haftowali ci,
syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w
żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami
drzew płynące morze.
Wyuczyli cię,
syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki
powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w
ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po
omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny
synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się
jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze
ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula,
synku, czy to serce pękło?
Elegia o… [chłopcu polskim]
czyli wiersz doskonale znany mi z dzieciństwa. Utwór recytowany na dziadkowych
kolanach przy kominku podczas mroźnych, zimowych wieczorów. Utwór
sentymentalny, dla mnie, przywodzący na myśl garstkę wspomnień z zakurzonej
już, odległej przeszłości. Nie ukrywam, że po piętnastu latach od śmierci
„mojego dziadzi” kręci mi się łezka w oku, kiedy wracam do wierszy
Baczyńskiego. Nic jednak dziwnego – sześciolatka, która nie potrafi płynie
czytać, która nie rozumie projekcji kinematograficznych, która nawet nie radzi
sobie z kaligrafią – recytuje poezję wojenną, mówi pacierz i ze smutnymi oczami przegląda czarno-białe
fotografie swoich przodków…
Zimą, w
marcu bieżącego roku, chadzając po warszawskich ulicach natrafiłam na olbrzymie
bilbordy informujące o ekranizacji biografii Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
Ciekawe – pomyślałam, jednak ceny biletów odstraszyły mnie na tyle, że szybko
zrezygnowałam z projekcji. Poza tym – komu chciałoby się ze mną pójść? No komu?
Zapomniałam więc, że takie zdarzenie w ogóle miało miejsce wracając do życia
codziennego. Film szybko zniknął z
ekranów, zapewne przez swoją nierentowność, odchodząc do lamusa. Szkoda.
Dzisiaj uważam, że powinnam obejrzeć go na dużym ekranie. Nawet, jeśli miałabym
spędzić godzinę w wyludnionej sali kinowej. Ale wiecie? Chciałabym jedynie
posłuchać świetnie intonowanych wierszy. Fabuła filmu oraz pomysł na jego
realizację pozostawia wiele do życzenia.
Film, jak
już wspomniałam, swoją premierę miał w marcu bieżącego roku, dokładniej 15
marca. Ekranizacja w obsadzie niszowych, debiutujących aktorów, opowiada nam
historię Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, poety, który zginął w imię Ojczyzny
04.08.1944r. Był ochotnikiem – zmarł jako bohater. Film jednak ukazuje nowy
pogląd na twórczość Baczyńskiego, jego życie prywatne, a nawet działania
konspiracyjne. Mało kto wie, że w jego mieszkaniu znajdował się magazyn broni.
Bohater miał świadomość, że naraża tym nie tylko siebie, ale także swoich
bliskich – żonę i matkę.
W projekcji dostrzegamy liczne zdjęcia uświadamiające nam,
jak wiele zła wyrządziła wojna, a tym
samym możemy na własne oczy ujrzeć ogrom zniszczeń i śmierć milionów jednostek.
Fotografie z getta, krótkie nagrania pokazujące codzienne traktowanie Żydów
(Baczyński był Żydem), czy masowe mordy – potwierdzają szeroko panującą
degrengoladę rasy ludzkiej. Wróćmy jednak do filmu.
Nie
ukrywam, że włos na głowie zjeżył mi się niesamowicie, gdy z błyszczącymi
oczami i piskliwym wrzaskiem „Zaczyna się! Zaczyna!” usłyszałam piosenkę, w
wykonaniu Czesława Mozila i Meli Koteluk. Duet – może i w odniesieniu do okresu
wojennego, brzmi całkiem sympatycznie, jednak jeśli ktoś nie przepada za ich
wokalem – ma prawo mieć pretensje do Bartosza Chajdeckiego. Tekst jednak jest
godny uwagi. Posłuchajcie, bo naprawdę warto. Jest tylko jedna taka „Pieśń o
szczęściu”, zaczerpnięta z poematu „Szczęśliwe Drogi”.
Reżyserem
filmu został Kordian Piwowarski. Uważam, że sprawdził się świetnie w swojej
roli. Pomysł na ekranizację także śmiem uznać za dobry – konkurs recytatorski,
który zabiera nas do świata Baczyńskiego. Wraz z każdym kolejnym poematem,
bliżej poznajemy historię naszego rodaka. Podoba mi się też brak efektów specjalnych.
Produkcja jest niszowa i taka niech pozostanie. Scenarzysta pozbawił widzów
idealnie wkomponowanej muzyki znanych i cenionych wirtuozów, na rzecz ciszy,
spokoju, naturalności. To właśnie wyróżnia ten film na tle współczesnych
produkcji. Szkoda tylko, że takie projekcje nie mają żadnych szans z
konkurencją rynku światowego.
Z góry
mówię, choć stosowniej piszę, że nie zdradzę Wam fabuły. Jeśli pasjonujecie się
twórczością Baczyńskiego, znajdziecie coś dla siebie. Jeśli jednak szukacie
rozluźniającego tasiemca na wieczór - nigdy, przenigdy nie włączajcie tego
filmu.
0 opinii:
Dziękuję!