- 10:45
- 9 Comments
Katastrofa elektronowymi Jądrowej w Czarnobylu miała miejsce 26 kwietnia 1986 w reaktorze jądrowym bloku energetycznego nr 4. Dramat nastąpił w wyniku przegrzania reaktora, powodującego wybuch wodoru, a w konsekwencji zniszczenie znacznej części reaktora i rozprzestrzenienie się materiałów promieniotwórczych. Winę za ten wypadek ponosi człowiek. Jak jednak doszło do największej katastrofy ekologicznej w historii Europy?
Reportaż Adama Higginbothama, który przez lata prowadził rozmowy ze świadkami zdarzenia, a także analizował odtajnione akta i niepublikowane w mediach materiały ze śledztwa, po (ponad) trzydziestu latach od katastrofy odtwarza prawdziwy przebieg zdarzeń wybuchu w czarnobylskiej elektrowni. Cała historia jednak rzuca nowe światło na życie w socjalistycznej Rosji. Autor opowiada historię powstania elektrowni, przedstawia codzienne życie mieszkańców niewielkiej Prypeci, ich relacje, codzienność, a także absurdy życia w ZSRR. Włącznie z faktem, że wyścig technologiczny doprowadził do sytuacji, w której „posiadanie” warte było więcej niż jakość i spełnienie norm bezpieczeństwa.
Książkę czyta się niezwykle lekko. O północy w Czarnobylu to wciągająca lektura, w której losy ludzi, ich tragedia, ból i wola walki przeplatają się w biegiem zdarzeń, prowadzącym do wybuchu czarnobylskiej elektrowni, a w końcu z propagandą i ukrywaniem prawdy przez ponad 30 lat.
Recenzja książki O północy w Czarnobylu sprawiła mi niemałą trudność, bowiem jako chemika, bardzo interesuje mnie historia elektrowni, a nie chciałam zanudzić Was nomenklaturą i jądrowymi faktami, opowiadającymi o tym miejscu. Cieszę się jednak, że miałam okazję sięgnąć po tę książkę. Lektura otworzyła mi oczy na wiele spraw, wobec których dotąd pozostawałam obojętna. Okropne jednak jest to, że do katastrofy doprowadził najzwyklejszy ludzki błąd. Decyzja jednej osoby wpłynęła na życie tysięcy, a nawet milionów na całym świecie. Koniecznie sięgnijcie po ten tytuł. Książka O północy w Czarnobylu to absolutny must read tej jesieni.
Błękitny kolor to barwa przyjaźni, bliskości, oddania. Motywuje, buduje, wspiera. Pozwala śnić i marzyć. Ile przypadku ma w sobie oprawa książki Do ostatnich dni, której recenzję dziś dla Was przygotowałam?
Gatunki literackie, po które sięgam najczęściej, zawsze dotyczą reportażu, biografii i literatury faktu. Lubię poznawać ludzkie historie. Zagłębiać się w losy głównych bohaterów i odkrywać poszczególne karty, które tak naprawdę napisało życie. Dzięki takim książkom lepiej poznaję samą siebie. Śledzę, analizuję, szukam odpowiedzi. Dlaczego zwróciłam uwagę na książkę Do ostatnich dni? Zapraszam do lektury.
Do ostatnich dni to niezwykła, głęboka historia Julie Yip-Williams, urodzonej pół roku po zakończeniu wojny w Wietnamie. Upadek Sajgonu (dawnej stolicy kraju) oznaczał dla mieszkańców niezwykłą radość, koniec karkołomnej walki o każdy dzień życia, bowiem podczas wojny zginęło co najmniej trzy miliony Wietnamczyków i ponad 58 tysięcy żołnierzy amerykańskich. To ogromna tragedia dla kraju, ale udało się. Komuniści zdobyli władzę. Od tego dnia życie milionów Wietnamczyków miało zmienić się na lepsze. Również dla rodziny Julie, jednak 6 stycznia 1976 roku na świat przyszła niewidoma dziewczynka.
Rodzina Julie nie czekała długo, by wyemigrować do Stanów i odciąć się od sytuacji w Wietnamie. Tam żyli, planowali przyszłość, wspierali dziewczynkę, aż ta dojrzała, skończyła studia prawnicze na Harvardzie, znalazła pracę w jednej z najlepiej prosperujących kancelarii na świecie, wyszła za mąż i urodziła dwie córki. Nic nie zdawało się zniszczyć marzeń Julię, która chwytała życie za rogi i walczyła, pomimo przeciwności losu. Jednak gdy wszystko zaczęło się naprawdę układać, Julie usłyszała diagnozę - IV stadium nowotworu jelita grubego. Jak zmieniło się jej życie? Co dzieje się w głowie młodej kobiety, postawionej przed obliczem nieuchronnej śmierci? Co chciała pozostawić córkom, Belle i Mii, gdy jej już zabraknie? Koniecznie przeczytajcie.
![]() |
Więcej na stronie Wydawnictwa |
Książka Do ostatnich dni była dla mnie niezwykłą lekturą. Sama ciągle borykam się z myślami „Co jeśli…” i potwornie boję się dnia, w którym moje życie mogłoby się zmienić. Podziwiam Julie za spokój, siłę i wolę walki o każdy dzień w obliczu nieuchronnego. Życie Julie Yip-Williams to historia, której nie da się powtórzyć.
- 06:44
- 32 Comments
Obnażenie hipokryzji kościoła nie należy do zadań łatwych. Federic Martel zdecydował się wziąć ten temat na warsztat, a efekty jego wieloletniej pracy przeczytacie w książce Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie. Recenzja.
Długo zastanawiałam się, co napisać w tej recenzji książki. Sodoma rozprawia bowiem o homoseksualizmie, pedofilii, perwersjach seksualnych księży i kardynałów, a także pławieniu się przez nich w bogactwie. Wszystkim, co łamie powtarzany niczym mantra dekalog i rozgrywa się pod okiem (i za cichą zgodą) głowy kościoła katolickiego.
„Kim jestem, by osądzać”, legendarne już słowa papieża Franciszka, opublikowane w mediach na całym świecie mają zupełnie inny wymiar. Okazuje się jednak, że większość nuncjuszy to homoseksualiści, którzy wykazują stosunek homofobiczny, by zasłonić swoją orientację. Wszystko to dzieje się z przymrużeniem oka Watykanu, który po wybuchu medialnej afery staje murem za swoim duchownym. Pod żadnym pozorem nie nagłaśnia sprawy i stara się zamknąć usta oskarżycielom.
Jeśli chodzi o mnie, to akceptuję i chcę, by zaakceptowano środowiska LGBT. Wśród tych osób są moi przyjaciele, znajomi, koledzy z pracy. Oni wszyscy mają prawo do miłości takiej, która ich uszczęśliwia. Czy to ważne jaki tworzą związek, skoro czują się ze sobą dobrze i nikogo przy tym nie krzywdzą? Nie uważam jednak, że jest to bezwzględnie dozwolone. Uważam, że księża nie powinni zakładać rodzin, dopuszczać się aktów seksualnych zarówno homo i heteroseksualnych, a także krzywdzić nieletnich. Skoro zdecydowali się na taką drogę, powinni w pełni ją respektować. Bez ustępstw. Bez usprawiedliwień. Bez ciągle powtarzanej formuły „każdy ma prawo do grzechu i rozgrzeszenia”. Ci ludzie za swoje grzechy nie żałują. Oczywiście zgadzam się, że nie mamy prawa, by generalizować i wrzucać wszystkich do jednego worka. Znam księży, którzy z powołania pełnią swoją funkcję, ale zasmuca mnie fakt, że instytucja obdarzona wyjątkowym zaufaniem nadużywa go, w ogóle się z tym nie kryjąc.
Książka ukazuje smutną i wszystkim znaną prawdę, że ten, kto najgłośniej krzyczy i zwraca na siebie uwagę, prawdopodobnie najwięcej ma za uszami. Rzuca nowe spojrzenie na sytuację kościoła i sprawia, że nabieramy coraz większego dystansu do relacji bóg-kościół, a jedynym tego powodem jest eskalująca hipokryzja.
Czytaliście książkę Sodoma Federica Martela? Osobiście polecam ją każdemu, kto chciałby dowiedzieć się więcej o tym, co dzieje się za wielkim murem Stolicy Apostolskiej. Jeśli jednak Wasza wiara w Boga dotyczy również akceptowania zachowań kleru, tytuł może otworzyć Wam oczy na wiele kwestii. Sodoma była natomiast pierwszym przesłuchaniem przeze mnie audiobookami dla dorosłych. Ciekawe doświadczenie :)
- 05:30
- 4 Comments
Dziś kolejna, fantastyczna książka! Opowieść Rafała Froni o marzeniach, wspinaczce, pięknie ośmiotysięczników i tym, co najważniejsze, czyli obcowaniu z górą. Zapraszam do lektury.
Rafał Fronia – himalaista, maratończyk, członek projektu Polski Himalaizm Zimowy, który na przełomie lat zdobywał najwyższe i najtrudniejsze góry świata. Przeżył więcej, niż niejeden podróżnik, a dziś postanowił podzielić się swoimi doświadczeniami z czytelnikami w całej Polsce. Książka zapiera dech i zmusza, by sięgnąć po więcej. Sprawdźcie, dlaczego warto ją przeczytać.
Lekturę rozpoczyna zbiór wspomnień autora, krótki zarys credo, które kieruje jego życiem. Okazuje się, że to bliscy motywują go do walki, to dla nich pisze swój dziennik i to oni królują w jego życiu. A dlaczego? Otóż nikt nie chce być sam, zwłaszcza na szczycie wietrznej góry, gdzie brakuje ciepła i bliskości. Dlaczego w takim razie, w całej tej otoczce potrzeb, odczuć i emocji, ludzie świadomie decydują się pokonywać swoje granice, wspinać na szczyty, marznąć, cierpieć, ryzykować własnym życiem, by sięgnąć po marzenia? Jak pokonują swoje słabości, idą do przodu i pomimo magii, drobnego opętania przez szczyt, który króluje nad nimi, świadomie podejmują decyzje i biorą odpowiedzialność za towarzyszy wyprawy? To tylko jedne z wielu pytań, na które odpowie Wam Anatomia góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami.
Rafał Fronia, posługując się niezwykle sprawnym, przystępnym dla czytelnika piórem opowiada o najważniejszych wyprawach swojego życia. Wraz z nim będziecie mogli odwiedzić Andy, Himalaje i Karakorum, poznacie najdrobniejsze szczegóły Zimowej Wyprawy na K2, a także wrócicie do podstaw i zwyczajów wśród polskich szczytów. Każdą „górę należy szanować i doceniać”, bez względu na to, czy mamy do czynienia z ośmiotysięcznikiem czy niewielkimi górami w Tatrach czy Karkonoszach.
Kochani, na zakończenie dodam, że Polski Himalaizm Zimowy to program zrzeszający wszystkich miłośników wspinaczki wysokogórskiej, pozwalający podjąć rywalizację między krajami o zdobycie (podczas zimowego wejścia) najwyższych szczytów świata, a mianowicie gór w Himalajach i Karakorum. To dzięki zorganizowanej wyprawie, pod okiem zdobywców Korony Ziemi, zostają wytyczane nowe szlaki, są eksplorowane nieznane dotąd rejony górskie, jak i wzmocniona zostaje pozycja kobiet, które także mają szansę uczestniczyć w wyprawach ku zdobyciu ośmiotysięczników. Fantastyczna inicjatywa, tworzona pod okiem koordynatora projektu, Janusza Majera. Sprawdźcie koniecznie.
![]() |
Sprawdź na stronie Wydawnictwa |
Mam wrażenie, że na fali minionych wydarzeń, książki o himalaizmie stały się modne. Chcemy poznawać i próbować doścignąć to, co dla większości ludzi nigdy nie będzie w zasięgu dłoni. Pojawiają się jednak rozmaite publikacje i odsiewanie ziarna od plew staje się niezwykle trudne. Wierzę jednak, że pomimo natłoku literatury górskiej, zdecydujcie się przeczytać powieść Rafała Froni. Nie ukrywam, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Cytując wypowiedź Krzysztofa Wielickiego, mogę potwierdzić, że „czytając tę książkę, poczujecie się tak, jakbyście bylu obok niego, przy padającym śniegu, często dotkliwym mrozie i przerażającym wietrze. Nikt tak jak on nie potrafi oddać tego, co towarzyszy nam w górach”. Naprawdę warto!
- 18:27
- 13 Comments
Pasja to coś, czego nikt z otoczenia nie potrafi pojąć. Nie raz wymagająca wyrzeczeń, trudna i zbierająca żniwo staje się sensem czyjegoś istnienia i właśnie w taki sposób pozwala na każdy kolejny dzień egzystencji. Góry także mogą być pasją, jednak nie mają litości i to do nich zawsze należy ostatnie słowo. Poznajcie relację prawdziwych zdarzeń. Broad Peak, 2013 rok.
Wyprawa na Broad Peak w 2013 roku zakończyła się tragicznie. Dwóch wybitnych himalaistów, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski, poniosło śmierć na dwunastej, co do wielkości górze świata. Jak wyglądało te tragiczne zdarzenie oczami polskiej ekipy pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego? A w jaki sposób traktują je inni wspinacze? O tym przeczytacie w książce Broad Peak. Niebo i piekło.
Historia wyprawy ma do dziś wiele nieodkrytych tajemnic. Trudno jednak doszukiwać się winnych i obarczać któregokolwiek z uczestników odpowiedzialnością za to, co wydarzyło się na szczycie Broad Peak. Jedno jednak jest pewne – to góra decyduje o tym, kto wróci z niej żywy i to ona może pozwolić zdobyć swój szczyt. Nie ma reguły. Nawet największe okno pogodowe może nie być wystarczające, aby dana wyprawa mogła zakończyć się sukcesem. Tak było i w tym przypadku. O feralnym zdarzeniu w 2013 roku w mediach było naprawdę głośno. Część osób obwiniała Adama Bieleckiego, kiedy inni traktowali całą sytuację, jako nieodpowiedzialny gest ze strony dwóch wybitnych himalaistów. Czy ten rozdział na zawsze pozostanie niedokończony? Obawiam się, że tak, jednak w górach, choć każdy staje ramię w ramię za swoim bratem, samodzielnie należy decydować o tym, czy jesteśmy w stanie podołać wyzwaniu.
![]() |
Sprawdź na stronie Wydawnictwa |
Książkę Broad Peak. Niebo i piekło czyta się niezwykle lekko. Historia choć trudna, jest niesamowitą dawką wiedzy o ludzkiej psychice, wytrzymałości fizycznej i sile woli, która pozwala pokonywać własne granice. Dramat, który rozegrał się na wysokości siedmiu tysięcy metrów nad poziomem morza to przejmująca, niezwykle trudna kronika wielkich ludzi, którym zawdzięczamy milowy krok dla polskiego himalaizmu. To właśnie 5 marca 2013 polska ekipa dokonała pierwszego w historii zimowego wejścia na szczyt Broad Peak. Musicie koniecznie poznać tę historię. Wierzę, że będziecie pod równie wielkim wrażeniem, co ja.
Kochani, na zakończenie dodam, że Polski Himalaizm Zimowy to program zrzeszający wszystkich miłośników wspinaczki wysokogórskiej, pozwalający podjąć rywalizację między krajami o zdobycie (podczas zimowego wejścia) najwyższych szczytów świata, a mianowicie gór w Himalajach i Karakorum. To dzięki zorganizowanej wyprawie, pod okiem zdobywców Korony Ziemi, zostają wytyczane nowe szlaki, są esksplorowane nieznane dotąd rejony górskie, jak i wzmocniona zostaje pozycja kobiet, które także mają szansę uczestniczyć w wyprawach ku zdobyciu ośmiotysięczników. Fantastyczna inicjatywa, tworzona pod okiem koordynatora projektu, Janusza Majera. Sprawdźcie koniecznie.
- 22:45
- 7 Comments
O II wojnie światowej czytam naprawdę dużo. Odkrywanie kolejnych faktów nie tylko budzi szereg kontrowersji, ale jest ciekawym zastrzykiem wiedzy, która w obrębie własnych zainteresowań staje się niezwykle ważnym czynnikiem rozwoju. Tak było i w tym przypadku. Koniecznie sprawdźcie, dlaczego warto sięgnąć po najnowszą powieść wydawnictwa Edipresse Pod szkarłatnym niebem.
O najnowszej książce Marka Sullivana mówi się dużo. Niezaprzeczalnym argumentem jest jednak fakt, że cała historia została oparta na biografii Pino Lella, zapomnianego włoskiego bohatera, przez lata pełniącego funkcję szofera jednego z nazistowskich przywódców. Dzięki autentycznym zdarzeniom, ubranym w fabularną historię, mamy okazję poznać losy człowieka, który w pełni zasługuje na nasze uznanie i szacunek, a jednocześnie sięgnąć po kolejną odsłonę oblicza II wojny światowej.
Pod szkarłatnym niebem to poruszająca książka o nazistowskiej okupacji i miłości, która pozwala przerwać największe katorgi. Nasz główny bohater na pozór jest zwyczajnym nastolatkiem. Początkowo nie chce dołączyć do swoich rówieśników, stanąć ramię w ramię w obronie niepodległości swojego kraju, jednak w dniu zniszczenia jego domu, weryfikuje swoje poglądy. Najpierw przyłącza się do aliantów, przeprowadzających Żydów przez Alpy, później staje się częścią najważniejszej siatki konspiracyjnej, będąc w epicentrum zdarzeń. Jako kierowca generała, Hansa Leyersa, ma dostęp do informacji, które znane są tylko ścisłemu gronu z otoczenia Hitlera. Narażając z kolei swojej życie, decyduje się współpracować z oddziałami zbrojnymi, które mogłyby przyspieszyć zakończenie wojny.
Fenomenalna książka Marka Sullivana to zbiór prawdziwych zdarzeń, które miały miejsce na terytorium Włoch. Lellia mając zaledwie siedemnaście lat za pośrednictwem radia krótkofalowego, przekazywał aliantom i ruchowi oporu kluczowe informacje, dotyczące wywozu Żydów do obozów koncentracyjnych, ważnych ośrodków bojowych III Rzeszy, które należy zbombardować czy planowanych akcji militarnych. Pomyślicie, że to tylko brawura młodego człowieka, jednakże to dzięki niemu, 25 kwietnia 1945 roku został pojmany jeden z najważniejszych żołnierzy niemieckich i przekazany w ręce sprawiedliwości.
Cała historia napisana została lekkim, plastycznym językiem. Książka bez wątpienia powinna znaleźć się na półce każdego miłośnika historii, który losy II wojny światowej, chciałby poznać z innej perspektywy, niż ta, do której zostaliśmy przyzwyczajeni. Gorąco polecam!
- 21:29
- 8 Comments
Pamiętam, gdy jako dziecko poprosiłam rodziców o książkę do astronomii, a ona lada dzień pojawiła się na moim biurku. Może to nowa pasja? Z pewnością rozważali to rodzice. Chwila zapału, spoglądanie w niebo i wszystko stało się inne! Niebo błyszczało dziesiątkami gwiazd, a każda z nich miała swoją nazwę.
15 marca nakładem Wydawnictwa Kobiecego ukazała się książka Zapytaj astronautę. Wszystko, co powinieneś wiedzieć o podróżach i życiu w kosmosie, w której brytyjski pilot i astronauta Europejskiej Agencji Kosmicznej odpowiada na najbardziej kreatywne i zagadkowe pytania. Zdradza również sekrety pracy i pokazuje, w jaki sposób osiągnął swój sukces.
Książka przygotowana została w bardzo przystępnej formie: Pytanie - Odpowiedź. Tim Peake odpowiada na wszystkie, zadane mu pytania w prosty, bardzo przemyślany sposób dzięki czemu nie tylko poszerzycie swoją wiedzę, ale i poznacie odpowiedzi na nurtujące Was kwestie. Tim po półrocznym pobycie w kosmosie bez ogródek dzieli się swoimi przeżyciami, opowiada o warunkach korzystania z toalety i sposobach pozyskiwania wody o tym, jak to jest widzieć szesnaście wschodów i zachodów słońca oraz czy trudno zasnąć w stanie nieważkości. Oczywiście to zaledwie garstka zagadnień poruszonych w książce, aby poznać je wszystkie, musicie sięgnąć po najnowszą propozycję Tima Peaka Zapytaj astronautę.
![]() |
Sprawdź na stronie Wydawnictwa |
Książka skierowana jest do wszystkich, bez względu na wiek czy płeć. Autor w fantastyczny sposób zadbał o przystępność tej książki, aby stała się ciekawym źródłem wiedzy i inspiracji. Gorąco polecam wszystkim, nie tylko tym, którzy interesują się astronomią.
- 20:38
- 28 Comments
Macie książki, do których wracacie po latach? Historie,
które niegdyś Was poruszyły i które chcielibyście poznać na nowo?
Pięć lat kacetu to
powieść, którą znają niemalże wszyscy. Nie była, co prawda lekturą szkolną,
jednak porusza ważne dla nas, Polaków, zagadnienia II Wojny Światowej. Stanisław
Grzesiuk dzieli się swoimi wspomnieniami z obozów koncentracyjnych: Dachau,
Mauthausen i Gusen, opisując je z humorem, brutalnością i olbrzymią klasą. Jak pisze
wydawca, w maju 1958 roku książka trafiła do księgarń w całej Polsce i już po
chwili została wyprzedana. Jeszcze nikt w historii polskiej literatury nie
poświęcił tak dużo, by stworzyć książkę, opisującą jedne z najbardziej
traumatycznych przeżyć ludzkiej jednostki. Pobyt w obozach koncentracyjnych to krocie
cierpienia, strachu, głodu, ciężkiej pracy i walki o każdy kolejny dzień, kto więc
chciałby przywracać demony przeszłości?
Najnowsze wydanie, które proponuje Wam wydawnictwo
Prószyński i S-ka, to powieść porównana z rękopisami Stanisława Grzesiuka. Wszystkie
fragmenty, które latami były usuwane przez cenzurę, zostały przywrócone, a
także opatrzone komentarzami samego autora. Jeśli więc chcecie mieć tę powieść
na swojej półce lub podarować ją komuś w prezencie, koniecznie szukajcie tego wydania.
Stanisław Grzesiuk w swojej książce jest niezwykle
naturalny. Historia jest trudna, bolesna, ale i niezwykle precyzyjna. Wiele powieści
nawiązujących do pobytu w obozach koncentracyjnych, traktuje temat ogólnikowo,
a więc Pięć lat kacetu dzięki temu
jest wyjątkowe. Grzesiuk opowiada o życiu więźnia, zdradza historie, dzięki
którymi przetrwał to piekło, nie raz zaznaczając, że tylko przebiegłość mogła
uchronić go przez szybką śmiercią. W książce nie ma tematów tabu. Pojawi się
miłość, przyjaźń, głód, ból, homoseksualizm, braterska pomoc i lojalność. Nie raz
również zostaniecie również postawieni przed ścianą z myślą „A co ja bym
zrobił?”.
![]() |
Sprawdź na stronie Wydawnictwa |
Gorąco polecam Wam tę książkę. Pięć lat kacetu Stanisława Grzesiuka to powieść obowiązkowa, której
nie może zabraknąć w Waszej biblioteczce. Autor nie analizuje zdarzeń, nie zastanawia
się, „co by było gdyby”, a przedstawia suche fakty, opisuje swoje doświadczenia
i obserwacje, dzięki którym czytelnik może samodzielnie wyciągnąć wnioski. Bardzo się cieszę, że na rynku pojawiło się
nowe wydanie tej książki. Mam szczerą nadzieję, że nie przejdziecie obok niej
obojętnie.
- 08:47
- 31 Comments
Wszyscy, bez względu na wiek,
kraj zamieszkania czy wyznanie obawiamy się i czujemy respekt wobec irańskiego
wymiaru sprawiedliwości. Wiemy, że magiczne
hasło "współpraca" ma wiele imion i nie zawsze jest jednoznaczne. Co
jednak zrobić, gdy trafia się do "przeklętego" miejsca. Takiego, o
którym nie śnimy w najgorszych koszmarach, a betonowa posadzka i lichy koc
stają się naszymi jedynymi przyjaciółmi? Czas podjąć współpracę. Taką, jakiej
życzą sobie inni, ONI.
![]() |
Porywająca, a jednocześnie
poruszająca książka Roxany Saberi to historia prawdziwa. Czy ma więc postaci i
zdarzenia fikcyjne? Oczywiście, jednakże tylko dla dobra i bezpieczeństwa
prawdziwych bohaterów.
Między światami to pozornie zatarta granica pomiędzy naszą
rzeczywistością a olbrzymim murem, stworzonym przez irański totalitaryzm. Główną
bohaterka powieści jest jej autorka, amerykańska dziennikarka, oskarżona o szpiegostwo
na rzecz Stanów Zjednoczonych. Jak sądzicie, czy prosto jest udowodnić swoją niewinność
trzem rosłym mężczyznom? A może da się zyskać wiarę w siebie wśród betonowych
ścian najpotworniejszego więzienia na ziemi, Evin.
Zawiązanie fabuły, a mianowicie
wstęp do książki to realizacja dość irracjonalnego z mojego punktu widzenia,
planu. Jak ktoś, kto spędził tak wiele lat w Iranie, znający jego codzienność,
obyczaje i przykre realia inwigilacji, może zostać w tym państwie nawet po
wygaśnięciu wizy. Mało tego, natura ludzka nakazuje nam "dmuchać na
zimne", a więc przeprowadzanie wywiadów z mieszkańcami, którzy w danym
środowisku mogli mieć konflikt z prawem wydaje się być tzw. strzałem w kolana. Cóż,
Saberi postanowiła zaryzykować, przez co rok 2006 niewątpliwie zapamięta jako
początek swojego koszmaru.
Książkę gorąco poleciłabym
każdemu miłośnikowi książek biograficznych ze względu na świetne pióro autorki.
Akcja jest bardzo płynna, a dialogi czy szczegółowe opisy żywo odwzorowane. Między
światami to także propozycja dla osób szukających mocnych wrażeń. Mamy tu do czynienia
z osamotnioną, bezradną kobieta zmuszoną do kłamstw dla własnego życia i bezpieczeństwa. Pokazany został bardzo bezpośrednio okrutny totalitaryzm, a
jednocześnie wplątano mnóstwo ciekawostek dotyczących samej kultury irańskiej -
piękno i brutalność przewijają się na kolejnych stronach. Intryguje, ciekawi, przeraża.
Gorąco polecam!
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu SQN.
- 20:51
- 1 Comments
Japonia w sześciu smakach, czyli książka Anny Świątek ukazuje nam
ów azjatycki kraj „od kuchni”. To jedyny sposób, aby porównać znajdującą się
treść, do tytułu publikacji. Jeśli pozwolicie jednak, zacznę od początku,
bowiem należy się cała Wam seria wyjaśnień. Książkę, której tytuł ponownie
pokuszę się powtórzyć, Japonia w sześciu
smakach, otrzymałam na wyraźną prośbę od Wydawnictwa Bernardinum.
Propozycja ta pochodzi z serii Poznaj Świat, czyli cyklu wydawanego pod czujnym
i, mam nadzieję, krytycznym okiem Wojciecha Cejrowskiego.
Zaintrygował mnie poprzedni, recenzencki
egzemplarz Chiny od góry do dołu i
nie ukrywam, że był on głównym motywem mojej prośby. Niemniej, do czego
zmierzam, zarówno wspomniane Chiny…,
jak i Japonia… to relacja z
okresowego pobytu w danym kraju. Nie znajdziecie w nich opisów fauny i flory.
Nie zwiedzicie poszczególnych miast i wiosek. Nie odkryjecie nowych lądów, ani
nie zasmakujecie potraw, które wyobrażacie sobie naocznie. Książki te są opisem
życia codziennego, mniej lub bardziej inspirujących perypetii i empirycznym
poznaniem kultury wschodu. Czasem będziecie skonfundowani, czasem zmartwicie
się losem przeziębionych Japończyków. Bywa jednak i tak, że porcelanowa cera
(ze względu na ilość nałożonego podkładu) w połączeniu z mało pociągającym
zgryzem, zdegustuje Wasze oczy. Dowiecie się, w jak dziwnych warunkach można
zarówno mieszkać, ale i sypiać, albo jak wyglądają hotele dla biznesmenów. Na
niedomiar atrakcji odwiedzicie też Tokio, gdzie zapłacicie na pieczywo blisko 8
zł, albo skorzystacie z „pokoi miłości” cieszących się niezwykłą popularnością.
Nie zabraknie Wam też wizyty w nietypowej hurtowni ryb, której w Polsce nie
znajdziecie, bądź uświadomicie sobie, że los gaijina wcale nie jest tak kolorowy, jak by się wydawało.
Na książce Anny Świątek nieco się
zawiodłam. Miałam szczerą nadzieję, że przeczytam ciekawy reportaż, poradnik
młodego podróżnika, który może niekoniecznie pokaże mi, jak przetrwać w Japonii
a pozwoli po raz pierwszy w życiu zwiedzić nieznany mi kraj. Być może jednak to
kwestia fanaberii i wyobrażeń, a więc moją opinią nie powinniście się
sugerować. Ubiorę to w inne słowa: jeśli dotychczas nie ciekawiła Was kultura
wschodu, książka ta będzie zarówno idealnym upominkiem, jak i bardzo
przejrzyście zebranym źródłem wiedzy. Jeżeli jednak Japonia nie jest Wam obca,
możecie poczuć się zawiedzeni ze względu na poruszenie dość tuzinkowych tematów.
Mało osób będzie zafascynowanych opowieścią o ugryzieniu przez daniele, albo
faktem, że sushi droższe jest na lokalnym targu, niż w popularnej restauracji.
Autorka opowiedziała nam swoją wycieczkę. Owszem, podzieliła rok na kolejne
rozdziały i fragmenty. Dopasowała poszczególne zdarzenia, by wszystko łączyło
się w logiczną całość, a każda historia została wzbogacona o szerokie
wyjaśnienie z jej strony. To bardzo dobrze świadczy od pani Świątek, która jako
dziennikarka, świetnie napisała tę książkę. Lektura jest bardzo przyjemna. Nie
męczy, nie nuży, zabiera nam jedynie kilka godzin, a czasem wywołuje też
mimowolny uśmiech na twarzy. Pod tym względem warto docenić zarówno Japonię w sześciu smakach, ale i całą
serię Poznaj Świat. Co by nie było – gorąco polecam Wam tę książkę. Moja ocena
to 6/10, choć wynika to z zasobu posiadanej już przeze mnie wiedzy. Z lektury
nie wyniosłam zbyt wiele, ale to nie znaczy, że książka nie jest warta uwagi
czy godna polecenia.
- 22:00
- 1 Comments

... sprawiedliwość musi
spoczywać, inaczej chwieje się waga i sprawiedliwy wyrok staje się niemożliwy.
Mam świadomość tego, że „Proces”
znają wszyscy. Nie wiem jak teraz, ale za „moich czasów” była to książka z
kanonu lektur obowiązujących na egzaminie dojrzałości. Niemniej, warto na nią
zwrócić uwagę. Józef K., główny bohater książki, pewnego dnia budzi się rano,
zastawszy w swoim mieszkaniu urzędników, którzy z bez chwili wahania informują
go o aresztowaniu, mimo iż nic złego nie
popełnił. Sęk w tym, że z kompletnej dezaprobaty Józef K. domaga się
wyjaśnień, racjonalnego podejścia od nieznajomych mężczyzn, ale bardzo szybko
zostaje stłamszony informacją, że oni wykonują tylko powierzone obowiązki. Sedno sprawy,
fakt czy ktoś właściwie popełnił zarzucane mu czyny kompletnie ich nie
interesuje, bowiem przydzieleni są do zupełnie innych zadań. Warto jednak
zwrócić uwagę, że Józef K. może wieść nadal normalne życie, niezmiennie chadza
do pracy, mieszka w swoim domostwie jedynie ma świadomość, że jest aresztantem i
musi stawiać się przed sądem na każdej rozprawie. Józef K. poszukuje pomocy
wśród znajomych, nawet żony woźnego sądowego, jednak kiedy to trafia
na osadzonego kapelana – historia zostaje nam ukazana z nieco innej
perspektywy.
Historia Józefa K., który został aresztowany pomimo tego, że nie popełnił żadnego przestępstwa, dotyczy
nas samych. Osądzono go, choć nie poczuwał się do winy, ale i nie mógł się też bronić,
bowiem nie znał zarzucanych mu czynów. Wszystko to opierało się na granicy absurdu i niedorzeczności, która tak
wszechobecna jest dzisiaj. Znawcy literatury uznają, że Kafka nawiązuje do inkwizycyjnego modelu procesu, który powtórnie poznaliśmy w okresie II WŚ oraz PRL. Uważam,
że to świetny dowód na to, że historia kołem się toczy...
Zawsze pragnąłem dwudziestoma rękami naraz chwytać świat, i to nawet
dla niesłusznego celu. To było mylne; czy mam teraz pokazać, że nawet
jednoroczny proces nie zdołał mnie niczego nauczyć? Czy mam odejść jak człowiek
niepojętny? Czy mam pozwolić, by mówiono o mnie, że na początku procesu
chciałem go ukończyć, a teraz, na jego końcu znowu go zacząć? Nie chcę, by tak
mówiono. Jestem wdzięczny za to, że dano mi na tę drogę tych półniemych,
nierozumiejących panów i że mnie samemu pozostawiono, abym powiedział sobie o
tym, co nieuchronne…
Skoro jednak wszyscy wiemy, czym
właściwie jest „Proces”, warto zwrócić na najważniejszy element. Wydawnictwo MG
od pewnego czasu wydaje klasyczne dzieła literatury światowej w odmienionej
oprawie. Książka, którą otrzymałam, zawiera mnóstwo ilustracji Bruna Schulza,
tłumacza publikacji, któremu to zawdzięczamy jej genialny przekład. Błękitna, twarda
oprawa i ołówkowe grafiki we wnętrzu książki potrafią ująć za serce. Sądzę więc,
że jeśli ktoś z Was kompletuje niecodziennie wydania książek na swojej półce – „Proces”
Kafki jest idealny! Nie będę oceniała
tej historii, bowiem jak ocenić książkę, którą uznano za jedną z najważniejszych lektur współczesnego świata?
Trzeba przyznać, pióro Franza Kafki potrafi nas przyciągnąć, zwrócić uwagę na
drobiazgi i szczegóły. Na chwilę obecną warto jednak skupić się na wydaniu. Może publikacja
nie należy do najtańszych, ale bez wątpienia jest warta swojej ceny.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu MG
- 11:10
- 2 Comments
Dziwnie się czuję, kiedy
przychodzi mi recenzować książkę, której właściwie nie mam przed oczami.
Dlaczego nie mam? Ano zabrał mi ją mój brat, krzycząc wkoło, że „musi ją mieć”
wymiennie na „koniecznie muszę ją przeczytać”. Widać rozmaicie ludzie reagują na
Imperium zła. Reaktywacja – nowość od
Wydawnictwa Fronda, jednak niewątpliwie warto zagłębić się w lekturę i poświęcić
jej kilka chwil.
Do recenzji zabierałam się już
kilkakrotnie, bowiem nawet bałam się samej książki. Wszyscy znamy aktualną
sytuację na Ukrainie, gdzie wojska rosyjskie wcale nie planują zakończyć
konfliktu, a sytuacja na wszystkich frontach staje się coraz to bardziej
napięta. Nie chciałabym opisywać tego, co mówią media, bowiem przesyt tej
wiedzy zagłusza nas na co dzień, ale jest on świetnym wprowadzeniem do
lektury. Autor książki, Tadeusz Święchowicz, stara się opowiedzieć czytelnikom jak właściwie do tego doszło. Co sprawiło, że Władimir Putin (nieoficjalnie) dąży do ekspansji
terytorialnej i przywrócenia starych granic swojego mocarstwa? Do jakiego
stopnia zaplanowane zostały wszelkie działania militarne, gospodarcze i
psychologiczne? Co wymknęło się spod kontroli? Albo jak bardzo skorumpowana
jest Rosja?
Przyznaję, że książka była dla
mnie ogromnym zaskoczeniem. Sam fakt, że rozmawiając z autorami zawsze
słyszymy, że proces twórczy trwa miesiącami, to ta publikacja nie mogła być
pisana zbyt długo. Jest aż nadto aktualna! Tadeusz Święchowicz zadbał o to, byśmy
jak najszerzej poznali historię wielkiej Rosji, abyśmy prześledzili bieg zdań i
wyciągnęli logiczne wnioski. Dzisiaj zdaje się nam, że zdobycie Krymu nastąpiło
tak nagle, a okazuje się, że to bardzo przemyślana akcja militarna, która
odrobinę wymknęła się spod kontroli. Nikt nie spodziewał się tak silnego oporu
Ukrainy. Media z kolei nigdy głośno nie mówiły o „ćwiczebnym” ataku na statek amerykańskiej
floty, ani o pieniądzach, które gdzieś „zniknęły” podczas Igrzysk Olimpijskich
w Soczi. Święchowicz obnaża rosyjskie władze, odkrywa przed nami mroczną prawdę
pod jakże trafnym tytułem Imperium zła.
„Putin jako gorliwy strażnik marksistowsko-leninowskiego ustroju
powinien pamiętać słowa Karola Marksa: historia lubi się powtarzać – raz jawi
się jako tragedia, a kolejnym razem jako farsa. Imperium zła, które próbuje
budować gospodarz Kremla, jest tylko karykaturą tego pierwszego, jakie zeszło,
dzięki Bogu, z tego świata bezpowrotnie ćwierć wieku temu”
Książkę gorąco polecam. Może jej
treść jest niepokojąca dla czytelników, którzy obawiają się militarnego
zagrożenia ze strony Rosji. Takie zagrożenie istnieje, nie ukrywajmy. Jednak wszyscy
wierzą, że współczesna Europa zna konsekwencje wojen i nigdy więcej nie dopuści
do światowej ekspansji poszczególnych mocarstw. Problemem jest niestety
chwilowa „zimna wojna”, czyli sankcje, które w efekcie nieznacznie uderzą w
rosyjską gospodarkę, a skomplikują życie społeczeństwu. Autor szeroko opisuje sytuację finansową kraju, porównuje
eksport i import surowców na przełomie lat, zaznacza, że Rosja czerpie kapitał
przede wszystkim z handlu ropą naftową (a nie, jak powszechnie kojarzymy, z
wydobycia gazu ziemnego), co pozwala na prowadzenie szerokiej polityki i
wzbogacanie portfela władz, zwykle bez poprawy życia społeczeństwa. Święchowicz odkrywa przed nami brutalną
prawdę, otwiera nam oczy i zmusza do refleksji. Całość została wykonana bardzo dbale i przemyślanie. Imperium zła. Reaktywacja to publikacja podzielona na wiele rozdziałów, które opowiadają nam o Władimirze Putinie, jego współpracownikach, finansach kraju, ekonomii, gospodarce, zbrojeniu czyli o wszystkim, co miało kluczową rolę w zaostrzeniu tegoż konfliktu. Jeżeli więc chcecie skonfrontować własne przekonania zachęcam Was do lektury.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu FRONDA
- 12:46
- 5 Comments
Na książkę trafiłam z czystego
przypadku… Szperając pomiędzy zakładkami, wertując kolejne pozycje i
przeglądając świeżo wydrukowane stronice, zaintrygował mnie właśnie ten tytuł.
Bowiem jak to możliwe, że Bóg nienawidzi kobiet? Nie wspomnę już, że słowo
„promocja” załączyło brzęczyk w mojej głowie, a ręce lgnęły w kierunku półki
Czarnej Owcy. Niemniej, nie ukrywam, że spodziewałam się zupełnie innego rodzaju
publikacji. Nie przeczytałam opisu. Pokierowałam się wodzą fantazji,
wspominając już odległą serię „Dlaczego
mężczyźni kochają zołzy?” zakładając, że pozycje miały będą coś ze sobą
wspólnego. Czy wyobraźnia mnie
zawiodła? Owszem, jednak książka ani trochę!
„Dobra lektura i jednocześnie
wezwanie do walki” – słowa Nicka Cohena nadrukowane na okładce książki powinny
dać mi do myślenia, jednak nie zwracając nań uwagi, już o poranku zabrałam się
za czytanie. Publikację pochłonęłam w kilka godzin. Czytałam ją wszędzie! W
autobusie, w tramwaju, w metrze, w kolejce po poranną kawę czy podczas nudnego
wykładu z rachunkowości finansowej. Brutalność, niesprawiedliwość, bezradność…
oto książka pani Benson! Pierwsze strony przyprawiały mnie o dreszcze. Sadyzm,
który w Islamie stał się czymś normalnym, paraliżował ciało, a wyobrażenie
sobie osiemdziesięciu batów za ukazanie światu jednego, niesfornego kosmyka
włosów (których ja mam niemało) otępiło wszystkie zmysły. Czytałam jednak
pochłonięta każdą stronicą. Do głowy powracała myśl, że wszystkie te historie,
tragedie poszczególnych jednostek wydarzyły się naprawdę. Że nie jest to fikcja
literacka, bujna wyobraźnia autorów, czy zmyślona bajeczka opowiedziana
kumplowi przy kuflu piwa… Te kobiety przez to przeszły, a ukarali je mężczyźni,
ich religia i sam Bóg. Bóg, który tak naprawdę nienawidzi kobiet. Bóg, w
którego wszyscy wierzą. Bóg, do którego niosą prośby i przede wszystkim Bóg,
który uczy ich miłosierdzia…
Zauważyłam jednak, że ów sadyzm,
despotyzm to jedyny sposób, aby ci ludzie żyli zgodnie z tradycją. By ich
zasady, latami kreowane i ustalane reguły nie uległy zmianie mimo upływu lat.
By kobieta pozostawała czysta, tajemnicza i delikatna, aż do ślubu… Nie
rozumiem jednak jednej rzeczy – dlaczego mężczyźni, skoro zależy im na
nieskazitelnej wybrance, gwałcą tamtejsze kobiety? I dlaczego świat Islamu jest
tak niesprawiedliwy, że pisane przez mężczyzn twarde zasady podstępowania
pobłażają tym seksualnym dewiacjom, a cała odpowiedzialność spada na barki,
Bogu Ducha winnych dziewcząt? Na te pytania, książka Wam nie odpowie. Zeń
jednak dowiecie się, jakie ograniczenia dla kobiet, siłę ich dyskryminacji i
antagonistyczne pobudki przedstawiają mężczyźni, a także przedstawiciele
poszczególnych odłamów religijnych.
Autorzy książki zebrali mnóstwo
przykładów od publicznych wypowiedzi głów Kościoła na całym świecie, Obrońców
Praw Człowieka czy wywiadów z kobietami, które skrzywdzono absurdalnym prawem. Publikacja
ujmuje zapisy dotyczące obrzezania, „honoru” między nogami czy podstawowych
zasadach panujących wśród najpopularniejszych odłamów religijnych. Nie jest
jednak rzetelnym źródłem informacji. Podczas lektury miałam wrażenie, że
książka została napisana przez typowe feministki, które widzą gamę wad wśród
postulatów Biblii, Koranu czy Tory. Owszem, znajdują się tu dobitnie wskazane
błędy w przekładzie, czy rozumieniu poszczególnych zapisów, jednak nigdzie nie
zostały uargumentowane podstawy takiego, a nie innego zachowania społeczeństwa.
Nie oznacza to jednak, że w jakikolwiek sposób bojkotuję tę publikację. Wręcz
przeciwnie. Uważam, że książek, filmów poruszających tematykę karygodnie
traktowanych kobiet powinno powstawać coraz więcej, choć nie wierzę w ich
relatywistyczny skutek do kroci projektów. Niemniej sądzę, że warto uświadamiać
nasze społeczeństwo, kreować wśród nich wyczulone na ludzkie cierpienie
jednostki… Zauważcie jednak, że przedstawione w książce aspekty rytualne, jak
np. obrzezanie, stają się namiastką tradycji i od wieków są kultywowane. Czytając
między wierszami dostrzegamy, że kobieta, która w młodym wieku została poddana
temu zabiegowi, wie, jak wielki niesie on za sobą ból oraz konsekwencje – czyni
to swojej córce. Koło to się toczy i toczyło będzie… Nikt pewnie już tego nie
zmieni, a szkoda.
Jeżeli łakniecie więcej
informacji, zachęcam Was do lektury. Muszę przyznać, że książkę czyta się
bardzo szybko, bowiem zapisana została bardzo prostym, przystępnym językiem.
Wadą jest fakt, że to właśnie pierwszy rozdział (przedstawienie prawdziwych
historii) jest najbardziej wciągający i mrozi krew w żyłach. Pozostałe, to
głęboki wywód religijny opierający się na czyichś wypowiedziach i publikacjach.
Nie uważam tej książki za arcydzieło.
Dla mnie, przez ilość przypisów, a co za tym idzie cytatów, byłaby to świetna
praca licencjacka, ale nie ogólnodostępna publikacja wydana pod własnym
nazwiskiem…
- 08:08
- 5 Comments
Przyznam, że od lat intryguje
mnie i ciekawi kultura Islamu. Czytając jednak książkę Ulica Rajskich Dziewic czasem czułam się niepewnie. Lektura mnie
wciągnęła, pochłonęła bez reszta, a pióro Barbary Wood naprawdę przypadło mi do
gustu.
Książka wcale nie jest taka
prosta, jak mogłoby się wydawać. Okładkowy opis mówi nam jedynie o tym, że
młodziutka Yasmina okryła hańbą nie tylko siebie, ale i całą rodzinę, ponieważ została
niegdyś zgwałcona. Dziewczynkę wypędzono z Egiptu, przeklęto i skazano na
śmierć… Po latach jednak, jako angielska lekarka, powróciła na Ulicę Rajskich
Dziewic. Dlaczego? Czy zdoła przebaczyć umierającemu ojcu? Jak mroczne sekrety
skrywane są za murami dziewiętnastowiecznej rezydencji rodziny Raszidów? Szczegółową
fabułę książki poznacie, gdy tylko po nią sięgniecie.
Ulica Rajskich Dziewic to nie tylko opowieść oczami nestorki rodu,
Amiry, to także głęboka historia Egiptu – przemiany polityczne od obalenia
króla Faruka, przez rządy Nasera, Sadata, aż do Mubaraka oraz okupacja
brytyjska czy wojna z Izraelem. Wystawne kolacje, wycieczki, zabawy i swawole
wyższej klasy społecznej, a zarazem śmierć głodowa na ulicach Kairu
najuboższych rodzin. Co więcej, to nietuzinkowa historia kobiet w mieście, w
którym nikt nie liczy się z respektowaniem ich europejskich praw. Na kartach
książki nie raz czytamy, że mężczyzna, który spłodził wyłącznie dziewczynki
jest wyszydzany i nazywany „ojcem córek”, ponieważ to Bóg zesłał na niego te
nieszczęście. Poznajemy obyczaje i kulturę egipskich rodzin. Zauważamy postęp w
bogatych domach, gdzie kobiety mogą opuszczać teren posesji, albo zdejmować chusty
- za przyzwoleniem męża. Ale i podczas zaślubin wraz z „panem młodym”
sprawdzamy, czy nowa, a czasem kolejna, żona na pewno nie zhańbiła niegdyś
swojego nazwiska. Przyznam jednak, że momentami czułam się przerażona.
Dzisiaj, kiedy kobiety walczą o
więcej praw, możliwości, równouprawnienie i zakończenie jawnej dyskryminacji lektura
Ulicy Rajskich Dziewic wydaje się być
absurdem. Przecież skoro jestem osobą pełnoletnią, wolną i świadomą – nie
potrafiłabym żyć za gigantycznym murem. Nie potrafiłabym odnaleźć się w
miejscu, w którym nikt nie liczy się z moim zdaniem. Nie zdołałabym
zaakceptować kolejnych żon własnego męża, z którymi obcowałby nie tylko duchowo,
ale i fizycznie i co więcej – z którymi nakazano by mi dzielić dach nad głową. Współczesne
kobiety mają dzisiaj zupełnie inne potrzeby, plany, marzenia i oczekiwania w
każdym świecie. Sęk w tym, że wolne kraje, w porównaniu do islamskich krain
mogą je szczerzej respektować. Sądzę, że gdyby mnie wychowano na ułożoną,
posłuszną mężowi dziewczynkę, która nigdy nie zdołałaby poznać „wielkiego
świata”, która nigdy nie broniłaby własnego zdania, która nie próbowałaby
poszerzać swojej wiedzy i umiejętności, a wpajano już od młodych lat, że rano
należy posprzątać mieszkanie i dopiero po ułożeniu pościeli można zjeść
śniadanie, oraz że potrzeby męża stoją na pierwszym miejscu to moja opinia
zapewne wyglądałaby inaczej.
Cóż mi pozostało – książkę gorąco
polecam. Lektura momentami nieco się dłuży, ale naprawdę wciąga. Jest to
historia jednego rodu, choć z krocią wątków pobocznych, dzięki którym możecie
poszerzyć swoją wiedzę o samym Egipcie oraz panujących tam zwyczajach i
obrzędach. Ulica Rajskich Dziewic to naprawdę dobra i godna uwagi książka. Ja na
pewno powrócę jeszcze kiedyś do lektury i mam nadzieję, że wywoła we mnie tak
samo skrajne emocje.
Za egzemplarz dziękuję Grupie
Wydawniczej Publicat S.A.
- 09:49
- 3 Comments
SOWIECCY PARTYZANCI 1941-1944 Mity i rzeczywistość Bogdana Musiała
to jedna z najnowszych książek wydanych przez Wydawnictwo ZYSK i S-ka. Przyznam,
że nie doceniłam publikacji, ponieważ okładkowe 360 stron to nic, przy gabarytach
trzymanej w dłoniach książki. Sądziłam, że publikację przeczytam w przeciągu
dwóch, może trzech dni, że spędzę majówkę z II Wojną Światową i nawet okiem nie
mrugnę podczas lektury. Nic bardziej mylnego. Gdybym chciała zagłębić się w
opisywane zdarzenia, analizowała kolejne przypisy i adnotacje to obawiam się,
że miesiąc na zebranie wszystkich informacji byłby niewystarczającą ilością
czasu.
„Musiał przedstawia
wewnętrzne mechanizmy działania sowieckich partyzantów w zupełnie nowym świetle” - taki widnieje napis na okładce i zdradzę
Wam, że muszę zgodzić się z jego autorem. Bogdan Musiał opisuje zdarzenia
odwołując się do odnalezionych aktów, notek, dokumentacji, która przed kilkoma
laty po raz pierwszy ujrzała światło dzienne. Wielokrotnie wspomina, że
wszystkie zdarzenia związane z partyzantką na terenie ZSSR były latami okryte
tabu, a wiele informacji zostało przekłamanych w okresie komunizmu.
SOWIECCY PARTYZANCI 1941-1944 Mity i rzeczywistość to lektura
skupiona przede wszystkim na oddziałach partyzanckich na terenie Białorusi,
będącej głównym skupiskiem aliantów. Partyzanci do swojej „małej wojny” angażowali
nie tylko mężczyzn, ale i kobiety oraz dzieci. Historia zna przypadki kobiet,
które celowo zarażano syfilisem, by przenieść zarazki na okupanta. Dzieciom z
kolei wręczano truciznę, którą mieli zabić wroga, a chuć mężczyzn nie miała
sobie równych. Musiał jednak nie skupia się jedynie na białoruskich czy
żydowskich oddziałach partyzanckich, bowiem opowiada nam też brutalną politykę Niemców,
którzy co i rusz stosowali bezwzględniejsze metody walki z aliantami. Historia nakazuje
nieufnie podchodzić do zapisów zeznań oraz dokumentacji wroga, jednak autor podaje
nam mnóstwo fragmentów raportów z konkretną datą zdarzeń, a także szczegółowe
notatki z poszczególnych zajść. Tak na przykład czytamy o rozebraniu delikwenta
do naga i wrzuceniu do mrowiska w celu uzyskania rzetelnych zeznań. Musiał jednak
nie ukrywa, że partyzanci także nie grzeszyli subtelnością. Wielokrotnie wizerunek
ich jest wybielany w literaturze, bowiem kreujemy Niemców i Rosjan na
ogarniętych bezwzględnym terrorem wrogów, a prawdą jest, że grupy partyzanckie były
równie okrutne wobec swoich bliskich. Każdy, kto choć raz zagłębił się w
wojenne opowieści wie, że Polak Polakowi także był wilkiem, a wiec i losy
partyzantów białoruskich nie mogły być inne. Gwałty, pijaństwo, kradzieże,
rozboje… - to właśnie brutalna prawda o II Wojnie Światowej. To ta brutalna
prawda, która powoli zostaje odkrywana przed światem i wielokrotnie hańbi wizerunek
naszych „bohaterów”.
Autor książki zwraca uwagę na
sposób przedstawienia poszczególnych zdarzeń. Mamy tu przecież wstęp dotyczący
samych wojsk partyzanckich, powstałych organizacji, pobudek i ich struktur. Musiał
dba o chronologię zdarzeń, aby potencjalny czytelnik mógł weryfikować posiadaną
już wiedzę oraz selekcjonować właśnie zdobyte informacje. Autor nie skupia się
jednak na suchych faktach. Czytając, śledzimy sukcesy, porażki, wady i zalety działalności
sowieckich partyzantów. Nie pominięte zostają renowacje i rekonstrukcje
poszczególnych grup ruchu oporu, próby przejęcia kontroli nad niezależnymi
oddziałami, a nawet strategie walki ze stalinizmem. Mamy tu też liczne zapisy
dotyczące życia prywatnego partyzantów, ich zachowania w życiu codziennym i
szeroko opisany terror wobec ludności cywilnej mieszkającej na danym obszarze. Reasumując,
autor pisze: „Taka kompozycja książki
umożliwia pokazanie historii sowieckiego ruchu partyzanckiego na wszystkich poziomach,
łącznie z aspektami wojskowymi i społeczno-historycznymi oraz konfliktami
etnicznymi i politycznymi. Dużo miejsca poświęcam także stronie niemieckiej,
zwłaszcza metodom zwalczania partyzantki oraz sukcesom i porażkom w tej walce. Jest
to ważny element uzupełniający całość opracowania” .
Czy książkę polecam? Tak! Ale wyłącznie
miłośnikom II Wojny Światowej. Lektura jest lekka, przyjemna, ale wymagająca
zainteresowania tematem. Nie da się przebrnąć przez nią w przeciągu kilku
godzin, autor nie szczędzi nam licznych przypisów, ani brutalnych faktów. Bardzo
cieszy mnie, że wreszcie wydana została taka książka. Na przełomie ostatnich
lat, o czym wspomina także Musiał, zostało opublikowanych niewiele książek związanych
z komunistyczną sferą II WŚ. Władze zatajały wiele faktów, a dopiero drążenie
po nitce do kłębka, pozwoliło odkryć nowe ciekawostki historyczne, a także
obalić stos mitów, którymi karmiono nas przez lata. To prace dyplomowe,
niewielkie publikacje i ludzka ciekawość zapoczątkowały osiągnięcie poziomu
wiedzy, do jakiej dostęp mamy dzisiaj. Wiem, że książka ta nie przypadnie do
gustu wielu czytelnikom, ja jednak mam nadzieję, że będę miała choć przez
chwilę w ręku publikacje uwzględnione w przypisach.
Gorąco polecam!
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu ZYSK i S-ka:
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu ZYSK i S-ka:
- 13:09
- 2 Comments
Krótka historia książek zakazanych – czego spodziewalibyście się po
takim tytule? Ja, po przeczytaniu opisu myślałam, że otrzymam książkę podobną
do 100 najważniejszych książek świata czyli
publikację, w której będzie opis fabuły danej lektury oraz lista powodów, dla
których wydanie konkretnej książki zostało zakazane, bądź zniszczone przez np.
aktualny system władzy. W naszym kraju, najpopularniejsze niszczenie ksiąg i
dokumentów miało miejsce zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej, gdzie
komuniści nie dopuszczali propagandy, a utwory Gombrowicza czy Mickiewicza
należały do ksiąg zakazanych. Podobnie sprawa miała się w średniowieczu, ale
tak naprawdę powodów niszczenia (być może perełek wśród utworów) literatury
było mnóstwo, a działo się to na przełomie każdego wieku. Nie od dziś wiadomo,
że spuścizna starszych pokoleń może zostać wykorzystana przez dzieci, wnuki,
prawnuki wyłącznie chcące uplasować sobie sowitą sumę pieniędzy na koncie. Innym
razem sprawa ma podłoże emocjonalne, duchowe, czasem skupione na omylności
szarego zjadacza chleba. O tym, i o wielu innych problemach ówczesnego świata Werner Fuld w
publikacji Krótka historia książek
zakazanych.
Sądziłam, że książkę tę
przeczytam w przeciągu jednego, może dwóch wieczorów. Pomyliłam się jednak, jak
nigdy. Lektura wciąga, intryguje, ale to bardzo trudna publikacja. Nie chciałabym
operować szczegółami, bowiem co stronica dowiadujemy się mnóstwa ciekawostek,
które nie sposób przytoczyć. Spotykamy się z Kafką, który życzył sobie spalenia
swoich niedokończonych utworów, staramy się zrozumieć cesarza Augusta, który
zdecydował się wypędzić Owidiusza z Rzymu, ale i nie brakuje nam zakazanego Roku 1984 George’a Orwella czy opowiadania
Marka Twaina. Historie tych twórców są ciekawe, intrygujące, jednak wymagają od
nas skupienia i uwagi. Wartym zaznaczenia jest fakt, że Fuld nie pozostawia nas
samych sobie podczas czytania. Każda postać ma swoją historię. Poznajemy
otoczenie społeczne, czasem życie prywatne artystów i wszelakie pobudki, które
zakwalifikowały daną propozycję do listy ksiąg zakazanych. Autor przedstawia
nam nie tylko książki, które wolą autorów zostały wycofane z obiegu, ale i
ingerencję państwa czy kościoła w rozwój światowej kultury i sztuki.
Książkę tę będę gorąco polecała
wszystkim miłośnikom literatury. Nie przeczytacie tej publikacji w przeciągu
kilku godzin, ponieważ autor zebrał w niej mnóstwo intrygujących faktów i
anegdot, a co za tym idzie lektura wymaga od nas pełnej uwagi. Każdy rozdział
ma własną historię, jest segmentem w historii, który pozwala nam zrozumieć bieg
zdarzeń. Współczesność odstępuje od rytualnego palenia ksiąg, jednak lista
książek zakazanych z roku na rok powiększa się o kolejne tytuły. Autor zaznacza
jednak, że XXI wiek coraz chętniej traktuje posługiwanie się terminem „książka
zakazana” dla celów czysto marketingowych. Przedstawia nam za to zmianę
podejścia do literatury na przełomie stuleci, a więc krok po kroku poznajemy
przełom poszczególnych twórców.
Sądzę, że Krótką historię książek zakazanych warto dopisać do listy książek
obowiązkowych. Przecież „każda biblioteka ma swoją <<bibliotekę
cieni>> pełną książek zakazanych, wyklętych, zniszczonych i nieomal
zapomnianych”. My dzisiaj cieszymy się, że bez obaw stawiamy na półce Biblię, Ferdydurke, Folwark Zwierzęcy, albo Harry’ego
Pottera. Pomyślmy jednak, że jeszcze kilka lat temu mogło wiązać się to z
licznymi represjami i sytuacjami, których nie życzylibyśmy niejednemu wrogowi. Jeżeli chcecie poznać szczegóły, gorąco zachęcam
Was do przeczytania tej książki. Ja do niej wrócę jeszcze nie raz, chociażby po
to, by odświeżyć sobie zdobytą wiedzę, która nie jest dostępna na wyciągnięcie
dłoni w naszych encyklopediach.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Muza, oraz Portalowi Business & Culture
- 08:08
- 3 Comments

Autor książki I znowu kusząca Kanada pozwala nam
ujrzeć malownicze krajobrazy, dotknąć czystych, źródlanych wód, wspiąć się na
najwyższe szczyty i nakarmić małego niedźwiadka z własnej dłoni. Przygodę
rozpoczynamy podczas błahego wędkowania, a podziwiamy przy tym nieskażone
nowoczesnością łono natury, faunę i florę, o której dzisiaj możemy wyłącznie
pomarzyć… Kto by pomyślał, że niebezpieczne niedźwiedzie mogą zaprzyjaźnić się
z człowiekiem. Mieszkać w przydomowej izbie i wdzięcznie dziękować za miskę
strawy. Niestety jednak biały człowiek, zły biały człowiek, zniszczył i nadal
niszczy nieskazitelne piękno stworzone przez matkę naturę. Fiedler opowiada
historię białych ludzi, którzy wykorzystując naiwność Indian nieraz spisywali z
nimi umowy będąc w gościnie, nigdy jednak nie wyjaśniali ich treści, a
kolejnego dnia zbrojnym konwojem żądali opuszczenia ziem, będących już
własnością białego człowieka… To smutne. Biały człowiek nauczył się
wykorzystywać ludzką naiwność i niewiedzę. Nie tylko karczował lasy, niszczył
zielone polany, zabijał dziką zwierzynę, by zbudować nowy, betonowy świat. Nic więc
dziwnego, że Indianie nadal żywią urazę do białego człowieka… Przecież wszystko
co piękne, dzisiaj zostało zamurowane. Wybaczcie mi ten subiektywny wywód,
jednak podczas lektury taka refleksja zakradła się do mojej głowy. Prawdą jest,
że z dnia na dzień coraz mniej plemion krąży po świecie, wielu niegdyś rdzennych
mieszkańców ma dzieci, którzy od lat jeżdżą mercedesami po amerykańskich
ulicach, a wszystko to wykupione zostało kosztem cudownej przyrody, którą tak
namacalnie opisał nam Fiedler.
Przepraszam, że tak odbiegłam od tematu,
ale jestem zachwycona opisami krajobrazu. Książka tak naprawdę powstała już w 1965
roku i w dużej mierze jest relacją z szóstej wyprawy autora do Kraju Klonowego
Liścia. Publikacja opowiada nam o wszystkim – wspomniałam już Wam, że spotykamy
Indian, że zwiedzamy cudowne Góry Skaliste, w rzece Parsnip łowimy pstrągi, a w
czasie podróży trafiamy na łosie, jelenie, kaczki, niedźwiedzie, a nawet
bizony! Poznajemy Kanadę, która nigdy nie będzie dostępna dla szarego zjadacza
chleba. Rozmawiamy z ludźmi, którzy należą do rdzennych mieszkańców tych
feerii. Łakniemy upajania się pięknem dzikiej przyrody…
I znowu kusząca Kanada to książka napisana lekkim, bardzo
plastycznym językiem. Na dobrą sprawę, dotychczas czytane przeze mnie opisy przyrody czy
krajobrazów, często przywodziły mi na myśl sienkiewiczowskie powieści i trudno
było mi choć odrobinę się do nich przekonać. Tutaj jednak nie miałam z tym
żadnego problemu. Książkę czytałam co prawda „na raty”, ale wracałam do niej
bardzo chętnie, ponieważ lektura potrafi pochłonąć nas bez reszty. Uważam, że
publikację powinny przeczytać wszystkie osoby, które chciałyby kiedyś pojechać
do Kanady, ale i osoby, które uwielbiają podróżnicze opowieści.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Bernardinum:
A mi... tak się czytało książkę I znowu kusząca Kanada:
- 08:08
- 7 Comments
Zawsze Wam mówiłam, że uwielbiam
czytać biografie, a jeśli w grę wchodzą jakże popularnie sformułowane „historie
germańskich oprawców” zaczynam uśmiechać się od ucha do ucha i czytam z
zapartym tchem. Tak też się stało, kiedy trafiła do mnie książka Naziści na celowniku sprawiedliwości
autorstwa Donalda McKale. Nie jestem oczywiście żadnym typem despoty czy
sadysty, po prostu zawsze ciekawiły mnie losy ludzi, zwykłych szarych jednostek,
w okresie II Wojny Światowej.

Książka ta jest przede wszystkim
zbiorem biografii, które wyłaniają się w trakcie rozmów z byłymi więźniami
obozów, bądź podczas bezpośredniej weryfikacji w trakcie procesów. Autor bardzo
obszernie opisuje wszystkie zdarzenia, dba o szczegóły, a więc pomaga nam w
odbiorze tej książki. Moja wiedza dotycząca okresu II wojny światowej jest
jednak bardzo obszerna. Wiele zamieszczonych informacji o aryzacji oraz idącej
za nią „kwestii żydowskiej” wiedziałam już wcześniej. Nie znaczy to jednak, że
książka była dla mnie bezużyteczna. Wręcz przeciwnie, pierwszego dnia, zaraz po
otrzymaniu publikacji przeczytałam prawie 200 stron w niespełna godzinę. Pokaźny
gabaryt, przy tak świetnym piórze autora to niewielkie wyzwanie dla każdego
czytelnika. Przyznam się Wam, że bardzo przeraziła mnie grubość tej książki,
ponieważ wydawała się być wprost nieproporcjonalna do ilości nauki, którą mam
teraz na głowie. Okazuje się jednak, że nie było się czego obawiać. Osoba,
która interesuje się poczynaniami hitlerowców, równoległymi „oswobodzeniami”
przez NKWD oraz losem ludzi, po których kompletnie nic nie pozostało przeczyta
tę książkę jednym tchem. Gdyby tego było mało, warto wzbogacić swoją wiedzę o
procesy w Norymberdze, na których terminy celowo zostały nałożone pozostałe rozprawy
niemieckich oprawców, ale już na terenie ZSRR! NKWD załatwiało swoje sprawy w
cieniu prawdziwych batalii na ławach sądowych. Nikt więc nie zwracał uwagi na
kolejne mordy i współprace nawiązane przy wschodniej granicy…
Książka Naziści na celowniku sprawiedliwości ukazuje nam też zbiorowe przerzucanie
odpowiedzialności za masową eksterminację Żydów, czyli, dzisiaj nam znany,
Holocaust. Wielu Oberstgruppenführerów (generałów SS) łkało podczas procesów,
mówiło, że nie byli poinformowani o „kwestii żydowskiej”, ani nie czują
odpowiedzialności za masowe zbrodnie. Lista kłamstw i oszczerstw, które latami
powtarzane zostały zapisane w protokołach i stały się jedynym (poza
zeznaniami ofiar) dowodem w sprawie. Nie sposób się dziwić, że najwięksi
zbrodniarze w historii zostali uniewinnieni, bądź osadzeni w nowoczesnych
więzieniach, którym daleko do warunków Alcatraz, bądź nieco bardziej tematycznego - Auschwitz Birkenau. Oczywiście niejeden adwokat
wyciągnął swojego klienta, któremu później dane było umrzeć w domowym zaciszu pomimo
tego, że jego koledzy zawiśli na szubienicy.
Naziści na celowniku
sprawiedliwości to bardzo ciekawa propozycja, jednak nie dla każdego
czytelnika. Musicie mieć w sobie tego „bakcyla”, który będzie śledził historię
przodków z zapartym tchem i gdzieś w duchu, współczując im, nadal próbuje
dosięgnąć sprawiedliwości. Jeśli jednak przygotowujecie się do konkursu
związanego z historią współczesną – także wzbogacicie swoją wiedzę o bardzo
cenne informacje. Muszę powtórzyć słowa Thomasa Carlyle’a, który jasno
stwierdził, że „historia to niezliczone biografie”. Słowa te są aktualne
dzisiaj oraz będą przez kolejne wieki. To ludzie tworzą historię, to oni
oscylują pomiędzy dobrem, a złem. To od nich zależy, jak będzie wyglądał
kolejny dzień, to ich decyzje mogą zniszczyć świat… Naziści na celowniku sprawiedliwości pokazują, jak wiele leży w gestii poszczególnych jednostek.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu MUZA:
- 14:01
- 1 Comments
Diety oczami naukowców to książka Krystyny Monk, będąca wyjątkowo przydatnym poradnikiem tuż po świątecznym łakomstwie. Lektura, choć liczy sobie jedynie 326 stron, jest bardzo praktycznym źródłem wiedzy, która umyka nam każdego dnia. W dzisiejszych czasach łakomstwo bierze górę nad rozsądkiem, słodkie batoniki czy cukierki leżą w zasięgu naszej ręki, a owoce… przecież już dawno wyszły z mody. Przez nieumyślne tworzenie swojego menu, z dnia na dzień przybieramy na wadze, zaniedbujemy fizjologiczne potrzeby organizmu i bagatelizujemy pierwsze objawy, niekiedy, bardzo poważnych chorób.
Przyznam się Wam do czegoś – nie jestem
ani okazem zdrowia, ani skorą do rozsądnego żywienia osobą. Zawsze brakuje mi
czasu, zawsze ignoruję pierwsze sygnały mojego organizmu o jego
nieprawidłowościach, nawet zwykłam (od kilku lat) spożywać wyłącznie jeden-dwa
posiłki dziennie. Nie odżywiam się zdrowo, nie liczę kalorii i zawsze twierdzę,
„że jakoś to będzie”. Ku rozwianiu wątpliwości, mieszczę się na jednym
siedzeniu, nawet noszę rozmiar M, ale sama zauważyłam, że podczas lektury mój
światopogląd klarował się na nowo. Uświadomiłam sobie, że powinnam wstać z
łóżka kilka minut wcześniej, by zjeść śniadanie, że powinnam wygospodarować
czas na zdrowy obiad, ale i muszę zaprzyjaźnić się ze znienawidzoną (jeśli brakuje
jej ziół) oliwą z oliwek. Książka Krystyny Monk nie tylko przedstawia nam
przyczyny otyłości czy nadwagi (które w jakiś sposób możemy dopasować do
siebie), ale i mnóstwo tricków, które pomogą przywrócić zdrowy styl życia. Na
dobrą sprawę nie sądziłam, że przezroczyste naczynie zachęci nas do spożycia
owoców, ani nie wiedziałam o tym, że zdrowy tryb życia, a co za tym idzie – zdrowsze
jedzenie – wpływa na IQ dzieci.
Z książki wyciągnęłam fenomenalne
wnioski, choć początek lektury nieco mnie znużył. Na pierwszych stronach
zdobędziecie mnóstwo informacji dietach, które stworzono kilkanaście,
kilkadziesiąt lat temu. Informacje te, oczywiście, powrócą do Was w trakcie
lektury, jednak owe stronice nie przekonały mnie do siebie, ponieważ ani
rubensowskie kształty, ani wychudzone Greczynki w gorsetach nie budzą we mnie kontrowersji.
Nie ma jednak czym się zrażać, bowiem kolejną część, czyli „Mity dotyczące
odchudzania”, jak i resztę książki przeczytacie z zapartym tchem.
Pani Monk opisała nam też zalety
i wady poszczególnych (najpopularniejszych) diet, istotę spożywania warzyw i
owoców oraz konsekwencje związane z niezdrowym trybem życia. Dookoła słyszymy, że
aktywność fizyczna ma kluczową rolę, zarówno w rozwoju naszym, jak i naszych
dzieci. Książka jednak, w oparciu o najnowsze badania, uświadamia nam, że
problemem rozprzestrzeniającej się w mgnieniu oka otyłości nie jest jedynie
siedzący tryb życia. Szkopuł tkwi w szczegółach, czyli diecie. Nie obejrzymy
się, a obok nas zasiądzie „typowy Amerykanin” tyle, że w polskiej wersji. Wszyscy
wiedzą, że naród nasz staje się grubszy, i grubszy… ale nikt nie widzi sensu by
unormować czas pracy, przywrócić ludziom normalny tryb życia na tyle, by byli w
stanie zadbać nie tylko o siebie, ale i swoich bliskich. Gospodarka może i na
tym ucierpi, a kraj uznany zostałby za pejoratywny stosunek do globalizacji. Cóż,
w takim wypadku, ważniejsze jest ludzkie zdrowie czy światowy ranking?
Na dobrą sprawę Diety oczami naukowców to poradnik
mówiący, jak należy żyć i jak ustabilizować stan swojego zdrowia. Przynajmniej
ja tak to widzę. Postanowiłam jednak ponownie powrócić do tej książki za kilka
dni, by przekonać się nieco bardziej do banalnych, a zarazem praktycznych
pomysłów na ożywienie (słowo klucz) swojej diety, pomimo tak licznych warzyw i
owoców spożywanych przeze mnie dotychczas. Gorąco polecam tę publikację wszystkim,
którzy chcą poznać dietę „od kuchni” oraz tym, którzy zmagają się z lekką
nadwagą latami, bowiem nawet ja – mol książkowy – znalazłam tutaj „coś dla
siebie”. Życzę tego i Wam! Miłej lektury! J
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Novae Res:
- 10:36
- 4 Comments