Niesamowite widowisko
audiowizualne, pełne obłożenie warszawskiej Proximy i on, Michał Jelonek, w
świątecznym akompaniamencie. Czy trzeba więcej? Zapraszam!
Michał Jelonek po raz kolejny
pokazał, że potrafi porwać publiczność! Pogo, wężyk, zabawne dialogi, prezenty
i angażowanie całej sali są dowodem na to, że to jeden z najlepszych artystów w
kraju. Każdy śpiewał, każdy tańczył, każdy skakał, każdy miał „szablę” i każdy
machał rękami w rytm Muppet’owego „Manha Manha”.
Zastanawialiście się kiedyś,
czy pozornie zwyczajny rockowy koncert da się przerobić na wieczór kolęd i
pastorałek? Nasz „rogaty lew estrady’ pokazał, że można! Dźwięczne „Oj maluśki,
maluśki” czy „Przybieżeli o betlejem” porwało salę. To jak? Pogowaliście kiedyś
do świątecznych przyśpiewek?
Nie zabrakło też klasyków
kieleckiego skrzypka, takich jak Violmachine
czy Romantic Revenge (kiedy to
artysta nakłaniał publiczność do wprowadzenia na salę romantycznej atmosfery).
Scena rozbłyskiwała dziesiątkami lamp. Muzyka w połączeniu z symultaniczną grą
świateł dała niezapomniane wrażenia! Pojawiły się też covery. Ten, który
zaskoczył mnie najbardziej i nakłonił do aktywniejszych harców pod sceną był
kultowy singiel Boney M Daddy Cool. Nie
wierzycie, że Jelonek wykonał go wraz z zespołem? Przekonajcie się sami już na
najbliższym koncercie!
Michał pożegnał się z
uczestnikami wydarzenia, życząc radosnych świąt i szczęśliwego nowego roku. Nie zabrakło
bisu na koniec imprezy i gromkich braw. Hymn zakończył wieczór. Ooooj, było warto!
2 opinii:
Domyślam się tylko, jakie to było przeżycie.
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym na żywo zobaczyć tak znakomity występ, ale na razie mogę jedynie pomarzyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję!