­
­

Ojciec Brown - G.K.Chesterton

Wszyscy znamy serialowego Ojca Mateusza. Detektyw w sutannie przemierzający rowerem ulice Sandomierza to niebywała gratka dla telemanów na jesienne wieczory. Zanim jednak opadną liście, a wieczory staną się krótsze, mam dla Was świetną propozycję – zajrzyjcie do podstaw serialowych historii! Opowiadania Gilberta Chestertona pt. Ojciec Brown to zalążek naszych kryminalnych historii.



Książka w ramach akcji Jesienne Czytanie
Za pośrednictwem wielu zbiegów okoliczności Ojciec Brown zawsze znajduje się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Pojawia się, gdy zbrodnia zostaje popełniona i jako pierwszy prowadzi śledztwo, które zawsze brnie ku prawdzie. Nasz bohater z cyklu detektywistycznego jest amatorem. Rzymsko-katolicki ksiądz przykłada dużą wagę do wiary, nawet w kwestii wymierzenia słusznej kary, jednak zawsze kieruje się racjonalnością i swoje wnioski opiera na psychologicznych przesłankach.

Barwna opowieść o detektywie w sutannie to niesamowita gratka nie tylko dla miłośników lekkich kryminałów, ale i Sherlocka Holmesa. Sam Chesterton nie raz przyznawał,  że jest fanem powieści Arthura Conana Doyle’a, jednak postanowił tę historię przedstawić z nieco innej perspektywy. Ojciec Brown to osoba, która nie rozwiązuje spraw metodą dedukcji. Dba on o wszystkie szczegóły i analizuje serię ludzkich zachowań i emocji, którymi mogli się kierować podczas makabrycznych zbrodni.

Na motywach opowiadań o księdzu Brownie powstał rewelacyjny serial telewizyjny Ojciec Brown, który od 2013 roku możecie oglądać go na platformie BBC. W roli głównej ceniony brytyjski aktor, Mark Williams.

Sprawdź na stronie Wydawnictwa!


Dlaczego warto sięgnąć po tę książkę? Głównym powodem jest fakt, że Ojciec Brown znalazł się na 57 miejscu wśród 100 najlepszych powieści kryminalnych wg MWA (Mystery Writers of America). Książka bawi, intryguje, pokazuje świetnie skonstruowane wątki i historie z początku XX wieku.  Nie zabrakło kryminalnych zagadek, które uwielbiają wszyscy miłośnicy thrillerów. Książkę z kolei czyta się bardzo lekko, język jest plastyczny, przyjemny, wertujemy stronę za stroną, aby poznać kolejną historię detektywa w sutannie. Książka jest niesamowita! Jeżeli więc poszukujecie lektury na jesienne popołudnia, która nie bez powodu znalazła się w kanonie bestsellerów i klasyków, zdecydowanie polecam Wam Ojca Browna

GUY WINCH - Emocjonalne SOS

Trochę od niechcenia, trochę z rozpaczy i bezradności uznałam, że powinnam przeczytać książkę Emocjonalne SOS. Zdawkowa ilość tekstu, raptem 300 stron – idealny poradnik – pomyślałam. Czy jednak różową okładka ma coś wspólnego z różowymi okularami?

Poradniki, książki, które tłumaczą ludzkie zachowania, które w jasny sposób są w stanie pomóc nam w trudnych chwilach to idealne powieści dla odpowiedzialnych, dorosłych ludzi. Zanim jednak rozpoczęłam lekturę, postawiłam siebie za zadanie znaleźć rozwiązanie problemu. Problem stworzyłam. Wyobraziłam sobie osobę chorobliwie zazdrosną, mająca kilka pasji, grupę przyjaciół, zwyczajną kobietę. Jak sądzicie, czy Emocjonalne SOS sprostało tak popularnym problemom?

Autor posługuje się standardowymi metodami i szablonowymi wytycznymi. Jego materiałem badawczym, do którego odwołuje swoje przypadki jest weteran wojenny – samotny, starszy pan, który z jednej strony nie chce być dla nikogo obciążeniem, a z drugiej potrzebuje towarzystwa, obecności, czyjejś uwagi i zainteresowania.

Zirytował mnie fakt, że autor uważa swojego bohatera za podstawę do oceniania zachowań innych osób. Ma rację, kiedy w grę wchodzi budowanie relacji, poczucie bezpieczeństwa czy okiełznanie samotności, w końcu to fundamentalne sprawy, ale powinien większą uwagę przywiązać do faktu, że każdy przypadek jest inny. Za każdą osobą stoi zupełnie inna przeszłość, inni ludzie ją tworzyli, a wszystkie zdarzenia działy się w odmiennych okolicznościach. Skoro kształtują nas nasze przeżycia, a nasz charakter, nasza osobowość i zlepek wielu zachowań to zbiór naszych doświadczeń, róbmy wszystko, by złoty środek znaleźć w zupełnie innym miejscu.

Nie krytykuję książki. Jako lektura niczym nie różni się od wielu propozycji dostępnych na rynku, a to dowód na to, że jest na nim potrzebnym tytułem. Czytając takie książki mamy poczucie, że rozwiązanie naszych problemów jest banalnie proste. Raz wystarczy wyjść do ludzi, innym razem poszukać ciekawej pasji, a następnym znaleźć chwilę dla siebie przy kubku gorącej kawy. Autor zaznacza również, że najczęstszą przyczyną naszych problemów jest nuda i brak zainteresowań. Jest to fakt oczywisty, ale muszę się z nim zgodzić. Gdy jesteśmy zajęci – nie mamy czasu na wymyślanie kolejnych powodów do smutków. Angażujemy swój mózg w zupełnie inne procesy, które niwelują sztucznie wykreowane  rozetki. Nie możemy jednak generalizować  przedstawionych sytuacji, ponieważ proste zabiegi nie są dla każdego dobrym rozwiązaniem, a po drugie, nie wszystko ad hoc da się zrealizować. Jak np. w mgnieniu oka znaleźć nowych znajomych. Stwierdzenie brzmi przecież prosto i banalnie, ale sam proces, który ciągnie za sobą zrozumienie czy zaufanie wymaga czasu.

Sprawdź na stronie MUZA S.A.
Emocjonalne SOS to książka, która merytorycznie nie zmieni wiele w Waszym życiu. Choć podkreśla  istotne elementy i rozprawia o metodach walki z własnymi emocjami, niestety nie wpasuje się w każdy model problemu. Mojej wykreowanej postaci książka nie pomogła. Wierzę jednak, że jako homo sapiens i tak potrzebujemy wsparcia, a może poparcia naszych działań. Jeżeli tak, i lek w formie placebo jest dobrym rozwiązaniem – zachęcam do lektury. J

Tom Hillenbrand - Czerwone złoto

 „Umiejętność ugotowania czegoś wyśmienitego to jedno, ale do tego, by zostać nagrodzonym gwiazdką, nie wystarczał tylko sam talent. Wymagało to przede wszystkim zdolności, by każdego wieczoru wyczarowywać coś naprawdę niesamowitego.”



Kryminał kulinarny, powieść dla smakoszy – to tylko niektóre z wielu określeń książek Toma Hillenbranda. Po pysznie intrygującym Diabelskim Owocu czas na Czerwone Złoto!

Naszym głównym bohaterem książki jest Xavier Kieffer, mistrz kuchni, prowadzący małą restaurację w Dolnym Mieście w Luksemburgu, a jednocześnie kulinarny detektyw - inteligentniejszy i zdecydowanie bardziej radykalny od funkcjonariuszy policji, nawet w najbardziej skomplikowanych śledztwach.

W najnowszej książce kryminalna intryga została wpleciona w oficjalną kolację, wśród najznakomitszych gości Paryża. Niestety przykra dla Ryuunosuke Mifune’a, a fenomenalnie zaserwowana dla czytelników przystawka przyniosła śmierć. Bynajmniej nie z zachwytu.  Kulinarnym mordercą okazał się tuńczyk, zamknięty w niewielkim kawałku sushi.

Kiffer nie przyjmuje jednak policyjnych poszlak i nie bierze pod uwagę możliwości zatrucia jedną z najznakomitszych ryb.  Kryminalną zagadkę czas zacząć – kto i dlaczego zabił Mifune’a. Ile warte jest życie ludzkie wobec czerwonego złota?

Plotka głosi, że trwają przygotowania do ekranizacji książek Hillenbrada. Czy film okaże się lepszy niż lektura? Kto wie? Z pewnością kluczem do sukcesu byłoby zmodyfikowanie fabuły przez reżysera lub złączenie obu wątków do jednej produkcji. Podczas lektury miałam wrażenie, że obie powieści nakładają się na siebie. Diabelski owoc był fenomenem literackim, aż nagle Czerwone Złoto było niemalże identyczną historią. Co za różnica – owoc czy tuńczyk?

Sprawdź na stronie Wydawnictwa!

Sam język jakim posługuje się autor jest plastyczny. Lektura nie nuży, a gdy pojawia się pierwsza ofiara śledztwo nabiera tempa. Na kartach powieści nie zabrakło również pysznie zaserwowanych dań! Tom Hillenbrand, jako kucharz hobbysta, wplótł do książki mnóstwo smakowitych potraw, które umilają lekturę. Kryminał kulinarny? To jest to! <3

Uwikłani. Hudson - Laurelin Paige

Czas na romans! Kolejna część bestsellerowej serii Uwikłani przed Wami na Odsłoń Kulturę. Najnowsza propozycja Wydawnictwa Kobiecego – Hudson – to gratka dla wszystkich miłośników książek Laurelin Paige.


Hudson to książka, po którą sięgałam wielokrotnie. Nie miałam odwagi jej przeczytać. Bałam się, że wszystkie zdarzenia z perspektywy Hudsona okażą się zupełnie inne niż opowieści snute przez piękną Alaynę. Z drugiej strony obawiałam się też, że losy tej pary przeczytane po raz drugi będą monotonne i nużące. Albo że cała bajkowa atmosfera, namiętne porywy, gra emocji i przepełnione manipulacją zwroty akcji odmienią losy bohaterów. Co czuje kobieta, a co kieruje mężczyzną? Jak spojrzenie oczyma drugiej osoby może zmienić nasz stosunek do zwyczajnej powieści?

"Alayna Withers zmieniła wszystko w moim życiu. Z łatwością mogę podzielić je na dwa etapy
- przed nią i po niej."

Hudson Pierce – diabelsko przystojny, inteligentny biznesmen z Nowego Jorku, mający świat u stóp diametralnie zmienia swoje życie. Serce zimnego, niedostępnego mężczyzny zajmuje urocza, błyskotliwa i ponętna Alayna Withers, dając mu do zrozumienia, że przelotny seks bez zobowiązań nie gwarantuje szczęśliwego życia. Rozpoczyna się gra. Konstrukcja dziwnej relacji, układu, przepełnionego manipulacją i grą emocji. 

Książka Hudson to suplement - opowiada zdarzenia z perspektywy Hudsona przed i po poznaniu Anayny. Rozwiązujemy dzięki temu zagadkę zaręczyn z Celią, a poszczególne wątki z poprzednich tomów znajdują swoje zakończenie. Każda strona przenosi nas w inny wymiar, a z pozoru zimny, pozbawiony emocji Hudson okazuje się wrażliwym mężczyzną, w którego głowie kłębiły się setki myśli i trudne do podjęcia decyzje. 

Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Laurelin Paige z pewnością zaskoczyła swoich fanów. Sądzę, że wielu Czytelników obawiało się lektury i dla każdego Hudson okazał się miłym zaskoczeniem. Język autorki jest plastyczny, wątki swobodnie lawirują pomiędzy przeszłością i bieżącymi wydarzenia, a wszystkie opisy są wyjątkowo spójne i dopracowane. Uważam jednak, że powinniście poznać choć jeden tom serii Uwikłani, by zrozumieć główny motyw książki. Ostatnimi czasy wyjątkowo modne stało się przedstawianie zdarzeń z perspektywy dwóch osób – każdy pokazuje swoją historię i powody, przez które tak pokierowali własnym życiem. Hudson z tego powodu wydaje się być książką przede wszystkim budżetową, a jednocześnie idealnym odwzorowaniem Ciemniejszej strony Greya. Warto jednak po nią sięgnąć, a dlaczego, musicie przekonać się sami. 

KATARZYNA BONDA - Lampiony

Lampiony to trzecia część kryminalnej sagi Cztery Żywioły Saszy Załuskiej. Po fenomenalnym Pochłaniaczu (powietrze) i Okularniku (ziemia), przyszło nam zmierzyć się z ogniem, a na ostatnią część serii (wodę) będziemy musieli zaczekać aż do 2018 roku w książce Czerwony pająk.
Fabuła najnowszej powieści została osadzona w Łodzi, a wśród owianego legendami miasta nie zabrakło faktów i anegdot. Nie bez powodu jeden z głównych bohaterów ma na imię Boguś (przypominam, Bogusław Linda nazwał Łódź „miastem meneli” i od tego czasu nie należy do grona mile widzianych gości), drugoplanowe postaci to studenci najlepszej w Polsce szkoły filmowej, a hasło „Łódź kreuje” przewija się na wielu stronach. Bonda odważnie prześledziła historię tego miasta. W książce pojawia się nie tylko Fashion Week, bowiem takie nazwiska jak Tuwim czy Jan Karski również zostały wplecione w naszą opowieść.

Zaskoczył mnie motyw muzułmanów, imigrantów i przekrój rozmaitych warstw społecznych, wpływających na wszystkich mieszkańców. Tematyka wyjątkowo aktualna,  niemalże „na czasie”, ale zamachy samobójcze, wybuchy i podpalenia to rzeczy, które póki co omijają nasz kraj w tak szerokiej skali. Jeżeli więc chcielibyście zobaczyć Łódź w ogniu – pozostaje Wam książka Katarzyny Bondy. Sasza Załuska musi zmierzyć się z bezlitosnymi oprawcami, by rozwiązać kryminalną zagadkę Lampionów. Czy wśród artystów, polityków, biznesmenów, lokalnych cwaniaków i krętaczy, meneli i dilerów narkotykowych prosto będzie rozwiązać tajemnicze śledztwo?

Bonda niewątpliwie skradła serca wszystkich Polaków. Intrygująca fabuła jej książek, świetna oprawa i medialne „bum”, to klucz do sukcesu. Na kolejną część serii Cztery  Żywioły przyjdzie nam zaczekać aż dwa lata, ale czy wszystkie rozpoczęte, a dotąd niezakończone wątki znajdą swój finish? W Lampionach pojawia się niezliczona ilość postaci, masa rozmaitych wątków i epizodów, które wnoszą do książki drobne elementy, ale w dalszej części pozostają niedopowiedziane. Akcja jednak nabiera tempa dopiero, gdy nasza główna bohaterka dociera do Łodzi i musi stawić czoła nieobliczalnemu podpalaczowi, który terroryzuje miasto.

Sprawdź na stronie Wydawnictwa!
Może odrobinę podkoloryzowałam fabułę, ale chciałabym przekonać Was do lektury. Niektórzy mówią, że Lampiony to najgorsza książka w karierze Bondy, a seria z Saszą Załuską „schodzi na psy”. Doskonale pamiętam, jak lektura Pochłaniacza momentami dla mnie nie miała końca. Książka się dłużyła, lektura ciągnęła, a rozwiązanie sprawy było tak odległe, że potrzebowałam kilku tygodni by dotrzeć do ostatniej strony. W Lampionach liczba postaci i dodatkowych wątków, o których wspomniałam, momentami wydłuża książkę. Całość staje się jednak dla nas klarowna, a ilość pracy, którą autorka włożyła w skonstruowanie fabuły, przemyślane mylenie czytelnika i podsuwanie tropów, które wcale nie prowadzą do rozwiązania sprawy oraz poznanie miasta to powód do dumy. Jak sądzicie, ile informacji, faktów i ciekawostek można zebrać o Łodzi, by napisać książkę, liczącą ponad 600 stron?

Lampiony polecam. Szczerze wierzę, że ostatnia część serii Cztery Żywioły będzie najlepszą powieścią Katarzyny Bondy, ale dajcie sobie czas na prześledzenie przygód Saszy Załuskiej. ;) Miłej lektury! 

Antonio Munoz Molina - Zima w Lizbonie

"Muzyce na nas nie zależy. Nie przejmuje się bólem ani radością, którą w nią wkładamy, grając czy słuchając. Wykorzystuje nas, tak jak kobieta wykorzystuje obojętnego jej kochanka"



Miłość i samotność. Alkohol, jazz i Lizbona nocą – najczęściej nagradzana powieść Munoza Moliny.

Byliście w Lizbonie? Niesamowite miasto, położone w zachodniej części Półwyspu Iberyjskiego, będące przepiękną stolicą Portugalii. Jak jednak prezentuje się w świetle klubowych lamp i neonów? Podczas spaceru w porywach wiatru i spadających z nieba zimnych strugach deszczu? Podejrzane hotele, ciemne uliczki, gangsterskie rozrywki i krwawe porachunki. Oto Lizbona Munoza Moliny. Brutalna, bezlitosna, okrutna! To nie piękna, wakacyjna podróż. To miasto, gdzie czasem tylko diabeł mówi dobranoc…

Akcja naszej historii rozpoczyna się w madryckim klubie Metropolitano, a na pozór błaha historia muzyka, przepleciona niespełnioną miłością, nie wróży kryminalnego obrotu zdarzeń. Niesamowita książka Moliny opowiada w dużej mierze o samotności. W naszej powieści pojawia się Lukrecja, która decyduje się odejść od męża, ażeby ożywić uczucia w dawnym kochanku i wraz z nim uciec do wspominanej w jego muzyce Lizbony.... Splot rozmaitych faktów, zwierzeń i opowieści każe zmierzyć się naszym bohaterom z prawdziwymi demonami. Czy da się uciec przed przeznaczeniem? Jak zemści się mąż kobiety? Czy Lukrecja zdoła uciec…?

Zima w Lizbonie to nietypowa powieść. Zwykle czytając książki o tak niesamowitych miejscach spodziewamy się długich wieczorów, podczas których subtelna muzyka i fale oceanu ukołyszą nas do snu. Tu jednak podąża za nami ciągła niepewność, strach, a poruszony wątek miłośny przedstawia obraz smutnej rzeczywistości i prawdziwego życia. Trudne wybory, dylematy, uległość i przedzierająca się na każdym kroku samotność to kluczowe elementy, dyktujące losy naszym bohaterom. Lukrecja i Santiago Biralbo to zakazana miłość. Ale czy spowolnione tempo zdarzeń, niespieszna akcja i tajemnicza aura będą sprzyjały parze?

Nasza przyjaźń była doraźna, nocna, oparta raczej na zbliżonych upodobaniach alkoholowych – piwo, białe wino, angielski dżin, burbon – niż na bezwstydzie jakichkolwiek wynurzeń, w jakie nigdy, no, może prawie nigdy nie zdarzało nam się popaść. Jako pijacy ze znacznym stażem obaj nie wierzyliśmy zbytnio w przesadną euforię i przyjaźń niesione przez alkohol i noc. Tylko raz, nad ranem, pod wpływem czterech nieroztropnych wytrawnych martini Biralbo opowiedział mi o swojej miłości do dziewczyny prawie mi nieznanej – Lukrecji – i o ich wspólnej podróży, z której właśnie powrócił. Obaj wypiliśmy zbyt dużo tamtej nocy. Następnego dnia, kiedy wstałem, okazało się, że wprawdzie nie mam kaca, ale ciągle jestem pijany, i że zapomniałem wszystko, co mi opowiedział. Pamiętałem jedynie nazwę miasta, w którym ta – tak gwałtownie rozpoczęta i zakończona - podróż miała dobiec kresu: Lizbona - fragment powieści

Książkę gorąco polecam fanom „starego kina”. Historia Santiago Biralba, na co dzień podyktowana miłością i rytmem listów nadsyłanych przez Lukrecję, staje się dla nas pięknym obrazem męskiej przyjaźni i uczuć, takich jak smutek i tęsknota. Piękna i niebezpieczna kobieta w otoczeniu zadymionych barów i jazzowej muzyki w tle to główne miejsce zdarzeń tej historii. Po życiu Biralba oprowadza nas jego przyjaciel – nie do końca szczegółowy, czasem nawet zazdrosny, ale wierny swojemu kompanowi. Całość zwieńcza ponura Lizbona – Lizbona nocą.
Zima w Lizbonie to książka, która niektórym może się dłużyć. Jest smutną książką, brak w niej kolorów, nadziei i optymizmu. Jest jednak piękną, ponadczasową, czasem trudną w odbiorze powieścią autorstwa jednego ze sławniejszych hiszpańskich pisarzy Antonia Munoza Moliny. Miłej lektury! 

Jesienne Czytanie: Katarzyna Puzyńska - Motylek

Katarzyna Puzyńska to pisarka, która wdzierała się na polski rynek w chwili, gdy zaczynałam tworzyć tego bloga. Mam sentyment do autorki, choć nigdy przedtem nie czytałam żadnej z jej powieści. Co jednak skrywa Motylek i dlaczego sięgnęłam właśnie po ten tytuł?



Motylek to pierwsza część serii Lipowo, opowiadająca o losach niewielkiej mazurskiej miejscowości o tej właśnie nazwie. Książka opisuje swoich bohaterów, przyrównując ich do pięknych, błyskotliwych motyli, które nas fascynują i którym możemy zazdrościć każdego dnia. Są silne, mają niesamowitą wolę walki, każdy kolejny dzień chcą przeżyć jak najlepiej. Ćmy jednak chowają się w cieniu, nie uczęszczają w społecznym życiu wsi, ale ich destrukcyjna moc sprawcza rozbija rodziny i niszczy szczęśliwe życie. To właśnie Lipowo. Niewielka wieś, pełna zaszłości w lokalnej społeczności, gdzie każdy ma swoje miejsce w szeregu i każdy wie wszystko o swoim sąsiedzie. 

Kochani, Motylek to pierwsza książka, którą recenzuję spod ramienia wydawnictwa Prószyński i S-ka. Książka jest literackim debiutem Katarzyny Puzyńskiej i mam szczerą nadzieję, że mgnieniu oka jej propozycje wypełnią moją biblioteczkę. Jak na debiut literacki, Katarzyna Puzyńska pokazała klasę. Czytając Motylka mamy wrażenie, że otaczający nas bohaterowie są analogią naszego życia. Poznajemy swoich sąsiadów, kolegów z pracy, a nawet śledzimy własne relacje rodzinne. Każdy z bohaterów ma swoje pięć minut w powieści, każdy wnosi coś do książki i każdy subiektywnie relacjonuje pewne zdarzenia. Ilość postaci nie nuży, bogaty rys charakterologiczny ubarwia tę propozycje, a nakreślone grubą kreską sylwetki postaci wprowadzają kolejne wątki. Do pewnego momentu historie ofiar nie łączą się w logiczną całość, nie potrafimy powiązać faktów i zdarzeń, a śledztwo nabiera rozmachu, gdy odkrywamy kolejne karty, poznając tajemnice mieszkańców Lipowa.

Przez chwilę odważnym wydawało mi się porównanie debiutanckiej powieści Katarzyny Puzyńskiej z autorką wielu światowych bestsellerów – Agathą Christie. Polska pisarka osadziła historię swoich bohaterów w lokalnej społeczności, niewielkiej wiosce, w której każdy z skrywa pewną tajemnicę, wpływającą na bieg zdarzeń. Pewnego dnia, pozorny spokój mieszkańców mąci odnalezienie ciała zakonnicy, a wszystkie poszlaki wskazują na zwyczajny wypadek samochodowy. Nic bardziej mylnego! Kiedy w mieście ginie kolejna osoba, policja musi odnaleźć mordercę i rozwiązać zagadkę tajemniczej przeszłości zakonnicy. Dlaczego musiała oddać życie?

Sprawdź na stronie Wydawnictwa!
Gorąco polecam Wam ten tytuł. W debiutanckiej powieści Katarzyny Puzyńskiej nie obyło się bez potyczek i drobnych mankamentów, ale autorka i tak ma świetnie dopracowane pióro i idealnie sprawdza się w kryminalnym warsztacie. Czasem jesteśmy w stanie odgadnąć poszlaki przed śledczymi, a tropy prowadzą nas idealnie w miejsca zbrodni, ale… to i tak dobry kawałek literatury. Motylek to debiut zamknięty na 600 kartkach, trzymający w napięciu do ostatniej strony, mający nieoczekiwane zakończenie historii. Miłej lektury!

Aneta Jadowska - Dziewczyna z Dzielnicy Cudów

Aneta Jadowska szturmem wdarła się na polski rynek wydawniczy niesamowitą serią o Dorze Wilk. Dziś jednak czas na premierę Cyklu o Nikicie i jego pierwszy tom – Dziewczyna z Dzielnicy Cudów.


Jadowska to w pewnym rodzaju literacki fenomen – jako nieliczna tworzy sagi fantasy, które zyskują niebywałą popularność wśród czytelników w każdym wieku. Posługuje się wysublimowanym językiem, intrygującą składnią, którą można pokochać lub znienawidzić od pierwszej strony powieści. Zapałanie miłością do jej pióra wiąże się jednak z wieloma wieczorami w doborowym towarzystwie! Dziś więc porywam Wam w niesamowitą podróż do alternatywnego świata, poznajcie miasta Wars i Sawa, rozdzielone nurtem Wisły.

Wbrew pozorom nie poznajemy historii stolicy Polski. Nie powracamy do legend, prawideł i porzekadeł… Jadowska kreacje miast stworzyła samodzielnie – od podszewki! Każde z nich stanowi metropolię alternatywnej Warszawy, zwariowanej, fascynującej, magicznej! Przestawiam Wam Warsa – brutalnego i szalonego oraz Sawę – zbrojoną w kły i pazury, a tytułową Dzielnicą Cudów jest część miasta, która za sprawą  magii i czarów została utrzymana w konwencji lat 30 ubiegłego wieku. Potrzebujecie zarysu fabuły? Uprowadzona zostaje piosenkarka z legendarnego klubu Pozytywka, a kluczem do śledztwa staje się Nikita! To ona, wraz z niefrasobliwym Robinem, musi poprowadzić sprawę. Co odkryje w tym przedziwnym mieście?

Fascynującym jest fakt, że świat Nikity rządzi się własnymi prawami. Dialogi w książce są aż nadto naturalne, codzienne, a język, którym posługuje się autorka niezwykle plastyczny. Mamy okazję stopniowo poznać każdego z bohaterów, zaczytując się w powolnych opisach tła i zdarzeń. Nikita jednak przedstawia się nam jako niezwykle silna, stanowcza kobieta, a jednocześnie bezlitosna zabójczyni. Tom pierwszy sugeruje, że taka pozostanie, ale nie mam wątpliwości, że jej trudne dzieciństwo i toksyczne relacje z najbliższymi odegrają istotną rolę w kontynuacji serii. Jadowska na każdym kroku pokazuje swój styl i podąża za aktualnie panującymi trendami. Co przyniesie drugi tom Cyklu o Nikicie?

Sprawdź na stronie Wydawnictwa!
Lekturę gorąco polecam zarówno fanom Anety Jadowskiej, jak i miłośnikom fantasy. Dziewczyna z Dzielnicy Cudów może okazać się dla Was nie lada gratką na długie, jesienne wieczory. Całość zamknięta została na stronach, a wszystko ubarwiają piękne, liczne rysunki. Język Jadowskiej musi jednak znaleźć swoich miłośników – często porównałabym jej powieści do książek Ćwieka czy Sapkowskiego, bowiem bywają wulgarne, bezpośrednie, momentami sztampowe. Są jednak fenomenalne, gdy przychodzi nam zmierzyć się z całą serią. Gorąco polecam!

Jesienne Czytanie: Maria Fredro-Boniecka - Wołyń. Siła traumy

Wołyń. Niewielka miejscowość położona w dorzeczu górnego Bugu oraz dopływów Dniepru. Część Ukrainy, niegdyś należący Korony Królestwa Polskiego. Historia jednak pamięta nie tylko o granicach państwa, o zwyczajach, kulturze i ludowych obrządkach. Historia pamięta o ludziach i o jednej z największej rzezi w dziejach. Poznajcie książkę Wołyń. Siła traumy.


Książkę przeczytałam jeszcze przed premierą znakomitego filmu Wojciecha Smarzowskiego Wołyń. Zależało mi na skonfrontowaniu swojej wiedzy z tym, co zobaczę na wielkim ekranie. Jak jednak wypadła książka?

Wolyń. Siła traumy to zbiór osobistych doświadczeń siedmiorga świadków rzezi, trzech komentatorów i relacji, wspomnień bliskich. To książka o bólu, cierpieniu, zezwierzęceniu i okrucieństwie, jakiego dopuścili się zwykli ludzie. To wstrząsające, a czasem i poruszające historie świadków. Brutalne, lecz niestety prawdziwe opisy zdarzeń. Podczas lektury miałam czasem wrażenie, że autorka za wszelką cenę stara się usprawiedliwić Ukraińców. Historycznie, odważyłabym się na pewne porównanie - Polacy na Ukrainie, byli tak samo niemile widziani jak Żydzi w Niemczech, gdy Hitler obejmował władzę. Może stwierdzenie brzmi kontrowersyjnie, ale czas tych zdarzeń to moment przełomowy. Bierność okupanta sprawiła, że narodowi nacjonaliści, chcąc utworzyć państwo ukraińskie, przystąpili do masowej eksterminacji polskiej ludności. Czystki etniczne pochłonęły życie ok. 60 tys. Polaków, a sposób w jaki dokonano mordu był niewyobrażalnie brutalny.

Jaką bronią mogą posługiwać się chłopi na przełomie 1943-1944 roku? Widły, siekiery, kije, noże, szable… okrutne narzędzia w dłoniach bezlitosnych ludzi. Niestety jednak pojawiło się wiele wątków, które nie zdołały mnie przekonać. Książka Wołyń. Siła traumy pokazuje nam, co kierowało nacjonalistami, a finalnie dąży do pojednania obu krajów. Wydaje mi się jednak, że to zły kierunek. O ile przybliżenia faktów, historii i szczegółowych zdarzeń jest interesujące dla czytelnika, to każdy z nas, kierując się zdrowym rozsądkiem i analizowaniem poszczególnych wątków samodzielnie może uznać czyjąś winę. Maria Fredro-Boniecka pokazuje, że Polacy także nie pozostali bez winy. W pełni się z tym zgadzam. Jednak czy główne przesłanie, bo takie odniosłam wrażenie, musi dążyć do pojednania dwóch krajów? Wołyń jest niewygodnym tematem, do dziś kryje się pod nim pewne tabu i tamte wydarzenia dopiero po osiemdziesięciu latach mogą ujrzeć światło dziennie. Dajmy sobie czas. Nie przekonujmy na siłę nikogo do swoich racji. Zaczekajmy…
Sprawdź na stronie G.W. Foksal
Lektura jest bardzo ciekawa. Każdy rozdział przybliża nam czyjeś wspomnienia i pokazuje akt ludobójstwa z zupełnie innej perspektywy. Pierwsze strony książki okazały się jednak najbrutalniejsze – ekshumacja zwłok, którą opowiedział dr. Leon Popek, wraz z przybliżonym opisem zdarzeń jest lekturą dla osób o mocnych nerwach. Całość czytamy jednak bardzo lekko. Autorka posługuje się plastycznym językiem, w ciekawy sposób łączy wspomnienia z komentarzami. Martwi mnie jednak brak przedłożonych dokumentów, na podstawie których napisano książkę. Jeżeli jednak potraktujecie książkę Wołyń. Siła traumy za lekturę przybliżającą Wam historię, z pewnością Wasze oczekiwania zostaną spełnione.

Książkowe porównanie: Portret Doriana Gray'a a Malowidło

O tym, jak niewinny komentarz naszego Czytelnika zainspirował mnie do przeczytania kolejnej książki...


Pod recenzją Malowidła Grzegorza Gajka znalazłam intrygujący komentarz. Anonimowy autor postu stwierdził, że powieść Gajka przypomina mu historię Doriana Gray'a autorstwa znakomitego Oscara Wilde'a.

Niezwykle zaciekawiła mnie ta wypowiedź - czy to możliwe, żeby koncepcje w obu książkach były aż tak zbieżne? A że nigdy nie miałam okazji poznać tego wielkiego dzieła Wilde'a, to w wolnej chwili zabrałam się za czytanie.

Refleksja po przeczytaniu? Drogi Anonimowy - nie zgodzę się z Twoją tezą. Dlaczego? Otóż jedynym elementem, który łączy obie książki jest obraz pięknego młodzieńca. Ponadto rzeczywiście oba utwory skłaniają do refleksji, zastanowienia się nad własnym postępowaniem i życiem. I  w sumie to tyle... U Wilde'a jesteśmy świadkami historii powstania obrazu. W przypadku Gajka - powoli odkrywamy mroczną tajemnicę jego powstania. Książka irlandzkiego mistrza ma zupełnie inny klimat - nie jest tak ponura, jak Malowidło. Ponadto w Portrecie... tytułowy bohater nie jest samotnym człowiekiem. Ma wielu przyjaciół, którzy bardzo o niego się troszczą, a niekiedy nawet mają znaczący wpływ na przemyślenia i zachowania Doriana.U Gajka samotność i zatracenie głównego bohatera jest jednym z motywów przewodnich książki. To z powodu poczucia samotności i opuszczenia, Karol nie radzi sobie z wieloma życiowymi problemami.

Pomimo swojej niezwykłej urody i mnóstwa interesujących przemyśleń, wiedzy jaką posiada, Gray jest niedojrzałym młodzieńcem. Pokusiłabym się nawet o sformułowanie - księciem. Przeraża go upływający czas, ma świadomość, że, gdy zabraknie urody, nie będzie mu tak łatwo w życiu. Bohater z Malowidła to człowiek dojrzały, stateczny który z powodu nieszczęścia, jakie go spotkało zaczyna szaleć. Zatracenie się w tajemnicy obrazu może stanowić dla niego temat zastępczy dla szarości i smutku, z jakimi codziennie się musi uporać.

Z obu powieści można wyciągnąć ponadczasowe lekcje, morały płynące z historii są uniwersalne. Idealnym podsumowaniem książki Wilde'a jest komentarz Gombrowicza, który po przeczytaniu książki napisał, że "człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy drugiego człowieka, chociażby ta dusza była kretyniczna". W wypadku Gajka, podsumowałabym, że człowiek 
kompletnie zatracony w pasji, żądzy czy pracy, jest szalony i zdolny do wszystkiego.

Muszę przyznać, że dość trudnym zadaniem jest porównanie obłędnego przedstawiciela literatury klasycznej ze współczesnym  dziełem. Mam nadzieję, że wyszło nieźle :) Jeżeli również zaintrygował Was komentarz Anonimowego, to zapraszam do lektury obu książek. Autora komentarza również, jestem bardzo ciekawa jego zdania. Dajcie znać, jakie macie odczucia i spostrzeżenia po przeczytaniu obu książek! 

----------
Karolina

Kobiece czytanie - ZŁOTA GODZINA

Kolejna powieść o młodych, silnych, niezależnych kobietach, które swoimi umiejętnościami oraz wiedzą próbują przebić się w świecie, w którym reguły gry wyznaczają mężczyźni.

Na początku przeraziła mnie objętość książki - prawie 900 stron. Rzadko która książka o takiej objętości okazuje się historią, którą pożera się jednym tchem. Poza tym taki "rozmiar" jest nieporęczny i kiepsko mieści się do torebki :) Pierwsza refleksja po przeczytaniu? Fajna, miła książka, ale dobrze, że nie jest jeszcze dłuższa, bo momentami troszkę mi się dłużyła...

Historia przedstawiona w książce umieszczona została w Nowym Jorku, w drugiej połowie XIX wieku. Główne bohaterki - Anna i Sophie to kuzynki i absolwentki szkoły medycznej. Jedna jest chirurgiem, druga jest położną. Muszą poradzić sobie z trudami życia w XIX wiecznym Nowym Jorku, gdzie kobiety mogą pracować tylko w niektórych szpitalach, nie mogą na przykład operować mężczyzn. Otrzymają wynagrodzenie nawet kilkukrotnie niższe niżeli ich koledzy "po fachu". Nie są to łatwe czasy dla kobiet,  jednakże bohaterki odważnie zaciskają zęby i pełne ochoty i wiary w to, co robią, pomagają potrzebującym nawet za darmo. Są silnymi, odważnymi kobietami, pełnymi pasji do tego, co robią. Każda z nas powinna mieć taką bohaterkę, jako wzór do naśladowania. 

Przeciwwagą do bohaterek o dobrym sercu jest Anthony Comstock - człowiek niebezpieczny, trochę demoniczny, którego życiowym celem jest zwalczanie wszelkiej nieprzyzwoitości na świecie... 

W książce ukazany zostało wiele problemów, z którymi świat boryka się do tej pory. Biedota, epidemie, niesprawiedliwości, dyskryminacja, bezwzględny zakaz antykoncepcji czy aborcji. Opisany został również problem małych dzieci, które pozostały same na okrutnym świecie, po utracie rodziców podczas epidemii ospy. Większość z sierot to potomkowie imigrantów, nie znają angielskiego, muszą zdać się na łaskę obcych, często zostają bestialsko rozdzielone od rodzeństwa i zamknięte w przepełnionych już sierocińcach.

Cudowny klimat książki niezwykle mnie oczarował. Dorożki i konie, podróże statkiem, piękne stroje...i cudowny, malowniczy Nowy Jork. Tym bardziej, że autorka niejednokrotnie opisywała z detalami piękno tego miasta.
Sprawdź na stronie Wydawnictwa Kobiecego
Książka natchnęła mnie do refleksji, że bez sensu jest stać w miejscu. Zawsze ciężką pracą, odwagą oraz chęciami, jesteśmy w stanie zmienić los na lepszy. Warto walczyć o swoje ideały, marzenia. W końcu co mamy do stracenia? Czy książka natchnie Was tak samo? Przekonajcie się sami...


----------------
Karolina

Jesienne Czytanie: Ryszard Ćwirlej - Śliski Interes

Ryszard Ćwirlej od wielu lat gości na polskim ryku wydawniczym. Gości? Ba! Króluje. Kolejna doskonała powieść o poznańskich milicjantach podbija serca czytelników i zajmuje topowe miejsce w sprzedaży wielu księgarni.

Ryszard Ćwirlej - Śliski interes

Ci, którzy znają książki Ćwirleja z pewnością wiedzą, czego spodziewać się po piórze autora. Lekkie, dumne wyniosłym tonem i plastyczne powieści idealnie komponują się z powrotem poprzedniej dekady. W najnowszej książce Śliski interes przenosimy się do schyłku PRL, a dokładniej do zimy 1983. Znamy historię, doskonale wiemy, jak wyglądały tamte czasy i wiemy, jaką ulgę przyniósł wszystkim Polakom rok ’89, ale gdy przychodzi nam skonfrontować naszą wiedzę z realiami, czeka nas niemała lekcja historii. Naszym głównym bohaterem jest chorąży Teofil Olkiewicz, który idealnie komponuje się z naszymi wyobrażeniami o milicji. Starszy, nieatrakcyjny, mało inteligentny, lubujący się w oprocentowanych trunkach mężczyzna, który dzięki swojemu doświadczeniu, charyzmie i charakterowi pomaga rozwiązać dwa kryminalne śledztwa w Wielkopolsce.

Podczas lektury miałam dwa skojarzenia, swoiste analogie, od których nie mogłam się opędzić. Jedną z nich był polski serial Glina Władysława Pasikowskiego, a motyw odkopywania globów przywiódł mi na myśl kolejną produkcję z Maciejem Stuhrem – Czerwony Kapitan. Śliski interes jest jednak już siódmą powieścią serii Milicjanci z Poznania, pierwszą w pięknej, marketingowej okładce i drugą, którą przyszło mi przeczytać.  

Książkę gorąco polecam. Zarówno przez fabułę, jaka została zawarta na kartach powieści, ale i dzięki swoistemu poczuciu humoru, które przywiodło mi na myśl liczne bareizmy, absurdalne historie i komiczne wątki. Sam Ćwirlej jest z kolei w Polsce autorem nowego nurtu literackiego – kryminału neomilicyjnego, który  roku na rok cieszy się coraz to większą popularnością.

Akcja powieści rozgrywa się w zimą 1983 roku. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Chorąży Teofil Olkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Milicji w Poznaniu zupełnie przypadkowo i wbrew swojej woli zostaje oficerem prowadzącym śledztwo w sprawie zwłok znalezionych na ulicy w pryzmie śniegu. Szybko okazuje się, że to ciało wykradzione z grobu na jednym z poznańskich cmentarzy. Czyżby w mieście grasował nekrofil? Partner i kolega Olkiewicza, podporucznik Mirosław Brodziak, dzięki swoim rozległym kontaktom w świecie przestępczym dowiaduje się, że jego przyjacielowi z dzieciństwa, cinkciarzowi Rychowi Grubińskiemu, grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Konkurencyjna grupa cinkciarzy chce go zlikwidować. Na domiar złego, wiedzą gdzie Grubiński się ukrywa. Brodziak nie ma czasu do stracenia. Musi ostrzec przyjaciela. Wyrusza do zagubionego pośród lasów gospodarstwa ze świadomością, że w tym samym kierunku podążają bandyci.


Sprawdź na stronie Wydawnictwa!

Brzmi kusząco? Zdecydowanie! Książka, pomimo niechlujnego Teofila Olkiewicza, który w pierwszej chwili odciąga nas od lektury, pochłania bez reszty. Akcja jest wartka, pełna zwrotów akcji, pościgów, strzelanin i kryminalnych intryg poprowadzonych grubą kreską. Ćwirlej pokazuje nam prawdziwe oblicze PRL, które ludziom młodym, takim jak ja, jest zupełnie obce, a które przez wiele lat było smutną rzeczywistością. Takie książki z jednej strony nie pozwalają zapominać o smutnej rzeczywistości z naszej historii, z drugiej – w przezabawny sposób lawirują po wątkach i tematach, dzięki czemu przerysowane, absurdalne opowiastki dają poczucie świetnie skrojonej książki i wyjątkowo udanego wieczoru przy kultowej powieści. Książkę Śliski interes polecam wszystkim. Nie musicie śledzić na bieżąco serii Ryszarda Ćwirleja by czuć się swobodnie. Książka odpowiada na wszystkie pytania czytelnika. Serię możecie czytać chronologicznie lub na wyrywki bez poczucia zagubienia i irytacji, a jak się okazuje, Śliski Interes to jedna z lepszych książek, które miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie.


Życzę Wam iście kryminalnej zabawy! 

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie