Niewątpliwie każdy mol książkowy ma choć jedną perełkę w swoich zbiorach. Czasem jest to lektura szkolna, której sens dogłębnie poznajemy podczas nudnych zajęć. Czasem książka pochwycona na wakacjach, a bywa i tak, że naszym skarbem staje się odnaleziona w przecenionym, księgarnianym koszu publikacja. Mojemu przypadkowi jednak daleko do opisanych sytuacji, bowiem w dzieciństwie przeczytałam tylko jedną pozycję. Książką była historia „O psie, który jeździł koleją”. Chciałam pochwalić się, moim młodzieńczym odkryciem z bardzo prostego powodu – zaraz po zakończonej lekturze i po otarciu łez postanowiłam, że już nigdy nie przeczytam żadnej książki.
Moja wyobraźnia zabrnęła daleko. Za daleko. Dzieci zwykły być nieco wrażliwsze na ludzką, a co dopiero zwierzęcą krzywdę. Abyście mogli mnie lepiej zrozumieć – jestem zagorzałą „psiarą”. Myślcie, co chcecie. Komentujcie, jak chcecie, bowiem życie bezbronnego zwierzęcia jest dla mnie cenniejsze aniżeli aroganckiego, egoistycznego człowieka. Prosto powiedzieć, że człowieka nie można porównywać do psa, czy kota, a ich życia nie winno stawiać się na szali. Moje zdanie jest zupełnie inne. Cieszy mnie to. Wróćmy jednak do lektury.
Co Pisarski miał na celu pisząc opowiadanie, pojęcia nie mam. Wiem jednak, że uczeń trzeciej klasy szkoły podstawowej bardzo przeżywa zasłyszane gdzieś historie, bezkarnie wędrując po meandrach wyobraźni ich twórcy. Dzieci przeżywają zarówno te dobre, jak i złe chwile. Obserwują smutne zdarzenia i identyfikują się z bohaterami… Czy w takim razie powinniśmy przekazywać swoim milusińskim historię Psa, który jeździł koleją? Oczywiście, że tak! Bajka ta uczy nas, że okazanie komuś serca, przyjęcie go pod swój dach i otoczenie czułą opieką powróci do nas z nawiązką. Lampo tułał się po okolicznych wioskach, przeczekał zimę w obcym gospodarstwie, ażeby w pełni sił powrócić na stację kolejową w Marittima. Powrócić, do swojej rodziny. Raz udomowione zwierzę, na zawsze pozostanie wierne i wspominając słowa Małego Księcia „stajesz się na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”.
Psy mają dwie wady – są bezgranicznie ufne i wierne swojemu właścicielowi. Wielokrotnie spotykamy się z historiami, gdzie pies waruje przy trumnie swojego zmarłego pana, albo regularnie odwiedza jego grób. Pamiętacie historię pieska Hachiko? Ten przez dziesięć lat od śmierci swojego właściciela przychodził na stację kolejową, by odebrać pana z pracy i odprowadzić do domu.
Ludzie jednak bezkarnie wykorzystują dobre serce czworonogów. Jak można znęcać się nad psem, bić go, katować na wymyślne sposoby i w efekcie pozostawić w środku lasu, przywiązanego do drzewa? Jak można wykorzystać czyjąś lojalność, by wyrządzić mu tak wielką krzywdę? Zastanawia mnie jednak psychologiczne podłoże tego zachowania. Ludzie przecież nie są podli z natury…
Niemniej, opowiadanie Pisarskiego jest na tyle dobrze napisane, że potencjalny odbiorca swobodnie wędruje pomiędzy stronicami. Z zapartym tchem śledzi poczynania Lampo, wspiera go podczas drogi do domu i łzawi, gdy dzieje się coś złego. Zakończenie historii, czyli śmierć pieska, jest traumatyczne. Moment, w którym przekonujemy się już do Akity i znika nam frywolne „Mógł nie uciekać – ma za swoje”, niesie za sobą ckliwe palpitacje serca. Lampo powrócił z Sycylii, by uratować mała Adele bawiącą się na torach. Zginął, poświęcając swoją lojalność i odwdzięczając się za lata opieki. Czy wiecie już, czym jest psia wierność?
Ehh… muszę przyznać, że znów się popłakałam. ;)
Ja… i te moje fanaberie.
Polecam, Moi Drodzy, przypomnijcie sobie historię O psie, który jeździł koleją. A nuż, i w Was obudzi się promyczek nadziei i wiary w ludzi…
8 opinii:
Wzruszyłaś mnie już podczas recenzji. Aż mam ochotę przypomnieć sobie to opowiadanie. Pamiętam, że moim dziecięcym faworytem była powieść "Lassie wróć", wylałam wtedy morze dziecięcych łez, ciekawe czy i teraz bym się wzruszyła.
OdpowiedzUsuńA wracając do opowiadania i Twoich przemyśleń, ludzie dziś traktują zwierzęta jak rzeczy, ładne przedmioty, które można zostawić gdy lekko się znudzą. Nie wierzą, że pies kocha, czuje, jest wiernym poddanym na zawsze - nigdy nie zapomina. Stawianie ludzkiego zycia na jednej szali z życiem zwierzęcia nie jest na szczeście wyborem, którego muszę dokonywać, wolę się nad tym nie zastanawiać. Ale dla swojego psa jestem w stanie zrobić wiele.
Pamiętam tę książkę, płakałam przy niej bardzo. To niezwykle wartościowa lektura.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nigdy nie czytałam tej książki, ale skoro jest tak wzruszająca, to z chęcią po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona książka z podstawówki, obok Dzieci z Bullerbyn i Ani z Zielonego Wzgórza.
OdpowiedzUsuńTeż nie rozumiem jak można krzywdzić psy i wszystkie inne zwierzęta, ale przecież ludziom wszystko wolno...
Pamiętam tą pozycję jako lekturę szkolną ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam, pamiętam tą książkę....
OdpowiedzUsuńCałe dzieciństwo mi się przypomniało :) Piękne opowiadanie...
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!