­
­

Nowość od Anety Jadowskiej już dostępna!

Ktoś napisał, że Dzikie Dziecko Miłości to przyjęcie-niespodzianka. Chcecie wiedzieć z jakiego powodu? Zapraszam do lektury. 

Aneta Jadowska jest jedną z niewielu autorek gatunku fantasy, po której książki sięgam niezwykle chętnie. Na co dzień niestety wampiry, wilkołaki i inne stworzenia nie należą do moich ulubionych i niezwykle trudno jest mi przekroczyć tę niezwykle cienką granicę. Seria przygód Dory Wilk jest jednak na swój sposób wyjątkowa - kryminalne i tego, zwroty akcji i naprawdę dobry dobry humor, nieszczędzący sarkazmu potrafią wciągnąć na długie godziny. O czym więc w najnowszej części heksalogii? 

O tym, że ludzie żyją wśród istot nadprzyrodzonych mówi się niezwykle często. Jest to motyw regularnie poruszany w literaturze i największych kinowych produkcjach, ale mało kto decyduje się na zaprowadzenie pokoju w  tych niekonwencjonalnych warunkach. Jadowska wyszła naprzeciw oczekiwaniom czytelników, ale nie bez powodu. Główna bohaterka, Dora, ma dokonać wszelkich starań, by pokój ten utrzymać. 

Pewnego dnia zostają odnalezione zwłoki. Oznacza to, że w mieście grasuje zabójca, a terytorium wilków usiane jest masowymi grobami. Sojusz pomiędzy wilkołakami a wampirami zaczyna się zacieśniać, a wszystko to by rozwiązać kryminalną zagadkę Thornu. 
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Gorąco polecam Wam tę książkę. Lektura nie nuży, wciąga i zaskakuje czytelnika na każdym kroku. Jak już wspomniałam, jest to jedna z niewielu serii gatunku fantasy, która potrafi mnie zachwycić i doskonale wiem, że zdecyduję się kontynuować przygodę z Dorą Wilk. Ogromnym atutem książek Anety Jadowskiej jest przemyślana konstrukcja. W trakcie lektury z pewnością zauważycie, że nie pojawiają się tam przypadkowi bohaterowie, a wszystkie puzzle tej układanki konsekwentnie prowadzą do wcześniej precyzyjnie dopracowanego zakończenia. Czytaliście już Dzikie Dziecko Miłości? Jak podobała Wam się książka? Cytaty już jutro na insta stories ♥️ Odwiedzajcie mój profil: gusiapp.

Stephen King - Bastion

Stephen King to autor, którego z pewnością nikomu nie muszę przedstawiać. Twórca najwybitniejszych thrillerów i horrorów, którego sukces obiegł cały świat, a jego książki sprzedały się w nakładzie ponad 350 milionów egzemplarzy. Dziś mam dla Was reedycję magnum opis, czyli  jednej z najważniejszych książek w dorobku autora - Bastion.


Powieść jest mieszanką rozmaitych gatunków literackich, łączącą w sobie horror, fantastykę i science fiction. Na rynku pojawiła się po raz pierwszy w 1978 roku, a w 1994 została zekranizowana. O czym w takim razie rozprawia fabuła książki? Otóż Kapitan Trips, supernowoczesna broń biologiczna niesie zagładę dla ludzkości. Pozornie niegroźne, rozprzestrzeniające się przeziębienie, będące pierwszym objawem zakażenia, w mgnieniu oka doprowadza do śmierci niemalże całej ludzkości. Co jednak z tymi, którzy w dramatycznej, postapokaliptycznej scenerii ocalili swoje życie? Jak potoczą się ich losy, kiedy muszą stawić czoło nowemu wyzwaniu? 

Fabuła książki przede wszystkim rozprawia o walce dobra ze złem, ukazując tragiczne w skutkach brzemię rozprzestrzeniającej się zarazy. Stephen King zadbał o całą paletę emocji, która będzie targała Wami podczas lektury. Pomyślcie o tym, że musicie zmierzyć się nie tylko z chorobą, ale całym, postapokaliptycznym scenariuszem. Wokół umierają ludzie, niszczeje świat, a wszystko wieńczy wyczuwalny w powietrzu fetor rozkładających się ciał. Przyznam, że nigdy dotąd książka nie wzbudziła we mnie tylu skrajnych emocji. Lawirując pomiędzy życiem a śmiercią, zagłębiając się w odwieczną walkę dobra ze złem próbowałam odszukać drugie dno tej książki, a zarazem wyobrazić sobie, na ile scenariusz Kinga mógłby się spełnić i jak niewiele trzeba, by wywołać katastrofę na naszym świecie. 
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Książkę gorąco polecam. Bastion to jedna z tych powieści, które sposób opisać w zaledwie kilku słowach. Fabuła jest niezwykle zmienna, bohaterowie nakreślenie wyrazistą kreską, a kunszt autora objawia się na każdym kroku. Wierzcie mi lub nie, że trup sieje się gęsto, a enigmatyczna aura grozy będzie Wam towarzyszyła do ostatniej strony. Bastion to bez dwóch zdań najlepszy literacki powrót ostatnich lat. Gorąco polecam.

BRACTWO PIERŚCIENIA. WERSJA ILUSTROWANA

Wydawnictwo Zysk i S-ka nie próżnuje! Na rynku ukazała się nowa edycja Władcy Pierścieni – kultowej serii, uwielbianej przez czytelników w każdym wieku!


O czym opowiada pierwsza część Władcy Pierścieni? Znany nam z Hobbita Bilbo Baggins świętuje swoje sto jedenaste urodziny na łonie natury! Mieszkańcy Shire bawią się i radują razem z jubilatem, ten jednak w bliżej nieokreślonych okolicznościach nagle… znika! Postanawia udać się na swoje wymarzone, wieczne wakacje, pozostawiając Froda, ukochany Bag End i odnaleziony przed laty Pierścień Suarona w osadzie Hobbitów. Mijają lata, czas płynie, a Frodo dorasta, jednak pewnej wiosny nieoczekiwanie zjawia się Gandalf. Przerażony informuje hobbita, że Sauron powstał na nowo! Powrócił do Mordoru, by odnaleźć pierścień, który nie jest już bezpieczny w Shire. Frodo musi zebrać drużynę i udać się w daleką podróż do Góry Przeznaczenia.

Najnowsze wydanie książki J.R.R. Tolkiena, bogate w przepiękne ilustracje Alana Lee są niesamowitą gratką dla kolekcjonerów, miłośników serii oraz tych, którzy po raz pierwszy mają styczność z lekturą. Bractwo pierścienia liczy ponad 500 stron, a wnętrze okładki zdobi mapa, która nie raz przyda się Wam w trakcie lektury. Jestem pod ogromnym wrażeniem jakości tego wydania, zarówno po stronie grafików i tłumaczy, jak i samego wydawnictwa. Powieść zasługuje na uznanie i wierzę, że będzie idealnym prezentem pod choinkę.

Całość czyta się bardzo lekko. Pióro Tolkiena jest bardzo przyjemne, a język, którym się posługuje wyjątkowo plastyczny. Prolog książki dedykowany jest wszystkim tym, którzy nie czytali Hobbita lub tym, którzy chcieliby odświeżyć swoją wiedzę na temat Shire, jego mieszkańców czy zwyczajów hobbitów. Mnóstwo retrospekcji i ciekawostek, dzięki którym będziecie mogli płynniej wejść w świat Bagginsów. Szukacie pomysłu na prezent? Znacie kogoś, kogo ucieszyłaby ta ilustrowana trylogia? Zapraszam na InstaStory, gdzie możecie zobaczyć, co skrywają karty Bractwa Pierścienia J.R.R. Tolkiena. 

Aneta Jadowska - Dziewczyna z Dzielnicy Cudów

Aneta Jadowska szturmem wdarła się na polski rynek wydawniczy niesamowitą serią o Dorze Wilk. Dziś jednak czas na premierę Cyklu o Nikicie i jego pierwszy tom – Dziewczyna z Dzielnicy Cudów.


Jadowska to w pewnym rodzaju literacki fenomen – jako nieliczna tworzy sagi fantasy, które zyskują niebywałą popularność wśród czytelników w każdym wieku. Posługuje się wysublimowanym językiem, intrygującą składnią, którą można pokochać lub znienawidzić od pierwszej strony powieści. Zapałanie miłością do jej pióra wiąże się jednak z wieloma wieczorami w doborowym towarzystwie! Dziś więc porywam Wam w niesamowitą podróż do alternatywnego świata, poznajcie miasta Wars i Sawa, rozdzielone nurtem Wisły.

Wbrew pozorom nie poznajemy historii stolicy Polski. Nie powracamy do legend, prawideł i porzekadeł… Jadowska kreacje miast stworzyła samodzielnie – od podszewki! Każde z nich stanowi metropolię alternatywnej Warszawy, zwariowanej, fascynującej, magicznej! Przestawiam Wam Warsa – brutalnego i szalonego oraz Sawę – zbrojoną w kły i pazury, a tytułową Dzielnicą Cudów jest część miasta, która za sprawą  magii i czarów została utrzymana w konwencji lat 30 ubiegłego wieku. Potrzebujecie zarysu fabuły? Uprowadzona zostaje piosenkarka z legendarnego klubu Pozytywka, a kluczem do śledztwa staje się Nikita! To ona, wraz z niefrasobliwym Robinem, musi poprowadzić sprawę. Co odkryje w tym przedziwnym mieście?

Fascynującym jest fakt, że świat Nikity rządzi się własnymi prawami. Dialogi w książce są aż nadto naturalne, codzienne, a język, którym posługuje się autorka niezwykle plastyczny. Mamy okazję stopniowo poznać każdego z bohaterów, zaczytując się w powolnych opisach tła i zdarzeń. Nikita jednak przedstawia się nam jako niezwykle silna, stanowcza kobieta, a jednocześnie bezlitosna zabójczyni. Tom pierwszy sugeruje, że taka pozostanie, ale nie mam wątpliwości, że jej trudne dzieciństwo i toksyczne relacje z najbliższymi odegrają istotną rolę w kontynuacji serii. Jadowska na każdym kroku pokazuje swój styl i podąża za aktualnie panującymi trendami. Co przyniesie drugi tom Cyklu o Nikicie?

Sprawdź na stronie Wydawnictwa!
Lekturę gorąco polecam zarówno fanom Anety Jadowskiej, jak i miłośnikom fantasy. Dziewczyna z Dzielnicy Cudów może okazać się dla Was nie lada gratką na długie, jesienne wieczory. Całość zamknięta została na stronach, a wszystko ubarwiają piękne, liczne rysunki. Język Jadowskiej musi jednak znaleźć swoich miłośników – często porównałabym jej powieści do książek Ćwieka czy Sapkowskiego, bowiem bywają wulgarne, bezpośrednie, momentami sztampowe. Są jednak fenomenalne, gdy przychodzi nam zmierzyć się z całą serią. Gorąco polecam!

Mądrości Shire, czyli z innej strony Hibbitonu!

Hobbit  czy trylogia Władca Pierścieni to książki, które nikomu nie zdołały umknąć. Może i nie sięgnęli po nie wszyscy wyznawcy Śródziemia – historię Hobbitów zna każdy, bez względu na wiek, płeć czy pochodzenie. Kultowa seria filmowa ogarnęła cały świat, a jej twórca, czyli Peter Jackson zaksięgował na swoim koncie miliony dolarów. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że chciałabym Was zachęcić do przeczytania książki Mądrości Shire napisanej przez jednego ze współautorów scenariuszy powyższych filmów, Noble’a Smith’a.

Przyznam, że do książki miałam trzy, albo i cztery podejścia, ale nie dlatego, że czułam się znudzona czy obruszona znajdującą się weń treścią, a dlatego, że chciałam przeczytać ją „jednym tchem”. Zawsze brakowało mi czasu, natłok obowiązków spadał na moje barki, a Święta Bożego Narodzenia to mało korzystny czas jak na pokaźny plik lektur. Wyobraźcie więc sobie moją uszczęśliwioną minę, kiedy to o godzinie 24:59, w Drugi Dzień Świąt, zabrałam się za lekturę!

Nie twierdzę, że stworzony przez Tolkiena świat nie zachwyca mnie nie każdym kroku. Zazdroszczę temu Panu wyobraźni i kunsztu edytorskiego, którego mi będzie zawsze brakowało bowiem sam Hobbit to książka, która poza obszernym opisem fantastycznych zjawisk czy postaci pokazuje młodzieży dobre i złe maniery, uczy wychowania i zachowania, odnajdując pozytywne emocje w każdym czytelniku. Nie ma więc się czemu dziwić, że tak bardzo chciałam przeczytać Mądrości Shire. Ta książka jest swoistym poradnikiem „Jak żyć długo i szczęśliwie”. Ukazuje nam Hobbitów, którzy cenią sobie dobre maniery, ale i wygodne mieszkanie. Wygląd norek, jakość wykonania i piękno przyrody otaczające ich wioskę. Łatwo też dostrzec,  że wielu z nas oddałoby mnóstwo dóbr materialnych, by rozpocząć hobbickie życie – sielankę pełną jadła, piwa i rodzinnego życia – nie wiem dlaczego, ale korzystając z okazji na usta nasunęła mi się nasza, polska Wigilia. J

Ku sprawom ciekawszym – warto przeczytać Mądrości Shire, jeśli chcecie poznać „od kuchni” cała Tolkienowską serię. Autor wyjaśnia nam wiele zjawisk i sytuacji, które na pierwszy rzut oka nie są tak oczywiste. Dowiadujemy się, że Shire miało przypominać swoim wyglądem jedenastowieczną Anglię, a elfickie imię Gandalfa brzmi: Mithrandirem. Co więcej, każdy rozdział opisany jest reasumującą mądrością, która wcześniej, zostaje szczegółowo wyjaśniona np.: „Długi sen czyni cię zdrowym, szczęśliwym i zmniejsza ryzyko, że wkurzysz smoka”. 

Książka pobudza wyobraźnię, uzupełnia informacje i kreuje nową opinię o poszczególnych postaciach Władcy Pierścieni. Mi bardzo pomogła i bardzo się przydała. Szczególnie, jeśli prawie jak Hobbit, cenię sobie prywatność i dłuuuugi sen! Jeśli byłoby realnym wcielić wszystkie rady zawarte w poradniku, byłabym (niewątpliwie) najszczęśliwszą osobą na ziemi! Dane mi jednak żyć we współczesnym świecie, a Mądrości Shire potraktować niczym kodeks piratów, czyli... wskazówki, a nie wytyczne. 

Jeśli mam być szczera, to jestem zauroczona tą propozycją. Odkładam ją nawet na półkę „Moje ulubione”, gdzie plasuje się obok Wywiadu z wampirem, Smętarza dla Zwierząt czy Innego Świata. Jeżeli jednak chodzi o tłumaczenie czy sam zapis – nie mam żadnych uwag. Lektura jest bardzo przyjemna, wciągająca. Zabiera tylko jedno popołudnie, bawi i fascynuje. Polecam Wam gorąco tę książkę i mam nadzieję, że będziecie równie oczarowani błogą stroną Śródziemia, jak ja.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu SQN:


Karolina Wojtaszek i jej "Ogniste skrzydła"

Debiutanckie powieści mają do siebie dość niekonwencjonalny sposób rozplanowania treści. Niektóre wątki są szeroko rozpisane, inne mniej. Czasem historia zostaje ucięta  w najmniej odpowiednim miejscu, a innym razem rozciągnięta jest na kilku stronicach.  Podobnym aspektem jest język, jakim posługuje się młody pisarz. Nieraz spotykamy grafomana, który ledwo sklecił kilka zdań, a innym razem piękną prozę, która nie pozwala odejść nam na krok. W przypadku książki Karoliny Wojtaszek zdało się odnaleźć złoty środek. Grzechem byłoby narzekać na fabułę, która nie budzi kontrowersji, ale na chaotyczny język i mało sprawną korektę – a i owszem.

Ogniste skrzydła to pierwszy tom cyklu Miasto Aniołów. Poznajemy w nim Victorię – studentkę, jak każda inna, która staje się główną bohaterką powieści. Jej życie zdaje się być podobne do szarej codzienności nas samych. Dziewczyna ma przyjaciela o imieniu Mateusz, któremu powierza swoje troski. Jej matka zniknęła, a ojciec uparcie zataja przed nią miejsce pobytu kobiety. Pewnego dnia w świecie Victorii pojawia się „ten drugi”. Wyjątkowo arogancki, ale budzący pożądanie (na pewno „na pierwszy rzut oka” w wielu czytelniczkach) Roger. Umawiając się więc na spotkanie w klubie z Mateuszem, dziewczyna nieumyślnie uderza Rogera, i niczego się nie spodziewając, niechybnie zaczyna poznawać swoje prawdziwe „ja” oraz mroczną misję, która została jej powierzona. Parkiet okrywa dym, a Victorię porywają potwory.

"Pamiętaj, oni pojmują dobro zupełnie inaczej niż my. Dla tych stworów dobry jest chaos i zniszczenie."

Książka utrwaliła mnie w przekonaniu, że nie lubię paranormal romance. Zawsze dane mi było albo trafiać na kiepskie propozycje, albo po prostu nie potrafię ogarnąć ich swoim małym rozumkiem. Trudno stwierdzić, która wersja ma w sobie większe prawdopodobieństwo. Gdy zaczęłam czytać książkę, wprowadzenie do całej historii było stosunkowo przyjemne, jednak przewracałam stronę za stroną i miałam narastającą, nieodpartą ochotę zamknąć tę publikację i już jej nie otwierać. Do bólu znużył mnie wątek waleczności mężczyzn. Tu jeden, tam drugi, bla bla bla – co za dużo, to nie zdrowo, a przy zakończeniu i tak wszystko stanęło w miejscu. Akcja może i jest wartka, ale autorka narzuciła tak galopującą narrację, że nie dość, że zagubiłam się w wątkach, to jeszcze czułam się zniesmaczona faktem, że połowa historii została opatrzona tak chaotycznym opisem. Z mojej surowej perspektywy, jedynym ratunkiem dla książki jest wydanie kolejnej części przygód bohaterów, z uwzględnieniem pozostawionych samych sobie wątków, ze szczególnym naciskiem na korektę językową, która nie tylko poprawi literówki, ale i pozostawi uwagi dotyczące fabuły.

Książkę mogę polecić osobom, które miały już wcześniej kontakt z literaturą tego gatunku i chciałyby zwiększyć liczbę przeczytanych publikacji „o jeden”. Z kolei osoby, które nigdy dotąd nie zbliżały się do paranormal – niech nie czytają tej publikacji jako pierwszej w swoim życiu. Trudno mi wystawić ocenę tej książce, jednak gdyby przyszło mi określić notę byłoby to 4/10. A za co 4 punkty? Jeden za okładkę, która sympatycznie się prezentuję. Jeden za prostotę języka, którym operuje autorka, kolejny za zaufanie swojej wyobraźni, bez konkretnego szablonu, a ostatni za zawartą w fabule mitologię. Ot i koniec. Książkę, jak już pisałam, polecam wybranym, a Recenzentów zachęcam do przewertowania FP autorki, gdzie możecie otrzymać własny egzemplarz.

Za Ogniste skrzydła dziękuję Autorce książki, a wspomniany FanPage, znajdziecie >>TU<<

"Sen jest dobry, ale książki są lepsze" czyli "Aforyzmy i Mądrości Tyriona Lannistera"

Czy w 2014 roku jest jeszcze choć jedna osoba, której tytuł Gra o tron jest obcy? Książki Martina, a zarazem fenomenalny serial dotarły już do najodludniejszych zakątków naszego globu, a liczba Facebookowych fanów jest bliska dziewięciu milionom! Nieprawdopodobny sukces na wielu ojców, ponieważ gdyby nie pomysł i pióro autora sagi,  ekranizacja za sprawą Davida Benioff’a i  Daniela Weiss’a (wraz z pełną obsadą techniczną) oraz plejada gwiazd  - nie wyczekiwalibyśmy 06.04.2014 z zapartym tchem.


Ja jednak mam dla Was drobne ukojenie przy zrywaniu kartek z kalendarza, czyli recenzję książki Aforyzmy i Mądrości Tyriona Lannistera. Bohatera, jak sądzę, zna każdy, nawet ten, który nie czytał lektury, a obejrzał choć jeden odcinek Gry o tron. W postać wciela się fenomenalny aktor, który pomimo niskiego wzrostu (135 cm) świetnie sprawdza się w swoim fachu. Jest nim oczywiście nie kto inny, niż Peter Dinklage. I wierzcie mi, gdy kartkowałam książkę w głowie słyszałam jego głos, przypominając sobie momenty wypowiadanych słów przez bohatera. To, że „Lannisterowie zawsze spłacają swoje długi” wie każdy, ale chuć ich pokolenia, inteligencja i intrygi to kompletnie inna bajka. Jaką taktykę obrać może bogato urodzony karzeł wśród militarnej batalii, skoro „złoto nieraz się przydaje, ale wojnę wygrywa się żelazem”?

Autorem The Wit & Wisdom of Tyrion Lannister jest George Raymond Richard Martin, ponieważ cytaty są bezpośrednio zaczerpnięte z Pieśni lodu i ogania. Ilustracjami z kolei zajął się Jonty Clark, który karykaturalnie odniósł się do tematu. Jeśli więc nie zachwyci Was okładka i patrząc na nią nie poczujecie wewnętrznej potrzeby sięgnięcia po tę książkę – zostawcie ją w księgarni. Niech spokojnie zaczeka na wiernego fana, któremu humor artysty nie jest straszny.

Jeśli miałabym opowiedzieć Wam o wnętrzu publikacji, to chciałabym jedynie przestrzec przed niewielką ilością tytułowych „aforyzmów i mądrości”. Na dobrą sprawę te 160 stron, które zostały zadrukowane zawierają po jednym zabawnym (bądź głębokim), czasem kilkuwersowym, cytacie. Uważam jednak, że książka jest idealnym prezentem dla osoby, która w Casterly Rock odnalazła cząstkę siebie i planuje nie raz powrócić do tego fantastycznego świata. Całość z kolei podzielona jest na rozdziały, klarujące nam osobowość Tyriona Lannistera, jego niekonwencjonalne poczucie humoru, frywolne swawole czy bezradność podczas batalii. Na dobrą sprawę uważam, że nasz główny bohater jest bardzo pozytywną postacią w sadze Martina. On jeden okazuje "serce" i bezceremonialnie potrafi zrugać bezwzględnego Joffrey'a... 

Na zakończenie, korzystając z minionych Walentynek, chciałabym przywołać jeden z cytatów, który, mam nadzieję,  zachęci Was do lektury:


„Szczery pocałunek, odrobina czułości…
Wszyscy na to zasługują, duzi i mali.”



Za książkę dziękuję Wydawnictwo ZYSK i S-ka:


Ostatni Smokobójca... czy Maltassion musi zginąć?

Ostatni Smokobójca to najnowsza książka spod pióra Jaspera Fforde’a. Jest to fantastyczna opowieść o smokach, magii i znajdach, odbywających służbę w Agencji Kazam. Właśnie taką znajdą jest Jennifer Strange, która pomimo swojego młodego wieku, 16 lat, przed laty została wyznaczona na Ostatniego Smokobójcę. Z kolei fakt przepowiedzianej śmierci ostatniego smoka wzbudza w mieszkańcach królestwa pychę, walka o Smocze Ziemie przypomina nam poświąteczne wyprzedaże w Centrach Handlowych, a przeuroczy Kwarkostwór upiększa całą historię. Czy taka dawka dobrej literatury nie może być idealnym pomysłem na zimowy wieczór?

Zacznijmy jednak od początku. Jennifer Strange jest ubezwłasnowolniona umową uprawniającą do pełnienia obowiązków menadżera Kazam. Zastępuje w ten sposób Pana Zambii, który zniknął w tajemniczych okolicznościach. Tak, mili Państwo, „zniknął” jest słowem klucz.  Niemniej jednak, wraz ze swoim Krarkostworem, domowym pupilem, spędza dnie w magicznej krainie, gdzie pomieszczenia sprzątają się same, a winda działa na stanowcze hasła i okrzyki. Pewnego dnia jednak, całe królestwo Hereford nagłaśnia przepowiednie wielu jasnowidzów mówiącą, że ostatni smok, Maltcassion, zostanie zgładzony w niedzielę, dokładnie w południe. Na niedomiar zdarzeń – to właśnie Jennifer ma go zabić! Dziewczyna, oczywiście, nie jest ukontentowana takim stanem rzeczy. Szuka sposobu, aby pozostawić smoka przy życiu. Nie daje zwieść się intrygom króla Snodda, który za wszelką cenę łaknie zagarnięcia Smoczych Ziem dla swojego królestwa, przechodzi też szybki kurs Smokobójcy i dziedziczy ogromną posiadłość wraz z rolls-royce’em. Jak przewrotna jest to historia, przekonać musicie się sami. Wierzcie mi jednak, że nie będziecie się nudzili ani przez chwilę, bowiem Stara Magia wzbiera na sile, a w Wieżach Zambiniego zaczynają dziać się różne rzeczy. Mściwy król za wszelką cenę próbuje nakłonić Jennifer do współpracy, a główny zainteresowany całego zajścia, smok, chce zostać zabity.

Historia Jennifer bawi i uczy. Pokazuje, że ważny jest w życiu stosunek do otaczających ludzi i istot. Mówi nam, że warto bronić swojego zdania i dbać o to, co do nas należy. Książkę czyta się bardzo szybko. Pierwsze strony są jednak nieco nużące, bowiem autor musi wprowadzić nas do świata magii i pokazać, czym trudni się nowoczesna agencja Kazam. Pozostałe stronice czytamy już jednych tchem. Śledzimy poczynania Jennifer i… zaprzyjaźniamy się z Kwarkostworem. Prawdę mówiąc należę do osób, które zawsze zafascynowane są ekscentrycznymi postaciami z drugiego planu i nieważne, czy chodzi o Golluma, Ragetti’ego z Piratów z Karaibów czy właśnie Kwarkostwora. Oscyluję teraz pomiędzy „Kwark”, a „Tak, a co?” w codziennych dialogach. Mam jednak szczerą nadzieję, że kolejna część przygód Jennifer Strange będzie bardziej optymistyczna dla jej pupila.

 Cóż mogę jeszcze powiedzieć Wam o tej książce? Na pewno gorąco ją polecam, szczególnie, jeśli skorzystacie z promocji Wydawnictwa SQN. Publikacja wyszła spod pióra bezkompromisowego autora bestsellerów w Wielkiej Brytanii. Autor ma nie tylko fenomenalne poczucie humoru, ale i ciekawą wyobraźnię, która barwi tę propozycję na każdym kroku. Sądzę, że nie będziecie zawiedzeni. Jeśli miałabym ją oceniać: 7/10. Polecam!


Za książkę dziękuję Wydawnictwu SQN:


Mądrości Shire, czyli z innej strony Hibbitonu!

Hobbit  czy trylogia Władca Pierścieni to książki, które nikomu nie zdołały umknąć. Może i nie sięgnęli po nie wszyscy wyznawcy Śródziemia – historię Hobbitów zna każdy, bez względu na wiek, płeć czy pochodzenie. Kultowa seria filmowa ogarnęła cały świat, a jej twórca, czyli Peter Jackson zaksięgował na swoim koncie miliony dolarów. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że chciałabym Was zachęcić do przeczytania książki Mądrości Shire napisanej przez jednego ze współautorów scenariuszy powyższych filmów, Noble’a Smith’a.

Przyznam, że do książki miałam trzy, albo i cztery podejścia, ale nie dlatego, że czułam się znudzona czy obruszona znajdującą się weń treścią, a dlatego, że chciałam przeczytać ją „jednym tchem”. Zawsze brakowało mi czasu, natłok obowiązków spadał na moje barki, a Święta Bożego Narodzenia to mało korzystny czas jak na pokaźny plik lektur. Wyobraźcie więc sobie moją uszczęśliwioną minę, kiedy to o godzinie 24:59, w Drugi Dzień Świąt, zabrałam się za lekturę!

Nie twierdzę, że stworzony przez Tolkiena świat nie zachwyca mnie nie każdym kroku. Zazdroszczę temu Panu wyobraźni i kunsztu edytorskiego, którego mi będzie zawsze brakowało bowiem sam Hobbit to książka, która poza obszernym opisem fantastycznych zjawisk czy postaci pokazuje młodzieży dobre i złe maniery, uczy wychowania i zachowania, odnajdując pozytywne emocje w każdym czytelniku. Nie ma więc się czemu dziwić, że tak bardzo chciałam przeczytać Mądrości Shire. Ta książka jest swoistym poradnikiem „Jak żyć długo i szczęśliwie”. Ukazuje nam Hobbitów, którzy cenią sobie dobre maniery, ale i wygodne mieszkanie. Wygląd norek, jakość wykonania i piękno przyrody otaczające ich wioskę. Łatwo też dostrzec,  że wielu z nas oddałoby mnóstwo dóbr materialnych, by rozpocząć hobbickie życie – sielankę pełną jadła, piwa i rodzinnego życia – nie wiem dlaczego, ale korzystając z okazji na usta nasunęła mi się nasza, polska Wigilia. J

Ku sprawom ciekawszym – warto przeczytać Mądrości Shire, jeśli chcecie poznać „od kuchni” cała Tolkienowską serię. Autor wyjaśnia nam wiele zjawisk i sytuacji, które na pierwszy rzut oka nie są tak oczywiste. Dowiadujemy się, że Shire miało przypominać swoim wyglądem jedenastowieczną Anglię, a elfickie imię Gandalfa brzmi: Mithrandirem. Co więcej, każdy rozdział opisany jest reasumującą mądrością, która wcześniej, zostaje szczegółowo wyjaśniona np.: „Długi sen czyni cię zdrowym, szczęśliwym i zmniejsza ryzyko, że wkurzysz smoka”. 

Książka pobudza wyobraźnię, uzupełnia informacje i kreuje nową opinię o poszczególnych postaciach Władcy Pierścieni. Mi bardzo pomogła i bardzo się przydała. Szczególnie, jeśli prawie jak Hobbit, cenię sobie prywatność i dłuuuugi sen! Jeśli byłoby realnym wcielić wszystkie rady zawarte w poradniku, byłabym (niewątpliwie) najszczęśliwszą osobą na ziemi! Dane mi jednak żyć we współczesnym świecie, a Mądrości Shire potraktować niczym kodeks piratów, czyli... wskazówki, a nie wytyczne. 

Jeśli mam być szczera, to jestem zauroczona tą propozycją. Odkładam ją nawet na półkę „Moje ulubione”, gdzie plasuje się obok Wywiadu z wampirem, Smętarza dla Zwierząt czy Innego Świata. Jeżeli jednak chodzi o tłumaczenie czy sam zapis – nie mam żadnych uwag. Lektura jest bardzo przyjemna, wciągająca. Zabiera tylko jedno popołudnie, bawi i fascynuje. Polecam Wam gorąco tę książkę i mam nadzieję, że będziecie równie oczarowani błogą stroną Śródziemia, jak ja.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu SQN:


Wielki Północny Ocean. Księga I. Morze

Lektura pewnych książek boli od pierwszych stronic. Powieści wdzierają się do naszego umysłu, odbywają daleką podróż w naszej fantazji po czym wprawiają nas w bardzo ponury nastrój. Kilka tygodni temu rozpoczęłam Wielki Północny Ocean. Książkę, którą czyta się wyjątkowo trudno, a brak czasu, podsycony niechęcią, nie przekonuje do zakończenia lektury.

Zapytacie, skąd ta niechęć – nie wiem, czy powinnam mówić o tym na samym początku swojej recenzji jednak problem tkwi z „piśmiennictwie” pani Katarzyny Szelenbaum. Wertowałam internetowe stronice, portale kulturalne, książkowe zakątki i śmiem stwierdzić, że Wielki Północny Ocean - Morze to debiutancka powieść autorki. Mam szczerą nadzieję, że nasza pisarka „wyrobiła się” wraz z kolejnymi Księgami, bowiem w tej, pomimo błędów językowych, akcja nie jest wartka, nie śledzimy zdarzeń z zapartym tchem, a czytamy tuzinkową książkę, po którą trudno sięgnąć gdy trafi już ponownie na półkę. Sama kilkukrotnie zagubiłam się podczas lektury, a nawet wielokrotnie czytałam poszczególne fragmenty próbując wyłapać ich sens. Czasem, po prostu brakowało jednego zdania więcej…

Przejdźmy jednak fabuły naszej powieści. Głównym bohaterem jest Rin, syn grabarza, który od swoich najmłodszych lat spędza czas wśród cmentarnej ziemi, zimnych zwłok i wiecznie zmieniających jego otoczenie twarzach pogrzebowych płaczek. Początek książki wciąga, muszę przyznać, bowiem zawarty w pierwszym rozdziale wątek „wybawcy” sprawia, że poszukujemy tego bohatera wśród kolejnych stronic. Sukces autorki tkwi w tym, że będąc nawet przy dwusetnej stronie nadal nie wiemy, kim jest tajemniczy jeździec, który podarował Rinoardowi maleńkie pudełeczko. Pudełeczko, które dodaje mu odwagi, daje siły i pozawala przetrwać wszystkie, horrendalne warunki. Czy wolno mi opisać ciąg dalszy książki? Uważam, że nie powinnam, bowiem przy takim wstępie, z pełną znajomością fabuły nikt już nie sięgnąłby po tę pozycję. Zdradzę Wam jednak, że nasz mały mężczyzna, Rin, zostaje sprzedany za sakiew nędznych srebrników po czym trafia do okrutnego, przytłaczającego miejsca – Zamku Żmija – czyli Zamku Niechcianych Chłopców, gdzie ginie jego jedyny przyjaciel…

Historia jest ciekawa i godna uwagi. Jeśli tylko kolejne części powieści są i będą napisane przystępniejszym językiem – niewątpliwie Katarzyna Szelenbaum okaże się być znakomitą pisarką. Książkę gorąco polecam osobom łaknącym brutalnych przygód, bezlitosnych oprawców, ale i typowym samotnikom, którzy nie lubią rozmawiać i przebywać w gronie innych ludzi. Taki właśnie jest Rin – wyalienowany, dostosowany tylko i wyłącznie do siebie, dbający o własne życie…  Przekonajcie się sami!

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie