­
­

O kobietach, o przyjaźni, o kłamstwie, o zazdrości… Upadłe Anioły na deskach Och-Teatru.

Sztuka Noela Cowarda to kolejny spektakl w brytyjskim stylu w reżyserii Krystyny Jandy. Już samo nazwisko pierwszej damy polskiej sceny wskazywało na to, że sztuka będzie niemałym wyzwaniem dla artystów i niesamowitym przeżyciem dla każdego z widzów. Przed Państwem Magdalena Cielecka, Maja Ostaszewska, Marta Chyczewska, Tomasz Drabek, Wojciech Kalarus i Cezary Kosiński.

Zobacz na stronie Och-Teatru

Historia Julii (Magdalena Cielecka) i Jane (Maja Ostaszewska) rozpoczyna się londyńskim mieszkaniu jednej z nich. Arystokratka, dama, o poranku rozprawia z mężem, posyłając go na golfa i opowiadając o swoim planie dnia, którego pozazdrościć jej gotowa jest niejedna współczesna kobieta. Zaznacza też, że obudziła się z pewnym przeczuciem… Jakim?

Dawna miłość, przelotny romans sprzed lat rozdziera główne bohaterki na pół. Okazuje się, że lada chwila w Londynie pojawi się amant, mężczyzna, który uwiódł i rozkochał w sobie przyjaciółki jeszcze przed ślubem i w jednej chwili zamiesza w ich normalnym, uporządkowanym życiu. Podniecenie, podekscytowanie i szalona zazdrość to garstka emocji, które targają naszymi bohaterkami.

„Julia i ja, miałyśmy romans przed zamążpójściem...”

Wybitnie odtworzone role Julii i Jane to niesamowite widowisko dla miłośników prawdziwej sztuki. Magdalena Cielecka (Julia) pokazuje pewien dystans, charakter i zdroworozsądkowość. Nie karci się za popełniony przed laty romans, silnie stąpa po ziemi, jednak staje przed moralnym dylematem -  spotkać się z Mauricem Duclos czy nie naruszać swojej stabilizacji i pozostać wierną Fredericowi? Jane z kolei poznajemy, gdy z pocztówką w dłoni pojawia się w mieszkaniu przyjaciółki. Podekscytowana, pełna euforii, z jednej strony czuje się zmieszana i przestraszona, a z drugiej skuszona zakazanym owocem. Ignoruje racjonalność Julii, w mgnieniu oka asertywnie reaguje nawet na najmniejsze zwątpienie z jej strony, chcąc przekonać przyjaciółkę, że muszą spotkać się z dawną miłością. Kobiety wspominają dawne czasy, chwile spędzone z Mauricem i pełne rozkoszy pożądają więcej… Jak jednak pogodzić dwie kobiety z jednym mężczyzną? Co zrobić, gdy króluje zazdrość? Czy ich niezwykła przyjaźń przetrwa tę próbę?



Obie postaci zostały wybitnie nakreślone. Ich wady i zalety celowo zostały przerysowane, bawiąc publiczność w każdym z aktów, a aktorki stanęły na wysokości zadania, dopracowując najdrobniejsze elementy swojej postaci. Mimika, subtelne ruchy dłoni, reakcje na niespodziewane zdarzenia i istne wcielenie się w swoją postać. Na uwagę zasługuje także Marta Chyczewska, wcielająca się w postać wścibskiej, ironicznej, przemądrzałej pokojówki, pojawiającej się w najmniej oczekiwanych momentach. Dodaje ona sztuce mnóstwo pozytywnych emocji i przezabawnych zwrotów akcji.

Upadłe Anioły to zwyczajna metafora. Okazuje się, że spektakl Noela Cowarda jest ponadczasowy i obnaża sprawy, które dotykają dziś wiele kobiet. Wszystkie pragniemy stabilizacji, a jednocześnie ciągnie nas do szaleńczej, burzliwej miłości i życia na krawędzi. Jesteśmy zazdrosne. Nie chcemy się dzielić. Planujemy, czekamy, wyobrażamy sobie zawsze zbyt wiele i do zbyt wielu rzeczy przywiązujemy wagę. Chcemy tworzyć pozory, pragniemy czuć się adorowane, zaskakiwane, łakniemy szczęścia. Spojrzenie na bohaterki przez pryzmat własnego życia, pokazuje nasze losy w krzywym zwierciadle, a to klucz do sukcesu tej sztuki.

Na kolejny spektakl Upadłe Anioły przyjdzie zaczekać Wam aż miesiąc. Sądzę jednak, że 22-25 października to daty, które powinniście zarezerwować w swoim kalendarzu. Bilety dostępne są już na stronie Och-Teatru. Pamiętajcie jednak, że przedstawienie powstało w 1925 roku – wyśmienita komedia spod pióra Noela Cowarda, która w ciągu 90 lat była wystawiana na deskach teatrów na całym świecie i nigdy nie straciła na wartości.
Kup Bilet na Spektakl


Po spektaklu pojawiła się chwila refleksji. Wracając do domu zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem i myślami powędrowałam do tego, „co by było gdyby?”. Gdyby nie stabilizacja. Gdyby nie stały związek. Gdyby nie plany na przyszłość. Gdyby w drzwiach mojego domu stanęła moja „miłość” sprzed lat – pozorne, błahe zauroczenie, które każda nastolatka przeżywa tak mocno. Z drugiej strony, co gdyby ktoś taki pojawił się teraz? Przelotny romans? Kolejne motyle w brzuchu, eutrofia… koniec. Gdybać jednak możemy, ale nigdy nie zapominając, co jest w naszym życiu najważniejsze. Upadłe anioły to sztuka, która pokazuje, że choć skrycie pragniemy wielu rzeczy, boimy się utraty gruntu pod nogami. Szukamy bezpieczeństwa i potrzebujemy bliskiej osoby na co dzień. Przedstawienie to z kolei bawi nas sytuacyjnym absurdem, angielskim poczuciem humoru, wyolbrzymionymi emocjami i licznymi kontrastami – całość rozbija się o to, że fabuła została osadzona w latach 20-30 ubiegłego wieku, a moralność brytyjskiego społeczeństwa nie przyzwalała na przelotne romanse. Ten przypadkowy epizod stanowił nie lada problem dla głównych bohaterek. 

Gorąco polecam Wam wieczór w Och-Teatrze. 

Zapowiedź: Noël Coward - UPADŁE ANIOŁY


Historia dwóch kobiet, Julii i Jane, które niegdyś zakochały się w czasie wakacji w jednym i tym samym mężczyźnie. Dawne emocje i uczucia odżywają w nich, kiedy po wielu latach dowiadują się, że ich ukochany pojawił się w Londynie. Mimo wielu wahań, obie postanawiają spotkać się z nim, ale wspomnienia sprawiają, że dochodzi między nimi do konfliktu i scen zazdrości.  Pojawienie się ich wymarzonego mężczyzny prowadzi do wielu zaskakujących sytuacji, tym bardziej, że obie damy są statecznymi żonami, których mężowie przyjaźnią się ze sobą... 

Klasyczna, znakomicie napisana komedia, ciesząca się od chwili napisania (1925 r.) niezwykłą popularnością nie tylko na scenach Londynu i Nowego Jorku oraz w świecie anglosaskim, ale też bardzo ceniona i wielokrotnie inscenizowana w teatrach całej Europy. Wystawiana jest regularnie do dziś, ponieważ nie traci nic ze swojej aktualności.





Teatr Polonia "Matki i synowie"

Na deskach Teatru Polonia zadziała się rzecz zdumiewająca. Mieliśmy do czynienia z kwintesencją teatru, z kunsztem aktorów i niesamowitą atmosferą, którą wytworzyli główni bohaterowie.

www.tratrpolonia.pl
Fabuła spektaklu Matki i synowie to historia niezwykle trudna. Katharine Gerard pojawia się w domu byłego partnera swojego zmarłego syna. W patetycznej atmosferze przywraca z demony przeszłości, przywołuje wspomnienia, które sama chciałaby pogrzebać wraz z ukochanym Andre. Nieustannie pyta, czemu po śmierci syna jej życie stało się gorsze? Poszukuje odpowiedzi wśród milczenia mężczyzny, który ułożył sobie życie na nowo z kimś innym.

Rola, która odegrała Krystyna Janda w tym przedstawieniu sprawia, że cenimy tę artystkę jeszcze bardziej. Matka, wdowa, rozczarowana, zgorzkniała, samotna kobieta, która szuka odpowiedzi i zrozumienia. Jej ból i cierpienie piętrzy się i wzmaga, przyjmując formę agresji i ataku. 

Nieszablonowa w swych odpowiedziach, inteligentna i błyskotliwa, ma świadomość, że niczego nie zdoła już zmienić, niczego nie może naprawić. Najpiękniejszy okres w jej życiu minął i odszedł w zapomnienie. Pozostała rozpacz. Rozpacz głęboka, silna, przeszywająca do szpiku kości. Katherine ma świadomość, że odtrąciła swojego syna, gdy zawiódł wszystkich, że on także potrzebował matczynej opieki i ciepła… Obwinia siebie, Michaela, a także swojego męża, który nigdy nie był ojcem stającym na wysokości zadania. Czy to przez niego Andre potrzebował mężczyzny w swoim życiu?  

Sam spektakl każe nam stąpać po niezwykle cienkiej linii, poruszając niezwykle trudną, ale do dziś aktualną tematykę – homoseksualizm, AIDS, nietolerancję społeczną i wyszydzenie, brak akceptacji, śmierć oraz coś, co nie było możliwe przed laty – adopcję dziecka przez małżeństwa homoseksualne. W rolach głównych: Krystyna Janda, Paweł Ciołkosz, Antoni Pawlicki, Adam Tomaszewski/Antoni Zakowicz.

Idąc na spektakl nie wiedziałam, czego się spodziewać. Bałam się, że tak trudna i niepopularna tematyka okaże się zbyt dużym wyzwaniem nawet dla tak znakomitych artystów, jednak kolejka przed salą rozwiała wszystkie moje wątpliwości. Widzów było mnóstwo! Bilety zostały wykupione co do ostatniego miejsca, a ci, którzy mieli wejściówki siedzieli na schodkach, śledząc bieg zdarzeń. Na spektakl poszłam ze swoim partnerem, realizatorem, który swoje pierwsze artystyczne kroki stawiał właśnie w teatrze. To jeden z niewielu spektakli, po których zdecydowanie był pod wrażeniem. Krystyna Janda, choć dla nas obojga po raz pierwszy na deskach teatru, pokazała majstersztyk aktorstwa. Antoni Pawlicki oraz Paweł Ciołkosz to także świetne postaci, jednakże to przede wszystkim ona zasługuje na gromkie brawa. Zakończenie spektaklu z wręczeniem kwiatów i owacją na stojącą to tylko potwierdzenie tego, co zaparło dech w naszych piersiach. 

Trudna, głęboka, poruszająca historia na deskach przepięknej sceny w Teatrze Polonia. Gorąco polecam!


Och-Teatr „Truciciel"

Z uśmiechem o śmierci? Z ironią o zabijaniu? O samobójstwie inaczej?  Wypijmy toast za śmierć, za życie, za miłość! I… za brytyjski czarny humor na deskach Och-Teatru.


www.ochteatr.com.pl
Do pięknej willi z ogrodem, rozmaitym środkami komunikacji, przyjeżdża Vincent (Cezary Żak). Ironiczny, obruszony koniecznością dotarcia na miejsce i ponaglający swojego klienta przedstawiciel firmy Exodus, zawodowy Truciciel.

Vincent służy pomocną dłonią tym, którzy chcieliby pożegnać się z życiem, w barwny i przezabawny sposób traktuje śmierć, która jest jego codziennością od najmłodszych lat. Nie przychodzi w mitologicznej czarnej podomce z kosą, poznajemy go, jako postawnego mężczyznę w garniturze i rękawiczkach, zacierających ślady. Vincent nie traktuje życia serio. Daje czas na zastanowienie, przemyślenie, rozmowę. Pokazuje świat w innych barwach, przysłoniętych jednak ciemnymi okularami – kto w końcu zrezygnuje z dodatkowego zarobku, mieszkając w pokoju na chińczykiem? 

Truciciel to przezabawna komedia pomyłek, w której nic nie jest oczywiste. Opowieść o śmierci inaczej, o zdradzie i miłości aż po grobową deskę, gdzie każde słowo jest dwuznaczne, a każda kolejna minuta budzi więcej niepokoju.

Kiedy w domu Celii i Waltera Bryce’ów pojawia się Vincent, historia nabiera tempa. Kto właściwie chce popełnić samobójstwo? Z czyjej ręki? Dlaczego pogrążona w depresji kobieta od wielu lat chce pożegnać się ze światem? Kto jest autorem niedopisanych listów pożegnalnych?  Kim jest młoda sekretarka, Angie, i jaką rolę odegra w życiu małżeństwa?

Z teatru wyszłam z niesamowitym uśmiechem. Adaptacja w przezabawny sposób traktuje śmierć, która nie towarzyszy nam w życiu codziennym. Wplecione w dialogi frazeologizmy nabierają zupełnie innego znaczenia, gdy wypowiada je ktoś, kto staje się panem życia i śmierci, a świadomość, że rozmowa z przedstawicielem firmy Exodus jest naszą ostatnią…

Sztuka Chappella ma jeszcze jeden atut, który wyróżnia ją spośród innych spektakli. Autor pozwala nam skonfrontować dwa podejścia. Jednym jest ścieżka śmierci, pokazana przez Vicenta, uśmiechającego się do zwłok Truciciela. Drugim radosna fraza „Świat jest piękny!”, co i rusz wypowiadana z ust samarytanina z telefonu zaufania.

Fantastyczna gra aktorska Cezarego Żaka – mimika i intonacja jedynie potwierdzają kunszt tak wybitnej postaci polskiej sceny. Na wyróżnienie zasługuje również odtwórca roli Waltera, fenomenalny w swojej postaci Mirosław Kropielnicki.

Prapremiera spektaklu miała miejsce 28 maja 2015 roku, a dziś po raz 50. możecie obejrzeć Truciciela w najlepszej odsłonie! Przed Wami fantastyczni artyści - Małgorzata Foremniak/Karolina Gorczyca, Dorota Pomykała/Dorota Segda, Mirosław Kropielnicki, Henryk Niebudek/Andrzej Pieczyński, Cezary Żak - którzy pokażą Wam, jak wielkim uczuciem jest miłość i jak wiele jesteśmy dla niej poświęcić.


Na zakończenie słowa, które o spektaklu powiedział sam Cezary Żak: 
Truciciel to klasyczna czarna komedia omyłek. Zawsze lubiłem ten gatunek w teatrze. To nie tylko czysta rozrywka, ale też dreszczyk emocji i zazwyczaj wciągająca intryga. Eric Chappell to mistrz gatunku. My, aktorzy, kochamy takich autorów, bo dają nam świetną partyturę do grania - w postaci dialogów - i krwiste charaktery. W tym przypadku będą to: literat znoszący napady depresji u żony (oraz jej fanaberie dotyczące odejścia z tego świata), jego sekretarka (będąca jednocześnie jego kochanką, z którą zaplanował morderstwo), znudzona życiem żona, samarytanin (poświęcający się dla innych, ale z problemem we własnej rodzinie) i w końcu Vincent, pracownik Exodusu (wynajęty do otrucia klienta, co jednak okaże się nowym etapem w jego życiu). Dobrej zabawy! (źródło: aict.art.pl)

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie