­
­

Sekrety i kłamstwa... czy znacie je wszystkie?


Niektóre historie zmieniają wszystko. Czasem nasi bliscy, a nieraz my sami nosimy w sercu niezwykły ciężar, któremu musimy w końcu musimy dać ujrzeć światło dzienne. Tak było i w tym przypadku, zapraszam do lektury niesamowitej historii. 

Powroty i wspomnienia to kolejna książka Izabeli Trojanowskiej, która trafiła w moje ręce i jest jednocześnie zakończeniem sagi Sekrety i Kłamstwa, opatrzonej patronatem OdslonKulture.pl. Całość tworzy emocjonalną, spójną całość, której nie brakuje łez, gwarnego śmiechu i zaskakujących zwrotów akcji. O czym jednak przeczytacie w najnowszej książce? 

Magda nasłuchuje niezwykłych, a zarazem trudnych historii opowiadanych jej przez dziadka. Każde jego słowo rani jak ostrze i sprawia, że łzy cisną się do oczu. Ludwik jednak wie, że musi opowiedzieć wnuczce historię swojego życia. Bez względu na wszystko. 

Autorka najnowszą książką wzrusza czytelnika do łez. Pokazuje najmroczniejszą stronę ludzkiej duszy i dzieli się historiami, które wywołują uśmiech na wielu twarzach. Sama fabuła jest natomiast zlepkiem głębokich przeżyć, które mogą przytrafić się i nam, bo co jest lepszym narratorem powieści obyczajowych niż ludzkie życie i własne doświadczenia? 
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Gorąco polecam Wam zmierzyć się z powieścią Powroty i wspomnienia, aby przeżyć  piękne i trudne chwile w towarzystwie Magdy i Ludwika. Wierzę też, że moja krótka recenzja książki zachęci Was do poznania całej sagi Sylwii Trojanowskiej. Miłej lektury :) #książkaNaWakacje 

Chłopak, którego nie było - Elżbieta Rodzeń

Chłopak, którego nie byłoCo przyszło Wam do głowy, gdy zobaczyliście tytuł najnowszej książki Elżbiety Rodzeń? 


Jedno jest pewne, bez względu na to, co pomyśleliście, lektura na pewno Was zaskoczy. Elżbieta Rodzeń wykreowała parę wyjątkowych bohaterów, których historia choć jest oderwana od rzeczywistości, może wydarzyć się naprawdę. 

Lektura książki zajęła mi zaledwie jeden wieczór, a mogłam w tym czasie poznać Martynę, młodą dziewczynę chorą na schizofrenię, której życie nigdy nie było usłane różami. Zawsze odtrącana, zawsze na drugim planie, gorsza i niepotrzebna w głębi serca wołająca o troskę, ciepło i miłość. 

Chłopak, którego nie było to niezwykle poruszająca historia, która czytana między wierszami przybiera zupełnie nowy wymiar.  Musicie jednak wiedzieć, że schizofrenia to trudna choroba, zarówno, gdy przychodzi się mierzyć z nią osobie chorej, jak i jej najbliższemu otoczeniu. Bolączką wielu jest brak akceptacji rodziców, trudności w nawiązywaniu nowych kontaktów i utrzymaniu bliskich przyjaźni. Pomyślcie, że to Wasza córka cierpi na te schorzenie. Spróbujcie stanąć na miejscu Martyny i zmierzyć się z jej codziennością. 

Nasza główna bohaterka wiele razy przyprawia uśmiech na twarzy czytelników. Jest niezwykle nieporadna, ale zarazem urocza w swojej niezdarności. Pracuje w pensjonacie prowadzonym przez rodziców, wykonując swoje obowiązki ponad siły. Poddaje się i demotywuje, nie wierząc, że kiedykolwiek zdoła odmienić swoje życie. Pewnego dnia spotyka jednak na swojej drodze Jamesa, chłopaka, który uszczęśliwiłby niejedną rywalkę.  James jako pierwszy wierzy w nią bezgranicznie i postanawia pokazać jej inny świat. Wie, że gdy dziewczyna mu zaufa, stanie na nogi i z uśmiechem na twarzy uwierzy, że prawdziwe szczęście jest w zasięgu jej dłoni.

Gorąco polecam Wam najnowszą książkę Elżbiety Rodzeń. Jestem pozytywnie zaskoczona wielowątkowością tej powieści, lawirowaniem na cienkiej linii pomiędzy szarą, smutną codziennością a głębokimi emocjami, które towarzyszą każdemu z nas. Muszę Wam też powiedzieć, że podczas lektury ogromnie kibicowałam Martynie. Trzymałam kciuki, by wzięła życie w swojej ręce i znalazła w sobie odwagę, by zawalczyć o miłość. Bo co Wy byście zrobili na jej miejscu? :)  #KsiążkaNaWakacje

Ile to milion?


O tym, że Polacy książek nie czytają wiemy wszyscy. przeglądając jednak raporty nie mogę nie nadziwić, że setki, a nawet tysiące osób przeglądają mojego bloga każdego dnia w poszukiwaniu opinii, recenzji czy inspiracji. Bardzo mnie to cieszy, ale wierzcie mi, że mam w głowie to, że wcale niełatwo jest zachęcić Was do czytania :) dlaczego o tym piszę? Otóż wpadła w moje ręce książka, która ma w sobie „to coś” i jeśli macie zamiar przeczytać tylko jeden tytuł w te wakacje, niezwykle lekkim i przystępnym tytułem będzie najnowszą powieść Wydawnictwa Muza.

Lektura, która zmienia wszystko. Niczym Nicholas Sparks budzący emocje i pomagający wykreować w głowie młodego człowieka wartości i emocjonalny kręgosłup, Katherine Center pozwala ujrzeć światełko w tunelu. Pokazuje ścieżkę, w której nawet w najtrudniejszych chwilach będziecie potrafili odnajdywać radość. Margaret, główna bohaterka naszej powieści, wiedzie dobre życie. Właśnie zdobyła wymarzoną pracę, jest w szczęśliwym związku i nic nie zdaje zakłócić realizacji najskrytszych marzeń. Do czasu. Dzień, który miał zmienić jej życie na lepsze, stał się najtragiczniejszą chwilą. Nic już nie będzie takie jak kiedyś…

Myślicie czasem nad tym, że wszystko w Waszym życiu może zmienić się w ciągu jednej chwili? Wasze plany i marzenia legną w gruzach, a jedyne, co zostanie w Waszej głowie to strach, niepewność i samotność? Że ulegniecie wypadkowi, zginiecie lub zdiagnozują u Was ciężką chorobę? Mi takie przemyślenia goszczą czasem w głowie. Nie wiem jednak, nie umiem i nie chcę wyobrażać sobie, jak wtedy wyglądałoby moje życie. 

Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Książka uczy pokory oraz patrzenia na świat przychylniejszym okiem. Motywuje do walki w chwilach trudnych, podnosi na duchu i zmusza do refleksji. Co, gdybyście znaleźli się na miejscu Margaret? 

Milion nowych chwil to książka lekka, przystępna, jednak nie jest należy do tytułów, wobec których nie można przejść obojętnie. Sięgnijcie jednak po nią, aby samodzielnie wyrobić sobie o niej opinię i przeżyć niesamowicie głęboką historię oczami Margaret Jacobsen.

Evelyn Hugo, nigdy nie istniała...

Muszę Wam powiedzieć, że są książki, które czytam od razu po ich otrzymaniu oraz takie, których recenzja zajmuje mi kilka dni. Wszystko to za sprawą fabuły powieści i przesłanek, że nie będzie to zwyczajna lektura. 


W zasadzie Siedmiu mężów Evelyn Hugo to tytuł, który z pozoru niczym się nie wyróżnia. Opowiada o młodej dziennikarce, której nadarza się okazja zaistnienia w zawodzie za sprawą jednego wywiadu. Ma bowiem możliwość przeprowadzenia rozmowy z jedną z największych gwiazd Hollywood, Evelyn Hugo, ale z pewnym warunkiem - zarejestrowana rozmowa nie może ujrzeć światła dziennego przed śmiercią aktorki. Nic zaskakującego, prawda? Na tym etapie muszę się z Wami zgodzić. Wierzcie mi jednak, że wszystko to, co odgrywa kluczową rolę to burzliwe i pełne niespodzianek życie artystki. Takiej historii nie da się powtórzyć! :)

Evelyn Hugo udziela wywiadu jako ikona Hollywood, wielka gwiazda czerwonego dywanu, która dumnie po nim stąpa. Nikt jednak przez lata kariery nie pytał, ile pracy i wysiłku kosztowało ją znalezienie się w tym miejscu. Nikt nie dbał i nie troszczył się o jej potrzeby. Musiała walczyć o swoje każdego dnia, sięgać po więcej pomimo przeciwności losu. Bohaterka opowiada o całym swoim życiu, bez wstydu i żalu za minione lata. Wspomina młodość i chwile, podczas których marzyła o wyrwaniu się z biednego domu. Zdradza powody swoich romansów i odsłania karty burzliwych związków. Otwiera się również przed Monique, ukazując swój ból, rozpacz i przeraźliwą samotność w miejscu tętniącym życiem. 

Jestem oszołomiona! Książka Taylor Jenkins Reid budzi zmysły, koi pragnienia i wewnętrznie motywuje każdą czytelniczkę. Aż trudno uwierzyć, że główna bohaterka jej bestsellerowej powieści, Evelyn Hugo, nigdy nie istniała… 
Wydawnictwo Czwarta Strona
Gorąco polecam Wam tę książkę. Siedmiu mężów Evelyn Hugo to wielobarwna, wielowątkowa powieść i niesamowitej kobiecie, która na długo zostanie w Waszej głowie. Lekturę czyta się jednym tchem, całość nie nuży, czasem wzrusza i naprawdę zaskakuje. Jeśli będziecie mieli jeszcze chwilę, koniecznie wróćcie do recenzji książki Kasie West Przeznaczenie i pierwszy pocałunek, wydanej pod patronatem odslonkulture.pl. Tytuł ten opowiada o wschodzącej gwieździe wielkiego ekranu, której emocje i uczucia bardzo przypominają życie Evelyn. Polecam!

5 pytań do… Agnieszki Olejnik.

Pamiętacie książkę Ławeczka pod bzem? Kto by pomyślał, że minął już rok od jej premiery, a ja do dzisiaj miło wspominam tę lekturę. Z tej okazji mam dla Was niespodziankę! Pani Agnieszka Olejnik przyjęła zaproszenie do naszej zabawy i dziś odpowiada specjalnie dla Was na 5 pytań. Zapraszam do lektury! 


Pytanie 1: Rozpoczynając rozmowę, pomyślałam o pięknej, ciepłej, głębokiej powieści, jaką była Ławeczka pod bzem, jednak zaledwie (3-4) tygodnie temu na rynku pojawiła się zupełnie inna propozycja - Awantura w bajkach. Jak to się stało, że po raz kolejny zmieniła Pani swój front i postanowiła napisać książkę dla dzieci i młodzieży? 
Właściwie było zupełnie na odwrót: Awantura w bajkach to moja pierwsza książka, tyle że przeleżała wiele lat w szufladzie. Można więc powiedzieć, że front zmieniłam wtedy, gdy zaczęłam pisać dla dorosłych.
Awanturę…  wysłałam wiele lat temu na konkurs fundacji ABC XXI „Cała Polska czyta dzieciom”. Dostałam wówczas wyróżnienie. Był to rok 2007, a mnie nawet nie przyszłoby do głowy, że kilka lat później zostanę pisarką pełną gębą. Sądziłam, że skończy się na tej jednorazowej przygodzie. Potem jednak przychodziły mi do głowy kolejne opowieści dla coraz starszych czytelników. A niedawno przypomniałam sobie o Awanturze i pomyślałam: „Czemu by nie wydać tego w postaci pięknie ilustrowanej książeczki”?

Pytanie 2: Na polskim rynku jest naprawdę dużo książek. Jakie jest Pani zdanie na temat współczesnych pisarzy, nowych nazwisk, które pojawiają się na księgarnianych witrynach? Czy sięga Pani po taką literaturę?
Mówiąc szczerze – rzadko. Choć piszę książki obyczajowe, lekkie i na ogół optymistyczne, sama wybieram inne lektury: czasem kryminał, czasem biografię... Czytam bardzo dużo pozycji popularnonaukowych z dziedziny zdrowia i dietetyki, bo to mój konik. Z literatury pięknej – Tokarczuk, Stasiuka, Myśliwskiego, Małeckiego… Co nie znaczy, że nie cenię powieści obyczajowych. Po prostu cierpię na nieustanny brak czasu, więc te nieliczne chwile, które wygospodarowuję na czytanie, poświęcam na to, za czym na co dzień najbardziej tęsknię.

Pytanie 3: Wiem, że swego czasu dużo Pani podróżowała. Czy ma Pani miejsce, do którego chętnie wraca? 
Mam miejsce, do którego chciałabym wrócić i wierzę, że kiedyś mi się to uda. Niech no tylko dzieci dorosną i zajmą się psami… :) Jest to mianowicie półwysep MagerØya w Norwegii. Nigdzie na świecie nie ma takiej przestrzeni, nigdzie morze z niebem i skałami nie tworzą takiej jedności. 

Pytanie 4: A czy przytrafiła się Pani jakaś niecodzienna przygoda w trakcie podróżowania? Coś, co do dziś pozostaje wspomnieniem albo stało się po latach anegdotą?
Takich przygód było mnóstwo, choćby łoś ocierający się o nasz namiot na północy Szwecji, atak wściekłych muszek w fińskiej tundrze, korek spowodowany przez renifery na szosie wiodącej na Nordkapp, wilk stojący na poboczu w Estonii i przyglądający się nam z niesmakiem, jaszczurka buszująca po naszym samochodzie na Sycylii albo droga kończąca się gdzieś na środku rumuńskiego pola… 

Pytanie 5: Wiemy, że mieszka Pani na skraju lasu. Czy to chęć odosobnienia? A może idealne miejsce do tworzenia kolejnych powieści? Czy pracuje Pani już nad kolejną powieścią? 
Praca nad kolejną powieścią trwa nieustannie, bo nawet kiedy nie piszę – już myślę o tym, co napiszę. Często w mojej głowie powstaje równolegle kilka opowieści, choć bywa i tak, że ostatecznie łączą się w jedną wielowątkową historię.
A co do lasu – po pierwsze żywiołowo kocham drzewa. Ludzi, którzy je wycinają, uważam za barbarzyńców. Po drugie jestem typem samotnika, więc zawsze chciałam mieszkać gdzieś na uboczu. Ale tu chodzi o coś więcej. Szum drzew i jakaś dobra energia, którą emanują te majestatyczne olbrzymy (podejrzewam, że to tylko kwestia czasu, byśmy uznali drzewa za czujące istoty), naprawdę może czynić człowieka szczęśliwszym. Ja w to nie tylko wierzę – ja tego doświadczam. 

___
Zapraszam Was do przeczytania recenzji książki Ławeczka pod bzem Agnieszki Olejnik

„Pocieszki" na każdy tydzień?


Dla wszystkich tych, którym humor nie dopisuje. Dla każdego, kto potrzebuje chwili wytchnienia i czasu dla siebie. Nowa Katarzyna Grochola oraz jej Pocieszki to zbiór fantastycznych opowiadań z życia wziętych na każdy tydzień roku. Można by je dawkować, czytać gdy nagle coś przestaje iść po naszej myśli lub spędzić z nimi barwny wieczór, zastanawiając się która z historii naszego życia mogłaby pojawić się w tym zbiorze. 

Wielu czytelników z pewnością czuje się zawiedzionych, że Grochola tym razem nie stworzyła ciepłej, życiowej powieści. Dotychczas jej twórczość wyróżniała możliwość przyrównania własnego życia do losów głównych bohaterów. Ich przeżyć, doświadczeń, myśli i planów na przyszłość. Każdy, kto czytał książkę mógł identyfikować się z wykreowanymi postaciami, a jednocześnie wysnuwał nowe wnioski, będące trafnymi wskazówkami. Tym razem jest jednak inaczej! Pocieszki do zbiór opowiadań, których nic ze sobą nie łączy poza ideą przyświecającą autorce - poszukiwaniu jasnych stron życia.

Zapytacie z pewnością, czy znalazłam w Pocieszkach swoją ulubioną historię? Odpowiem Wam, że nie. Przeczytałam połowę opowiadań, część z nich mogę w mniejszym lub większym stopniu odnieść do swojego życia za sprawa emocji, przeżywanych przez głównych bohaterów, z kolei pozostałe historie postanowiłam pozostawić na dni, w które humor będzie mi miej dopisywał, a taka „pocieszka” w postaci ludzki perypetii, gaf i problemów z pewnością przywróci mi uśmiech na twarzy.
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Uważam, że nie należy się zrażać koncepcją, którą postanowiła stworzyć autorka. Nie ukrywam, że oczekiwałam więcej, ale nie oszukujmy się, ta forma przypadła mi do gustu. Książka dla wielu okaże się zbiorem momentami banalnych historii, ale są one bardzo wciągające, lektura nie nuży, a każdą z opowieści czyta się naprawdę szybko. Polecam! Mam nadzieję, że zdecydujecie się przeczytać Pocieszki. Może któraś z historii przytrafiła się również Wam? A może macie anegdotę, która Waszym zdaniem idealnie sprawdziłaby się w takim zbiorze? 

Lato utkane z marzeń - Gabriela Gargaś

Może wakacje już dobiegają końca, ale mam dla Was wyjątkowo gorący tytuł, którego nie możecie przegapić. Zapraszam na Lato utkane z marzeń.


Piękne, ciepłe, głębokie powieści na polskim rynku kojarzą mi się zaledwie z garstką twórców, do których lubię powracać. Czy macie swoich faworytów? Przez pojawiło się wiele nazwisk, między innymi Katarzyna Grochola, Krystyna Mirek, Janusz Leon Wiśniewski, a dziś dołączyła do nich kolejna, świetna pisarska - Gabriela Gargaś. Jej książki potrafią poruszyć nawet najtwardsze serca. Przekonajcie się sami!

Złotkowo to miejsce magiczne, jednak proza dnia codziennego dotyczy również mieszkańców tej pozornie sielankowej miejscowości. Bolesna przeszłość, z którą po latach przyjdzie zmierzyć się głównym bohaterom to nie tylko fabuła książki, ale i podstawa do przemyślenia własnego życia. Ilu z nas żyje w związkach na odległość? Jak radzić sobie z żalem, cierpieniem, smutkiem w pojedynkę? Jak stawić czoła przeciwnościom losu, tęskniąc każdego dnia za ukochaną osobą? Poznajcie Michalinę, jej brata, Bartka i tajemniczego jegomościa – Przemka, którzy od teraz będą tworzyli fabułę książki Lato utkane z marzeń.

Autorka stworzyła dla nas bajkową krainę, pozwalającą odpocząć od miejskiego zgiełku, oddychać świeżym powietrzem i cieszyć się chwilą. Bieszczadzka sielanka w pięknej, letniej scenerii idealnie sprawdzi się nie tylko u schyłku wakacji, ale i będzie piękną, barwną przygodą podczas zimowych wieczorów. Do tego czasu z pewnością Gabriela Gargaś nie da nam o sobie zapomnieć, wydając kolejne propozycje ze swojej szuflady, jednak bez wątpienia to Lato utkane z marzeń powinno zagościć w Waszych biblioteczkach.
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Jestem pod ogromnym wrażeniem pióra i lekkości, z jaką przyszło mi czytać tę książkę. Autorka wprowadziła do fabuły wiele postaci, jednak każda z nich odgrywa kluczową wolę w historii głównych bohaterów. Co tu dużo mówić – Lato utkane z marzeń to świetnie dopracowana, przemyślana książka, która z pewnością  Was nie zawiedzie. 

Sylwia Trojanowska - Sekrety i kłamstwa

Długo wyczekiwana powieść Sylwii Trojanowskiej Sekrety i kłamstwa już w sprzedaży! Sprawdźcie, dlaczego warto po nią sięgnąć. 

Akcja książki Sekrety i kłamstwa rozgrywa się w Szczecinie. Mieście, którego nie znam, którego nigdy nie odwiedziłam, jednak dzięki plastycznemu językowi autorki, mogłam przechadzać się malowniczymi uliczkami, analizując bieg zdarzeń. Głównym motywem powieści jest bowiem konflikt pokoleń, który niestety dotyczy wielu rodzin. Zwaśnione rody, trudne relacje, batalie, spory i kłamstwa przez lata tworzą silny mur, którego nie sposób zburzyć za pomocą kilku słów czy  gestów. Należy wykonać pracę, a nie każdy jest na tyle silny i odważny, by tego dokonać. Podkreślmy, by chcieć tego dokonać. Jak sądzicie? Czy główni bohaterowie naszej książki zdołają zmienić swoje  życie? Czy będą potrafili połączyć swoje więzi na nowo? Musicie przekonać się sami.

Magdalena Ossolińska decyduje się powrócić w rodzinne strony. Podróż ta ma wiele wad i zalet, jednak Kołobrzeg, w którym żyła dotychczas, nie był dla niej łaskawy. Dziewczyna szybko podejmuje decyzję, by choć na chwilę osiedlić się w mieście, z którym wiąże pewne wspomnienia, a w którym nadal mieszka jej dziadek - Ludwik Starkowski. Niestety jednak i tu los zrzuca dziewczynie kłody pod nogi. Mężczyzna jest apodyktyczny, dość konfliktowy, otoczony masą negatywnych emocji, które towarzyszą mu każdego dnia. Stroni od ludzi, żyje w samotności i jednocześnie skrywa pewną tajemnicę… Sprawę, która doprowadziła niegdyś do rodzinnego konfliktu. Czy Magdalena zdoła poznać ukrywaną przez lata prawdę? Dlaczego Ludwik uważa się za złego człowieka? Czy prawda zawsze oczyszcza? Na te pytanie oraz wszystkie inne, które zrodzą się podczas lektury znajdziecie odpowiedź w powieści Sekrety i kłamstwa.

Literatura kobieca i obyczajowa to niezwykły twór. Każda z propozycji, które trafiają na polski rynek wydawniczy, pozwala na głęboką interpretację oraz wyciągnięcie własnych wniosków. Jestem pod ogromnym wrażeniem kunsztu i pomysłu na stworzenie tak niecodziennej fabuły przez Sylwię Trojanowską. Książka na pozór lekka, wakacyjna, zdoła wywrócić Wasz światopogląd do góry nogami, a po lekturze z pewnością zadacie sobie pytanie – Czy jestem dobrym człowiekiem? 

Sprawdź na stronie Wydawnictwa

Gorąco polecam! Najnowsza książka Sylwii Trojanowskiej pod patronatem odslonkulture.pl już w sprzedaży! Tytuł dostępny w księgarniach w całej Polsce,  spieszcie, bo warto!

Pretty Happy. Przepis na pokochanie siebie - Kate Hudson


Na polskim rynku wydawniczym jest cała masa książek o zdrowym stylu życia, dbaniu o piękna sylwetkę i dobrym samopoczuciu. Ćwiczymy, zmagamy się rozmaitymi dietami a efekt nadal nie jest satysfakcjonujący. Poznajcie dziś Kate Hudson, gwiazdę Hollywood, która zdradza swój klucz do sukcesu.

Nowość od wydawnictwa Kobiecego w dużej mierze przypomina mi wydany przed laty poradnik Cameron Diaz (recenzję przeczytacie tutaj). Tam Cameron pokazała się z perspektywy zwyczajnej kobiety, która latami zmagała się z trądzikiem oraz uwielbiała frytki i burgery, a w swojej książce zaprezentowała przełom, który pozwolił zrozumieć milionom kobiet to, jak działa ludzkie ciało i jakie procesy w nim zachodzą.

Kate Hudson przygotowała dla nas poradnik, w którym nie opisuje mniej lub bardziej wartościowych produktów, nie opisuje praw, którymi rządzi się nasz organizm, ale skupia się na samoakceptacji, poczuciu własnej wartości i dobrym samopoczuciu. W książce czeka na Was kilka sprawdzonych sposobów na oczyszczanie organizmu, ćwiczenia, które pozytywnie wpłyną na Wasze samopoczucie oraz tricki, dzięki którym zdrowe nawyki na stałe zagoszczą w Waszym życiu.
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Pretty Happy to książka, którą czyta się niezwykle lekko. Całość jest bardzo przystępna, a język naprawdę plastyczny, jednak zdecydowanie jest skierowana do kobiet, które pragną zmian. Ogromnym atutem tej książki jest jej autentyczność oraz to, że wszystko co w niej znajdziecie to zbiór autorskich zapisków Kate Hudson, które w dużej mierze odmieniły jej życie. Mi ta propozycja bardzo przypadła do gustu, jest świeża i atrakcyjna, a jednocześnie nie przedstawia Kate Hudson jako gwiazdy znanej na całym świecie. Autorka jest zwyczajną kobietą, ma swoje wady, zalety i słabości, z którym musi stawiać czoło każdego dnia. Gorąco polecam! Mam nadzieję, że byliście na moim instagramie @gusiapp, gdzie zaprezentowałam Wam mój przepiękny zestaw.


Ławeczka pod bzem - Agnieszka Olejnik

Zastanawialiście się, jak wyglądałoby Wasze życie, gdybyście wygrali niebotyczną sumę pieniędzy? Co byłoby Waszym największym marzeniem, które zrealizowalibyście jako pierwsze? 


Wypełniony kupon w lotto. Dzień jak co dzień i… nagła niespodzianka! 20 milionów złotych! Nie sposób ukryć taką sumę pieniędzy, trudno też zachować zdrowy rozsądek. Jak Iga upora się z tak niebotyczną ilością pieniędzy? Czy wieloletnia przyjaźń z Agatą przetrwa tę próbę?

Ławeczka pod bzem to niezwykle ciepła, barwna opowieść, która idealnie sprawdzi się podczas jesiennych wieczorów. Książkę czyta się niezwykle lekko, a fabuła, choć traktowana z drobnym przymrużeniem oka, z pewnością mile Was zaskoczy. Nasza główna bohaterka kreuje się na silną, niezależną kobietę. Nie chce się wiązać z mężczyzną, nie planuje szukać miłości. Głównym motywatorem jej życia jest fascynująca przyjaźń i rola marzeń, które odgrywają tu kluczową rolę. Okazuje się, że tytułowa ławeczka, na którą decyduje się po wygranej, to jedna z potrzeb bohaterki, związana z własnym domem i uwolnieniem się od matki. Zapytacie pewnie, co z resztą pieniędzy?  Ale tego już musicie dowiedzieć się sami. Agnieszka Olejnik przeniesie Was do zupełnie innego, bajkowego świata, przepełnionego emocjami i znakomitym humorem. Zdradzić Wam jedynie mogę, że jak to zwykle bywa, nie zabraknie kłód rzucanych pod nogi, o dziwo przez Igę. Kobieta zapętli się w misternie ukrytych przez siebie sidłach. Co w takim razie stanie się z 20 milionami? Jak zmieni się życie głównej bohaterki? Przekonajcie się sami.

Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Gorąco polecam tę propozycję, mam szczerą nadzieję, że książka spełni Wasze oczekiwania i pozwoli Wam na chwilę refleksji. Wbrew pozorom przed Wami niezwykle długa droga, do odnalezienia własnego “ja” oraz sensu życia. Co okaże się ważne, co ważniejsze? Co przyniesie każdy kolejny dzień? Zasiądźcie na Ławeczce pod bzem i dajcie się porwać w całkowicie inny świat!

Kobiece czytanie - ZŁOTA GODZINA

Kolejna powieść o młodych, silnych, niezależnych kobietach, które swoimi umiejętnościami oraz wiedzą próbują przebić się w świecie, w którym reguły gry wyznaczają mężczyźni.

Na początku przeraziła mnie objętość książki - prawie 900 stron. Rzadko która książka o takiej objętości okazuje się historią, którą pożera się jednym tchem. Poza tym taki "rozmiar" jest nieporęczny i kiepsko mieści się do torebki :) Pierwsza refleksja po przeczytaniu? Fajna, miła książka, ale dobrze, że nie jest jeszcze dłuższa, bo momentami troszkę mi się dłużyła...

Historia przedstawiona w książce umieszczona została w Nowym Jorku, w drugiej połowie XIX wieku. Główne bohaterki - Anna i Sophie to kuzynki i absolwentki szkoły medycznej. Jedna jest chirurgiem, druga jest położną. Muszą poradzić sobie z trudami życia w XIX wiecznym Nowym Jorku, gdzie kobiety mogą pracować tylko w niektórych szpitalach, nie mogą na przykład operować mężczyzn. Otrzymają wynagrodzenie nawet kilkukrotnie niższe niżeli ich koledzy "po fachu". Nie są to łatwe czasy dla kobiet,  jednakże bohaterki odważnie zaciskają zęby i pełne ochoty i wiary w to, co robią, pomagają potrzebującym nawet za darmo. Są silnymi, odważnymi kobietami, pełnymi pasji do tego, co robią. Każda z nas powinna mieć taką bohaterkę, jako wzór do naśladowania. 

Przeciwwagą do bohaterek o dobrym sercu jest Anthony Comstock - człowiek niebezpieczny, trochę demoniczny, którego życiowym celem jest zwalczanie wszelkiej nieprzyzwoitości na świecie... 

W książce ukazany zostało wiele problemów, z którymi świat boryka się do tej pory. Biedota, epidemie, niesprawiedliwości, dyskryminacja, bezwzględny zakaz antykoncepcji czy aborcji. Opisany został również problem małych dzieci, które pozostały same na okrutnym świecie, po utracie rodziców podczas epidemii ospy. Większość z sierot to potomkowie imigrantów, nie znają angielskiego, muszą zdać się na łaskę obcych, często zostają bestialsko rozdzielone od rodzeństwa i zamknięte w przepełnionych już sierocińcach.

Cudowny klimat książki niezwykle mnie oczarował. Dorożki i konie, podróże statkiem, piękne stroje...i cudowny, malowniczy Nowy Jork. Tym bardziej, że autorka niejednokrotnie opisywała z detalami piękno tego miasta.
Sprawdź na stronie Wydawnictwa Kobiecego
Książka natchnęła mnie do refleksji, że bez sensu jest stać w miejscu. Zawsze ciężką pracą, odwagą oraz chęciami, jesteśmy w stanie zmienić los na lepszy. Warto walczyć o swoje ideały, marzenia. W końcu co mamy do stracenia? Czy książka natchnie Was tak samo? Przekonajcie się sami...


----------------
Karolina

Jesienne Czytanie: Dana Perino - Dobre wieści

Czy drobna, uśmiechnięta kobieta może pełnić funkcję rzecznika najważniejszego człowieka w Stanach Zjednoczonych? Dla Dany Perino to żaden problem! W przezabawnej, lekkiej opowieści o swoim życiu, opisuje, jak z ciekawskiej dziewczyny, wychowującej się na ranczo w Wyoming, stała się jednym z najbliższych współpracowników George’a W. Bush’a.




Spotkanie z Daną zaczynamy od przezabawnej historii, podczas której została zaatakowana. Nie, nie jest to pomyłka – została zaatakowana i jest to przezabawne! Całe szczęście nie wydarzyło się nic poważnego, z wyjątkiem podbitego oka oraz tysiąca zdjęć zrobionych przez paparazzi. Następnie poznajemy kolejne historie, bliżej bądź dalej związane z autorką. Perino z radością wspomina swoje dzieciństwo, wśród gospodarskich zwierząt na ranczo ukochanych dziadków, opisuje kryzys swojego „ćwierćwiecza”, plany zostania buddystką czy przytacza romantyczną historię poznania swojego męża (który jest Brytyjczykiem i świetnie jeździ konno!).

Dana opisuje, jak ciężka, ale również przyjemna i satysfakcjonująca jest rola rzecznika Prezydenta. Przedstawia lata w Białym Domu, jako czas pełen nauki, pracy, stresu, ale i wspaniałej zabawy, czy wielu wzruszeń. Razem z bohaterką, wybieramy się w podróż Marine One czy na spacer po Owalnym Gabinecie. Dowiadujemy się, jakim człowiekiem jest George W. Bush. Pisze o nim, jako o ciepłym, rodzinnym człowieku, który ma żelazne zasady, zarówno w życiu, jak i polityce. Opowiada, jak wychowanie na farmie pomogło jej w zrozumieniu wielu decyzji politycznych swojego przełożonego oraz, dlaczego była jedyną osobą w Białym Domu, która wiedziała, czym jest choroba Wściekłych Krów.  

Sprawdź na stronie Wydawnictwa

Wtrącę jeszcze, że prywatnie Dana jest dumną mamą Jaspera, którego nazywa psem Ameryki... i któremu poświęciła jeden z rozdziałów swojej biografii.

Książka, która naładowała mnie pozytywną energią, idealną na jesienne, deszczowe wieczory. A dodatkowo, zmobilizowała do rozwijania swojej wiedzy i zainteresowań oraz... wiary w to, że marzenia, nawet najskrytsze, spełniają się, jeżeli tylko w nie wierzymy i do nich dążymy. Ponadto, historia Dany udowadnia, że my, kobiety jesteśmy ambitne, zdolne i niezbędne mężczyznom... nawet w polityce. Miłego czytania!


---
Karolina Bender

Bridget Jones: W pogoni za rozumem - Helen Fielding

Znacie już moją opinię o Dzienniku Bridget Jones, a także poznaliście kilka słów dotyczących książki Szalejąc za Facetem. Jak sądzicie? Co powiem Wam na temat drugiego tomu powieści, pt. W pogodni za rozumem?  Na początku chciałabym znaczyć, że czytanie książek w absurdalnej kolejności nie wpływa na sympatię do głównej bohaterki, ponieważ nadal poznajemy jej charakter, a także przeżywamy przytrafiające się jej perypetie.

W pogoni za rozumem to kolejny rok z życia Bridget. Kartki pamiętnika nadal ociekają frustracją, spowodowaną lekką nadwagą, bohaterka nadal marzy o miłości – bo przecież Mark Darcey wygląda na porządnego – ale i narzeka na niezmiennego pecha, który towarzyszy jej przez całe życie. Prawda jest jednak taka, że my, kobiety, lubimy literaturę, która pokazuje, że nasze „dziwactwa” są czymś normalnym. Że nikt wokoło nie wytknie ich palcami, ponieważ wiele kobiet zachowuje się w identyczny sposób. Świetnym przykładem jest Bridget Jones, wraz z wyliczaniem kalorii czy ciągłym odchudzaniem. Nieraz trwamy przy diecie, by potem z braku czasu, złego nastroju czy rozczarowania zjeść coś słodkiego, albo skorzystać z restauracji Fast food. Ewentualnie – zawsze smutek można zapić winem, a pozostałe nałogi zostawić na uboczu.  To właśnie kobiety są o niebo bardziej emocjonalne i to właśnie one postępują w skrajny sposób. Wydawać by się mogło, że Bridget Jones jest absurdalnym odzwierciedleniem wszystkich nieszczęść, jakie mogą przytrafić się szaremu zjadaczowi chleba, jednak wydaje mi się, że Helen Fielding zastosowała ten zabieg celowo. Perypetie Jonesey są momentami żałosne, czasem nużą i sprawiają, że mamy dość czytania tej książki, ale wśród tych wszystkich tragedii czy dramatów, znalazła się choć jedna kobieta, która to przeżyła. Może właśnie dlatego warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić, czy po kilku stronicach nie odnajdziemy siebie na kartach tej powieści…

Fabuła W pogoni za rozumem to kontynuacja losów Bridget Jones. Historię rozpoczynamy w Nowy Rok, rok, który zapowiada się wielkimi planami i mrzonkami. Jak doskonale pamiętacie, nasza bohaterka poznała już Marka i to on zdaje się być tym „odpowiedzialnym mężczyzną”, z którym chciałaby się związać. Miłość przypadków zna wiele, a więc szczegóły tej historii poznacie, gdy tylko sięgnięcie po tę książkę. Napomknę Wam tylko, że Bridget postanowiła wyruszyć na wycieczkę do Tajlandii. Wraz z przyjaciółką marzą o odnowie duchowej, jednak… kończy się ona za więziennymi kratami.  Dlaczego? Koniecznie sprawdźcie sami.


Jeżeli przyszłoby mi ocenić tę książkę, dałabym jej 6/10 punktów. Uważam, że Dziennik jest najlepszą częścią serii. Niemniej jednak W pogoni za rozumem to lektura bardzo lekka, przyjemna – nadal idealna na jesienny wypoczynek po pracy. Czytanie nas nie nuży, czasem możemy się zaśmiewać do łez, ale zawsze chętnie będziemy wracać do lektury. Mało tego, wielokrotnie wystarczy zamknąć książkę, pomyśleć o swoim życiu i wyciągnąć stosowne dla siebie wnioski. To nieprawda, że seria Bridget Jones jest płytką literaturą o głupiutkiej „starej pannie”. Mimo wszystko są to ludzkie historie i, tak jak pisałam, wiele kobiet przeżyło je na własnej skórze. Książkę polecam - szczególnie na majówkę! :)



A na Wielkanoc - "Dziennik Bridget Jones"!

Dziennik Bridget Jones to książka, którą pokochały miliony na całym świecie. Nie sposób się dziwić, skoro główną bohaterką jest zakręcona, chaotyczna i przezabawna kobieta, pragnąca ciepła i miłości. Książka niewątpliwie jest lekturą obowiązkową dla wszystkich pań, które uwielbiają lekkie książki na wiosenno-wakacyjne popołudnia, pełne błogiego lenistwa. Wielokrotnie możemy uosabiać się z Bridget, często też śledzimy jej poczynania i łapiemy się, że popełniamy te same, absurdalne błędy. Może to dzięki temu przyjmujemy pannę Jones do naszego życia, nie wahając się, czy ta decyzja jest słuszna.

Opowiadałam Wam już o najnowszej książce Helen Fielding Szalejąc za facetem, ale stawiając na głowie kolejność, postanowiłam dzisiaj napisać recenzję Dziennika Bridget Jones. Propozycję otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZYSK i S-ka, za co serdecznie dziękuję, przeczytałam ją już kilka dni temu, ale nadal ciepło uśmiecham się do stojącej na półce publikacji.

Kilka słów o fabule książki. Gdy poznajemy Bridget Jones ma ona już 30 lat i jest samotną kobietą. Posiada oczywiście dwójkę przyjaciół – homoseksualistę Toma oraz zagorzałą feministkę o imieniu Sharon. Nie trudno się dziwić, że rady osób, które dość ostentacyjnie reprezentują swoje poglądy mogą być stosunkowo mało przyjemne w skutkach… Niemniej, lada dzień zbliżają się Święta oraz Nowy Rok. Panna Jones, jak co roku, dostaje zaproszenie na indyka curry i spędza ten dzień z matką i jej znajomymi. Tam jednak spotyka Marka Darcy’ego. Pytanie, czy próby zeswatania Bridget z nieznajomym będą skuteczne? Co zmienił Nowy Rok w życiu Panny Jones? Ile frustracji dotyczących diety, rzucania picia czy palenia zostanie przelanych na papier w Dzienniku naszej bohaterki? Jeśli nie wiecie, przekonajcie się sami!

Najnowsze wydanie książki jest proste i naprawdę piękne. Wszystkie trzy tomy prezentują się świetnie, a moja własne Bridget z 1998 roku została ukryta w głębinach szafki. Helen Fielding świetnie napisała tę książkę. Publikacja jest lekka, przyjemna, choć wymaga poświęcenia jej kilkunastu godzin, bądź kilku dni. Elementem, na który warto zwrócić uwagę jest fakt, że chętnie wracamy do lektury. Publikacja nie nuży, nie męczy ani umysłu, ani oczu. Przewracamy stronę za stroną i ciepło komentujemy perypetie bohaterki.

Wielu z Was pisze, że filmowa adaptacja jest o niebo lepsza od swojego książkowego pierwowzoru. Wydaje mi się, że tutaj w grę wchodzi ludzka wyobraźnia. Jeżeli wykreujecie w ciekawy sposób zdarzenia w Waszej głowie, żaden film nie okaże się być lepszy od papierowego tomu w dłoniach. Ja, jako miłośniczka literatury, zawsze będę polecała Wam książki, bowiem są one zwykle dużo bardziej intrygujące niż sztuczna realizacja czyjejś wizji. Tak będzie w przypadku Bridget Jones, Pet Sematary, a nawet Potopu. Wasz umysł jest miejscem, gdzie powstaje Wasza i tylko Wasza wizja. Pamiętajcie o tym. Filmy są za to lekką, przyjemną rozrywką. Nigdy jednak nie zastąpią literatury… ;)
Za kultowy Dziennik Bridget Jones dziękuję Wydawnictwu ZYSK i S-ka:


Bridget Jones na odsłoń Kulturę!

Bridget Jones znają wszyscy. Zarówno miłośnicy książkowych przygód bohaterki Helen Fielding, jak i kinomaniacy, będący fanami jej perypetii. Część trzecia tej historii jest jednak dla nas odskocznią od świata, jaki poznaliśmy dotychczas. Szalejąc za facetem rozpoczyna się przezabawnymi perypetiami: inwazją wszawicy, naigrywaniem się z NicoLette (gdzie Bridget nie może się powstrzymać od nazywania jej Nicorette), czy organizacją imprezy przyjaciółki, w dniu urodzin jej aktualnego mężczyzny. Wydawać by się mogło, że nie spotka nas zupełnie nic zaskakującego w tej powieści, a jednak!

Książka jest pokaźnych rozmiarów. Liczy sobie aż 584 strony, a więc nie jest lekturą na jeden wieczór. Ja tę publikację woziłam ze sobą prawie codziennie na zajęcia, bowiem w domu nie miałam zbyt wiele czasu na czytanie, ale przyznam, że jak na swoje gabaryty jest wyjątkowo lekka. Tak, nadaje się do torebki. ;)

Kolejnym plusem, na jaki warto zwrócić uwagę jest fakt, że autorka nie pozostawia nas samych sobie. O ile dobrze pamiętam, wiele lat temu przeczytałam tylko pierwszą część przygód Bridget. Obawiałam się więc, że gdy zacznę czytać „od końca”, zagubię się w wątkach i nie zrozumiem zdecydowanej części książki. Zaryzykowałam. Okazuje się jednak, że pomimo upływu lat i faktu, że nasza wdowa Jones ma 52 lata, nadal jest na diecie, nadal ma problemy z mężczyznami, nadal spadają na nią nieprawdopodobne zwroty akcji i nadal wielokrotnie możemy identyfikować się z jej codziennością.

Śmiało mogę powiedzieć, że książka jest antydepresantem, jakich mało. Publikację napisano bardzo lekkim, przyjemnym językiem, który jest wyjątkowo prosty w odbiorze. Czasem jednak drażniące były fizjologiczne odgłosy, bądź reakcje ciała, takie jak wymioty czy bąki, bowiem powoduje to pewien niesmak podczas lektury. Na dobrą sprawę są ludzie, którzy chwalenie się tymi sprawami uważają za normalne, ale są i tacy, m.in. jak ja, którzy nie uważają niestrawności za powód do dumy. Ot, i moja opinia. Tych fragmentów było stanowczo zbyt wiele. Innym elementem było ukazanie Bridget Jones, jako ofiarnej pani w średnim wieku, przy starciu z nowoczesnością. Inteligentne AGD czasem i u nas wywołuje zadumę, a przyznam, ze obsługa mojego nowego telefonu z Windows 8 wcale nie była taka prosta, jak mogłoby się wydawać! Tutaj zidentyfikowałam się z bohaterką. Możecie nazwać mnie „blondynką”, ale naprawdę wiele osób ma z tym dzisiaj problem. Bawią nas jednak takie perypetie, na szczęście. Bridget z kolei toczyła bardzo potężną batalię z Twitterem. W naszym kraju nie ma popularniejszego niż Facebook portalu społecznościowego, a głównymi użytkownika Twittera są przede wszystkim firmy i korporacje. Nie ćwierkamy sobie nawzajem, nie poznajemy tam ludzi – co innego Jonesey!

Dla wielu czytników informacja o śmierci Marka mogła być szokiem. Wielu z Was, prześledziłam opinię, ma za złe autorce, że usunęła z powieści tak piękną, idealną miłość, której stanowczo brakuje we współczesnym świecie. Mi trudno wyrazić swoje zdanie, bowiem wiem tylko, że Bridget ma dwójkę, upodobniających się do niej dzieci, a retrospekcje zawarte w książce (Helen Fielding uzupełniła Szalejąc za facetem rozdziałem, zawierającym nie tylko wieści o śmierci Darcy’ego, ale i jego przezorność dotyczącą zapewniania przyszłości Bridget, Mabel i Billy’emu) pozwalają zrozumieć jej sytuację. Dzięki temu nie czujemy niedosytu podczas lektury. Przyznam nawet, że wszystkie informacje zostały tak stonowane, że kompletnie nie jesteśmy znużeni „dawnymi historiami”.

Czy książkę polecam? Oczywiście,  że tak. Wiecie, że otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka wszystkie trzy tomy powieści, ale czytać zaczęłam… od końca. Bridget nadal jest zabawną kobietką, która poszukuje ciepła i miłości. Niezmiennie też opycha się serem, pije wino, albo rozprawia o seksie. Perypetie bohaterki są dość niecodzienne, często naciągnięte bądź zmyślone, ale warto zauważyć, że każdemu z nas mogą się przydarzyć. Gdy rozpoczęłam lekturę bardzo zidentyfikowałam się z Jones: dieta, dylematy, przyjacielskie pogaduchy, oczekiwania na SMS od „niego”, albo napisanie wiadomości tak, żeby nie wyszło, że mi zależy, albo się narzucam, ewentualnie też odkładanie pracy i obowiązków na później. To normalne, kobiece sprawunki. Sytuacje, w których była kiedyś każda z nas. Potem oczywiście trudno było mi wcielić się w Bridget, skoro jestem samotną, bezdzietną panną, ale podobno wszystko może się zdarzyć. ;)




Premierowa "Piękna i ambitna" Lea Michele!

Grudzień, a wraz z nim premiera książki od Wydawnictwa Feeria Piękna i ambitna. Mój styl. Po sukcesie publikacji Cameron Diaz, przyznaję, nie spodziewałam się tak świetnego poradnika skierowanego do kobiet. Naszą główną bohaterką jest  gwiazda serialu Glee, Lea Michele, oprowadzająca nas po swoim życiu. Jak dążyć do szczęścia? Jak cieszyć się z małych rzeczy i na co kłaść nacisk, by codzienność nie zmywała nam snu z powiek? W jaki sposób spełniac swoje marzenia? Koniecznie sięgnijcie po lekturę!

Ta propozycja jest zarówno subtelnym pamiętnikiem, jak i cennym źródłem wiedzy dla wielu pań. Lea Michele – piękna, czarująca, uwodzicielska kobieta zdradza nam sekrety swojego życia. Opowiada, jak mama uświadomiła jej, że musi szanować swój organizm i „nie wrzucać do niego śmieci”, by za chwilę przedstawić tajniki „bycia fit”, proponując  indywidualny plan treningowy, który nie tylko wyzwala endorfiny, ale i ma zbawienny wpływ na nasze ciało.

Czy da się nie pokochać tej książki? Obawiam się, że nie. Każda kobieta, która kładzie nacisk na swoje zdrowie, powinna choć raz przekartkować jej stronice. Tak naprawdę, abstrahując już od historii z życia Lei (jak np. fakt, że podczas podróży samolotem zawsze zmywa makijaż, by zastosować krem nawilżający) mamy tu mnóstwo cennych porad i wskazówek, jak dbać o samą siebie i wyzwolić poczucie piękna. Michele zaznacza, że w we wnętrzu każdej z nas tkwi bogini, która tylko czeka by pokazać swoje prawdziwe oblicze. Gusta są różne, każdemu podoba się coś zupełnie odmiennego i nie ma w tym nic dziwnego. Pamiętajmy jednak, że każdy zasługuje na szczęście i każdy musi poszukiwać go w życiu codziennym. Nie da się złapać byka za rogi bez lat treningu. Nie ma szablonu idealnej kobiety, bowiem jak wytworzyć projekcję nieistniejących, a zarazem tak rozległych cech osobowości czy wyglądu fizycznego? Nie warto popadać w paranoję, należy walczyć o swoje i pozwolić odkryć się na nowo. Przyznaję, gdy kartkowałam tę książkę nie raz nazwałam w myślach autorkę „lalka”. Mi przecież brakuje czasu na liczne zabiegi kosmetyczne, śledzenie modowych nowości, aktywność fizyczną każdego dnia czy chociażby zadbanie o regularne posiłki. Kiedy jednak śledziłam wątek związany z układaniem włosów czy robieniem perfekcyjnego makijażu… niestety, rozłożyłam ręce. Warto jednak zaznaczyć, że każda z nas może stworzyć własne studio wizażu czy klub fitness w swoim domu. Do makijażu potrzebujemy przecież kilku palet i prostych narzędzi, a do ćwiczeń wystarczy kawałek podłogi, mata i hantle, które równie dobrze mogą zostać zastąpione przez małą butelkę wody. Wszystko jest możliwe, wystarczy chcieć.

Autorka porusza również temat swojego życia związany z rolą Rachel Barry. Niestety nie jestem fanką tego serialu, co więcej – nie widziałam ani jednego odcinka, a nawet nie wiedziałam o jego istnieniu. Zaintrygował mnie jednak tytuł tej książki i jej krótki opis widniejący na okładce. Z czystym sercem jednak mogę Wam gorąco polecić tę propozycję. Mało tego, koniecznie rozważcie zakup tej publikacji „pod choinkę”. ;)


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria


"Cała nadzieja w Paryżu" Deborah Mckinlay - zapraszam!

Piękna okładka i znajdujący się na niej opis to zapowiedź lekkiej, przyjemnej książki na samotny, jesienny wieczór pod ciepłym kocem. Nic bardziej mylnego. Okazuje się bowiem, że Cała nadzieja w Paryżu to lektura niesamowicie wymagająca, zmuszająca tym samym do refleksji i głębokich przemyśleń nad własnym życiem. Główni bohaterowie powieści do osoby pełne doświadczenia, po przejściach. Eve marzy o szczęśliwym związku. Jej córka lada dzień bierze ślub, a ona sama czuje się samotna i zagubiona. Jackson z kolei po raz drugi jest ostał się rozwodnikiem, zdaje się być rozchwiany emocjonalnie, a jego twórczość literacka zatrzyma się w martwym punkcie. Jego życie także nie poukładało się tak, jakby o tym marzył. Chociaż wydał już kilka powieści, jest sławnym pisarzem, posiadającym wiernych czytelników, to brakuje mu iskierki nadziei i przyjaciela „od serca”, z którym mógłby wymienić kilka słów. Jak to więc możliwe, że losy Angielki i Amerykanina  splotły się w przepysznym Paryżu? Czemu to właśnie pasja, jaką jest gotowanie, połączyła tych dwoje, pomimo dzielącego ich oceanu? Jak trudno przekroczyć pewne bariery i zbliżyć się do kogoś wyłącznie dzięki epistolarnej korespondencji? Aby uzyskać odpowiedź na te i inne pytania, koniecznie sięgnijcie po lekturę!

Zdawać by się mogło, że tych dwoje więcej dzieli niż łączy. Ona – prowincjonalna, odrobinę już zgorzkniała kobieta przepełniona autokrytyką i niską samooceną. On – znany pisarz z wielkiego świata. Zagubiony w życiu i nieco nieszczęśliwy miłośnik kuchni, poszukujący własnego przepisu na szczęście.

Deborah Mckinlay postanowiła osadzić fabułę  skupioną na korespondencji listowej. Każda kolejna wiadomość budzi emocje, pozwala wejść do świata naszych bohaterów. Dzięki nim poznajemy ich troski, przemyślenia, wątpliwości, a wszystko to zostaje ubarwione wskazówkami i niebiańskimi kulinariami. Iście przepyszna książka pozwala nam oddać się pasji, oczarować smakami,  a banalnie zawartą znajomość przerodzić w przyjaźń zbudowaną na trwałym fundamencie.

Komu poleciłabym tę propozycję? na pewno miłośnikom gotowania – każdej płci – którzy wierzą jeszcze w szczerość i dobre intencje innych ludzi. Jak doskonale wiemy, korespondencja na odległość, czy będzie to wymiana listów, czat internetowy czy zwykły sms, pozwala na ukrycie siebie. Możemy pewne elementy ubarwić, inne zniwelować, poskromić nastroje czy humory, bagatelizować wady… To, czy pozostaniemy szczerzy zależy od nas samych, ale druga osoba będzie wiedziała tylko tyle, ile sami jej powiemy. Nie odkryje niczego samodzielnie, nie wyczyta pomiędzy wierszami, nie zweryfikuje naocznie. Początkowo listy które czytamy są dla nas potraktowane z dozą niepewności, ale bariera ta szybko zostaje przełamana. Lektura zajmuje kilka chwil. Całość wciąga i pociąga, zdaje się być idealną propozycją na jesienny wieczór. 

Jaką rolę w tej całej historii odgrywa malowniczy Paryż? Tego Wam nie zdradzę. Sprawdźcie sami! :) 


Za egzemplarz książki Cała nadzieja w Paryżu dziękuję Wydawnictwu Feeria 

Co dzisiaj ugotujemy? Zapraszam na "Miłość jest jak toskański deser"


Barwna, subtelna, iście wakacyjna nowość od Wydawnictwa Amber to książka pt. Miłość jest jak toskański deser. Co jednak łączy pasję i pożądanie z miłością do gotowania? Jak wybrnąć z opresji, gdy nasze danie główne ląduje z impetem na marynarce aroganckiego, acz wyjątkowo przystojnego mężczyzny? Jak udowodnić, że kobieta także może zostać świetnym kucharzem, albo czy da się stworzyć  z ruiny (dosłownie) dobrze prosperująca restaurację? O spełnianiu marzeń, zmienianiu swojego życia i trwałym odcięciu od przeszłości opowiedzą Wam Elisabetta Flumeri i Gabriella Giacometti.

Historia Margherity rozpoczyna się dość tuzinkowo. Najpierw poznajemy jej egoistycznego męża i futrzasto-pierzaste plemię, żyjących wspólnie w niewielkim mieszkanku w Rzymie. Sama bohaterka zdaje się być ofiarą losu, która nie tylko nie potrafi samodzielnie znaleźć dobrze płatnej pracy, ale i nie potrafi ugryźć się w język w najbardziej wymagających tego sytuacjach. Przyznaję, że w pewnym momencie zrobiło mi się jej żal. Kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, w jak trudnej sytuacji finansowej się znajduje i ma świadomość tego, że bez dodatkowej gotówki ani rusz – przemilczy wszelkie niedogodności i przyjmie każdą ofertę. Margherita, idąc na rozmowę kwalifikacyjną, która miała okazać się czystą formalnością, nie zdołała się powstrzymać przed subiektywnym zdaniem na temat produktów, a tym samym – kłótnią z rekruterem. Opowiadając historię swojemu mężowi nie mogła liczyć na zrozumienie, a kolejne zdarzenia były już tylko zwieńczeniem ich codziennych relacji. Bywa w życiu tak, że często jesteśmy znużeni codziennością, szukamy nowych doznań, brakuje nam inspiracji, a dotychczasowa miłość po prostu wygasa. Nikt nie pielęgnuje uczucia, nie ratuje sytuacji, pozwala mu zejść na drugi plan, by pod błahym przykryciem bagatelizować potrzeby i uczucia drugiej osoby. Pytanie, ile jest w stanie znieść człowiek dla kogoś, kogo pozornie kocha? Jak wielka musi zostać wyrządzona mu krzywda, by odejść bez chwili zawahania?


"...zamknęłam pewien rozdział i chcę zacząć od nowa. Nie wiem jak, ale zacznę właśnie tutaj."


Miłość jest jak toskański deser to bardzo lekka propozycja. Fabuła co prawda nie może nas niczym zaskoczyć, bowiem tak jak pisała Anna Mucha „Ta książka jest jak czekoladowe ciastko. Niby doskonale wiesz, jak smakuje, a jednak nieustająco cię zachwyca”. To typowa historia o miłości poznawanej od kuchni. O pięknie Toskanii, o kwintesencji ziół i przypraw zebranych w cudowne dania główne i desery. To historia o tym, że warto zmienić dotychczasowe życie, jeśli nie daje nam ono szczęścia. O tym, że należy walczyć o swoje marzenia i o tym, jak ważna w życiu każdego z nas jest  rodzina. Całość oczywiście ubrana jest w przezabawne anegdoty i dialogi, a więc rokuje miło spędzonym wieczorem.


Fantastycznie. Mam halucynacje w biały dzień.
(…)
Zasadniczo halucynacje nie mówią.
(…)
I nie robią propozycji.
(…)
I nie jeżdżą samochodami!



Czy książkę polecam? Oczywiście. Jeśli lubicie typowo kobiecą literaturę, pełną przemyśleń, emocji i retrospekcji na pewno znajdziecie tutaj coś dla siebie. Miłość jest jak toskański deser to lektura, której nie wręczyłabym wymagającym Czytelnikom, ponieważ to książka mająca zapewnić mile spędzone popołudnie w cieniu drzew bez siatki intryg i przemyśleń. Włoski duet Flumeri-Giacometti zadbał o to, by lektura stała się przyjemnością, pełną uśmiechu i pogodnego nastawienia.  


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Amber:


"Chwile są cenne..." - Cecelia Ahern "Zakochać się"

Najnowsza książka autorki bestsellera PS Kocham Cię, Cecelii Ahern, miała premierę  02.07.2014, a nosi tytuł Zakochać się. Niby prosta formuła, łatwa do zrealizowania i tak realna w naszym życiu, że aż nadto potrafimy wkroczyć w losy głównych bohaterów. Pozornie błaha historia, popularna, ale subtelna ujmuje, oczarowuje i wywołuje nie lada westchnienia w głowie niejednej pani. Dlaczego? Kogo nie ująłby za serce dobrze zbudowany, szarmancki, szalony mężczyzna o urodzie modela? No kogo?

Główną bohaterką książki jest Christine, kobieta, która opiera swoje życie na wytycznych poradników w każdej z możliwych dziedzin: Jak schudnąć, jak zwolnić pracownika, albo jak radzić sobie z myślami samobójczymi… Jest to element książki, który wyjątkowo bawi, szczególnie, kiedy poddawany jest dyskusji i sarkastycznym docinkom. Niemniej, obok Christine, główną postacią jest Adam Basil, a losy tych dwojga spotykają się na moście Ha'penny w Dublinie.

Uważam, że sam tytuł książki jest niesamowitym spoilerem. Kiedy rozpoczęłam lekturę, historia Christine bardzo mnie poruszyła – zupełnie obcy mężczyzna postrzelił się na oczach kobiety, ona sama odeszła od męża, który za wszelką cenę chciał odebrać jej ich wspólne dobra, kątem wynajmowała kawalerkę i życie nijak się jej nie układało. To fragment wzbudzający współczucie, niemałą identyfikację z bohaterką. Historia jednak lubi się powtarzać. Christine znowu jest postawiona w sytuacji bez wyjścia. Opierając się na wiedzy ze wspomnianych książek, próbuje odwieść od próby samobójczej Adama, który, zdradzony przez swoją kobietę, postanawia skoczyć do lodowatej rzeki. Kiedy tych dwoje zawiera pewną szaloną umowę – od razu wiadomo, że to właśnie ich dotyczy tytuł książki. Lawirujemy wśród losów tej pary, poznajemy ich historię i przeżycia po to, by relacje Christine i Adama zacieśniały się coraz bardziej. Kobieta bowiem obiecała mężczyźnie, że w przeciągu dwóch tygodni udowodni mu, że warto żyć, że poddanie się jest oznaką tchórzostwa, a szczęście czyha na niego tuż za rogiem. Czy Christine się powiedzie? Przekonajcie się, sięgając po tę książkę.

Przyznaję się bez bicia, że podczas lektury widziałam siebie. Może nie identyfikowałam się z jedną postacią, ale podobnie jak Maria, była kobieta Adama, uwielbiam lilie i życie pełne emocji. Jak Adam bawię się słowem, ironizuję i szukam własnego szczęścia. Porównując się z kolei do Christine  - tak samo, jak ona czytam poradniki, pracując daję z siebie wszystko i staram się pomagać innym, a zarazem mam szaloną, sarkastyczną, bezpośrednią rodzinę. Tak naprawdę każdy dopasuje pewne cechy do własnego życia. Każdy tu odnajdzie coś dla siebie…


- Jesteś stuknięta – powiedział Adam, podążając za mną, podczas gdy ja oświetlałam drogę latarką.  – Nie uważasz, że trochę tutaj niebezpiecznie?
- Bez dwóch zdań. Ale jesteś duży i na pewno mnie obronisz – odpadłam.

Oczarowało mnie jednak pióro Cecelii Ahern. O ile PS Kocham Cię pochłonęłam w przeciągu jednego popołudnia, o tyle Zakochać się zajęło mi aż dwie noce. Książka liczy 413 stron wydanych w pięknej oprawie. Język jest jednak bardzo plastyczny, aż żal odłożyć lekturę na kilka chwil. Autorka wprowadziła pierwszoosobową narrację, która sprawia wrażenie, jakby to Christine opowiadała nam wszystkie te zdarzenia siedząc tuż obok, z filiżanką kawy. Na kartach powieści jest też masa cytatów, które tradycyjnie „ofiszkowałam”. Są to zabawne dialogi, ale i mądrości, które powinny zostać przekazane całemu światu.

- Zaufaj mi.
- Ufam, ale nie mam w sobie odwagi.
- Odważny jest nie ten, kto nie czuje strachu, lecz ten, kto go pokonuje.

Reasumując, Zakochać się to piękna wielowątkowa historia dwojga ludzi. Mamy Christine, kobietę, która z dnia na dzień uznała, że jej małżeństwo nie daje szczęścia. Kobietę, która postanawia odejść, by dłużej nie krzywdzić Barry’ego, ale czuje się odpowiedzialna za jego ból i rozżalenie. Wszystkie słowa i ciosy znosi z pokorą, uznając je za stosowną karę, pokutę. Stara się też pomóc Adamowi. Pokazuje, że można cieszyć się małymi rzeczami, że do szczęścia nie jest potrzebny wysoki stan czy luksusowy apartament, a pozorne drobnostki, takie jak szalona kobieta u boku, albo uśmiech dziecka.  Kiedy więc będziemy czytać pomiędzy wierszami, abstrahując od już historii miłosnej zawartej na kartach powieści, nie tylko odnajdziemy mnóstwo głębokich sentencji, ale będziemy się naprawdę świetnie bawić.


Książkę gorąco polecam! Naprawdę warto po nią sięgnąć, zwłaszcza podczas wakacyjnego lenistwa! :D






"Kiedy uczysz mężczyznę, kształcisz jednego człowieka. Ucząc kobietę, kształcisz całą rodzinę." - czyli Barbara Wood i "Ulica Rajskich Dziewic"

Przyznam, że od lat intryguje mnie i ciekawi kultura Islamu. Czytając jednak książkę Ulica Rajskich Dziewic czasem czułam się niepewnie. Lektura mnie wciągnęła, pochłonęła bez reszta, a pióro Barbary Wood naprawdę przypadło mi do gustu.


Książka wcale nie jest taka prosta, jak mogłoby się wydawać. Okładkowy opis mówi nam jedynie o tym, że młodziutka Yasmina okryła hańbą nie tylko siebie, ale i całą rodzinę, ponieważ została niegdyś zgwałcona. Dziewczynkę wypędzono z Egiptu, przeklęto i skazano na śmierć… Po latach jednak, jako angielska lekarka, powróciła na Ulicę Rajskich Dziewic. Dlaczego? Czy zdoła przebaczyć umierającemu ojcu? Jak mroczne sekrety skrywane są za murami dziewiętnastowiecznej rezydencji rodziny Raszidów? Szczegółową fabułę książki poznacie, gdy tylko po nią sięgniecie.

Ulica Rajskich Dziewic to nie tylko opowieść oczami nestorki rodu, Amiry, to także głęboka historia Egiptu – przemiany polityczne od obalenia króla Faruka, przez rządy Nasera, Sadata, aż do Mubaraka oraz okupacja brytyjska czy wojna z Izraelem. Wystawne kolacje, wycieczki, zabawy i swawole wyższej klasy społecznej, a zarazem śmierć głodowa na ulicach Kairu najuboższych rodzin. Co więcej, to nietuzinkowa historia kobiet w mieście, w którym nikt nie liczy się z respektowaniem ich europejskich praw. Na kartach książki nie raz czytamy, że mężczyzna, który spłodził wyłącznie dziewczynki jest wyszydzany i nazywany „ojcem córek”, ponieważ to Bóg zesłał na niego te nieszczęście. Poznajemy obyczaje i kulturę egipskich rodzin. Zauważamy postęp w bogatych domach, gdzie kobiety mogą opuszczać teren posesji, albo zdejmować chusty - za przyzwoleniem męża. Ale i podczas zaślubin wraz z „panem młodym” sprawdzamy, czy nowa, a czasem kolejna, żona na pewno nie zhańbiła niegdyś swojego nazwiska. Przyznam jednak, że momentami czułam się przerażona.

Dzisiaj, kiedy kobiety walczą o więcej praw, możliwości, równouprawnienie i zakończenie jawnej dyskryminacji lektura Ulicy Rajskich Dziewic wydaje się być absurdem. Przecież skoro jestem osobą pełnoletnią, wolną i świadomą – nie potrafiłabym żyć za gigantycznym murem. Nie potrafiłabym odnaleźć się w miejscu, w którym nikt nie liczy się z moim zdaniem. Nie zdołałabym zaakceptować kolejnych żon własnego męża, z którymi obcowałby nie tylko duchowo, ale i fizycznie i co więcej – z którymi nakazano by mi dzielić dach nad głową. Współczesne kobiety mają dzisiaj zupełnie inne potrzeby, plany, marzenia i oczekiwania w każdym świecie. Sęk w tym, że wolne kraje, w porównaniu do islamskich krain mogą je szczerzej respektować. Sądzę, że gdyby mnie wychowano na ułożoną, posłuszną mężowi dziewczynkę, która nigdy nie zdołałaby poznać „wielkiego świata”, która nigdy nie broniłaby własnego zdania, która nie próbowałaby poszerzać swojej wiedzy i umiejętności, a wpajano już od młodych lat, że rano należy posprzątać mieszkanie i dopiero po ułożeniu pościeli można zjeść śniadanie, oraz że potrzeby męża stoją na pierwszym miejscu to moja opinia zapewne wyglądałaby inaczej.

Cóż mi pozostało – książkę gorąco polecam. Lektura momentami nieco się dłuży, ale naprawdę wciąga. Jest to historia jednego rodu, choć z krocią wątków pobocznych, dzięki którym możecie poszerzyć swoją wiedzę o samym Egipcie oraz panujących tam zwyczajach i obrzędach. Ulica Rajskich Dziewic to naprawdę dobra i godna uwagi książka. Ja na pewno powrócę jeszcze kiedyś do lektury i mam nadzieję, że wywoła we mnie tak samo skrajne emocje.


Za egzemplarz dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat S.A.


Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie