­
­

Anatomia góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami

Dziś kolejna, fantastyczna książka! Opowieść Rafała Froni o marzeniach, wspinaczce, pięknie ośmiotysięczników i tym, co najważniejsze, czyli obcowaniu z górą. Zapraszam do lektury.  


Rafał Fronia – himalaista, maratończyk, członek projektu Polski Himalaizm Zimowy, który na przełomie lat zdobywał najwyższe i najtrudniejsze góry świata. Przeżył więcej, niż niejeden podróżnik, a dziś postanowił podzielić się swoimi doświadczeniami z czytelnikami w całej Polsce. Książka zapiera dech i zmusza, by sięgnąć po więcej. Sprawdźcie, dlaczego warto ją przeczytać.

Lekturę rozpoczyna zbiór wspomnień autora, krótki zarys credo, które kieruje jego życiem. Okazuje się, że to bliscy motywują go do walki, to dla nich pisze swój dziennik i to oni królują w jego życiu. A dlaczego? Otóż nikt nie chce być sam, zwłaszcza na szczycie wietrznej góry, gdzie brakuje ciepła i bliskości. Dlaczego w takim razie, w całej tej otoczce potrzeb, odczuć i emocji, ludzie świadomie decydują się pokonywać swoje granice, wspinać na szczyty, marznąć, cierpieć, ryzykować własnym życiem, by sięgnąć po marzenia? Jak pokonują swoje słabości, idą do przodu i pomimo magii, drobnego opętania przez szczyt, który króluje nad nimi, świadomie podejmują decyzje i biorą odpowiedzialność za towarzyszy wyprawy? To tylko jedne z wielu pytań, na które odpowie Wam Anatomia góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami.

Rafał Fronia, posługując się niezwykle sprawnym, przystępnym dla czytelnika piórem opowiada o najważniejszych wyprawach swojego życia. Wraz z nim będziecie mogli odwiedzić Andy, Himalaje i Karakorum, poznacie najdrobniejsze szczegóły Zimowej Wyprawy na K2, a także wrócicie do podstaw i zwyczajów wśród polskich szczytów. Każdą „górę należy szanować i doceniać”, bez względu na to, czy mamy do czynienia z ośmiotysięcznikiem czy niewielkimi górami w Tatrach czy Karkonoszach. 

Kochani, na zakończenie dodam, że Polski Himalaizm Zimowy to program zrzeszający wszystkich miłośników wspinaczki wysokogórskiej, pozwalający podjąć rywalizację między krajami o zdobycie (podczas zimowego wejścia) najwyższych szczytów świata, a mianowicie gór w Himalajach i Karakorum. To dzięki zorganizowanej wyprawie, pod okiem zdobywców Korony Ziemi, zostają wytyczane nowe szlaki, są eksplorowane nieznane dotąd rejony górskie, jak i  wzmocniona zostaje pozycja kobiet, które także mają szansę uczestniczyć w wyprawach ku zdobyciu ośmiotysięczników. Fantastyczna inicjatywa, tworzona pod okiem koordynatora projektu, Janusza Majera. Sprawdźcie koniecznie.
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Mam wrażenie, że na fali minionych wydarzeń, książki o himalaizmie stały się modne. Chcemy poznawać i próbować doścignąć to, co dla większości ludzi nigdy nie będzie w zasięgu dłoni. Pojawiają się jednak rozmaite publikacje i odsiewanie ziarna od plew staje się niezwykle trudne. Wierzę jednak, że pomimo natłoku literatury górskiej, zdecydujcie się przeczytać powieść Rafała Froni. Nie ukrywam, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Cytując wypowiedź Krzysztofa Wielickiego, mogę potwierdzić, że „czytając tę książkę, poczujecie się tak, jakbyście bylu obok niego, przy padającym śniegu, często dotkliwym mrozie i przerażającym wietrze. Nikt tak jak on nie potrafi oddać tego, co towarzyszy nam w górach”. Naprawdę warto!

Pojedź w Śnieżne Kotły latem razem z nami



Śnieżne Kotły to jeden z najpiękniejszych zakątków Karkonoszy. Znajdują się pomiędzy Łabskim Szczytem  (1471 m n.p.m.) a Wielkim Szyszakiem (1509 m n.p.m.), tworząc dwa olbrzymie kotły oddzielone skalistą grzędą. Aby dostać się na szczyt, tym razem proponujemy wyruszyć ze Szklarskiej Poręby szlakiem czarnym, ulicą Turystyczną,  prowadzącym aż do Rozdroża pod Kamieńczykiem. Tam wędrówkę należy kontynuować szlakiem czerwonym, mijając przepiękny Wodospad Kamieńczyka na wysokości 846 m n.p.m. Szlak zaprowadzi Was prosto do Hali Szrenickiej. Jeśli jesteście głodni, albo potrzebujecie się wysuszyć (Jak my! Gdyż w drodze na szczyt zaskoczyła nas ulewa), możecie odpocząć w schronisku. 



Dalsza podróż nie jest już zbyt wymagająca. Droga prowadząca do Szrenicy, gdzie również czeka na Was schronisko, jest bardzo malownicza. Spacerując nie tylko będziecie mogli odetchnąć, ale i cieszyć pięknymi widokami.









Idąc w kierunku Śnieżnych Kotłów, będziecie mijali Trzy Świnki, grupę skalnych zamczysk mających ok. 8 metrów, usytuowanych na początku Drogi Przyjaźni Polsko-Czeskiej na wysokości 1290 m n.p.m.


Tuż za nimi znajduje się kolejne rozdroże. Możecie wybrać dwa szlaki – czerwony, który zaprowadzi Was do Łabskiego Szczytu, a później aż do Śnieżnych Kotłów lub szlak zielony, zwany Ścieżką pod Reglami, który będzie wiódł malowniczą, skalną drogą do podnóża Kotłów. Uwaga! Szlak zielony jest często zamykany z powodu zagrożenia lawinowego. Przed wyprawą koniecznie sprawdźcie aktualne komunikaty na stronie GOPR









Podróż Ścieżką pod Reglami okazała się fantastyczną przygodą! Pomimo iście jesiennej pogody, droga była naprawdę malownicza, ale i… wypadkowa. Śliskie kamienie dały się we znaki każdemu z nas.  


Jeżeli późna godzina nie pozwala Wam na kontynuowanie wspinaczki, nie decydujcie się wchodzić do Czarnej Przełęczy. Zejść polecamy przy Rozdrożu  pod Wielkim Szyszakiem, szlakiem niebieskim. Do miasta z kolei dotrzecie Drogą pod Reglami, rozpoczynającą się przy Trzech Jaworach.


Broad Peak. Niebo i piekło

Pasja to coś, czego nikt z otoczenia nie potrafi pojąć. Nie raz wymagająca wyrzeczeń, trudna i zbierająca żniwo staje się sensem czyjegoś istnienia i właśnie w taki sposób pozwala na każdy kolejny dzień egzystencji. Góry także mogą być pasją, jednak nie mają litości i to do nich zawsze należy ostatnie słowo. Poznajcie relację prawdziwych zdarzeń. Broad Peak, 2013 rok


Wyprawa na Broad Peak w 2013 roku zakończyła się tragicznie. Dwóch wybitnych himalaistów, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski, poniosło śmierć na dwunastej, co do wielkości górze świata. Jak wyglądało te tragiczne zdarzenie oczami polskiej ekipy pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego? A w jaki sposób traktują je inni wspinacze? O tym przeczytacie w książce Broad Peak. Niebo i piekło

Historia wyprawy ma do dziś wiele nieodkrytych tajemnic. Trudno jednak doszukiwać się winnych i obarczać któregokolwiek z uczestników odpowiedzialnością za to, co wydarzyło się na szczycie Broad Peak. Jedno jednak jest pewne – to góra decyduje o tym, kto wróci z niej żywy i to ona może pozwolić zdobyć swój szczyt. Nie ma reguły. Nawet największe okno pogodowe może nie być wystarczające, aby dana wyprawa mogła zakończyć się sukcesem. Tak było i w tym przypadku. O feralnym zdarzeniu w 2013 roku w mediach było naprawdę głośno. Część osób obwiniała Adama Bieleckiego, kiedy inni traktowali całą sytuację, jako nieodpowiedzialny gest ze strony dwóch wybitnych himalaistów. Czy ten rozdział na zawsze pozostanie niedokończony? Obawiam się, że tak, jednak w górach, choć każdy staje ramię w ramię za swoim bratem, samodzielnie należy decydować o tym, czy jesteśmy w stanie podołać wyzwaniu.

Sprawdź na stronie Wydawnictwa

Książkę Broad Peak. Niebo i piekło czyta się niezwykle lekko. Historia choć trudna, jest niesamowitą dawką wiedzy o ludzkiej psychice, wytrzymałości fizycznej i sile woli, która pozwala pokonywać własne granice. Dramat, który rozegrał się na wysokości siedmiu tysięcy metrów nad poziomem morza to przejmująca, niezwykle trudna kronika wielkich ludzi, którym zawdzięczamy milowy krok dla polskiego himalaizmu. To właśnie 5 marca 2013 polska ekipa dokonała pierwszego w historii zimowego wejścia na szczyt Broad Peak. Musicie koniecznie poznać tę historię. Wierzę, że będziecie pod równie wielkim wrażeniem, co ja. 

Kochani, na zakończenie dodam, że Polski Himalaizm Zimowy to program zrzeszający wszystkich miłośników wspinaczki wysokogórskiej, pozwalający podjąć rywalizację między krajami o zdobycie (podczas zimowego wejścia) najwyższych szczytów świata, a mianowicie gór w Himalajach i Karakorum. To dzięki zorganizowanej wyprawie, pod okiem zdobywców Korony Ziemi, zostają wytyczane nowe szlaki, są esksplorowane nieznane dotąd rejony górskie, jak i  wzmocniona zostaje pozycja kobiet, które także mają szansę uczestniczyć w wyprawach ku zdobyciu ośmiotysięczników. Fantastyczna inicjatywa, tworzona pod okiem koordynatora projektu, Janusza Majera. Sprawdźcie koniecznie.

Zamek Chojnik - wspinaczka i zwiedzanie

Regeneracja. To ważne słowo dla góralskich piechurów. Po każdej długiej wyprawie, którą musiał odczuć Wasz organizm, warto pomyśleć o chwili odpoczynku. Nie mówimy, że powinniście usiąść w miejscu, wylegiwać się na leżaku czy pluskać w basenie (choć nic nie stoi na przeszkodzie), ale my chcielibyśmy zaproponować Wam kolejną  - lekką i przyjemną wędrówkę.


Zamek Chojnik, położony u stóp Jeleniej Góry, mieści się na górze o tajemniczej nazwie - Chojnik - na wysokości 627m n.p.m. Ze szczytu rozpościera się piękny widok na panoramę Karkonoszy oraz okoliczne wioski i miasteczka. Z tarasu widokowego dostrzeżecie znane Wam miejsca, wypatrzycie ogromny zbiornik wodny czy szczyt Śnieżki.  Wejść na szczyt proponujemy szlakiem trudniejszym, czarnym. Powiedzie Was przez skały i strome zbocze. Zejść z kolei polecamy szlakiem czerwonym, jest on lekką, przyjemną, spacerową drogą. Pamiętacie jednak, by zadbać o dobre buty i kurtkę, gdyby warunki atmosferyczne miały ulec zmianie.

Z czym kojarzy wam się nazwa zamku, a zarazem tego malowniczego szczytu? Chojnik swą nazwę wziął od choinek, a mianowicie świerkowej góry, na której zdecydowano się wybudować warownię. Z miejscem tym wiąże się również pewna legenda. Gdy przypatrzcie się zdjęciom, zauważycie, że wokół murów znajdują się kamienne urwiska, opadające do Doliny Piekielnej. Przed laty, księżniczka Kunegunda, nie chcąc poślubić żadnego z kandydatów, wymyśliła zadanie. Uznała, że rękę odda temu, który objedzie na swoim rumaku zamek dookoła. Śmiałkowie ginęli, a lata mijały. Pewnego dnia nadjechał jednak silny, przystojny jegomość. Księżniczka chciała poślubić go bez wykonywania śmiertelnej misji, jednak ten zdecydował się wykonać zadanie. Zrobił to z powodzeniem! Po czym odmówił ślubu Kunegundzie za jej brak litości i śmierć wielu niewinnych rycerzy. Legenda głosi, że jeden ze śmiałków po dziś dzień nawiedza zamek. 

Zwiedzanie zamku jest odpłatne. Bilet normalny 6 zł, bilet ulgowy 5 zł, parking 5-10 zł). Zwiedzanie bez przewodnika, a tablic informacyjnych zaledwie garstka. Na wieży widokowej rozpościera się przepiękny widok na panoramę okolicznych wiosek oraz szczyty Karkonoszy. Sam zamek stał się jednak zabytkową ruiną, która swój początek miała już w XIII wieku. Powodem jego aktualnego stanu jest uderzenie pioruna w 1675 roku. Po tym zdarzeniu nie zdecydowano się na odbudowę warowni. 

Travel: Karkonosze - Słonecznik

Słonecznik, szczyt położony nieopodal Karpacza zdecydowanie nie należy do najpopularniejszych destynacji. Przygotowaliśmy jednak dla Was kilka słów o naszej ostatniej wyprawie. Wróćcie tam razem z nami! 


Wspinaczkę, rozpoczynająca się przy świątyni Wang, doskonale znaliśmy z wyprawy na Śnieżkę. Niesamowicie wysokie podejście daje w kość już na pierwszych metrach! Wasze oczy jednak z pewnością ucieszy niewielki, drewniany kościół otoczony starym cmentarzem. Tam możecie odetchnąć, zrobić kilka pamiątkowych zdjęć z panoramą miasta oraz pięknym widokiem na najwyższy szczyt Sudetów. Zwiedzanie kościoła również jest możliwe (bilet normalny 8 zł, bilet ulgowy 5 zł, możliwość filmowania i robienia zdjęć 5 zł). Na szczęście jednak świątynia Wang jest dopiero początkiem naszej przygody! Tuż obok znajdziecie niewielką budkę w której możecie kupić bilet wstępu do Karkonoskiego Parku Narodowego (bilet normalny 6 zł, bilet ulgowy 3 zł). 




Czas wyruszyć! Wspinając się na Słonecznik (1423 m n.p.m), wybraliśmy szlak prowadzący prosto na Śnieżkę, który w ramach rekreacji przeplataliśmy leśnymi dróżkami (szlak żółty). Pierwszym celem naszej wyprawy stały się Pielgrzymy, piękne, granitowe skały, których wysokość sięga do 25 m. Niezwykle imponujące formacje skalne, do których droga okazała się bardzo przyjemna i co ważne - od tego momentu tylko 30 minut dzieliło nas od wdrapania się na szczyt! 








Kontynuując wyprawę szlakiem żółtym, musieliśmy pogodzić się z niezwykle stromym podejściem. Nagle odczuwalna temperatura spadła o kilka stopni a nasze kroki spowalniały podmuchy silnego wiatru. Było potwornie! Zimno, daleko, wysoko, a końca naszej wyprawy zostało nie wiadomo ile, bowiem mgła skutecznie ograniczała widoczność. Misja na szczęście została zakończona sukcesem. Naszym oczom ukazał się monumentalny głaz, zwany Słonecznikiem. 





Z nazwą skały wiąże się wiele mitów i legend. Mówią, że postać, którą przypomina (skamieniałego człowieka) to wizerunek diabła, który chcąc pokrzyżować plany Ducha Gór, chciał zasypać Wielki Staw głazami. Niestety pochłonięty żądza nienawiści, przegapił wschód słońca, który zaskoczył go, gdy w kościele wybił “Anioł Pański”. Promienie słońca przemieniły czarta w głaz, który dzisiaj jest jedną z wielu atrakcji Karkonoszy. Natomiast prawdziwą nazwę zyskał dzięki swoim użytecznym właściwościom dla mieszkańców okolicznych wiosek - widoczny z oddali głaz, wskazywał południe, gdy słońce ustawiało się tuż nad nim. 


Wrócić proponujemy szlakiem zielonym, prosto do Karpacza. Znaki na szczycie z pewnością i dla Was okażą się niemałym zaskoczeniem, ponieważ ze Słonecznika do Śnieżki jest aż 6 km! Jeśli warunki lub późna pora nie pozwalają Wam na dalszą podróż, koniecznie zejdźcie szlakiem do schroniska lub hotelu. W naszym przypadku widoczność na szczycie była bardzo ograniczona, a warunki atmosferyczne nie dawały nawet cienia nadziei na poprawę. Schodząc jednak spotkała nas malownicza jesień. Przemarznięci i przemoknięci mieliśmy w końcu chwilę wytchnienia.



Jak widzicie, pogoda w górach nie ma sobie równych. Raz świeci słońce, by za chwilę spadł ulewny deszcz ze śniegiem. W wyższych partiach gór przez większą część roku leży śnieg, wieje silny wiatr, a i nieraz spotkacie oblodzone fragmentu skał. Nie zapominajcie nigdy o dobrym sprzęcie, odzieży i wielu niezbędnych gadżetach, które koniecznie przydadzą się Wam na szlaku (przeczytajcie koniecznie nasz artykuł o tym, co należy zabrać ze sobą w góry www.odslonkulture.pl/2017/06/gorski-niezbednik.html). Dobra pogoda na parkingu nie oznacza, że na szczycie również nic Was nie zaskoczy. Nas w tej wyprawie ratował termos z gorącą herbatą. Pięciogodzinna wspinaczka w śniegu i mrozie, bez możliwości ogrzania się w schronisku to niezwykły wysiłek dla każdego organizmu. Pamiętajcie, by zadbać o bezpieczeństwo swoje i swoich towarzyszy. 

Jak podoba Wam się jesienna sceneria w Karkonoszach? Jesteśmy niesamowicie zadowoleni z tej podróży, było wspaniale! 




Zapraszamy Was do polubienia naszego Fan Page na Facebooku: Travel: I did it again! :D 

TRAVEL: ŚNIEŻNE KOTŁY

Pobyt w górach podczas pięknej pogody to spełnienie marzeń każdego piechura. Gorące promienie słoneczne, puszysty śnieg i minimalny wiatr to warunki idealne do górskiej wspinaczki. 


Śnieżne Kotły to jeden z najpiękniejszych zakątków Karkonoszy. Znajdują się pomiędzy Łabskim Szczytem  (1471 m n.p.m.) a Wielkim Szyszakiem (1509 m n.p.m.), tworząc dwa olbrzymie kotły oddzielone skalistą grzęda. Aby dostać się na szczyt, proponujemy wyruszyć ze Szklarskiej Poręby szlakiem czerwonym, mijając przepiękny Wodospad Kamieńczyka na wysokości 846 m n.p.m. (bilet normalny 6 zł, bilet ulgowy  3 zł). Szlak prowadzi przez malownicze okolice Szklarskiej Poręby. Spacerując wśród drzew, nie raz postanowicie na krótką chwilę odetchnąć, jednak z im wyżej, tym Wasza czynność powinna przybierać na sile! Późną wiosną oraz jesienią spotkacie się z większą wilgotnością oraz śniegiem. Po drodze miniecie również przytulne schronisko, w którym zdecydowanie nie polecamy szarlotki. Pamiętajcie jednak, że ono jest świetnym miejscem by na chwilę się ogrzać i odpocząć.












Szlak zaprowadzi Was prosto do schroniska na Szrenicy. Jeżeli jesteście głodni lub spragnieni, koniecznie zajrzyjcie do środka, bowiem do Śnieżnych Kotłów pozostało jeszcze kilkadziesiąt minut i czeka Was kilka ostrych podejść. Na Śnieżnych Kotłach nie ma schroniska, w którym moglibyście chwilę odetchnąć i się ogrzać. Punkt, który widać już z wielu kilometrów jest stacją przekaźnikową radiowo-telewizyjną.


Na szczycie rozpościera się przepiękna panorama, w której nie sposób się nie zakochać...
Zagrożenia lawinowe nieco pokrzyżowały nasze wspinaczkowe plany. Nie mogliśmy niestety zejść szlakiem, prowadzącym pod śnieżnymi Kotłami. Droga powrotna była dla nas prawdziwym przecieraniem szlaku! Szliśmy wytyczoną przez GOPR trasą, niezbyt uczęszczaną przez turystów. Ważną informacją dla górskich piechurów jest fakt, że w sytuacji, gdy nie widać szlaku, na ratunek przychodzą Wam ustawione, drewniane słupy. To one wytyczają szlak i tylko po nim możecie się poruszać. 








Jak podoba Wam się zimowa sceneria? Wbrew pozorom był to niezwykle ciepły dzień, a słońce, które nas ogrzewało przyprawiło każde w zabawną opaleniznę. Dla nas wyprawa na  Śnieżne Kotły okazała się niesamowitą przygodą, którą z pewnością będziemy chcieli powtórzyć już niebawem. 

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie