­
­

Powrót w wielkim stylu! Eduardo Mendoza wraca na polski rynek wydawniczy

Eduardo Mendoza, hiszpański pisarz sercem i korzeniami związany z Barceloną. Urodził się 11 stycznia 1943 roku, a na kartkach historii literatury zapisał takie powieści jak Sekret hiszpańskiej pensjonarki czy Tajemnica zaginionej ślicznotki. Dziś z kolej mam dla Was dwie powieści, wobec których nie możecie przejść obojętnie. Pierwszą z nich jest Miasto cudów. Zapraszam do lektury recenzji książki.


Kto wie? Co jest nieodłącznym elementem powieści Eduarda Mendozy? Co spaja wszystkie książki, pozwala na chwilę wzruszenia i sprawia, że chcemy pakować bagaże? Barcelona! Piękne, niezwykłe miasto, które ukazywane w najrozmaitszy sposób raz potrafi oczarować, by po chwili wywołać gęsią skórkę na całym ciele. 

Miasto cudów przenosi nas do Barcelony z przełomu XIX i XX wieku. Nastoletni Onofre Bouvila przybywa do stolicy Katalonii, w poszukiwaniu lepszego życia. Oszczędności, które ze sobą przywiózł wystarczą mu zaledwie na tydzień, jednak zdeterminowany młodzieniec, niczym legendarny Nikodem Dyzma rozpoczyna swoją przygodę w wielkim mieście. Jak wygląda jego życie? Czerpiąc korzyści dla siebie, rujnuje świat innym. Pnie się „po trupach do celu”, ale i zbiera żniwo swoich decyzji, spędzając w Barcelonie wiele lat swojego życia.

Powieść została napisana z ogromnym rozmachem, przepełniona zwrotami akcji i niezwykłym poczuciem humoru potrafi zaskoczyć, rozbawić i oczarować. Nie brakuje też opisu miasta. Barcelona wykreowana przez Mendozę w tej powieści jest piękna i okrutna zarazem. Nie brakuje w niej ciemnych, głuchych uliczek, w których tylko diabeł mówi dobranoc, ani niebezpiecznych sytuacji, w które wplątuje się Onofre. Całość jednak potrafi zachwycić, a dla wielu czytelników sposób przedstawienia stolicy Hiszpanii może okazać się świetnym przewodnikiem po zakamarkach Barcelony. 

Uważam, że warto sięgać po Miasto Cudów. Choć fabuła rozwija się powoli i przez znaczną część książki trzeba będzie zmierzyć się z opisem miasta, jest to jeden z klasyków literatury, wobec których nie można przejść obojętnie. 

Co wiecie o Lucii Joyce? Niezwykłą historia córki Jamesa Joyce'a

Joyce Girl. Pasja i upadek to niezwykła, literacka opowieść o córce Jamesa Joyce'a, jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku, autora książki Ulisses.


Lucia Anna Joyce. Córka Jamesa Joyce’a, kochanka Samuela Becketa i pacjentka Carla Gustava Junga w awangardowym Paryżu, sprzeciwiającym się tradycjom i regułom estetyki. Z pozoru silna i niezależna, wewnątrz krucha i wrażliwa. Kobieta o wielkich planach i marzeniach, szukająca własnego miejsca z dala od warunków, które na każdym kroku dyktowali jej rodzice. Ciągle wymagała od siebie więcej, dążyła do perfekcji i ideału, aż zatraciła się w świecie obłudy i pozorów. Miała przyszłość, talent i najlepszych nauczycieli., ale czy ta historia mogła zakończyć się inaczej?

Lucia Joyce studiowała taniec. W 1928 roku dołączyła do grupy sześciu tancerek Les Six de rythme et couleur, występując na kilku scenach w Europie, a rok później znalazła się w finale pierwszego międzynarodowego konkursu tańca w paryskim Bal Bullier. To jednak zbyt mało. Ojciec uważał ją za swoją muzę, najwspanialsze dziecko, które chciał wychować pod swoim skrzydłami. Była jego natchnieniem i inspiracją, a jednocześnie ograniczoną i zagubioną, otoczoną wielkimi ambicjami małą dziewczynką, która tylko w tańcu mogła znaleźć swoje miejsce. 

Jak to jest  żyć na drugim planie? Wykonywać ciężką pracę i przez cały czas pozostawać w tyle? Zwłaszcza, gdy matka oczekuje więcej, podświadomie toczy z Tobą rywalizację, ojciec ubóstwia cię najbardziej na świecie, idealizuje i próbujesz spełnić jego oczekiwania, a twoja największa miłość okazuje się nieodwzajemniona? Ciąg zdarzeń doprowadził Lucię na skraj. Egoistyczny świat magicznego Paryża rozszarpał serce i umysł dziewczyny. Diagnoza była jednoznaczna - schizofrenia. 

Joyce girl to książka o skrywanych uczuciach, kruchości ludzkiego jestestwa, poszukiwaniu siebie i potrzebie niezależności. Choć Annabell Abbs zaznacza, że książka ta nie jest biografią, mamy do czynienia z powieścią faktograficzną, opartą na prawdziwej historii Lucii Joyce. W historii też towarzyszy nam niezwykle barwnie nakreślony awangardowy Paryż, początek XX wieku to piękna epoka dla każdego miłośnika sztuki i architektury. Gorąco polecam.

Kolejna książka Agnieszki Olejnik w sprzedaży


W tym roku, ktoś bardzo bliski podczas składania noworocznych życzeń życzył mi szczęścia, tego prawdziwego, nie ciągle skrywanego pod maską uśmiechu, bowiem to, jak wygląda moje życie zależy tylko ode mnie. Słowa te poruszyły i wracają do mnie każdego dnia, gdy smutna i przerażona biję się z myślami. Zostać czy uciec? Dlaczego ciągle zwlekam? 

W najnowszej książce Agnieszki Olejnik widziałam siebie. Jestem młoda, błyskotliwa, pracowita. Odnoszę sukcesy w życiu zawodowym, robię naprawdę dużo dla siebie i innych, ale w głębi duszy moje największe problemy mnie przerastają. W porównaniu do Witka mam przyjaciół, ale nie chcę i nie umiem zawracać im głowy problemami niczym Magda. Dwie nakreślone przez autorkę postaci momentami kumulowały się w mojej głowie i odzwierciedlały moją duszę, dzięki Agnieszce Olejnik mogłam zrozumieć siebie samą. Zdarzyło się to w moim życiu po raz pierwszy. Nie trzeba więc być chorym, aby odczuwać podobne emocje. 

Zaskoczę Was pewnie faktem, że Mów szeptem to książka o bardzo rozwiniętym wątku kryminalnym. Jest śledztwo, jest intryga, jest walka z czasem, ale dla młodych ludzi to niezwykle trudny orzech do zgryzienia - trzeba dorosnąć, wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i słowaTrzeba podejmować szybkie decyzje, analizować sytuację i dbać o własne bezpieczeństwo. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bowiem wszystkie postaci pojawiające się w książce są wyraźnie nakreślone, każda z kreacji została dokładnie przemyślana i skonstruowana tak, aby lektura  nie nużyła, a  jednocześnie żeby czytelnik mógł zmierzyć się z jej problemami.
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
O samotności w tłumie. O bólu, cierpieniu, szufladkowaniu i prawdziwym szczęściu, które gdzieś czeka na każdego z nas. Polecam każdemu, kto w codziennej gonitwie potrzebuje chwili wytchnienia oraz odpowiedzi na jedno, niezwykle ważne pytanie - lepiej być samotnym, czy lepiej kochać i cierpieć?

5 pytań do… Agnieszki Olejnik.

Pamiętacie książkę Ławeczka pod bzem? Kto by pomyślał, że minął już rok od jej premiery, a ja do dzisiaj miło wspominam tę lekturę. Z tej okazji mam dla Was niespodziankę! Pani Agnieszka Olejnik przyjęła zaproszenie do naszej zabawy i dziś odpowiada specjalnie dla Was na 5 pytań. Zapraszam do lektury! 


Pytanie 1: Rozpoczynając rozmowę, pomyślałam o pięknej, ciepłej, głębokiej powieści, jaką była Ławeczka pod bzem, jednak zaledwie (3-4) tygodnie temu na rynku pojawiła się zupełnie inna propozycja - Awantura w bajkach. Jak to się stało, że po raz kolejny zmieniła Pani swój front i postanowiła napisać książkę dla dzieci i młodzieży? 
Właściwie było zupełnie na odwrót: Awantura w bajkach to moja pierwsza książka, tyle że przeleżała wiele lat w szufladzie. Można więc powiedzieć, że front zmieniłam wtedy, gdy zaczęłam pisać dla dorosłych.
Awanturę…  wysłałam wiele lat temu na konkurs fundacji ABC XXI „Cała Polska czyta dzieciom”. Dostałam wówczas wyróżnienie. Był to rok 2007, a mnie nawet nie przyszłoby do głowy, że kilka lat później zostanę pisarką pełną gębą. Sądziłam, że skończy się na tej jednorazowej przygodzie. Potem jednak przychodziły mi do głowy kolejne opowieści dla coraz starszych czytelników. A niedawno przypomniałam sobie o Awanturze i pomyślałam: „Czemu by nie wydać tego w postaci pięknie ilustrowanej książeczki”?

Pytanie 2: Na polskim rynku jest naprawdę dużo książek. Jakie jest Pani zdanie na temat współczesnych pisarzy, nowych nazwisk, które pojawiają się na księgarnianych witrynach? Czy sięga Pani po taką literaturę?
Mówiąc szczerze – rzadko. Choć piszę książki obyczajowe, lekkie i na ogół optymistyczne, sama wybieram inne lektury: czasem kryminał, czasem biografię... Czytam bardzo dużo pozycji popularnonaukowych z dziedziny zdrowia i dietetyki, bo to mój konik. Z literatury pięknej – Tokarczuk, Stasiuka, Myśliwskiego, Małeckiego… Co nie znaczy, że nie cenię powieści obyczajowych. Po prostu cierpię na nieustanny brak czasu, więc te nieliczne chwile, które wygospodarowuję na czytanie, poświęcam na to, za czym na co dzień najbardziej tęsknię.

Pytanie 3: Wiem, że swego czasu dużo Pani podróżowała. Czy ma Pani miejsce, do którego chętnie wraca? 
Mam miejsce, do którego chciałabym wrócić i wierzę, że kiedyś mi się to uda. Niech no tylko dzieci dorosną i zajmą się psami… :) Jest to mianowicie półwysep MagerØya w Norwegii. Nigdzie na świecie nie ma takiej przestrzeni, nigdzie morze z niebem i skałami nie tworzą takiej jedności. 

Pytanie 4: A czy przytrafiła się Pani jakaś niecodzienna przygoda w trakcie podróżowania? Coś, co do dziś pozostaje wspomnieniem albo stało się po latach anegdotą?
Takich przygód było mnóstwo, choćby łoś ocierający się o nasz namiot na północy Szwecji, atak wściekłych muszek w fińskiej tundrze, korek spowodowany przez renifery na szosie wiodącej na Nordkapp, wilk stojący na poboczu w Estonii i przyglądający się nam z niesmakiem, jaszczurka buszująca po naszym samochodzie na Sycylii albo droga kończąca się gdzieś na środku rumuńskiego pola… 

Pytanie 5: Wiemy, że mieszka Pani na skraju lasu. Czy to chęć odosobnienia? A może idealne miejsce do tworzenia kolejnych powieści? Czy pracuje Pani już nad kolejną powieścią? 
Praca nad kolejną powieścią trwa nieustannie, bo nawet kiedy nie piszę – już myślę o tym, co napiszę. Często w mojej głowie powstaje równolegle kilka opowieści, choć bywa i tak, że ostatecznie łączą się w jedną wielowątkową historię.
A co do lasu – po pierwsze żywiołowo kocham drzewa. Ludzi, którzy je wycinają, uważam za barbarzyńców. Po drugie jestem typem samotnika, więc zawsze chciałam mieszkać gdzieś na uboczu. Ale tu chodzi o coś więcej. Szum drzew i jakaś dobra energia, którą emanują te majestatyczne olbrzymy (podejrzewam, że to tylko kwestia czasu, byśmy uznali drzewa za czujące istoty), naprawdę może czynić człowieka szczęśliwszym. Ja w to nie tylko wierzę – ja tego doświadczam. 

___
Zapraszam Was do przeczytania recenzji książki Ławeczka pod bzem Agnieszki Olejnik

Sylwia Trojanowska - Sekrety i kłamstwa

Długo wyczekiwana powieść Sylwii Trojanowskiej Sekrety i kłamstwa już w sprzedaży! Sprawdźcie, dlaczego warto po nią sięgnąć. 

Akcja książki Sekrety i kłamstwa rozgrywa się w Szczecinie. Mieście, którego nie znam, którego nigdy nie odwiedziłam, jednak dzięki plastycznemu językowi autorki, mogłam przechadzać się malowniczymi uliczkami, analizując bieg zdarzeń. Głównym motywem powieści jest bowiem konflikt pokoleń, który niestety dotyczy wielu rodzin. Zwaśnione rody, trudne relacje, batalie, spory i kłamstwa przez lata tworzą silny mur, którego nie sposób zburzyć za pomocą kilku słów czy  gestów. Należy wykonać pracę, a nie każdy jest na tyle silny i odważny, by tego dokonać. Podkreślmy, by chcieć tego dokonać. Jak sądzicie? Czy główni bohaterowie naszej książki zdołają zmienić swoje  życie? Czy będą potrafili połączyć swoje więzi na nowo? Musicie przekonać się sami.

Magdalena Ossolińska decyduje się powrócić w rodzinne strony. Podróż ta ma wiele wad i zalet, jednak Kołobrzeg, w którym żyła dotychczas, nie był dla niej łaskawy. Dziewczyna szybko podejmuje decyzję, by choć na chwilę osiedlić się w mieście, z którym wiąże pewne wspomnienia, a w którym nadal mieszka jej dziadek - Ludwik Starkowski. Niestety jednak i tu los zrzuca dziewczynie kłody pod nogi. Mężczyzna jest apodyktyczny, dość konfliktowy, otoczony masą negatywnych emocji, które towarzyszą mu każdego dnia. Stroni od ludzi, żyje w samotności i jednocześnie skrywa pewną tajemnicę… Sprawę, która doprowadziła niegdyś do rodzinnego konfliktu. Czy Magdalena zdoła poznać ukrywaną przez lata prawdę? Dlaczego Ludwik uważa się za złego człowieka? Czy prawda zawsze oczyszcza? Na te pytanie oraz wszystkie inne, które zrodzą się podczas lektury znajdziecie odpowiedź w powieści Sekrety i kłamstwa.

Literatura kobieca i obyczajowa to niezwykły twór. Każda z propozycji, które trafiają na polski rynek wydawniczy, pozwala na głęboką interpretację oraz wyciągnięcie własnych wniosków. Jestem pod ogromnym wrażeniem kunsztu i pomysłu na stworzenie tak niecodziennej fabuły przez Sylwię Trojanowską. Książka na pozór lekka, wakacyjna, zdoła wywrócić Wasz światopogląd do góry nogami, a po lekturze z pewnością zadacie sobie pytanie – Czy jestem dobrym człowiekiem? 

Sprawdź na stronie Wydawnictwa

Gorąco polecam! Najnowsza książka Sylwii Trojanowskiej pod patronatem odslonkulture.pl już w sprzedaży! Tytuł dostępny w księgarniach w całej Polsce,  spieszcie, bo warto!

Krystyna Mirek - Obca w świecie singli

Krystyna Mirek niezwykle mocnym krokiem wkroczyła na polski rynek wydawniczy. Jej książki w mgnieniu oka wkradły się do serc i umysłów czytelników, niczym powieści Janusza Wiśniewskiego czy Katarzyny Grocholi, a to wszystko za sprawą możliwości wcielenia się w głównych bohaterów. Sprawdźcie koniecznie, co czeka na Was w najnowszej powieści autorki pt. Obca w świecie singli.


Jak to jest być singlem? Już nie pamiętam. Do dziś jednak w duchu uśmiecham się ciepło na myśl o wszystkich zabawnych chwilach, wakacyjnych flirtach i przelotnych miłostkach, które towarzyszyły mi latami. Los chce jednak, aby radość przeplatała się z bólem, a więc i ja wielokrotnie też musiałam pogodzić się z rozstaniem, które z powodu wzajemnego niedopasowania bywało zarazem ulgą, jak i pewnego rodzaju strachem – znowu sama! Jak sobie z tym radzić? Czy jest jeszcze ktoś, kto zdoła mnie zaakceptować i pokochać? Czy świat się  naprawdę nie skończy? Oto największa bolączka wszystkich, którzy z dnia na dzień decydują się porzucić spokojne, ustabilizowane życie i dać się ponieść nowej, nieznanej przygodzie.

Tak było w przypadku Karoliny i Jakuba. Pomyślicie - Młodzi, wszystko przed nimi! - jednak bagaż przeżyć i doświadczeń, który im towarzyszy nie ułatwia budowania nowych relacji. Karolina właściwie samotnie wychowuje dziecko, pragnie otoczyć je bliskością, ciepłem i miłością, których brakuje ojcu dziewczynki. Patryk, partner głównej bohaterki, nie spisuje się ani w roli ojca, ani przyjaciela kobiety. Co więcej, dopuszcza się zdrady, co ostatecznie rujnuje ich relację. Jakub z kolei jest zdolnym, ambitnym, młodym kucharzem, który pragnie nowych możliwości. Gdy go poznajemy, pracuje w restauracji swoich teściów, gdzie jest wykorzystywany i brakuje mu możliwości rozwoju. W życiu prywatnym z kolei walczy o prawa do opieki nad córką. Jego rozgoryczona żona za wszelką cenę stara się odgrodzić mężczyznę od dziewczynki. Czy tych dwoje może sobie wzajemnie pomóc? Jak potoczą się ich dalsze losy? Musicie przekonać się sami.

Gorąco polecam Wam najnowszą książkę Krystyny Mirek. Powieść Obca w świecie singli to niezwykle barwna, wzruszająca historia o miłości, cierpieniu i samotności, która tak naprawdę doskwiera każdemu z nas. Wierzę, że po przeczytaniu tej książki wyciągniecie wnioski, które będą miały wpływ na Wasze życie. 

Nasi bohaterowie nie są prości i banalni. Każdy z boryka się z własnymi problemami, poszukuje własnego "ja" i robi wszystko, by odmienić swój los. Fenomenalnym zabiegiem autorki jest możliwość wcielenia się w rolę głównych bohaterów, a sposób narracji i poprowadzenie fabuły, zamkniętej w trzydziestu sześciu rozdziałach sprawia, że odbiór tej historii jest niezwykle prosty.  Mam szczerą nadzieję, że dacie się namówić i sięgniecie po najnowszą książkę Krystyny Mirek. Obca w świecie singli to bardzo... kobieca literatura! Naprawdę warto.

KOLEJNA KSIĄŻKA POD PATRONATEM ODSŁOŃ KULTURĘ W SPRZEDAŻY OD 22 SIERPNIA


Kochani! Już 22 sierpnia w księgarniach w całej Polsce pojawi się kolejna książka pod patronatem #odsłońKulturę! Nie możecie tego przegapić!

Magdalena po latach wraca do rodzinnego domu, żeby pogodzić się z najważniejszą osobą jej dzieciństwa – charyzmatycznym i apodyktycznym dziadkiem. Ludwikowi zależy na tym, by ukochana wnuczka z nim zamieszkała, lecz ona stawia warunek – chce w końcu poznać jego skrzętnie skrywaną przeszłość. W opowieściach Ludwika losy rodziny splotą się z burzliwą historią Szczecina z czasów drugiej wojny światowej. Jaką tajemnicę chronił przed światem? Magdalena, wędrując po śladach z przeszłości, odwiedza miejsca znane z młodości i na nowo buduje relacje z dawnymi sąsiadami. Czy w rodzinnym mieście czeka na nią również miłość?

Sylwia Trojanowska odkrywa tajemnice, o których nikt już nie pamięta. „Sekrety i kłamstwa” to mieszanka emocji, uśmiechu i wzruszeń zapisanych w pożółkłym rodzinnym albumie. ródło: Wydawnictwo Czwarta Strona)

Zamów już dziś! 

Cristina Caboni - Strażniczka miodu i pszczół

Strażniczka miodu i pszczół to wielobarwna, ciepła książka w pięknym wydaniu. Co przygotowała dla czytelników Cristina Caboni?


Angelica Senes, główna bohaterka książki, jest wędrowną pszczelarką, która swój fach zdobyła przed laty na Sardynii. Już jako dziecko czerpała wiedzę od swojej ciotki, chętnie poznawała życie pszczół, ich charakter czy upodobania. Uczyła się opieki nad nimi, a przez lata zdołała je pokochać  rozumieć. Nagły zbieg zdarzeń zmusił jednak małą, niczego nie rozumiejąca Angelikę do opuszczenia Sardynii, porzucenia nie tylko fascynujących pszczół, ale i ukochanej ciotki, Margerhity Senes. 

Czas płynie. Zatłoczony, tętniący życiem Rzym nie jest dla głównej bohaterki prawdziwym domem, stąd Angelica podejmuje jedną z najważniejszych decyzji - czas wyruszyć w podróż! Staje się wędrowną pszczelarką, w towarzystwie swoich czworonogich podopiecznych, podróżującą po pięknej Italii. 

Krajobrazy, które wykreowała dla nas Cristina Caboni zapierają dech w piersiach. Kocham Włochy, mogłabym bez końca podróżować po tym kraju, odkrywając coraz to nowe tajemnice. Podczas lektury zazdrościłam więc Angelice, jednak razem z nią podziwiałam piękno otaczającego świata. Podróż camperem do Italii to bez wątpienia fantastyczna przygoda, a opowieść przepełniona ciekawostkami, dotyczącymi zarówno pszczół, jak i samego miodu, wspaniałymi opisami przyrody i tajemnicami rodziny Senes wciąga na wiele wakacyjnych wieczorów. 

Sprawdź na stronie Wydawnictwa

Strażniczka miodu i pszczół to piękna, wielobarwna książka, która z pewnością znajdzie wielu sympatyków. Niegdyś Historia Pszczół, która została okrzyknięta bestsellerem, pokazała, że owady te są niezbędne w naszym życiu. Należy więc dokonać wszelkich starań i dbać o nie, aby wspierały nas każdego dnia. Gorąco polecam Wam najnowszą powieść Cristiny Caboni, z pewnością nie będziecie zawiedzeni. 

Luz Gabas - Płomień pod lodem


Śmierć nagła i nieoczekiwana w mgnieniu oka weryfikuje wszystkie plany i marzenia. Odwraca życie do góry nogami, wyzwala poczucie odpowiedzialności i zmusza do podporządkowania się nowym regułom. Tak było w przypadku Attua, młodego studenta, niezwykle ambitnego i pracowitego, marzącego o karierze w Hiszpanii. Niestety jednak to właśnie śmierć ojca, głowy rodziny, zmusiła go do porzucenia marzeń i zaopiekowania się swoimi bliskimi. Nie w Madrycie, a u stóp Pirenejów. Nie tak, jak planował, a tak jak musiał. 

Attua jest jednak jednym z dwójki głównych bohaterów powieści Luz Gabas. Jego miłością i towarzyszką, której los również płata figle jest Cristela. Dziewczyna musi uciekać z ich maleńkiego miasteczka i przeprawić się przez góry aż do Francji, by chronić własne życie. Czy miłość tych dwojga przetrwa próbę czasu? Czy ta historia może zakończyć się happy endem? Musicie przekonać się sami.
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Płomień pod lodem to bardzo wzruszająca książka o miłości, wierności i walce z przeciwnościami losu. Historię czyta się bardzo lekko, a książka nie nuży i nie daje poczucia nijakości. Na swój jest wyjątkowa, intryguje i ciekawi czytelnika. Autorka powieści, Luz Gabas, zagościła na rynku 2012 roku, a jej powieść Palmy na śniegu została uznana za najciekawszy debiut roku. Wspaniały start kariery! Jeśli więc lubicie powieści obyczajowe, z pewnością musicie sięgnąć po ten tytuł. 

Ławeczka pod bzem - Agnieszka Olejnik

Zastanawialiście się, jak wyglądałoby Wasze życie, gdybyście wygrali niebotyczną sumę pieniędzy? Co byłoby Waszym największym marzeniem, które zrealizowalibyście jako pierwsze? 


Wypełniony kupon w lotto. Dzień jak co dzień i… nagła niespodzianka! 20 milionów złotych! Nie sposób ukryć taką sumę pieniędzy, trudno też zachować zdrowy rozsądek. Jak Iga upora się z tak niebotyczną ilością pieniędzy? Czy wieloletnia przyjaźń z Agatą przetrwa tę próbę?

Ławeczka pod bzem to niezwykle ciepła, barwna opowieść, która idealnie sprawdzi się podczas jesiennych wieczorów. Książkę czyta się niezwykle lekko, a fabuła, choć traktowana z drobnym przymrużeniem oka, z pewnością mile Was zaskoczy. Nasza główna bohaterka kreuje się na silną, niezależną kobietę. Nie chce się wiązać z mężczyzną, nie planuje szukać miłości. Głównym motywatorem jej życia jest fascynująca przyjaźń i rola marzeń, które odgrywają tu kluczową rolę. Okazuje się, że tytułowa ławeczka, na którą decyduje się po wygranej, to jedna z potrzeb bohaterki, związana z własnym domem i uwolnieniem się od matki. Zapytacie pewnie, co z resztą pieniędzy?  Ale tego już musicie dowiedzieć się sami. Agnieszka Olejnik przeniesie Was do zupełnie innego, bajkowego świata, przepełnionego emocjami i znakomitym humorem. Zdradzić Wam jedynie mogę, że jak to zwykle bywa, nie zabraknie kłód rzucanych pod nogi, o dziwo przez Igę. Kobieta zapętli się w misternie ukrytych przez siebie sidłach. Co w takim razie stanie się z 20 milionami? Jak zmieni się życie głównej bohaterki? Przekonajcie się sami.

Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Gorąco polecam tę propozycję, mam szczerą nadzieję, że książka spełni Wasze oczekiwania i pozwoli Wam na chwilę refleksji. Wbrew pozorom przed Wami niezwykle długa droga, do odnalezienia własnego “ja” oraz sensu życia. Co okaże się ważne, co ważniejsze? Co przyniesie każdy kolejny dzień? Zasiądźcie na Ławeczce pod bzem i dajcie się porwać w całkowicie inny świat!

#13 Levi Henriksen - Śnieg przykryje śnieg

Czytanie książek w hotelowym pokoju u podnóża górskich, osypanych śniegiem szczytów to czysta przyjemność. Powieść Leviego Henriksena miałam przyjemność przekartkować niemalże rok temu, tuż przed sylwestrem, na chwilę po powrocie ze szlaku. Przyznam jednak, że kryminał w takim otoczeniu budzi pewien niepokój podczas spacerów, przecież wszystko może się zdarzyć i hasło „śnieg”, potrafi przyprawić o gęsią skórkę. Jednak biały puch przykrywający zalegający brud i stwardniałe bryły niczego nie zmieni. On również stanie się szary, on tylko pozornie odmieni rzeczywistość na jeden moment…

Dan Kaspersen, główny bohater książki, powraca w rodzinne strony zmuszony nagłym pogrzebem swojego brata.   Mężczyzna, pomimo młodego wieku, odsiadywał już dwuletni wyrok za przemyt narkotyków, jednakże łaknie powrotu do normalności. Śmierć bata niestety nie jest najlepszym akompaniamentem resocjalizacji, a tym bardziej śmierć w mało oczywistych i niekoniecznie jednoznacznych okolicznościach. W końcu znalezienie zwłok w samochodzie zaparkowanym na własnym podwórku nie brzmi przekonująco. Daniel stara się rozwikłać zagadkę, próbuje odnaleźć motyw samobójstwa swojego brata, jednakże każdy nowo odkryty wątek pozbawia go stabilizacji. Nic przecież nie wskazywało, aby Jakob cierpiał na depresję. Owszem, przeżywali obaj śmierć swoich rodziców, ale bieg czasu winien choć zaleczyć niewielkie rany. Dan decyduje się sprzedać gospodarstwo, zapomnieć, porzucić wspomnienia i wyjechać ze Skogli.

Mistycznym połączeniem kryminału z powieścią obyczajową jest wątek pewnej miłości, a przynajmniej zauroczenia. Tuż przed podjęciem ostatecznej decyzji, dotyczącej opuszczenia rodzinnego miasteczka, pojawia się tajemnicza Mona Steinmyra. Kobieta o najpiękniejszym uśmiechu i cudownych oczach.

Powiedzcie mi więc, gdzie zaprowadzić może nas zima, kobieta, tajemnicze samobójstwo i zagubiony 37-latek, który obnaża wiele skrzętnie skrywanych sekretów? Musicie przekonać się sami, bowiem rozwiązania zagadki nie pozwolę zdradzić. Śnieg przykryje śnieg nie jest tradycyjnym kryminałem, nie należy więc do norweskich lektur, do których współcześnie zostaliśmy przyzwyczajeni. Levi Henriksen to nie Jo Nesbo, to również nie Stieg Larsson, ale osoba o nowym spojrzeniu na skandynawską prozę. To zarazem osoba, która fenomenalnie zabarwiła tę historię wątkami psychologicznymi i stworzyła niesamowity obraz całej scenerii.

Spodziewałam się zimowego kryminału, a dostałam dobrą powieść obyczajową. Czy jestem zawiedziona? Skąd! Śnieg przykryje śnieg to lekka lektura, bardzo dobrze zorganizowana i przystępnie napisana. Całość ozdobiona została zakładkami, które na pierwszy rzut oka są niemałym zaskoczeniem. W trakcie lektury okazuje się jednak, że zdobiąca je grafika została idealnie wpasowana do treści tej publikacji.
Czy warto sięgnąć po tę książkę? Oczywiście! Gorąco polecam!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa:


I niech "Śnieg przykryje śnieg"...

Czytanie książek w hotelowym pokoju u podnóża górskich, osypanych śniegiem szczytów to czysta przyjemność. Powieść Leviego Henriksena miałam przyjemność przekartkować niemalże rok temu, tuż przed sylwestrem, na chwilę po powrocie ze szlaku. Przyznam jednak, że kryminał w takim otoczeniu budzi pewien niepokój podczas spacerów, przecież wszystko może się zdarzyć i hasło „śnieg”, potrafi przyprawić o gęsią skórkę. Jednak biały puch przykrywający zalegający brud i stwardniałe bryły niczego nie zmieni. On również stanie się szary, on tylko pozornie odmieni rzeczywistość na jeden moment…

Dan Kaspersen, główny bohater książki, powraca w rodzinne strony zmuszony nagłym pogrzebem swojego brata.   Mężczyzna, pomimo młodego wieku, odsiadywał już dwuletni wyrok za przemyt narkotyków, jednakże łaknie powrotu do normalności. Śmierć bata niestety nie jest najlepszym akompaniamentem resocjalizacji, a tym bardziej śmierć w mało oczywistych i niekoniecznie jednoznacznych okolicznościach. W końcu znalezienie zwłok w samochodzie zaparkowanym na własnym podwórku nie brzmi przekonująco. Daniel stara się rozwikłać zagadkę, próbuje odnaleźć motyw samobójstwa swojego brata, jednakże każdy nowo odkryty wątek pozbawia go stabilizacji. Nic przecież nie wskazywało, aby Jakob cierpiał na depresję. Owszem, przeżywali obaj śmierć swoich rodziców, ale bieg czasu winien choć zaleczyć niewielkie rany. Dan decyduje się sprzedać gospodarstwo, zapomnieć, porzucić wspomnienia i wyjechać ze Skogli.

Mistycznym połączeniem kryminału z powieścią obyczajową jest wątek pewnej miłości, a przynajmniej zauroczenia. Tuż przed podjęciem ostatecznej decyzji, dotyczącej opuszczenia rodzinnego miasteczka, pojawia się tajemnicza Mona Steinmyra. Kobieta o najpiękniejszym uśmiechu i cudownych oczach.

Powiedzcie mi więc, gdzie zaprowadzić może nas zima, kobieta, tajemnicze samobójstwo i zagubiony 37-latek, który obnaża wiele skrzętnie skrywanych sekretów? Musicie przekonać się sami, bowiem rozwiązania zagadki nie pozwolę zdradzić. Śnieg przykryje śnieg nie jest tradycyjnym kryminałem, nie należy więc do norweskich lektur, do których współcześnie zostaliśmy przyzwyczajeni. Levi Henriksen to nie Jo Nesbo, to również nie Stieg Larsson, ale osoba o nowym spojrzeniu na skandynawską prozę. To zarazem osoba, która fenomenalnie zabarwiła tę historię wątkami psychologicznymi i stworzyła niesamowity obraz całej scenerii.

Spodziewałam się zimowego kryminału, a dostałam dobrą powieść obyczajową. Czy jestem zawiedziona? Skąd! Śnieg przykryje śnieg to lekka lektura, bardzo dobrze zorganizowana i przystępnie napisana. Całość ozdobiona została zakładkami, które na pierwszy rzut oka są niemałym zaskoczeniem. W trakcie lektury okazuje się jednak, że zdobiąca je grafika została idealnie wpasowana do treści tej publikacji.
Czy warto sięgnąć po tę książkę? Oczywiście! Gorąco polecam!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa:


Chwila refleksji po narodowym czytaniu "Lalki". Zapraszam na recenzję książki! :)

Jak doskonale wiecie Wydawnictwo MG co i rusz zaskakuje nas pięknie wydanymi klasykami polskiej i światowej literatury. Kanon lektur szkolnych, ozdobiony fenomenalnymi rysunkami, zachęca do chwili refleksji i powrotu do dawnych, pięknych czasów.
 
Dziś padło na Lalkę Bolesława Prusa, książkę znaną wszystkich, głównie przez uplasowanie sobie największej frekwencji podczas egzaminów maturalnych. Propozycja ta teoretycznie nie zdoła niczym zaskoczyć potencjalnego czytelnika. Historia ta jest prosta, klarowna, i w zasadzie dziś nie budzi żadnych kontrowersji. Czaruje jednak piśmiennością Prusa. Dialogami, zabawą słowem, jak i pamiętnikami starego subiekta, które ubarwiają tę propozycję. Nie chciałabym przyznawać się ile lat temu pisałam egzamin maturalny, ale zdradzę Wam, że czytałam wtedy tę  książkę z niechęcią i przymusem. Dziś, zasiadając do lektury, szeroko się uśmiecham, wertuję stronę po stronie i zagłębiam historię tak odległą i tak popularną we współczesnym świecie.

Nie wiem czy wiecie, ale Lalka początkowo była wydawana fragmentarycznie, poszczególne jej części i rozdziały publikowano w Kurierze Codziennym,  a cała historia toczyła się blisko 2 lata. Pierwsze wydanie powieści miało miejsce dopiero w 1890 roku. Dzisiaj jednak możemy do woli kompletować egzemplarze, poświęcając chwilę refleksji nad treścią owej książki.

Niemałym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że do pewnych książek należy dorosnąć. Pozornie błaha, prosta i przyznaję, nudna historia stałą się ciekawą inspiracją i kluczem do spędzenie naprawdę udanego weekendu. Historia Łęckiej tak naprawdę jest ponadczasowa, a jej los podziela wiele kobiet. Niby osadzenie scenerii wśród arystokratycznych progów jest niebywałą odskocznią od współczesności, jednakże potraktujmy bohaterów jako zwykłych ludzi i dopiero w tym momencie wysnuwajmy wnioski.

Wiecie przecież, że lata 50 XIX wieku to naprawdę piękny okres, zwłaszcza w stolicy. Warto więc poświęcić kilka chwil, by podziwiać scenerię, środowisko panów i dżentelmenów, a w tym wszystkim pochylić się nad flirtem i fascynacją pewną kobietą. Bogaty kupiec, Stanisław Wokulski, zakochuje się bowiem w enigmatycznej postaci, Izabeli Łęckiej. Jednak nie jest to zwykły romans! To barwna historia ludzkiego losu, wewnętrznych rozterek i bolączek, trudności, głębokich uczuć oraz przemian bohatera.

Lalka jest nie tylko piękną, ale bardzo wartościową książką. Nie sposób się nawet dziwić, że kładziemy dziś tak ogromny nacisk na jej znajomość. Obawiam się tylko, że zmuszanie młodzieży do lektury może skutecznie zniechęcić przyszłych czytelników prozy Prusa (zwłaszcza Panów), jednak nie ma i nie będzie idealnej metody na przekazanie nastolatkom pewnych wartości. Szkoda. Pewnie gdyby nie barwna okładka i fenomenalne wydanie tej powieści, sama z siebie nie powróciłabym do tej propozycji. Szkoda. Wam jednak gorąco polecam tę książkę. Nie sięgajcie po nią z przymusu. Zorganizujcie dla siebie spokojny wieczór, ciepły koc i kubek gorącego kakao, a wierzcie mi, że dźwięk katarynki czy tętent koni jest na wyciągnięcie ręki.




Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu MG



I niech "Śnieg przykryje śnieg"...

Czytanie książek w hotelowym pokoju u podnóża górskich, osypanych śniegiem szczytów to czysta przyjemność. Najnowszą powieść Leviego Henriksena miałam przyjemność przekartkować w noworocznej scenerii, tuż po powrocie ze szlaku. Przyznam jednak, że kryminał w takim otoczeniu budzi pewien niepokój podczas spacerów, przecież wszystko może się zdarzyć i hasło „śnieg”, potrafi przyprawić o gęsią skórkę. Jednak biały puch przykrywający zalegający brud i stwardniałe bryły niczego nie zmieni. On również stanie się szary, on tylko pozornie odmieni rzeczywistość na jeden moment…

Dan Kaspersen, główny bohater książki, powraca w rodzinne strony zmuszony nagłym pogrzebem swojego brata.   Mężczyzna, pomimo młodego wieku, odsiadywał już dwuletni wyrok za przemyt narkotyków, jednakże łaknie powrotu do normalności. Śmierć bata niestety nie jest najlepszym akompaniamentem resocjalizacji, a tym bardziej śmierć w mało oczywistych i niekoniecznie jednoznacznych okolicznościach. W końcu znalezienie zwłok w samochodzie zaparkowanym na własnym podwórku nie brzmi przekonująco. Daniel stara się rozwikłać zagadkę, próbuje odnaleźć motyw samobójstwa swojego brata, jednakże każdy nowo odkryty wątek pozbawia go stabilizacji. Nic przecież nie wskazywało, aby Jakob cierpiał na depresję. Owszem, przeżywali obaj śmierć swoich rodziców, ale bieg czasu winien choć zaleczyć niewielkie rany. Dan decyduje się sprzedać gospodarstwo, zapomnieć, porzucić wspomnienia i wyjechać ze Skogli.

Mistycznym połączeniem kryminału z powieścią obyczajową jest wątek pewnej miłości, a przynajmniej zauroczenia. Tuż przed podjęciem ostatecznej decyzji, dotyczącej opuszczenia rodzinnego miasteczka, pojawia się tajemnicza Mona Steinmyra. Kobieta o najpiękniejszym uśmiechu i cudownych oczach.

Powiedzcie mi więc, gdzie zaprowadzić może nas zima, kobieta, tajemnicze samobójstwo i zagubiony 37-latek, który obnaża wiele skrzętnie skrywanych sekretów? Musicie przekonać się sami, bowiem rozwiązania zagadki nie pozwolę zdradzić. Śnieg przykryje śnieg nie jest tradycyjnym kryminałem, nie należy więc do norweskich lektur, do których współcześnie zostaliśmy przyzwyczajeni. Levi Henriksen to nie Jo Nesbo, to również nie Stieg Larsson, ale osoba o nowym spojrzeniu na skandynawską prozę. To zarazem osoba, która fenomenalnie zabarwiła tę historię wątkami psychologicznymi i stworzyła niesamowity obraz całej scenerii.

Spodziewałam się zimowego kryminału, a dostałam dobrą powieść obyczajową. Czy jestem zawiedziona? Skąd! Śnieg przykryje śnieg to lekka lektura, bardzo dobrze zorganizowana i przystępnie napisana. Całość ozdobiona została zakładkami, które na pierwszy rzut oka są niemałym zaskoczeniem. W trakcie lektury okazuje się jednak, że zdobiąca je grafika została idealnie wpasowana do treści tej publikacji.

Czy warto sięgnąć po tę książkę? Oczywiście! Gorąco polecam!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa:


Piękna książka w pięknej oprawie. Właściwie… czy mogło być inaczej? - "Drzewo Migdałowe" M.C.Corasanti


„Drzewo Migdałowe”, czerwcowa nowość od Wydawnictwa SQN, autorstwa Michelle Cohen Corasanti to barwna, głęboka opowieść sięgająca do wnętrza każdego z nas – strata bliskich, zakazana miłość i nienawiść w obliczu bezlitosnej wojny to popularny motyw literacki, pozwalający zrozumieć istotę i siłę przebaczenia, akceptacji i trudu życia prostych ludzi. Jak jednak odnaleźć siebie? Gdzie jest granica pomiędzy tym, co wolno, a czego nie wypada? Jak przez pryzmat ruin i cierpienia dostrzec iskierkę nadziei, która tli się w głębi każdego człowieka?

Abstrahując na chwilę od fabuły mogę w pełni świadoma powiedzieć, że jest to książka, którą powinni przeczytać wszyscy dojrzali, dorośli miłośnicy literatury! Jak już wspomniałam, problematyka dotyczy każdego z nas, ponieważ pomiędzy wierszami znajduje się mnóstwo cennych myśli i sentencji, jakie winniśmy wcielić w nasze życie. Często bagatelizujemy potrzeby swoich bliskich. Wielokrotnie nie rozumiemy, że proszą nas o rzeczy dla siebie ważne, i że to wcale nie oznacza, iż należy nazwać ich egoistami. Wyrwanie się z miejsca, gdzie tylko diabeł mówi dobranoc nie jest proste, ale możliwe. Trzeba mieć w sobie upór, silną wolę i chęć walki o własne marzenia. Jednym się to udaje, osiągają wyznaczone cele, a inni poddają, nieświadomi, że ich życie lada dzień mogło diametralnie zmienić swój bieg. Corasanti pokazuje nam też niecodzienne spojrzenie na miłość. Miłość rodzicielską, miłość braterską oraz miłość do „tej jedynej”. Jak wiele jest w stanie znieść rodzić, by jego dziecko było szczęśliwe? Jak trudno pogodzić się ze śmiercią ukochanej? Jak silna musi być nienawiść, by wyrzec się własnego brata..? Na te, i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź podczas lektury „Drzewa Migdałowego”.

„Co jest lepsze: wybaczyć i zapomnieć czy żywić złość i pamiętać?”

Głównym bohaterem książki jest dwunastoletni Palestyńczyk, Ahmad, którego poznajemy w dramatycznej scenerii, a który dorasta i starzeje się na naszych oczach. Pierwsze strony książki budzą grozę. Bezlitosna wojna zabija dziecko, małą Amal, która stanęła na minie. Chwilę później rodzina Hamidów pozbawiana jest ziemi, domu i zostaje przesiedlona do niewielkiej glinianki na wzgórzu, wybudowanej tuż obok drzewa migdałowego. Kolejne karty książki zawiązują fabułę… Lawirujemy pomiędzy biedą, bólem, głodem i katorżniczą, niebezpieczną pracą a dostatnim życiem i brutalnością żołnierzy. Poznajemy różnicę pomiędzy Palestyńczykiem a Irakijczykiem. Wędrujemy do wielkiego miasta, gdzie młodzi ludzie nie przywiązują wagi do wyznania, a osobowości, ale starsze pokolenie żywi nienawiść, okazując ją na każdym kroku. Szukamy własnej drogi, współczując Ahmadowi, pragniemy mu pomóc, choć wiemy, że zrobił wszystko, by jego los kiedyś się odmienił…

„Nie możesz cofnąć czasu i zacząć wszystkiego od nowa, ale możesz od tej chwili tworzyć nowe zakończenie…”

 „Drzewo Migdałowe” to naprawdę piękna historia. Kiedy zabrałam się za lekturę, przez dobrą chwilę podziwiałam sposób wydania tej publikacji. Okładka przedstawia uciekającego chłopca, bo przecież…w tym mieście trzeba uciekać! Kolejne rozdziały z kolei opatrzone są nadrukowanym cieniem drzewa, a dzięki temu całość świetnie się komponuje i budzi jeszcze większe zainteresowanie. Pióro Michelle Cohen Corasanti jest dopracowane. Język bardzo plastyczny, subtelny, intrygujący. Każda kolejna strona zachęca nas do przeczytania następnej, wertujemy książkę w mgnieniu oka i nawet nie zauważamy, kiedy przychodzi moment na zamknięcie okładki. Gorąco polecam „Drzewo Migdałowe”, naprawdę warto! 


"Puść już mnie", czyli Piotr Kołodziejczak po raz trzeci....


Puść już mnie to kolejna książka Piotra Kołodziejczaka, która trafiła w moje ręce. Jest niejako kontynuacją znanej mi już publikacji Kobieta niespodzianka, bowiem główną bohaterką jest  Ewelina – businesswoman, będąca skrajną feministką.

 Książka ma nam pokazać, że pewne zdarzenia potrafią zmienić nasze życie. Czasem podejmowane decyzje są dobre, inne absurdalne i nijak nie akceptowane przez społeczeństwo. Charakter Eweliny ukształtował toksyczny związek. Użyta przez Kołodziejczaka retrospekcja pozwala nam zweryfikować źródło problemu, wokół którego została osadzona fabuła książki.

Ewelina była niegdyś zamężna. Dokładała wszelkich starań by zarówno związek, jak i relacje obojga partnerów rokowały przykładnym i godnym pozazdroszczenia małżeństwem. Niestety Rafał, albo nie potrafił docenić jej uczuć, albo czuł się stłamszony w sidłach dziewczyny ponieważ nie dość, że zapił rocznicę, to postanowił ją zdradzić. Mało która kobieta nie poczułaby się dotknięta czy urażona w takiej sytuacji. Eweliną historia trzyletniego małżeństwa wstrząsnęła na tyle, że postanowiła odizolować się heteroseksualnego świata. Prowadzi rodzinną firmę, w której pracują wyłącznie kobiety, a żaden mężczyzna nie ma prawa wstępu. Jak jednak pokierowane zostaną losy bohaterki, gdy na horyzoncie pojawi się intrygujący fizjoterapeuta o imieniu Jan? Jak na przywracanie harmonii życia zareaguje były mąż kobiety, który  ponownie pojawia się podczas ich rocznicy? I przede wszystkim - kogo ponownie poślubi Ewelina? O tym dowiecie się, gdy przeczytacie książkę. Ja nie pozwolę sobie na uchylenie tego rąbka tajemnicy, bowiem cała przyjemność z lektury umknie Wam w mgnieniu oka. J

Puść już mnie jest trzecią książką Piotra Kołodziejczaka, którą przeczytałam. Muszę przyznać, że przy takiej znajomości pióra i twórczości autora, książki zdają się być bardzo przewidywalne. Zakończenie nie wzbudza już tak skrajnych emocji, a niektóre wątki są aż nadto oczywiste. Niemniej, lektura nadal jest przyjemna. Książki Kołodziejczaka pochłania się w przeciągu jednego popołudnia. Nie mniej, nie więcej. 

Zachęcam więc Was do zaprzyjaźnienia się z tą propozycją. Czego chcieć więcej, niż przyjemnej, lekkiej lektury po pracowitym dniu?  Dla mnie publikacje autora są takim odizolowaniem się od rzeczywistości kiedy wiem, że nie mogę sobie pozwolić na kilkutomową sagę, którą mam od tygodni na półce. Czasem każdy z nas potrzebuje prostych książek, które pomagają się zrelaksować. Tutaj mistrzem pióra jest Piotr Kołodziejczak, który wiernie opowiada o kobiecych problemach i perypetiach. Co więcej, opowiada często o zdarzeniach realnych i codziennych. 

Za Puść już mnie dziękuję Wydawnictwu Borgis: 




,,Nigdy nie wiesz co przyniesie przeszłość’’ czyli recenzja książki "Kobieta niespodzianka"

Z przeszłością bywa różnie. Dzisiaj nie możemy jej już zmienić, nie możemy jej zweryfikować, ani powrócić do pewnych faktów ze względu na upływające lata, a pogłębiające się braki w pamięci. Tak naprawdę nie mamy na nią żadnego wpływu, ale wiemy, że „przyszłość” nie powinna oceniać naszej „przeszłości”. Co jednak może się wydarzyć, gdy „przeszłość” pojawia się nagle, nieoczekiwanie? Gdy burzy codzienną harmonię i wynosi dotychczasowe życie na manowce? Właśnie o takim wejściu „przeszłości” opowiada książka Piotra Kołodziejczaka pt. Kobieta Niespodzianka.

Do lektury zabrałam się zaraz po otrzymaniu książki. Nie będę ukrywała, że jej przeczytanie zajęło mi zaledwie godzinę, może 1,5 godziny, ponieważ pióro autora zostało świetnie dopracowane. Jeśli czytaliście moją opinię o książce W kajdankach namiętności to na pewno wiecie, że w takim sam sposób opisałam piśmiennictwo Pana Piotra.

Kołodziejczak bardzo dba o stworzenie pozorów normalnego życia, w które wplecione zostają perypetie bohaterów. Czytając Kobietę Niespodziankę mamy do czynienia ze spokojną, typową familią wiodącą życie w dużym mieście. Co więc może zmącić błogi rodzinny spokój? Ano fakt, że głównemu bohaterowi, Andrzejowi, wizytę składa enigmatyczna kobieta, która na pozór zdaje się być kochanką mężczyzny. Jak jednak zostaną pokierowane losy pary i jaki udział w historii ma Marta, która nie szczędzi sobie telefonów do Andrzeja nawet podczas małżeńskiego urlopu nad morzem? Tego dowiecie się z lektury. Minusem książek Piotra Kołodziejczaka, z perspektywy recenzenta oczywiście, jest fakt, że wydarzenia są tak splecione, że gdybym opowiedziała Wam nieco więcej – cała historia rozwiązałaby się w mgnieniu oka. Zdradzę Wam tylko, że kluczową sprawę w historii odgrywa pewien pamiętnik, którego autorką jest matka dziewczyny...

Równoległym wątkiem jest los Basi, córki Andrzeja. Kobieta podejmuje pracę w firmie zarządzanej przez pewną feministkę o imieniu Ewelina. Wierzcie mi jednak, że przed dziewczyną stało niemałe wyzwanie, bo ze sztampowej chłopczycy, którą chciałoby się określić mianem "czupiradła" zamienia się w kobietę z klasą, która nie tylko przestaje obawiać się fryzjera, przyjmuje casual clothes do codziennej garderoby, ale i odnajduje męża, którego poznaje na korcie tenisowym. Wiele zmian, istotnych zmian zachodzi w jej życiu, a może być to bezpośrednim zwróceniem uwagi na współczesne kobiety, które pomimo dostępności m.in. siłowni czy galerii handlowych - nie zwracają uwagi na swój wizerunek, który może być, i jest, kluczem do sukcesu. 

W tej publikacji jest jednak jeden mankament. Wnioskuję, że Andrzej i Magda jako rodzice dwójki dzieci są, kolokwialnie mówiąc, po czterdziestce. Dialogi z kolei wskazują na ich relacje z perspektywy współczesnych młodych ludzi. Nie uważam, żeby zabieg ten znalazł ku sobie wielu sympatyków, bowiem lektury nie skierowałabym do nastolatków. Książka Kobieta Niespodzianka jest idealna dla pań w średnim wieku, które potrzebują odskoczni od codziennych zajęć i obowiązków. Wydaje mi się, że pojawiające się co kilka kartek zwroty i dialogi nieco odbiegają od rzeczywistych konwersacji.

Jeśli chodzi o fabułę, przedstawienie faktów, rozpisanie rozdziałów i zachęcenie czytelnika do lektury  - książkę gorąco polecam. Mile spędziłam czas przy tej publikacji i byłam zdumiona, że tak szybko skończyłam czytać. Czy ktoś z Was już przekartkował tę propozycję? Czekam na Wasze opinie! :)

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Borgis: 



Tak się nie robi - debiut Edyty Łysiak

Debiutancka powieść Edyty Łysiak to gratka dla samotnych kobiet po trzydziestym piątym roku życia, równym wiekowi głównej bohaterki, które za wszelką cenę poszukują miłości, uciekają przed samotnością i łakną kogoś" u swojego boku. Książka nosi tytuł Tak się nie robi, ale by dowiedzieć się, cóż on oznacza, a dokładniej do czego się odnosi – musicie zaprzyjaźnić się tą publikacją. Powiem Wam tylko, że lektura jest bardzo przyjemna, książkę czyta się jednym tchem, a perypetii mamy w niej całe mnóstwo.  Prawdę mówiąc, w pewnym momencie szczerze współczułam Marcie i… obawiałam się, że i ja kiedyś skończę jako stara panna.





Główna bohaterka – stosunkowo ładna, inteligentna pracownica w dużej firmie. Firmie, która z powodu cięć budżetowych zaplanowała noworoczne, masowe zwolnienia. Marta chciałaby ratować swoją posadę, prosi więc znajomą, by przez szwagra załatwiła jej zwolnienie lekarskie. Wszystko idzie ku dobremu, jednak sylwestrowe postanowienie naszej bohaterki stoi w miejscu. Skoro na okładce czytamy „przyszłoroczny sylwester nie będzie już samotny”, w którą stronę może pójść nasza historia?

Marta postanowiła, że swoje miłosne przygody rozpocznie od Czatu. Niewątpliwie, niejedna z Pań, Czytelniczek Pastelowego Niecoziennika, korzystała z tego, jakże kontrowersyjnego narzędzia komunikacyjnego. Pytanie jednak, czy nasza bohaterka zdoła odszukać miłość przez Internet? Trudno stwierdzić, bowiem czat, nieważne z jakiego okręgu czy wśród jakiej kategorii, przyciąga erotomanów o wyjątkowo bujnej wyobraźni. Panowie są tam wysocy, przystojni, wysportowany i mają ogromnego penisa, a kobiety należą do szczuplutkich, biuściastych panienek konkurujących urodą z Keirą Knightley. Rzeczywistość nie ma zwykle nic wspólnego z realiami, a przekonała się o tym i Marta.

Może Wam się wydawać, że jest to bardzo sztampowa opowiastka o zdesperowanej, samotnej kobiecie. Jeśli tak myślicie, powinniście się solidnie zawieść! Na dobrą sprawę Marta nie ma kolorowego życia. Rodzinna „wydziedzicza” ją tylko dlatego, że nie ukończyła szkoły rolniczej, a szwagierka w bardzo perfidny sposób, bo poprzez gazetę, próbuje uzyskać sposób na wymeldowanie dziewczyny z rodzinnej posiadłości. Dlaczego jednak straciła pracę, z której otrzymała wilczy bilet, przekonać musicie się sami.

Zakończenie tej historii przewidziałam już podczas lektury. Na dobrą sprawę każdy mniej, lub bardziej bystry czytelnik jest skłonny odgadnąć, kim jest tajemniczy Stranger. Potwierdzenia swoich przypuszczeń możemy szukać jedynie na przedostatniej stronie powieści, do której dotarcie nie jest żadnym wyczynem.  Jak już wspomniałam, jeden wieczór to wystarczająca ilość czasu przeznaczona na tę książkę. Jest to bardzo lekka opowieść, skierowana przede wszystkim do kobiet, które za wszelką cenę szukają miłości we współczesnym świecie. Czasem jednak nie warto zwiedzać całego świata, by odnaleźć swoje miejsce na ziemi…


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Novae Res:


"Pan na ogrodach", czyli okładka, a fabuła to dwie, różne bajki

Pan na ogrodach czyli debiutancka powieść Elżbiety Waszczuk to niekonwencjonalna, kobieca literatura na zimowy wieczór. Książka łączy ze sobą nowoczesność, korzystanie z dóbr nowych technologii, a zarazem emocjonalność kobiety w średnim wieku. Czy pani po czterdziestce zasługuje na miłość? Czy przeżyje niezapomnianą przygodę za sprawą wycieczki do Budapesztu? O tym, przekonać musicie się sami, sięgając po tę propozycję, zdradzę Wam jednak, że historia Ewy, głównej bohaterki, wcale nie jest tak kolorowa, jakby mogło się wydawać. Oczywistym jest fakt, że musi pojawić się „ta druga”, a wybranek serca okazuje się być typowym facetem, łaknącym  frywolnych figli bez zobowiązań.


Gdyby ta historia skończyła się szczęśliwie, przypominałaby brazylijskie telenowele i nie zyskałaby wielu czytelników. Jeśli jednak wydarzyłoby się coś, co obróciłoby całą sytuację o sto osiemdziesiąt stopni  – wiele osób, z oniemiałym wyrazem twarzy, powracało będzie do lektury. Tutaj także połaszczę się na uchylenie rąbka tajemnicy, bowiem zakończenia książki, nie  byłam w stanie, trafnie, przewidzieć nawet ja.


Pozwólcie, że zarysuję Wam fabułę: Ewa postanawia wybrać się na wycieczkę do Budapesztu, gdzie poznaje Jerzego, przewodnika, w którym zauroczona jest od pierwszego wejrzenia. Przy fascynującym mężczyźnie krąży jednak Lidia, towarzyszka podróży. Ewa jest w o  tyle fatalnej sytuacji, że  Lidia ubiegła ją w zalotach, udając nieco „niedostępną”, a co za tym idzie - zafascynowała mężczyznę nieco bardziej. Rokuje to ich przyszłym „związkiem”. Problem jednak polega na tym, że Jerzy nie chce wiązać się z nikim na stałe. Gdy tylko wyczuwa większe zainteresowanie jego osobą, a uczucia poruszają wodze fantazji – ucieka. Mężczyzna należy do typowych flirciarzy. Adoruje zarówno Ewę, jak i Lidię, a kiedy obie kobiety zaczynają czuć się oszukane – brak czasu czy zainteresowania tłumaczy natłokiem obowiązków i pracą, a w efekcie porzuca wszystkie, dotychczasowe kobiety słowami:

Nieważne, jak bardzo Ci zależy, nieważnej, jak bardzo kochasz. Czasami jednak musisz zakończyć coś, co Ciebie wykańcza, zadaje ból każdego dnia. Musisz! Dla własnego dobra i dla dobra drugiej osoby. Choćby serce miało Ci pęknąć z żalu, po prostu musisz. I jeszcze jutro zatęsknisz, i pojutrze… Ale z każdym dniem będziesz tęsknić coraz mniej…”


Nie mogę zdradzić Wam, co wydarzy się później, ponieważ stracicie całą przyjemność z lektury. Dodam tylko, że książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Może widać pewne niedociągnięcia w obszerniejszych opisach, jednak całość komponuje się świetnie. Podoba mi się też sam pomysł na powieść, bowiem choć temat jest bardzo bliski kobietom w XXI wieku, nigdy nie przeczytałam podobnej książki. Cieszy mnie to, ponieważ wraz z Ewą zakochujemy się, marzymy, rozpaczamy i stajemy się z dnia na dzień silniejsze. Propozycję Pani Waszczuk można potraktować niczym dobry drogowskaz dla współczesnych kobiet. Gorącą polecam Wam tę propozycję! 

PS. Nie sugerujcie się okładką, bowiem ma ona się nijak, do fabuły powieści. Jerzy, owszem, jest urodziwym mężczyzną, jednak nie pierwszej młodości.  Tytuł z kolei, Pan na ogrodach, wskazuje, że ów przystojniak jest... ogrodnikiem! Tak, to prawda. ;)


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Novae Res:


Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie