­
­

Książkowe porównanie: Portret Doriana Gray'a a Malowidło

O tym, jak niewinny komentarz naszego Czytelnika zainspirował mnie do przeczytania kolejnej książki...


Pod recenzją Malowidła Grzegorza Gajka znalazłam intrygujący komentarz. Anonimowy autor postu stwierdził, że powieść Gajka przypomina mu historię Doriana Gray'a autorstwa znakomitego Oscara Wilde'a.

Niezwykle zaciekawiła mnie ta wypowiedź - czy to możliwe, żeby koncepcje w obu książkach były aż tak zbieżne? A że nigdy nie miałam okazji poznać tego wielkiego dzieła Wilde'a, to w wolnej chwili zabrałam się za czytanie.

Refleksja po przeczytaniu? Drogi Anonimowy - nie zgodzę się z Twoją tezą. Dlaczego? Otóż jedynym elementem, który łączy obie książki jest obraz pięknego młodzieńca. Ponadto rzeczywiście oba utwory skłaniają do refleksji, zastanowienia się nad własnym postępowaniem i życiem. I  w sumie to tyle... U Wilde'a jesteśmy świadkami historii powstania obrazu. W przypadku Gajka - powoli odkrywamy mroczną tajemnicę jego powstania. Książka irlandzkiego mistrza ma zupełnie inny klimat - nie jest tak ponura, jak Malowidło. Ponadto w Portrecie... tytułowy bohater nie jest samotnym człowiekiem. Ma wielu przyjaciół, którzy bardzo o niego się troszczą, a niekiedy nawet mają znaczący wpływ na przemyślenia i zachowania Doriana.U Gajka samotność i zatracenie głównego bohatera jest jednym z motywów przewodnich książki. To z powodu poczucia samotności i opuszczenia, Karol nie radzi sobie z wieloma życiowymi problemami.

Pomimo swojej niezwykłej urody i mnóstwa interesujących przemyśleń, wiedzy jaką posiada, Gray jest niedojrzałym młodzieńcem. Pokusiłabym się nawet o sformułowanie - księciem. Przeraża go upływający czas, ma świadomość, że, gdy zabraknie urody, nie będzie mu tak łatwo w życiu. Bohater z Malowidła to człowiek dojrzały, stateczny który z powodu nieszczęścia, jakie go spotkało zaczyna szaleć. Zatracenie się w tajemnicy obrazu może stanowić dla niego temat zastępczy dla szarości i smutku, z jakimi codziennie się musi uporać.

Z obu powieści można wyciągnąć ponadczasowe lekcje, morały płynące z historii są uniwersalne. Idealnym podsumowaniem książki Wilde'a jest komentarz Gombrowicza, który po przeczytaniu książki napisał, że "człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy drugiego człowieka, chociażby ta dusza była kretyniczna". W wypadku Gajka, podsumowałabym, że człowiek 
kompletnie zatracony w pasji, żądzy czy pracy, jest szalony i zdolny do wszystkiego.

Muszę przyznać, że dość trudnym zadaniem jest porównanie obłędnego przedstawiciela literatury klasycznej ze współczesnym  dziełem. Mam nadzieję, że wyszło nieźle :) Jeżeli również zaintrygował Was komentarz Anonimowego, to zapraszam do lektury obu książek. Autora komentarza również, jestem bardzo ciekawa jego zdania. Dajcie znać, jakie macie odczucia i spostrzeżenia po przeczytaniu obu książek! 

----------
Karolina

Jesienne Czytanie: Grzegorz Gajek - Malowidło

Co dzieje się z człowiekiem, gdy w pełni pochłania go miłość, uzależnienie od zwyczajnego, wydałoby się, malowidła? Gdy nie widzi świata, zapomina o wszystkim i wszystkich, tylko po to, aby pogłębić tajemnicę portretu pięknego młodzieńca z migdałowymi oczyma? 




Historię człowieka zagubionego w miłości do kawałka płótna opowiada „Malowidło” Grzegorza Gajka. Bohaterem jest Karol, który jednego dnia, znudzony swoim życiem, postanawia całkowicie je odmienić, szukając szczęścia w pięknym śląskim dworku. Jedną z pamiątek znalezionych po poprzednich właścicielach, jest ponury, dość mocno zniszczony obraz. Obraz przesiąknięty grozą, może trochę magiczny, hipnotyzujący, skrywający jakąś mroczną tajemnicę. Zaczyna nawiedzać Karola w snach, przykuwać uwagę w ciągu dnia i zaprzątać jego myśli. Karol powoli się od niego uzależnia, nie wyobraża sobie życia bez niego, zaczyna się o niego martwić i za nim tęsknić. Okazuje się, że nie jest jedynym miłośnikiem tego dzieła. Historię jego przybliża Karolowi hrabianka, która z powodu nieszczęść nawiedzających przez przeklęte płótno, najchętniej by je zniszczyła. Chyba właśnie fragment ze wspomnieniami staruszki jest moim ulubionym. Jej smutną historię mam ciągle w głowie... Czy klątwa również dopadnie Karola? A może została wymyślona przez staruszkę, tylko po to, aby odzyskać rodzinną pamiątkę?  

Myślę, że historia ze stron „Malowidła” to w rzeczywistości opowieść o wielu z nas. O tym, jak potrafimy się zgubić w żądzy, pasji do przedmiotu, stanu, pracy. Zatracamy się, stajemy się samotni, zupełnie zapominamy, że w życiu istnieją miłość, rodzina, przyjaciele czy szczęście. Jesteśmy się jeszcze bardziej wrażliwi, ludzie przestają nas rozumieć, a my przestajemy rozumieć otaczający nas świat. Zamykamy się, żyjemy wściekłością i rozczarowaniem. Często takie historie kończą się katastrofą. Sama znam kilka, niektóre niestety aż za dobrze.

Czytając „Malowidło” zwróciłam szczególną uwagę na tempo akcji oraz klimat. Nieczęsto zdarzają się książki, które, tak jak ta, naprawdę są ciekawe na każdej kolejnej stronie. Nie ma bezsensownego wydłużania historii (które zawsze mnie irytują!). Książka jest spójna i już na pierwszych stronach uderza zagadkowością. Nie ma czasu na głęboki oddech, czytając można dostać „zadyszki”. Co do języka - wielkie, ogromne brawa za piękną polszczyznę. Przyznam się, nawet kilkakrotnie sięgnęłam do słownika języka polskiego. Jednakże autor wplótł w karty swojej powieści również dużo współczesnych wyrażeń, które trochę mnie niestety irytowały. Wspomnienie o ibupromie, aviomarinie, czy „ratowaniu dupy” wyprowadzały z otoczki tajemniczości i grozy, którymi niniejsza książka nie raz mnie uraczyła. I jeszcze... niezwykle żałuję, że główny bohater nie otrzymał bardziej tajemniczego imienia, które idealnie wpasowałoby się w całą koncepcje powieści.

Książka przeniosła mnie na kilka godzin w inny wymiar. Czytało się ją dobrze – może świadczyć o tym fakt, że „połknęłam” ją w jeden wieczór. Czy odmieniła moje życie? Niekoniecznie... ale w ogóle nie żałuję, że spędziłam te kilka godzin na jej przeczytaniu. Przekonajcie się sami!

Ach i jeszcze... poszperałam troszkę w internecie o autorze (złapała mnie za serce dedykacja książki żonie) i chcę wspomnieć, że wraz z premierą książki, która miała miesiąc niewiele ponad miesiąc temu, odbyła się również premiera pokoju w Escape Roomie Sir Lock, przy Alejach Jerozolimskich w Warszawie. Pokoju inspirowanego „Malowidłem” Gajka. Takie połączenie niezwykle intryguje. I muszę przyznać, że powieść zachęciła mnie do zabawy w tym miejscu. Mam zamiar tam dotrzeć w niedalekiej przyszłości. I w pełni liczę, że odczucia będą przynajmniej podobne, jak podczas czytania...oczywiście opiszę później, czy było warto.

PS. Grzegorzu – chętnie sięgnę po kolejną Twoją książkę.

---
Karolina Bender

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie