Wydaje mi się, że każdy ma w
głowie taki język, kraj, obyczaj, który łaknie poznawać coraz to bardziej. Czasem
zakochujemy się w przystojnym brunecie, w którego słowach rozbrzmiewa magiczny
akcent, a innym razem ślęczymy nad rozmaitymi albumami i podziwiamy fotografie podróżników.
Jak jednak swoją miłość, swój kraj może przedstawić osoba obcująca z nim na co
dzień? Jak w oczach Polki, od lat mieszkającej w nad sekwańskich równinach,
może wyglądać Francja? O tym przekonacie się podczas lektury książki Patrycji
Todo, Moja Francja.
Lektura zabrała mi łącznie dwa
popołudnia, a więc przeznaczyłam na nią blisko 5-6 godzin. Publikacja liczy
sobie solidne 335 stron, a jej wnętrze przepełnione jest codziennością,
szczerością i realiami współczesnej Francji. Autorka wielokrotnie zaznacza, że
nigdy nie pozwoli sobie na zapomnienie o swoich korzeniach. Dzieci wychowuje
dwujęzycznie, a sama nadal uczestniczy w dwojakim, międzynarodowym życiu. Nad
brzegiem Sekwany zdecydowała jednak zapuścić swoje korzenie, choć nie wie, czy
nie zmieni się to z biegiem czasu. Od lat uwielbiała Francję, zakochała się w
tym pięknym języku od pierwszego wejrzenia, a wszystko opowiada nam na kartach
tej powieści. Stronice przepełnione są prawdziwością. Mamy tu cudowne wino,
piękne, kolorowe stragany z warzywami, ale i mężów, bijących swoje żony w dowód
miłości. Książka to ocieka prawdziwością. Autorka nie boi się wyzwań, ani
trudnych tematów. Momentami odnosiłam wrażenie, że Patrycja Todo za wszelką
cenę stara się przekazać nam cała swoją wiedzę o tym kraju. Nic w tym dziwnego –
od lat przecież prowadzi jednego z najpopularniejszych blogów o Francji, z
pasją zagłębia się w kulturę i obyczaje,
a przede wszystkim, dba o swoje pióro i w cudowny sposób przekazuje nam zdobytą
wiedzę.
Jeżeli miałabym komuś polecać tę
książkę, skierowałabym ją do osób planujących wizytę w tym kraju. Todo opisuje
nam Francję dość niecodziennie, z perspektywy kobiety, matki i mieszkanki,
która przecież jest emigrantką. Wskazuje nam subtelnie na co powinniśmy zwrócić
uwagę, a czego warto unikać – opowiada nam o swoich doświadczeniach,
przeżyciach. Czasem dołącza też anegdoty czy proste opowiastki, które nie tylko
potrafią oczarować, ale i momentami rozbawić czytelnika.
Mnie Francja zauroczyła przed wieloma laty. Marzy mi się kilkutygodniowa, może kilkumiesięczna podróż do tego kraju, bym choć przez chwilę mogła osłuchać się z jego melodyjnym językiem. Naprawdę jestem zauroczona, i zdradzę Wam, że podręcznik do nauki francuskiego już czeka na mnie w księgarni. ;) Co by jednak nie było - warto sięgnąć po Moją Francję, traktując ją jako poradnik, reportaż z podróży. Na stronicach książki nie odnajdziemy zbyt wielu fotografii, ale poznajemy kraj, który także ma swoje wady i zalety, np. dowiadujemy się, że Francuzi nie strajkują w weekendy. Tydzień roboczy trwa od poniedziałku do piątku, a więc weekend należy spożytkować na własne fanaberie. Książka, podobnie jak i ustrój Francji ma swoje wady i zalety, jest jednak prawdziwa i to powinno wyróżnić ją na tle pozostałych publikacji.
Za Moją Francję dziękuje Wydawnictwu Feeria:
2 opinii:
Wydaje się być ciekawa. Podobnie jednak jak z Rzymem, Paryż mnie nie zachwycił (architektura piękna, ale klimat nie do końca mi leżał) aczkolwiek nie miałam tez okazji poznać ludzi, a taka książka poszerzyłaby horyzonty:)
OdpowiedzUsuńKsiążka ciekawa, na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!