Na mojej liście pięciu najbardziej godnych zapamiętania rozstań wszech
czasów (z dziewczynami, które chętnie zabrałbym na bezludną wyspę) znajdują się
z porządku chronologicznym:
1. Alison Ashworth
2. Penny Hardwick
3. Jackie Allen
4. Charcie Nicholson
5. Sarah Kendrew
Rozstania z nimi naprawdę
bolały. Lauro, czy widzisz wśród nich swoje imię? Moim zdaniem mogłabyś
wślizgnąć się do pierwszej dziesiątki, ale nie ma dla Ciebie miejsca w górnej
piątce. Górna piątka jest zarezerwowana dla rozstań prawdziwie bolesnych i poniżających
na jakie ciebie nie stać.
Zakończenie związku, a więc i
odejście kobiety na pewno wiąże się z wieloma emocjami. Czasem są to skrajne
przeżycia, histerie, depresje, przeraźliwa rozpacz i kontrowersyjne
wspomnienia. Innym razem postanawiamy obopólnie zakończyć wspólną drogę.
Rozchodzimy się i każdy wędruje własną ścieżką. Zastanówmy się jednak, czy
książka rozpoczynająca się od powyższych słów może być subtelnym, pobłażliwym
zakończeniem pożycia? Czy związek zwykły, mało spontaniczny, pozbawiony
pożądania i namiętności to coś, za czym się tęskni? To coś, czego będzie nam
brakowało? Autor książki Wierność w
stereo stara się przestawić nam wyjątkowo realną historię, która na pewno przytrafiła
się niejednej osobie na tym świecie.
Początek lektury to opis pięciu
różnych kobiet. To upływ wielu lat. To przezabawna opowiastka o dorastaniu – w
otoczeniu przedstawicielek płci pięknej – poznawanie swoich ciał, osobowości,
zmian światopoglądu. To jak zaznaczyłam już na początku, rozstania, te
najbardziej bolesne. Zakładanie własnych rodzin i garść suchych wspomnień…
wspomnień, których nieodzownym elementem jest muzyka.
Czy warto planować swoje życie z kimś, czyja kolekcja płyt jest nieporównywalna
z naszą? Takie pytanie zadaje nam sam Nick Hornby, a odpowiedź pozwala nam
uzyskać w drugiej części publikacji, części poświęconej Laurze. Tak, tej, do
której skierowane były pierwsze słowa. Kolejne rozdziały zajmują więcej niż
połowę książki, a opowiadają nam krótką historię ich związku – przebijamy się
przez stosunki rodzinne, dzień rozstania, przeprowadzkę, nowy związek, śmierć
ojca dziewczyny i pewien punkt, będący meritum całej historii. Bez przerwy
towarzyszą nam znane na całym świecie utwory, popularne single i albumy, ale co
w tym dziwnego? Rob, główny bohater książki, ma własny sklep z rozmaitymi
płytami i wydaniami muzycznymi. Czy warto
więc przyjaźnić się z kimś, kto słucha tandetnej muzyki?
Wierność w stereo to przezabawna książka. Język publikacji jest
lekki, bardzo plastyczny i ciśnie się na usta proste stwierdzenie – swojski.
Hornby nie szczędzi nam wulgaryzmów oraz krótkich, acz głębokich zwrotów. Zdecydowana
większość książki to swego rodzaju monolog, który w trakcie czytania daje wrażenie,
że siedzimy w pubie z najlepszym kumplem, który właśnie postanowił odpowiedzieć
nam historię swojego życia. Brakuje tu stoicyzmu i powagi, bowiem nawet z
pogrzebu wychodzimy trzaskając drzwiami, wraz z Robertem rzecz jasna. Taki jednak
urok tej publikacji. Jeżeli oczekujecie patetycznej scenerii i liczycie, że ta
książka jest pewnego rodzaju poradnikiem – omijajcie ją z daleka. Jeśli jednak
potrzebujecie swobodnej, stosunkowo pociesznej lektury na strapione serce, gorąco
polecam Wierność w stereo!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu ZYSK i S-ka:
2 opinii:
Jakoś ta książka do mnie nie przemawia. Teraz, za sprawą pogody i pory roku, szukam raczej smutnych, a nawet dołujących, pozycji.... by jakoś przetrwać jesień.
OdpowiedzUsuńNie mam "strapionego serca, ale pocieszna" lektura zawsze jest mile u mnie widziana ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję!