­
­

Tajemnica wyspy Flatey - dajcie się porwać skandynawskiej przygodzie

Kapsuły czasu, magiczne artefakty. Co o nich wiemy? Jaki mogą mieć wpływ na nasze życie, gdy nagle zostaną odnalezione? 

Sprawdź na stronie Wydawnictwa Editio!
Morderstwo czy wypadek przy pracy? To główne pytanie, które będziecie musieli postawić sobie podczas lektury. Pewnego dnia na wyspie Ketilsey, zostają odnalezione poddane rozkładowi zwłoki profesora Gastona Lunda. Denata, który od dawna próbował rozwiązać zagadkę średniowiecznego manuskryptu o równie enigmatycznej nazwie, Flateyjarbók. Co w takim razie czeka Was podczas lektury? Fantastyczna historia czy dobra powieść kryminalna?

Otóż spotka Was niekonwencjonalne śledztwo, oparte na skandynawskich wierzeniach, mitach i legendach, które łącząc się ze światem realnym dają intrygującą historię. Powoli budowane napięcie, tajemniczy bohaterowie i liczne niedopowiedzenia w przypadku Tajemnicy wyspy Flatey, wpływają pozytywnie na odbiór powieści. Ogromne znaczenie odgrywa jednak miejsce zdarzeń i sposób, w który ta historia została przekazana. Morska bryza i chłodny wiatr to idealna sceneria do osadzenia tak niekonwencjonalnego pomysłu. Przyznam, że choć motyw przewodni, czyli nawiązania do różnych mitów, wierzeń czy legend jest popularny, a więc trudno zapewnić czytelnikowi rozrywkę na najwyższym poziomie, to warto sięgnąć po tę propozycję. Nietypowe śledztwo poprowadzi przyszły prefekt, Kjarten. 

Pewne jest, że książka wciąga czytelnika. Już od pierwszych kartek wpadamy w sam środek intrygi i badamy motywy zbrodni (a kto wie? Może nieszczęśliwego wypadku?). Autor buduje napięcie, nie wypuszcza ze swoich sideł i każe analizować historię razem z nim. Mi nie udało się rozwiązać zagadki. Wszelkie poszlaki wodzą czytelnika za nos, a finał jest naprawdę zaskakujący!

Czy polecam Wam tę książkę? Tak, jeśli jesteście lubicie zderzenie historii/legend i kryminalnych opowiadań. Jeżeli nie, z pewnością możecie ominąć tytuł i nie ubędzie Wam literackich doświadczeń. Ja mam niezwykle mieszane uczucia. Nie lubię w literaturze motywów mitologicznych, i już. Tajemnica wyspy Flatey, była testem, czy moje stanowisko pozostaje niezmienne. Dodatkowo, przez całą historię  autor buduje napięcie, ale momentami brakuje epitetów i wyjaśnień, pozostawia wiele aspektów domysłom, by na sam koniec obszernie przedstawić nam bohaterów czy życie w niewielkiej społeczności. Był to odważny zabieg, jednak moim zdaniem nietrafiony z uwagi na to, że ostatnie strony kryminału powinny skupić się na rozwiązaniu fabuły, nie pobocznych wątkach. Na zakończenie tylko dodam, że książka nie jest zła. Z pewnością kolejne opowiadanie spod pióra Viktora Arnara Ingólfssona będzie na wiele wyższym poziomie, bowiem z tyloma pomysłami na pewno powstanie coś interesującego. Najlepiej będzie, jeśli sięgnięcie po Tajemnicę wyspy Flatey i przekonajcie się sami czy to książka dla Was. Miłej lektury!

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie