­
­

Park Arkadia w Nieborowie - ogrody, które musisz zobaczyć

Z czym kojarzy się Wam Arkadia? 
Czy mitologiczna kraina szczęścia naprawdę istnieje?


Otóż Arkadia istnieje i znajdziecie ją w Polsce. Park Romantyczny Heleny Radziwiłłowej to niezwykłe miejsce położone w województwie łódzkim, nieopodal Łowicza. Inspiracją do stworzenia tego tajemniczego ogrodu był zespół San Leucio z ogrodów Caserta w Kampanii, na północ od Neapolu i uważany za najpiękniejszy na świecie, Giardino Nimfa, znajdujący się na południe od Rzymu.

Helena Radziwiłłowa była dąma dworu Carycy II, żoną Michała Hieronima, kochanką Stanisława Augusta Poniatowskiego, a także założycielką parku Arkadia w Nieborowie. Park ten, zaprojektowany w stylu angielskim, należy do najbardziej urokliwych w Polsce. Dlaczego warto go odwiedzić? 


Sądzę, że przede wszystkim należy się Wam objaśnienie, co to jest „park romantyczny”. Otóż „park romantyczny” to pewnego rodzaju rozwiązanie krajobrazowe, obejmujące pola, lasy, łąki i zdobienia nawiązujące do starożytności i wieków średnich. Na terenie parku natknąć się można na posągi, zabudowy czy ruiny. Nikogo nie zaskakuje fragment akweduktu, rzeźba przedstawiająca postać z mitologii, japońskie zdobienia czy nigdy niedokończone budynki i pałace. Najbardziej znane parki romantyczne w Polsce to ogród w Wilanowie, Arkadia w okolicy Nieborowa czy ogród w Puławach. 



Zwiedzanie Parku Romantycznego Arkadia pozowała się wyciszyć, pooddychać świeżym powietrzem z dala od miejskiego zgiełku i korzystając z mapy odkrywać tajemnice Heleny Radziwiłłowej.  


Wiosną i jesienią zwiedzanie parku jest naprawdę magiczne. Całość została zaprojektowana tak, by każdy kolejny krok Waszego spaceru budził więcej emocji i zaciekawienia. Twórcą ogrodowej i architektonicznej idei parku był Szymon Bogumił, zwróćcie uwagę na wszelkie podcienie, wyłaniające się z oddali budynki czy rozmieszczone posągi. 


Jak podoba się Wam Arkadia? Byliście w ogrodzie Heleny Radziwiłłowej? A może planujecie tam pojechać?  Więcej zdjęć znajdziecie na www.instagram.com/gusiapp <3 

Czy Mazury to dobry kierunek na jesienny urlop?

Choć sezon wakacyjny kończy się wraz z końcem lata, coraz więcej osób decyduje się na organizację swojego upragnionego wypoczynku już jesienią. Przesunięcie urlopu na wrzesień, październik, a nawet listopad może być znakomitym pomysłem z wielu względów - gdzie jednak udać się na tego typu późne wakacje? Czy Mazury to dobry kierunek?


Mazurska jesień
Mazury są jednym z najpiękniejszych regionów naszego kraju - każdego roku przekonują się o tym tysiące turystów, którzy przybywają tu w poszukiwaniu wymarzonego odpoczynku od miejskiego zgiełku.

Mazurskie krajobrazy sprzyjają tego typu poszukiwaniom w wyjątkowy sposób. Znajdziemy tu unikalną możliwość obcowania z przyrodą, czyste powietrze, niezapomniane widoki, a także moc atrakcji związanych ze wspaniałymi jeziorami, z którymi to najbardziej kojarzymy przecież ten zakątek Polski. Nic dziwnego, że ogromną popularnością cieszy się tu żeglowanie, spływy kajakowe, wędkarstwo, turystyka rowerowa czy piesze wędrówki.


Choć po sezonie letnim temperatura zaczyna spadać, jesienią wciąż można cieszyć się piękną pogodą i bez przeszkód udać się, chociażby na relaksujący spacer wśród kolorowych drzew. W jesiennym słońcu mazurskie lasy i jeziora prezentują się równie, a może nawet bardziej zachwycająco niż latem! Na Mazurach czekają na nas również całoroczne atrakcje turystyczne, z których warto skorzystać bez względu na panującą pogodę.


Wiele ośrodków wypoczynkowych oferuje specjalnie skomponowane posezonowe pakiety wyjazdowe, które pozwolą nam cieszyć się wszystkimi urokami Mazur i efektywnie relaksować się nawet w deszczowe dni. Ich niewątpliwą zaletą jest atrakcyjna zazwyczaj cena, o wiele niższa niż w środku sezonu wakacyjnego. Jeżeli zawsze chcieliście udać się z rodziną albo znajomymi w ten urokliwy zakątek Polski - jesienny wyjazd w korzystnej cenie może być idealnym rozwiązaniem.


Jesienny urlop na Mazurach
Na Mazury warto wybrać się jesienią nie tylko ze względu na korzystne cenowo oferty. Po zakończeniu tak zwanego wysokiego sezonu pojawia się tu o wiele mniejsza liczba turystów, co ułatwia przyjemny odpoczynek i może być ogromną zaletą dla osób szukających ciszy, spokoju i prywatności. W tak komfortowych okolicznościach jeszcze łatwiej o prawdziwy relaks i wytchnienie od codziennych obowiązków - bez względu na to, czy wolimy organizować pełne wrażeń wyprawy na mazurskie szlaki, czy też poleniuchować przy ognisku nad jeziorem.

Jeśli wahamy się nad jesiennym wyjazdem ze względu na nieprzewidywalną niekiedy jesienną pogodę - bez obaw! Mazurskie obiekty wypoczynkowe mają odpowiedź i na ten problem. W wielu ośrodkach znajdziemy bogatą ofertę atrakcyjnych form spędzania czasu zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci - do dyspozycji gości często oddawane są kryte baseny, sale zabaw, a nawet salony gier. Dla tych, którzy szukają jeszcze głębszego relaksu, Mazury mają także wspaniałe ośrodki odnowy biologicznej i SPA. Możemy zatem być pewni, że nikt nie będzie narzekać na nudę nawet podczas jesiennej ulewy i chłodu!

Artykuł powstał we współpracy z Hotel St. Bruno ****

Mantua w jeden dzień - zwiedzanie i atrakcje turystyczne Lombardii

Do Mantuy, a właściwie Mantovy w północnej Italii trafiliśmy przypadkiem. Szukałyśmy typowo włoskiego, malowniczego miasteczka na drodze z Gardy do Parmy. Mogliśmy odwiedzić Weronę, zatrzymać się w Modenie, jednak pech chciał, że podczas przeglądania zdjęć wybraliśmy Mantuę. 


Najbrzydsze miasto Włoch? A może przepiękna sceneria, prosto z dramatu Williama Szekspira Romeo i Julia czy opery Rigoletto Giuseppe Verdiego? Otóż zdradzę Wam ciekawostkę - Mantua to Stolica Kultury Włoskiej 2016 roku. 




Mantua, co zwiedzić? 
Miasto zostało założone ok. 2000 roku przed naszą erą, a prawdopodobnie w VI w. p.ne. osiedlili je Etruskowie. Wielokrotnie było jednak podbijane i zdobywane, a na przełomie lat również modernizowane. Dziś cieszy się zasłużonym miejscem na liście światowych zabytków UNESCO, a wszystko to za sprawą swojej historii, wysokiej klasy zabytków, renesansowych zabudowań oraz odnalezienia w 2007 roku dwóch szkieletów pochodzących z neolitu, nazywanych kochankami z Valdaro. Mantua, podobnie jak Bolonia, jest ośrodkiem nauki i kultury. Wśród osób znanych, które pochodzą lub kształciły się na dworze królewskim znajdziecie Vittorino da Feltrre czy kompozytor Claudio Monteverdi. Jako ciekawostkę zdradzę Wam, że jeden z najznakomitszych filozofów w dziejach człowieka, Wergiliusz, urodził się pod Mantuą ok. 70 r p.n.e. 

Pomimo tak olbrzymich walorów kulturowo-historycznych Mantua wywarła na nas negatywne wrażenie. Wokół było brudno i niechlujnie. Otaczające ją jeziora nie cieszyły oka, a poprowadzone przez miasto kanały imitujące te z Wenecji były zaśmiecone i śmierdzące. Centrum jednak przykuło naszą uwagę. Doceniliśmy freski i malowidła. Podziwialiśmy zabudowy oraz rozsmakowywaliśmy się w lodach poziomkowych (najpyszniejszych na świecie). Kolację z kolei zjedliśmy w Antica Osteria Fragoletta. Nie ukrywamy, że to ilość naklejek konkursu Michelin wpłynęła na naszą decyzję. Jeśli więc zastanawiacie się, gdzie zjeść w Mantui - sprawdźcie koniecznie te miejsce. 





Co zwiedzić w Mantui? Zaledwie jeden dzień wystarczy Wam na poznanie całego miasta. Do ciekawych atrakcji należy Pałac Książęcy, czyli kompleks zabytkowych budowli, tarasów, dziedzińców i ogrodów, który zachwyci każdego, l fascynata epoka renesansu. Niezwykle ciekawym miejscem jest także katedra, zlokalizowana na starym mieście przy Piazza Sordello. Barokowa fasada kościoła świętego Piotra pochodzi z Carrary - malowniczego miasteczka w Toskanii, znanego z wydobywania tzw. marmuru kararyjskiego. Kiedyś już wspominałam Wam, że marmur ten od zarania dziejów cieszy się niebywałą popularnością. Korzystał z niego m.in. Michał Anioł, a wykonana przez niego Pieta czeka na Was w watykańskiej Bazylice. Miejscem, które powinno zwrócić Waszą uwagę jest Palazzo Te przy Viale Te, zaprojektowany przez architekta Giulio Romano (ucznia Rafaela i miłośnika Michała Anioła). Jest to malowniczy zespół pałacowy, który został nam polecony, a na który zwyczajnie zabrakło nam czasu. Inspirujące miejsce, sprawdźcie koniecznie. 













Mantua to niewielkie miasto (myśląc o jej aspektach turystycznych), po którym można kręcić się przez cały dzień, a które nie zrobiło na nas wrażenia. Cieszymy się, że zdołaliśmy je odhaczyć na naszej podróżniczej liście, ale z pewnością nie planujemy tam wracać. Największa atrakcją okazały się cudowne, poziomkowe lody. Ich nigdy za wiele. Jeżeli jednak możecie wybrać inną destynację, proponujemy Wam podjąć taką decyzję. 




Mamy też dla Was anegdotę związana z Mantuą. To właśnie tam po raz pierwszy nocowaliśmy we włoskiej agroturystyce (był to nasz najdroższy nocleg, ponad 70€), ale dostrzegliśmy coś niesamowitego. Właściciele domu w ogóle nie mówili w języku angielskim, porozumieliśmy się na migi, ale to nie przeszkodziło, by podali nam na śniadanie dwa pyszne, domowe croissanty. Będąc tam zaledwie przez kilka godzin zobaczyliśmy też prawdziwą włoską sielankę. Dom był olbrzymi. Właściciele (starsi ludzie) całymi dniami bawili się z dziećmi w ogrodzie, a wieczorem, zasiadali z rodziną do wspólnego biesiadowania w akompaniamencie wina i domowych przysmaków. Całość miała miejsce w wielkiej kuchni (zdobionej drewnem), przy ogromnym, drewnianym stole.


Czy byliście kiedyś w tym mieście? Znaleźliście, co chcielibyście zwiedzić w Mantui? Jak Wam się podoba? 

Przewoźnik odwołał Twój lot? Sprawdź, co możesz zrobić?


Kilka dni temu spotkała mnie dość przykra sytuacja. Ryanair odwołał mój lot do Aten, a tym samym wywrócił zaplanowany urlop do góry nogami. Pierwsza konfrontacja to zwyczajny mail wystosowany przez linię lotniczą z dwiema ścieżkami - całkowity zwrot środków (nawet, jeśli odwołany lot został w jednym kierunku) lub zmiana terminu lub portu lotniczego, w obu przypadkach dotycząca najbliższych dat i lokalizacji. Cała korespondencja jest w języku angielskim (włącznie z informacją, że Wasz kurs nie zostanie obsłużony), a także obsługiwał Was będzie irlandzki personel. 

Formularz zwrotu pieniędzy dla linii Ryanair znajdziecie tutaj: www.ryanair.com/pl/pl/check-in. Musicie wypełnić go zarówno w imieniu swoim, jak i pasażerów, którzy mieli podróżować razem z Wami, jeśli to z Waszego konta zostały zakupione bilety. Uwaga! Przewoźnik nie wysyła maila potwierdzającego wysłanie formularza, otrzymacie jedynie maila z rozpatrzoną sprawą. Zwrot środków następuje w ciągu 7 dni roboczych w takiej samej formie, w jakiej dokonaliście transakcji. Przelew do mnie wrócił już następnego dnia, co było niezwykle miłym zaskoczeniem. Cała ta sytuacja ma jednak miejsce, jeśli lot zostanie odwołany w okresie dłuższym niż 14 dni. Tylko wtedy każda ze stron może nieco bezkarnie modyfikować plany podróżowania (oczywiście, gdy przewoźnik anuluje lot, Wy otrzymacie jedynie zwrot pieniędzy, z kolei jeśli Wy będziecie chcieli odzyskać wpłacone środki ponieważ się rozmyśliliście, zapłacicie karę za anulowanie zamówienia w wysokości ok. 260 zł - tak wycenia to WizzAir).

Jak dzieje się w przypadku innych linii lotniczych? W każdym przypadku obowiązuje rozporządzenie nr 261/2004/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 11 lutego 2004 r., które reguluje wszystkie najważniejsze aspekty Waszego podróżowania w krajach Unii Europejskiej. Na stronie AirHelp sprawdźcie, czy Wasz lot kwalifikuje się do złożenia wniosku: www.airhelp.com/claims/new/trip-details. Poza krajami UE, w tym USA, wszystkie regulacje są zgodne z postanowieniami Konwencji Montrealskiej z 2003 roku, a na liście znajduje się aż 120 krajów, które podpisały deklarację gwarancji odszkodowania. 

Zapytacie pewnie, co z odszkodowaniami? Tutaj sprawa się nieco bardziej komplikuje. Ubiegać się o nie możecie tylko w ściśle określonych przypadkach, czyli m.in. jeśli Wasz lot zostanie opóźniony o więcej niż 3 godziny, ale tylko wtedy, gdy wynika to z winy przewoźnika. Złe warunki meteorologiczne, strajk pracowników czy awaria lotniska nie upoważniają Was do otrzymania odszkodowania. Zweryfikujcie na stronie przewoźnika wszystkie aspekty, zanim zdecydujecie się na złożenie wniosku. Jeżeli jednak Wasz lot kwalifikuje się do odszkodowania, możecie otrzymać odszkodowanie, uzależnione od czasu opóźnienia oraz dystansu. Kwoty te zaczynają się od 250 euro, a wynoszą maksymalnie 600 euro w UE. 

Rozporządzenie określa również warunki wypłacania odszkodowania w przypadku nagłego odwołania lotu przez przewoźnika, gdzie za “nagłe” uważa się okres krótszy niż 14 dni od planowanej podróży. W takiej sytuacji pasażerowie również mogą ubiegać się o rekompensatę w wysokości 600 euro, ale warunkiem jest zakończenie podróży w UE i brak dodatkowych, nadzwyczajnych okoliczności, które wymieniłam powyżej (pamiętajcie, że to tylko niektóre z nich!). Macie jednak prawo do pełnego lub częściowego zwrotu pieniędzy, które zapłaciliście za podróż lub otrzymanie biletów na inny lot, z najbliższego lotniska i w najbliższym terminie na koszt przewoźnika. Gdy istnieje taka konieczność, musi zostać Wam zapewniony nocleg lub zwrot pozostałych należności (w określonych ramach cenowych). 

Mam szczerą nadzieję, że to, co napisałam nigdy Wam ani mi nie będzie potrzebne. Z drugiej strony cieszę się, że moja, nieco absurdalna sytuacja niezwykle szybko się rozwiązała i nie musiałam kolejny dzień walczyć z wiatrakami i tłumaczyć, że nie mając lotu powrotnego, nie chcę lecieć do Grecji w wybranym terminie ;) Wszystko jednak przede mną! Wertuję strony, w końcu mam wolny weekend, który zdecydowanie należy jak najlepiej wykorzystać. Może Wy polecicie mi kierunek, który warto odwiedzić? Trzymajcie się cieplutko! :)

Drezno - informacje praktyczne

Mówią, Florencją północy. Mówią, bajkowa przestrzeń. Mówią, niesamowite wrażenia. Jak było naprawdę? 


Na wycieczkę do Drezna wybraliśmy się na jeden dzień, właściwie przypadkiem. Prześledziliśmy blogi poświęcone podróżom, poszperaliśmy w Google i uznaliśmy, że wiemy wszystko o tym mieście i możemy jechać! Niestety jednak wiele rzeczy nas zaskoczyło, chcieliśmy więc przekazać Wam najważniejsze informacje.

Samochód
Gdy podróżujecie samochodem, z pewnością nie zdziwił Was ład i porządek panujący na drogach. Wokół Was będzie niezwykle mało znaków, które w Polsce są nagminnie poustawiane, a dzięki temu płynnie będziecie mogli poruszać się po jezdni. Czasem jednak może Was coś zaskoczyć - jak nas. Jechaliśmy (tzn. Poruszaliśmy się w korku) specjalną drogą, prowadzącą tylko i wyłącznie na parking podziemny centrum handlowego. Niestety ani my, ani nawigacja, nie zorientowaliśmy się w dobrym momencie, mogliśmy kontynuować podróż łamiąc zakaz wjazdu lub wjeżdżając na ów parking. Tu należy wspomnieć, że Niemcy skrupulatnie przestrzegają obowiązującego na drodze prawa. Złamanie przepisów może wiązać się z wysokim mandatem, stąd lepiej dmuchać na zimne. 


Jak w takim razie parkować w Dreznie?
Generalnie system jest dość jasny, ale komunikuje się z Wami wyłącznie w języku niemieckim. Gdy będziecie jechali autem, na Waszej drodze co i rusz będą ukazywały się znaki Parkingów, pokazujące ilość wolnych miejsc. Tam możecie zostawić auto. Niestety jednak bywa tak, że system nie zdąży się zaktualizować i pomimo oznaczenia, miejsca dla Was nie będzie. Kolejną wadą wspomnianego systemu parkowania jest fakt, że część parkingów podziemnych jest przypisana turystom i mieszkańcom hoteli. Taki parking może Was kosztować nawet 25€ za dobę, ale wierzcie nam, że po godzinie nieskutecznego znalezienia miejsca o zdroworozsądkowej cenie, każdy jest w stanie tyle zapłacić. Tu jednak szykuje się kolejna niespodzianka - płatność w parkomatach tylko gotówką. Jeśli nie macie drobnych, grozi Wam kolejny srogi mandat za pozostawienie auta bez ważnego biletu.  Bądźcie czujni i niezwykle ostrożni. My auto postanowiliśmy zostawić w Altmarkt-Galerie, wjazd od ulicy Wallstraße. Zaparkować możecie wyłącznie do godziny 21:00, z kolei wyjechać możecie przez całą dobę. 


Piesi
Bycie pieszym jest jednak o wiele prostsze niż w Polsce. Są oznaczenia, światła, ale nie na pasów. Jeśli chcielibyście w Dreznie przedostać się na drugą stronę skrzyżowania, musicie wypatrywać obniżonych krawężników (wyglądają, jak nasze wyjazdy). W takich miejscach zgodnie z przepisami możecie przejść przez jezdnię, a samochody ustąpią Wam pierwszeństwa. 

Nocleg
A co z nocowaniem? Polecamy przede wszystkim booking.com, gdzie prawdopodobnie nic nie zdoła Was zaskoczyć. Wybraliśmy apartament Hotel & Apartments Altstadtperle, ok. 260 zł zł za jedną noc dla dwóch osób. W cenie oczywiście śniadanie, a sama baza oddalona o 20 min od Zwingeru lub kilka przystanków tramwajowych. Rezerwacja tego noclegu była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Deklarując przyjazd po godzinie 16:00, gdy recepcja jest już nieczynna, obiekt blokuje środki z karty kredytowej o równowartości Waszego pobytu. Chwilę później otrzymujecie maila z instrukcjami dotyczącymi Waszej rezerwacji. W mailu znajdują się najważniejsze informacje; idź do budynku B, wpisz wygenerowany kod i zaczekaj kilka sekund na otwarcie skrzynki. W niej będzie znajdował się klucz do Twojego pokoju, drzwi wejściowych oraz dalsze instrukcje. Gdyby nie zgubiona kartka w mgnieniu oka poradzilibyśmy sobie z zabezpieczeniami, ale na szczęście wszystko zakończyło się happy endem. Duży pokój z ogromną łazienką jest nasz!


Turystyka
Skoro znacie już podstawy, opowiemy Wam bardzo ogólnie, co zwiedzać w Dreznie. Jakiś czas temu Gusia zyskała przydomek “Bogusławy, wchodzącej na wieżę” i to nie bez powodu! Wszystkie kościoły, baszty, trasy widokowe i inne, wysoko położone obiekty są przez nas obowiązkowo odwiedzane. Pech chciał, że postanowiliśmy odwiedzić jedną z najstarszych budowli miasta i jednocześnie najbardziej obleganą przez turystów - Katedrę Świętej Trójcy. Kolejka była długa, zimno powoli zaczęło nam doskwierać, ale musieliśmy to zrobić. Bilety 8€ za osobę dorosłą do kupienia przed wejściem. Za schodami z kolei… winda. A po windzie kilka schodów oraz podjazd, z bardzo ograniczoną przestrzenią, ukazującą wnętrze katedry. Byliśmy okropnie zawiedzeni! Na szczycie rozpościerał się jednak bardzo ładny widok na panoramę całego miasta. Niestety jego duża część i tak była w trakcie remontu...




Z tarasu widokowego zeszliśmy bardzo niezadowoleni, jednak skusiliśmy się na małą kawę w Geschichtliches Emila Reimanna. Espresso i zaskakująca puszysty tort czekoladowy, zwany tortem Szwarcwaldzki,. Tu również niemiłe zaskoczenie. O ile na pierwszym piętrze kelnerka rozmawiała z nami w języku angielskim i można było dokonać płatności kartą, o tyle pani na dole rozłożyła ręce, gdy chcieliśmy kupić drożdżówkę i gestem wskazała płatność gotówką. Jak to możliwe?


 Kolejną atrakcją, którą napotkacie podczas spaceru jest Orszak Książęcy - największe na świecie malowidło na płytach ceramicznych pochodzące z drugiej połowy XIX w wieku, stworzone przez Wilhelma Walthera. Dzieło, znajdujące się na jednej ze ścian gmachu Langer Gang, łączy ze sobą najpopularniejsze zabytki starego miasta. 



Pozwalając się zgubić w krętych uliczkach dotrzecie do zamku. Drezden Schloss to renesansowo-barkowa budowla, która przez wiele lat służyła królom i książętom Saksonii. Zwiedzającym jest udostępniona od 2004 roku, bowiem dopiero po 59 latach zdołano odbudować cały zabytek. Niestety nie byliśmy w środku.


Tuż obok znajduje się jednak Zwinger. Jedna z najpiękniejszych budowli miasta, a zarazem jeden z najbardziej znaczących zabytków barokowych w Europie. Spacer tym enigmatycznych ogrodem i zespołem pałacowym zarazem to niezwykła przyjemność dla duszy i ciała. Niestety duża część obiektu podlega właśnie renowacji, co sprawia, że jest mniej atrakcyjna dla oka. 


Aby uciec na chwilę od zgiełku, polecamy wyjść z obiektu jednym z mostów i drogą, tuż za fosą, przedostać się do parku, prowadzącego prosto na bulwary. Tam czeka na Was inny świat, a Drezno znów odrobinę straci swój urok. Brudno, brzydko, niechlujnie. Za nami most, wiodący na drugą stronę Łaby. Niestety w remoncie. Za rzeką z kolei wiele niespodzianek. Przepiękna panorama, ukazująca najważniejsze zabytki miasta. Wszystko to, co przyjechaliście zwiedzić w niezwykłym anturażu. Do tego kaczki, czaple i łabędzie. Pięknie! 



Obiad
Obiad postanowiliśmy zjeść w najbardziej obleganej restauracji w Dreźnie, Augustiner. Tradycyjna niemiecka golonka, sznycel i zasmażana kapusta. Wszystko to idealnie doprawione i podane w klasycznym stylu. Porcje w tym lokalu są bardzo duże. Zjedzenie zupy i drugiego dania naprawdę graniczy z cudem. Dodatkowo, jeśli chcecie odwiedzić lokal musicie dokonać rezerwacji. Bez tego, uśmiechnięta Pani kelnerka w ściśle związanym gorsecie oświadczy “No chance” :) Ciekawym miejscem, jeśli chodzi o jedzenie jest również australijska knajpa, na którą natkniecie się idąc w kierunku zamku. Niestety nasze europejski brzuszki wychodzą stamtąd nieco niezadowolone - drogo, mało, stosunkowo smacznie. 


To tyle z organizacyjnych zagadek niemieckiego Drezna. Na przewodnik po mieście zapraszamy Was już niebawem! :) Specjalnie dla Was przygotowujemy mapę z opisami najważniejszymi atrakcjami stolicy Saksonii.


Travel: Turbacz

Turbacz, czyli niepozorna skala o wysokości 1300 m to najwyższy szczyt Gorców i najpopularniejszy kierunek odwiedzany przez turystów zachodnich Beskidach. 


Turbacz obiega 7 górskich grzbietów, a na szczycie znajdziecie obelisk i metalową płaskorzeźbę. Droga zaprowadzi Was tym samym na przepiękny taras widokowy. Tam możecie odpocząć na przygotowanych dla turystów ławeczkach. Warto przespacerować się po tym niewielkimi wypłaszczeniu i poświęcić chwilę na kontakt z naturą. Jest naprawdę pięknie! 


Skoro na górze górze rozpościerają się tak niesamowite widok, jak w takim razie dpstać się na szczyt? Polecamy wejść szlakiem niebieskimi z Poręby Wielkiej, który momentami jest wyjątkowo stromy, w dużej mierze wiodący kamiennymi schodami. Droga prowadzi przez Suchy Groń i Czoło Turbacza. Polecamy również zejść na chwilę z głównej drogi, by odbić do Polany Turbacza. Tam czeka na Was Szałasowy Ołtarz. Piękne miejsce z tablicą pamiątkową, upamiętniającą liturgię Karola Wojtyły z 1953 roku. Z Polany rozpościera się przepiękny widok na panoramę Gorców. Możecie również chwilę odpocząć na przygotowanych dla wiernych ławeczkach, które były wykorzystywane podczas odprawianej dla pasterzy i turystów eucharystii. Dalsza podróż jest niezwykle prosta i przyjemna, a droga prowadzi prosto do schroniska PTTK na Turbaczu. 










Kamienny ośrodek serwuje bardzo smaczne, typowo górskie dania. Zupy, oscypki, pierogi - czego dusza zapragnie. Od samego szczytu dzieli go zaledwie 5 minut, stąd najwyższy punkt możecie zdobyć w dowolnym momencie.









Nasza droga do zejścia początkowo wiodła szlakiem czerwonym. Chcieliśmy zejść z Turbacza do pobliskiej miejscowości, jednak pierwszą część grupy w błąd wprowadziło niejednoznaczne oznakowanie szlaku, drugą z kolei nagłe pogorszenie warunków atmosferycznych. Idąc głównym szlakiem należało skręcić na taras widokowy i nim udać się w dalszą drogę, aż do skrzyżowania ze szlakiem zielonym. 




Tu specjalnie dla Was zabawna historia z naszej wyprawy. Sześcioosobowa drużyna w trakcie marszu podzieliła się na dwie sekcje. Szybką oraz wolną. Plan wyprawy został ustalony na szczycie, a każda z grup, dysponując mapą, miała poprowadzić swoją ekipę. Niestety jednak nastąpiły pewne roszady. Ja, idąc z przodu, zatrzymałam się, by jedząc jagody zrobić zdjęcia. Zostałam sama. Bez mapy i bez szczegółowego planu na kontynuację eskapady, ale zawsze mogłam zaczekać na pozostałych towarzyszy z sekcji ”wolnej”. Zaczęły zbierać się czarne chmury, a wiatr wiał coraz silniej. Burza! Nie mogło więc zabraknąć kolejnego filmu na InstaStory. Moi towarzysze się oddalali, a ja pokornie czekałam na rozwój pogodowych zdarzeń. Gdy dotarłam do rozstaju dróg, okazało się, że szlak, który prowadzi do domu wiedzie przez taras widokowy, położony 200 m wyżej niż polana, na której się właśnie znajduję. Nie było wyjścia! Musiałam wdrapać się tam, by nie pozostać sama na środku łąki. Niebo stawało się coraz ciemniejsze, a w strugach deszczu coraz trudniej było dotrzeć innych turystów. W pewnym momencie na horyzoncie zauważyłam dwójkę zaginionych kompanów, ale… dlaczego tylko dwójkę?! Okazało się, że Maciek przyspieszył kroku i również wyprzedził swoją drużynę, dołączając tym samym do sekcji “szybszej”. Niestety jednak to on miał mapę, a nasza trójką podczas silnej burzy pozostała sama na tarasie widokowym. Co robić? Gdzie iść dalej? Należało najpierw przeczekać burzę. W lesie. Nie wystawiając swojego ciała jako mięsa armatniego dla piorunów. Na niedomiar złego, okazało się, że nasi kompani pomylili drogę (mając dwie mapy) i z google maps szukali dobrej trasy. My w spokoju przeczekaliśmy największą ulewę i poszliśmy dalej. Droga zaprowadziła nas aż do zielonego szlaku, którym mogliśmy dotrzeć do Koninek, a stamtąd prosto do domu.

Kolejną z przygód była niespodzianka, którą zgotowała nam Magda. Otóż po zejściu ze szlaku, zmęczeni i przemarznięci marzyliśmy tylko o tym, by dostać się do domu. Przebrać,  ogrzać i rozpalić grilla. Tuż przy bramie, włożona została ręka do plecaka, a tam niespodzianka! Brak klucza! Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo kiedy, ale z pewnością został zgubiony. 





Wbrew pozorom Turbacz nie należy do najprostszych szlaków turystycznych. Nie ma co się oszukiwać, ale choć do wysokich nie należy, momentami droga bywa trudna. Na wielu odcinkach są bardzo strome podejścia, które osobom z mniejszą kondycją mogą przysporzyć wiele trudności. Załóżcie również, że spędzicie na tym szlaku cały dzień. Wszystko zależy od tego, w jakiej kondycji jesteście, o której godzinie wyjdziecie i ile czasu będziecie potrzebowali na regenerację w schronisku. Szacowany czas przejścia w dwie strony to ok 5-5,5h. 


Jak podoba Wam się Turbacz? Powiem tylko, że szczyt zaliczany jest do Korony Gór Polskich, czyli listy 28 najwyższych szczytów pasm górskich w kraju, na które prowadzą oznakowane szlaki turystyczne.  

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie