­
­

Bridget Jones: W pogoni za rozumem - Helen Fielding

Znacie już moją opinię o Dzienniku Bridget Jones, a także poznaliście kilka słów dotyczących książki Szalejąc za Facetem. Jak sądzicie? Co powiem Wam na temat drugiego tomu powieści, pt. W pogodni za rozumem?  Na początku chciałabym znaczyć, że czytanie książek w absurdalnej kolejności nie wpływa na sympatię do głównej bohaterki, ponieważ nadal poznajemy jej charakter, a także przeżywamy przytrafiające się jej perypetie.

W pogoni za rozumem to kolejny rok z życia Bridget. Kartki pamiętnika nadal ociekają frustracją, spowodowaną lekką nadwagą, bohaterka nadal marzy o miłości – bo przecież Mark Darcey wygląda na porządnego – ale i narzeka na niezmiennego pecha, który towarzyszy jej przez całe życie. Prawda jest jednak taka, że my, kobiety, lubimy literaturę, która pokazuje, że nasze „dziwactwa” są czymś normalnym. Że nikt wokoło nie wytknie ich palcami, ponieważ wiele kobiet zachowuje się w identyczny sposób. Świetnym przykładem jest Bridget Jones, wraz z wyliczaniem kalorii czy ciągłym odchudzaniem. Nieraz trwamy przy diecie, by potem z braku czasu, złego nastroju czy rozczarowania zjeść coś słodkiego, albo skorzystać z restauracji Fast food. Ewentualnie – zawsze smutek można zapić winem, a pozostałe nałogi zostawić na uboczu.  To właśnie kobiety są o niebo bardziej emocjonalne i to właśnie one postępują w skrajny sposób. Wydawać by się mogło, że Bridget Jones jest absurdalnym odzwierciedleniem wszystkich nieszczęść, jakie mogą przytrafić się szaremu zjadaczowi chleba, jednak wydaje mi się, że Helen Fielding zastosowała ten zabieg celowo. Perypetie Jonesey są momentami żałosne, czasem nużą i sprawiają, że mamy dość czytania tej książki, ale wśród tych wszystkich tragedii czy dramatów, znalazła się choć jedna kobieta, która to przeżyła. Może właśnie dlatego warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić, czy po kilku stronicach nie odnajdziemy siebie na kartach tej powieści…

Fabuła W pogoni za rozumem to kontynuacja losów Bridget Jones. Historię rozpoczynamy w Nowy Rok, rok, który zapowiada się wielkimi planami i mrzonkami. Jak doskonale pamiętacie, nasza bohaterka poznała już Marka i to on zdaje się być tym „odpowiedzialnym mężczyzną”, z którym chciałaby się związać. Miłość przypadków zna wiele, a więc szczegóły tej historii poznacie, gdy tylko sięgnięcie po tę książkę. Napomknę Wam tylko, że Bridget postanowiła wyruszyć na wycieczkę do Tajlandii. Wraz z przyjaciółką marzą o odnowie duchowej, jednak… kończy się ona za więziennymi kratami.  Dlaczego? Koniecznie sprawdźcie sami.


Jeżeli przyszłoby mi ocenić tę książkę, dałabym jej 6/10 punktów. Uważam, że Dziennik jest najlepszą częścią serii. Niemniej jednak W pogoni za rozumem to lektura bardzo lekka, przyjemna – nadal idealna na jesienny wypoczynek po pracy. Czytanie nas nie nuży, czasem możemy się zaśmiewać do łez, ale zawsze chętnie będziemy wracać do lektury. Mało tego, wielokrotnie wystarczy zamknąć książkę, pomyśleć o swoim życiu i wyciągnąć stosowne dla siebie wnioski. To nieprawda, że seria Bridget Jones jest płytką literaturą o głupiutkiej „starej pannie”. Mimo wszystko są to ludzkie historie i, tak jak pisałam, wiele kobiet przeżyło je na własnej skórze. Książkę polecam - szczególnie na majówkę! :)



A na Wielkanoc - "Dziennik Bridget Jones"!

Dziennik Bridget Jones to książka, którą pokochały miliony na całym świecie. Nie sposób się dziwić, skoro główną bohaterką jest zakręcona, chaotyczna i przezabawna kobieta, pragnąca ciepła i miłości. Książka niewątpliwie jest lekturą obowiązkową dla wszystkich pań, które uwielbiają lekkie książki na wiosenno-wakacyjne popołudnia, pełne błogiego lenistwa. Wielokrotnie możemy uosabiać się z Bridget, często też śledzimy jej poczynania i łapiemy się, że popełniamy te same, absurdalne błędy. Może to dzięki temu przyjmujemy pannę Jones do naszego życia, nie wahając się, czy ta decyzja jest słuszna.

Opowiadałam Wam już o najnowszej książce Helen Fielding Szalejąc za facetem, ale stawiając na głowie kolejność, postanowiłam dzisiaj napisać recenzję Dziennika Bridget Jones. Propozycję otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZYSK i S-ka, za co serdecznie dziękuję, przeczytałam ją już kilka dni temu, ale nadal ciepło uśmiecham się do stojącej na półce publikacji.

Kilka słów o fabule książki. Gdy poznajemy Bridget Jones ma ona już 30 lat i jest samotną kobietą. Posiada oczywiście dwójkę przyjaciół – homoseksualistę Toma oraz zagorzałą feministkę o imieniu Sharon. Nie trudno się dziwić, że rady osób, które dość ostentacyjnie reprezentują swoje poglądy mogą być stosunkowo mało przyjemne w skutkach… Niemniej, lada dzień zbliżają się Święta oraz Nowy Rok. Panna Jones, jak co roku, dostaje zaproszenie na indyka curry i spędza ten dzień z matką i jej znajomymi. Tam jednak spotyka Marka Darcy’ego. Pytanie, czy próby zeswatania Bridget z nieznajomym będą skuteczne? Co zmienił Nowy Rok w życiu Panny Jones? Ile frustracji dotyczących diety, rzucania picia czy palenia zostanie przelanych na papier w Dzienniku naszej bohaterki? Jeśli nie wiecie, przekonajcie się sami!

Najnowsze wydanie książki jest proste i naprawdę piękne. Wszystkie trzy tomy prezentują się świetnie, a moja własne Bridget z 1998 roku została ukryta w głębinach szafki. Helen Fielding świetnie napisała tę książkę. Publikacja jest lekka, przyjemna, choć wymaga poświęcenia jej kilkunastu godzin, bądź kilku dni. Elementem, na który warto zwrócić uwagę jest fakt, że chętnie wracamy do lektury. Publikacja nie nuży, nie męczy ani umysłu, ani oczu. Przewracamy stronę za stroną i ciepło komentujemy perypetie bohaterki.

Wielu z Was pisze, że filmowa adaptacja jest o niebo lepsza od swojego książkowego pierwowzoru. Wydaje mi się, że tutaj w grę wchodzi ludzka wyobraźnia. Jeżeli wykreujecie w ciekawy sposób zdarzenia w Waszej głowie, żaden film nie okaże się być lepszy od papierowego tomu w dłoniach. Ja, jako miłośniczka literatury, zawsze będę polecała Wam książki, bowiem są one zwykle dużo bardziej intrygujące niż sztuczna realizacja czyjejś wizji. Tak będzie w przypadku Bridget Jones, Pet Sematary, a nawet Potopu. Wasz umysł jest miejscem, gdzie powstaje Wasza i tylko Wasza wizja. Pamiętajcie o tym. Filmy są za to lekką, przyjemną rozrywką. Nigdy jednak nie zastąpią literatury… ;)
Za kultowy Dziennik Bridget Jones dziękuję Wydawnictwu ZYSK i S-ka:


Bridget Jones na odsłoń Kulturę!

Bridget Jones znają wszyscy. Zarówno miłośnicy książkowych przygód bohaterki Helen Fielding, jak i kinomaniacy, będący fanami jej perypetii. Część trzecia tej historii jest jednak dla nas odskocznią od świata, jaki poznaliśmy dotychczas. Szalejąc za facetem rozpoczyna się przezabawnymi perypetiami: inwazją wszawicy, naigrywaniem się z NicoLette (gdzie Bridget nie może się powstrzymać od nazywania jej Nicorette), czy organizacją imprezy przyjaciółki, w dniu urodzin jej aktualnego mężczyzny. Wydawać by się mogło, że nie spotka nas zupełnie nic zaskakującego w tej powieści, a jednak!

Książka jest pokaźnych rozmiarów. Liczy sobie aż 584 strony, a więc nie jest lekturą na jeden wieczór. Ja tę publikację woziłam ze sobą prawie codziennie na zajęcia, bowiem w domu nie miałam zbyt wiele czasu na czytanie, ale przyznam, że jak na swoje gabaryty jest wyjątkowo lekka. Tak, nadaje się do torebki. ;)

Kolejnym plusem, na jaki warto zwrócić uwagę jest fakt, że autorka nie pozostawia nas samych sobie. O ile dobrze pamiętam, wiele lat temu przeczytałam tylko pierwszą część przygód Bridget. Obawiałam się więc, że gdy zacznę czytać „od końca”, zagubię się w wątkach i nie zrozumiem zdecydowanej części książki. Zaryzykowałam. Okazuje się jednak, że pomimo upływu lat i faktu, że nasza wdowa Jones ma 52 lata, nadal jest na diecie, nadal ma problemy z mężczyznami, nadal spadają na nią nieprawdopodobne zwroty akcji i nadal wielokrotnie możemy identyfikować się z jej codziennością.

Śmiało mogę powiedzieć, że książka jest antydepresantem, jakich mało. Publikację napisano bardzo lekkim, przyjemnym językiem, który jest wyjątkowo prosty w odbiorze. Czasem jednak drażniące były fizjologiczne odgłosy, bądź reakcje ciała, takie jak wymioty czy bąki, bowiem powoduje to pewien niesmak podczas lektury. Na dobrą sprawę są ludzie, którzy chwalenie się tymi sprawami uważają za normalne, ale są i tacy, m.in. jak ja, którzy nie uważają niestrawności za powód do dumy. Ot, i moja opinia. Tych fragmentów było stanowczo zbyt wiele. Innym elementem było ukazanie Bridget Jones, jako ofiarnej pani w średnim wieku, przy starciu z nowoczesnością. Inteligentne AGD czasem i u nas wywołuje zadumę, a przyznam, ze obsługa mojego nowego telefonu z Windows 8 wcale nie była taka prosta, jak mogłoby się wydawać! Tutaj zidentyfikowałam się z bohaterką. Możecie nazwać mnie „blondynką”, ale naprawdę wiele osób ma z tym dzisiaj problem. Bawią nas jednak takie perypetie, na szczęście. Bridget z kolei toczyła bardzo potężną batalię z Twitterem. W naszym kraju nie ma popularniejszego niż Facebook portalu społecznościowego, a głównymi użytkownika Twittera są przede wszystkim firmy i korporacje. Nie ćwierkamy sobie nawzajem, nie poznajemy tam ludzi – co innego Jonesey!

Dla wielu czytników informacja o śmierci Marka mogła być szokiem. Wielu z Was, prześledziłam opinię, ma za złe autorce, że usunęła z powieści tak piękną, idealną miłość, której stanowczo brakuje we współczesnym świecie. Mi trudno wyrazić swoje zdanie, bowiem wiem tylko, że Bridget ma dwójkę, upodobniających się do niej dzieci, a retrospekcje zawarte w książce (Helen Fielding uzupełniła Szalejąc za facetem rozdziałem, zawierającym nie tylko wieści o śmierci Darcy’ego, ale i jego przezorność dotyczącą zapewniania przyszłości Bridget, Mabel i Billy’emu) pozwalają zrozumieć jej sytuację. Dzięki temu nie czujemy niedosytu podczas lektury. Przyznam nawet, że wszystkie informacje zostały tak stonowane, że kompletnie nie jesteśmy znużeni „dawnymi historiami”.

Czy książkę polecam? Oczywiście,  że tak. Wiecie, że otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka wszystkie trzy tomy powieści, ale czytać zaczęłam… od końca. Bridget nadal jest zabawną kobietką, która poszukuje ciepła i miłości. Niezmiennie też opycha się serem, pije wino, albo rozprawia o seksie. Perypetie bohaterki są dość niecodzienne, często naciągnięte bądź zmyślone, ale warto zauważyć, że każdemu z nas mogą się przydarzyć. Gdy rozpoczęłam lekturę bardzo zidentyfikowałam się z Jones: dieta, dylematy, przyjacielskie pogaduchy, oczekiwania na SMS od „niego”, albo napisanie wiadomości tak, żeby nie wyszło, że mi zależy, albo się narzucam, ewentualnie też odkładanie pracy i obowiązków na później. To normalne, kobiece sprawunki. Sytuacje, w których była kiedyś każda z nas. Potem oczywiście trudno było mi wcielić się w Bridget, skoro jestem samotną, bezdzietną panną, ale podobno wszystko może się zdarzyć. ;)




Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie