Bridget Jones na odsłoń Kulturę!

08:08

Bridget Jones znają wszyscy. Zarówno miłośnicy książkowych przygód bohaterki Helen Fielding, jak i kinomaniacy, będący fanami jej perypetii. Część trzecia tej historii jest jednak dla nas odskocznią od świata, jaki poznaliśmy dotychczas. Szalejąc za facetem rozpoczyna się przezabawnymi perypetiami: inwazją wszawicy, naigrywaniem się z NicoLette (gdzie Bridget nie może się powstrzymać od nazywania jej Nicorette), czy organizacją imprezy przyjaciółki, w dniu urodzin jej aktualnego mężczyzny. Wydawać by się mogło, że nie spotka nas zupełnie nic zaskakującego w tej powieści, a jednak!

Książka jest pokaźnych rozmiarów. Liczy sobie aż 584 strony, a więc nie jest lekturą na jeden wieczór. Ja tę publikację woziłam ze sobą prawie codziennie na zajęcia, bowiem w domu nie miałam zbyt wiele czasu na czytanie, ale przyznam, że jak na swoje gabaryty jest wyjątkowo lekka. Tak, nadaje się do torebki. ;)

Kolejnym plusem, na jaki warto zwrócić uwagę jest fakt, że autorka nie pozostawia nas samych sobie. O ile dobrze pamiętam, wiele lat temu przeczytałam tylko pierwszą część przygód Bridget. Obawiałam się więc, że gdy zacznę czytać „od końca”, zagubię się w wątkach i nie zrozumiem zdecydowanej części książki. Zaryzykowałam. Okazuje się jednak, że pomimo upływu lat i faktu, że nasza wdowa Jones ma 52 lata, nadal jest na diecie, nadal ma problemy z mężczyznami, nadal spadają na nią nieprawdopodobne zwroty akcji i nadal wielokrotnie możemy identyfikować się z jej codziennością.

Śmiało mogę powiedzieć, że książka jest antydepresantem, jakich mało. Publikację napisano bardzo lekkim, przyjemnym językiem, który jest wyjątkowo prosty w odbiorze. Czasem jednak drażniące były fizjologiczne odgłosy, bądź reakcje ciała, takie jak wymioty czy bąki, bowiem powoduje to pewien niesmak podczas lektury. Na dobrą sprawę są ludzie, którzy chwalenie się tymi sprawami uważają za normalne, ale są i tacy, m.in. jak ja, którzy nie uważają niestrawności za powód do dumy. Ot, i moja opinia. Tych fragmentów było stanowczo zbyt wiele. Innym elementem było ukazanie Bridget Jones, jako ofiarnej pani w średnim wieku, przy starciu z nowoczesnością. Inteligentne AGD czasem i u nas wywołuje zadumę, a przyznam, ze obsługa mojego nowego telefonu z Windows 8 wcale nie była taka prosta, jak mogłoby się wydawać! Tutaj zidentyfikowałam się z bohaterką. Możecie nazwać mnie „blondynką”, ale naprawdę wiele osób ma z tym dzisiaj problem. Bawią nas jednak takie perypetie, na szczęście. Bridget z kolei toczyła bardzo potężną batalię z Twitterem. W naszym kraju nie ma popularniejszego niż Facebook portalu społecznościowego, a głównymi użytkownika Twittera są przede wszystkim firmy i korporacje. Nie ćwierkamy sobie nawzajem, nie poznajemy tam ludzi – co innego Jonesey!

Dla wielu czytników informacja o śmierci Marka mogła być szokiem. Wielu z Was, prześledziłam opinię, ma za złe autorce, że usunęła z powieści tak piękną, idealną miłość, której stanowczo brakuje we współczesnym świecie. Mi trudno wyrazić swoje zdanie, bowiem wiem tylko, że Bridget ma dwójkę, upodobniających się do niej dzieci, a retrospekcje zawarte w książce (Helen Fielding uzupełniła Szalejąc za facetem rozdziałem, zawierającym nie tylko wieści o śmierci Darcy’ego, ale i jego przezorność dotyczącą zapewniania przyszłości Bridget, Mabel i Billy’emu) pozwalają zrozumieć jej sytuację. Dzięki temu nie czujemy niedosytu podczas lektury. Przyznam nawet, że wszystkie informacje zostały tak stonowane, że kompletnie nie jesteśmy znużeni „dawnymi historiami”.

Czy książkę polecam? Oczywiście,  że tak. Wiecie, że otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka wszystkie trzy tomy powieści, ale czytać zaczęłam… od końca. Bridget nadal jest zabawną kobietką, która poszukuje ciepła i miłości. Niezmiennie też opycha się serem, pije wino, albo rozprawia o seksie. Perypetie bohaterki są dość niecodzienne, często naciągnięte bądź zmyślone, ale warto zauważyć, że każdemu z nas mogą się przydarzyć. Gdy rozpoczęłam lekturę bardzo zidentyfikowałam się z Jones: dieta, dylematy, przyjacielskie pogaduchy, oczekiwania na SMS od „niego”, albo napisanie wiadomości tak, żeby nie wyszło, że mi zależy, albo się narzucam, ewentualnie też odkładanie pracy i obowiązków na później. To normalne, kobiece sprawunki. Sytuacje, w których była kiedyś każda z nas. Potem oczywiście trudno było mi wcielić się w Bridget, skoro jestem samotną, bezdzietną panną, ale podobno wszystko może się zdarzyć. ;)




You Might Also Like

9 opinii:

  1. Widziałam mnóstwo plakatów i książek na półkach, ale sama nie wiem, czy 3 część historii przypadnie mi do gustu. Piszesz jednak, że Bridget się nie zmienia, a więc... chciałabyś pożyczyć mi książkę? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam jedynie pierwszą część. Na następne póki co nie mam jakoś ochoty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja oglądałam tylko filmy, a ta książke juz prawie kupiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawa recenzja ;) Teraz nie wiem co zrobić, czy kupić książkę czy poczekać aż kiedyś pojawi się bibliotece. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie masz parcia pt. "Muszę już przeczytać tę książkę", to zaczekaj :) Albo odśwież sobie przez ten czas poprzednie tomy :D Ja powoli zabieram się za "Dziennik", ale czasu teraz będę miała niewiele :(

      Usuń
    2. Pewnie poczekam, bo i tak teraz dużo książek z mojej półki czeka na przeczytania ;)

      Usuń
  5. Jakoś nie ciągnie mnie zbytnio do najnowszej Bridget, ale Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca :) Jak pojawi się w bibliotece, to z pewnością wypożyczę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. o nie! Przeczytałam coś czego nie chciałam...:/ szkoda, że dowiedziałam sie o Marku zanim wziełam się za lekturę tej części...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie