
tematu – warto rozpocząć naukę języka rosyjskiego, który ze względu na to, że
należy do słowiańskiego dialektu, a i
przez poczynania ZSRR po II Wojnie Światowej na stałe wdarł się do polskich
szkół - nie sprawia nam żadnych trudności w okresie nauki. Oczywiście, zarówno
polski, jak i rosyjski różnią się odmianą, wymową, akcentem i znaczeniem
poszczególnych słów, jednak są one
bardzo do siebie zbliżone i wielokrotnie osoba, która dotychczas nie miała
styczności z Rosjanami – potrafi się porozumieć. Jedyną trudnością staje się
cyrylica, która raz opanowana – będzie nam wiernie służyła przez całe życie.
Powinniśmy zwrócić uwagę także na
język francuski. Potocznie nazywamy go językiem kochanków – a to dzięki
subtelnym, frywolnym frazom, które pieszczotliwie smagają nasze błony
bębenkowe. Francuski staje się, z roku na rok, coraz to popularniejszy, a to
dzięki rosnącemu znaczeniu Luksemburga na arenie międzynarodowej. Ponad to –
możliwość swobodnych migracji turystycznych mieszkańców Unii Europejskiej
sprawia, że chcemy zwiedzić wszystkie, osławione miasta, a w tym Paryż. ;-)
Świetnym przykładem
antagonistycznego dialektu, jest język hiszpański. Penelope Cruz w czwartej
części Piratów z Karaibów „Na nieznanych
wodach”, idealnie odzwierciedliła stereotypową opinię na temat tego języka.
Otóż, kojarzony jest on z wieczną pretensjonalnością, wyrzutami, niechęcią...
Trudno zaprzeczyć, że akcentowany jest właśnie w takim tonie, choć przekazywana
treść, zwykle, oznaczać coś zupełnie innego.
Włosi z kolei, opierają swój
język na łacińskich podstawach, gdyż to właśnie oni zaczerpnęli najwięcej z
kultury antycznej. Łacina jest powszechnie uważana za język martwy (i choć to
nieprawda), jest niezbędna, gdy chcemy poprawnie posługiwać się, nawet,
językiem polskim.
Jak więc radzić sobie z natłokiem
języków obcych? Jak wybrać te, godne uwagi? Otóż, każdy z nas powinien biegle
posługiwać się językiem angielskim - wymaga tego rozwój literatury, nauki, czy
choćby kinematografii. Ponad to, ważne jest abyśmy znali podstawy języka
rosyjskiego i niemieckiego (przywodząc na myśl historię naszego kraju – powód
jest oczywisty), a w formie rekreacji – warto zagłębić się w kulturę Wschodu i
rozpocząć naukę języka japońskiego, bądź chińskiego.
Powodzenia! J
2 opinii:
No tak, bez języków teraz ani rusz. Angielski to podstawa. Niemieckiego sie uczyłam, ale strasznie go nie lubię ! W liceum miałam łacinę ! - bez sensu. Wolałabym rosyjski, bo być moze coś bym się nauczyła, a tak mogę powiedziec ze znam angielski, ale ciągle muszę nad nim pracować sama, bo w mojej pracy znajomość jezyków jest niepotrzebna :( Ale dobrze by było jakby ktos pogadał z klientem po angielsku :)
OdpowiedzUsuńHa! Zgadzam się całkowicie. Znajomość języka obcego jest bardzo przydatna. Ja w swojej pracy mam kontakt z Klientami z całego świata i bez języka angielskiego ani rusz. Chociaż - niektórzy powinni zacząć od przypomnienia sobie zasad pisowni języka polskiego
OdpowiedzUsuńDziękuję!