­
­

Sekrety i kłamstwa... czy znacie je wszystkie?


Niektóre historie zmieniają wszystko. Czasem nasi bliscy, a nieraz my sami nosimy w sercu niezwykły ciężar, któremu musimy w końcu musimy dać ujrzeć światło dzienne. Tak było i w tym przypadku, zapraszam do lektury niesamowitej historii. 

Powroty i wspomnienia to kolejna książka Izabeli Trojanowskiej, która trafiła w moje ręce i jest jednocześnie zakończeniem sagi Sekrety i Kłamstwa, opatrzonej patronatem OdslonKulture.pl. Całość tworzy emocjonalną, spójną całość, której nie brakuje łez, gwarnego śmiechu i zaskakujących zwrotów akcji. O czym jednak przeczytacie w najnowszej książce? 

Magda nasłuchuje niezwykłych, a zarazem trudnych historii opowiadanych jej przez dziadka. Każde jego słowo rani jak ostrze i sprawia, że łzy cisną się do oczu. Ludwik jednak wie, że musi opowiedzieć wnuczce historię swojego życia. Bez względu na wszystko. 

Autorka najnowszą książką wzrusza czytelnika do łez. Pokazuje najmroczniejszą stronę ludzkiej duszy i dzieli się historiami, które wywołują uśmiech na wielu twarzach. Sama fabuła jest natomiast zlepkiem głębokich przeżyć, które mogą przytrafić się i nam, bo co jest lepszym narratorem powieści obyczajowych niż ludzkie życie i własne doświadczenia? 
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Gorąco polecam Wam zmierzyć się z powieścią Powroty i wspomnienia, aby przeżyć  piękne i trudne chwile w towarzystwie Magdy i Ludwika. Wierzę też, że moja krótka recenzja książki zachęci Was do poznania całej sagi Sylwii Trojanowskiej. Miłej lektury :) #książkaNaWakacje 

Ile to milion?


O tym, że Polacy książek nie czytają wiemy wszyscy. przeglądając jednak raporty nie mogę nie nadziwić, że setki, a nawet tysiące osób przeglądają mojego bloga każdego dnia w poszukiwaniu opinii, recenzji czy inspiracji. Bardzo mnie to cieszy, ale wierzcie mi, że mam w głowie to, że wcale niełatwo jest zachęcić Was do czytania :) dlaczego o tym piszę? Otóż wpadła w moje ręce książka, która ma w sobie „to coś” i jeśli macie zamiar przeczytać tylko jeden tytuł w te wakacje, niezwykle lekkim i przystępnym tytułem będzie najnowszą powieść Wydawnictwa Muza.

Lektura, która zmienia wszystko. Niczym Nicholas Sparks budzący emocje i pomagający wykreować w głowie młodego człowieka wartości i emocjonalny kręgosłup, Katherine Center pozwala ujrzeć światełko w tunelu. Pokazuje ścieżkę, w której nawet w najtrudniejszych chwilach będziecie potrafili odnajdywać radość. Margaret, główna bohaterka naszej powieści, wiedzie dobre życie. Właśnie zdobyła wymarzoną pracę, jest w szczęśliwym związku i nic nie zdaje zakłócić realizacji najskrytszych marzeń. Do czasu. Dzień, który miał zmienić jej życie na lepsze, stał się najtragiczniejszą chwilą. Nic już nie będzie takie jak kiedyś…

Myślicie czasem nad tym, że wszystko w Waszym życiu może zmienić się w ciągu jednej chwili? Wasze plany i marzenia legną w gruzach, a jedyne, co zostanie w Waszej głowie to strach, niepewność i samotność? Że ulegniecie wypadkowi, zginiecie lub zdiagnozują u Was ciężką chorobę? Mi takie przemyślenia goszczą czasem w głowie. Nie wiem jednak, nie umiem i nie chcę wyobrażać sobie, jak wtedy wyglądałoby moje życie. 

Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Książka uczy pokory oraz patrzenia na świat przychylniejszym okiem. Motywuje do walki w chwilach trudnych, podnosi na duchu i zmusza do refleksji. Co, gdybyście znaleźli się na miejscu Margaret? 

Milion nowych chwil to książka lekka, przystępna, jednak nie jest należy do tytułów, wobec których nie można przejść obojętnie. Sięgnijcie jednak po nią, aby samodzielnie wyrobić sobie o niej opinię i przeżyć niesamowicie głęboką historię oczami Margaret Jacobsen.

Anne B. Ragde - Kochankowie

Nie bez powodu pokochaliśmy literaturę skandynawską. Każda książka, która dociera do nas z północy zostaje wyróżniona i cieszy oko wprawnego miłośnika kryminałów. Dzisiaj mam dla Was kolejną książkę, na którą powinniście zwrócić szczególną uwagę. Poznajcie Anne R. Ragde.


Kochankowie to piąty tom serii Ziemia kłamstw, opowiadający tajemnicze losy rodziny Neshov, którym daleko od powieści Mario Puzo, ale bohaterowie, spleceni jedną, wspólną nicią przeżyć, wspomnień, a także korzeni tworzą ciepłą, barwną powieść, a zarazem dostojny kryminał. Tłem całej historii jest niesamowita, niesforna Skandynawia, ukazująca nie tylko przyrodę, ale mentalność ludzi północy, ich przyzwyczajenia, charakter i charyzmę. Fabuła książki jest kontynuacją losów głównych bohaterów. Torunn Neshov dba o zrujnowane gospodarstwo rodzinne, Margido prowadzi biuro pogrzebowe, które nie tylko przynosi zysk, ale i angażuje pozostałych członków rodziny. Erlend pozostaje dostojnym, bogatym mężczyzną, który musi przeprowadzić remont we właśnie odziedziczonej willi, i tym razem to Tormond, chce wrócić do swoich wspomnień, by obnażyć bolesną prawdę sprzed lat.
Sprawdź na stronie Wydawnictwa
Nie potrafię odnieść się do serii i tego, czy całość jest godna uwagi. Nie umiem opisać, pióra autorki, jej zmian w podejściu do fabuły na przełomie poszczególnych tomów, ale wiem, że Kochankowie to książka  naprawdę interesująca. Lektura jest bardzo lekka, wciągająca. Poszczególne wątki są bardzo przemyślane, bohaterowie nie nużą, są wyraziści idealnie wpasowują się do konwencji literatury skandynawskiej. Książkę polecam, warto sięgnąć po ten tajemniczy tytuł. Ja z chęcią nadrobię zaległości dla tej, kryminalnej sagi i opowiem Wam, co ciekawego przydarzyło się rodzinie Neshov.  

Bridget Jones: W pogoni za rozumem - Helen Fielding

Znacie już moją opinię o Dzienniku Bridget Jones, a także poznaliście kilka słów dotyczących książki Szalejąc za Facetem. Jak sądzicie? Co powiem Wam na temat drugiego tomu powieści, pt. W pogodni za rozumem?  Na początku chciałabym znaczyć, że czytanie książek w absurdalnej kolejności nie wpływa na sympatię do głównej bohaterki, ponieważ nadal poznajemy jej charakter, a także przeżywamy przytrafiające się jej perypetie.

W pogoni za rozumem to kolejny rok z życia Bridget. Kartki pamiętnika nadal ociekają frustracją, spowodowaną lekką nadwagą, bohaterka nadal marzy o miłości – bo przecież Mark Darcey wygląda na porządnego – ale i narzeka na niezmiennego pecha, który towarzyszy jej przez całe życie. Prawda jest jednak taka, że my, kobiety, lubimy literaturę, która pokazuje, że nasze „dziwactwa” są czymś normalnym. Że nikt wokoło nie wytknie ich palcami, ponieważ wiele kobiet zachowuje się w identyczny sposób. Świetnym przykładem jest Bridget Jones, wraz z wyliczaniem kalorii czy ciągłym odchudzaniem. Nieraz trwamy przy diecie, by potem z braku czasu, złego nastroju czy rozczarowania zjeść coś słodkiego, albo skorzystać z restauracji Fast food. Ewentualnie – zawsze smutek można zapić winem, a pozostałe nałogi zostawić na uboczu.  To właśnie kobiety są o niebo bardziej emocjonalne i to właśnie one postępują w skrajny sposób. Wydawać by się mogło, że Bridget Jones jest absurdalnym odzwierciedleniem wszystkich nieszczęść, jakie mogą przytrafić się szaremu zjadaczowi chleba, jednak wydaje mi się, że Helen Fielding zastosowała ten zabieg celowo. Perypetie Jonesey są momentami żałosne, czasem nużą i sprawiają, że mamy dość czytania tej książki, ale wśród tych wszystkich tragedii czy dramatów, znalazła się choć jedna kobieta, która to przeżyła. Może właśnie dlatego warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić, czy po kilku stronicach nie odnajdziemy siebie na kartach tej powieści…

Fabuła W pogoni za rozumem to kontynuacja losów Bridget Jones. Historię rozpoczynamy w Nowy Rok, rok, który zapowiada się wielkimi planami i mrzonkami. Jak doskonale pamiętacie, nasza bohaterka poznała już Marka i to on zdaje się być tym „odpowiedzialnym mężczyzną”, z którym chciałaby się związać. Miłość przypadków zna wiele, a więc szczegóły tej historii poznacie, gdy tylko sięgnięcie po tę książkę. Napomknę Wam tylko, że Bridget postanowiła wyruszyć na wycieczkę do Tajlandii. Wraz z przyjaciółką marzą o odnowie duchowej, jednak… kończy się ona za więziennymi kratami.  Dlaczego? Koniecznie sprawdźcie sami.


Jeżeli przyszłoby mi ocenić tę książkę, dałabym jej 6/10 punktów. Uważam, że Dziennik jest najlepszą częścią serii. Niemniej jednak W pogoni za rozumem to lektura bardzo lekka, przyjemna – nadal idealna na jesienny wypoczynek po pracy. Czytanie nas nie nuży, czasem możemy się zaśmiewać do łez, ale zawsze chętnie będziemy wracać do lektury. Mało tego, wielokrotnie wystarczy zamknąć książkę, pomyśleć o swoim życiu i wyciągnąć stosowne dla siebie wnioski. To nieprawda, że seria Bridget Jones jest płytką literaturą o głupiutkiej „starej pannie”. Mimo wszystko są to ludzkie historie i, tak jak pisałam, wiele kobiet przeżyło je na własnej skórze. Książkę polecam - szczególnie na majówkę! :)



A na Wielkanoc - "Dziennik Bridget Jones"!

Dziennik Bridget Jones to książka, którą pokochały miliony na całym świecie. Nie sposób się dziwić, skoro główną bohaterką jest zakręcona, chaotyczna i przezabawna kobieta, pragnąca ciepła i miłości. Książka niewątpliwie jest lekturą obowiązkową dla wszystkich pań, które uwielbiają lekkie książki na wiosenno-wakacyjne popołudnia, pełne błogiego lenistwa. Wielokrotnie możemy uosabiać się z Bridget, często też śledzimy jej poczynania i łapiemy się, że popełniamy te same, absurdalne błędy. Może to dzięki temu przyjmujemy pannę Jones do naszego życia, nie wahając się, czy ta decyzja jest słuszna.

Opowiadałam Wam już o najnowszej książce Helen Fielding Szalejąc za facetem, ale stawiając na głowie kolejność, postanowiłam dzisiaj napisać recenzję Dziennika Bridget Jones. Propozycję otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZYSK i S-ka, za co serdecznie dziękuję, przeczytałam ją już kilka dni temu, ale nadal ciepło uśmiecham się do stojącej na półce publikacji.

Kilka słów o fabule książki. Gdy poznajemy Bridget Jones ma ona już 30 lat i jest samotną kobietą. Posiada oczywiście dwójkę przyjaciół – homoseksualistę Toma oraz zagorzałą feministkę o imieniu Sharon. Nie trudno się dziwić, że rady osób, które dość ostentacyjnie reprezentują swoje poglądy mogą być stosunkowo mało przyjemne w skutkach… Niemniej, lada dzień zbliżają się Święta oraz Nowy Rok. Panna Jones, jak co roku, dostaje zaproszenie na indyka curry i spędza ten dzień z matką i jej znajomymi. Tam jednak spotyka Marka Darcy’ego. Pytanie, czy próby zeswatania Bridget z nieznajomym będą skuteczne? Co zmienił Nowy Rok w życiu Panny Jones? Ile frustracji dotyczących diety, rzucania picia czy palenia zostanie przelanych na papier w Dzienniku naszej bohaterki? Jeśli nie wiecie, przekonajcie się sami!

Najnowsze wydanie książki jest proste i naprawdę piękne. Wszystkie trzy tomy prezentują się świetnie, a moja własne Bridget z 1998 roku została ukryta w głębinach szafki. Helen Fielding świetnie napisała tę książkę. Publikacja jest lekka, przyjemna, choć wymaga poświęcenia jej kilkunastu godzin, bądź kilku dni. Elementem, na który warto zwrócić uwagę jest fakt, że chętnie wracamy do lektury. Publikacja nie nuży, nie męczy ani umysłu, ani oczu. Przewracamy stronę za stroną i ciepło komentujemy perypetie bohaterki.

Wielu z Was pisze, że filmowa adaptacja jest o niebo lepsza od swojego książkowego pierwowzoru. Wydaje mi się, że tutaj w grę wchodzi ludzka wyobraźnia. Jeżeli wykreujecie w ciekawy sposób zdarzenia w Waszej głowie, żaden film nie okaże się być lepszy od papierowego tomu w dłoniach. Ja, jako miłośniczka literatury, zawsze będę polecała Wam książki, bowiem są one zwykle dużo bardziej intrygujące niż sztuczna realizacja czyjejś wizji. Tak będzie w przypadku Bridget Jones, Pet Sematary, a nawet Potopu. Wasz umysł jest miejscem, gdzie powstaje Wasza i tylko Wasza wizja. Pamiętajcie o tym. Filmy są za to lekką, przyjemną rozrywką. Nigdy jednak nie zastąpią literatury… ;)
Za kultowy Dziennik Bridget Jones dziękuję Wydawnictwu ZYSK i S-ka:


Bridget Jones na odsłoń Kulturę!

Bridget Jones znają wszyscy. Zarówno miłośnicy książkowych przygód bohaterki Helen Fielding, jak i kinomaniacy, będący fanami jej perypetii. Część trzecia tej historii jest jednak dla nas odskocznią od świata, jaki poznaliśmy dotychczas. Szalejąc za facetem rozpoczyna się przezabawnymi perypetiami: inwazją wszawicy, naigrywaniem się z NicoLette (gdzie Bridget nie może się powstrzymać od nazywania jej Nicorette), czy organizacją imprezy przyjaciółki, w dniu urodzin jej aktualnego mężczyzny. Wydawać by się mogło, że nie spotka nas zupełnie nic zaskakującego w tej powieści, a jednak!

Książka jest pokaźnych rozmiarów. Liczy sobie aż 584 strony, a więc nie jest lekturą na jeden wieczór. Ja tę publikację woziłam ze sobą prawie codziennie na zajęcia, bowiem w domu nie miałam zbyt wiele czasu na czytanie, ale przyznam, że jak na swoje gabaryty jest wyjątkowo lekka. Tak, nadaje się do torebki. ;)

Kolejnym plusem, na jaki warto zwrócić uwagę jest fakt, że autorka nie pozostawia nas samych sobie. O ile dobrze pamiętam, wiele lat temu przeczytałam tylko pierwszą część przygód Bridget. Obawiałam się więc, że gdy zacznę czytać „od końca”, zagubię się w wątkach i nie zrozumiem zdecydowanej części książki. Zaryzykowałam. Okazuje się jednak, że pomimo upływu lat i faktu, że nasza wdowa Jones ma 52 lata, nadal jest na diecie, nadal ma problemy z mężczyznami, nadal spadają na nią nieprawdopodobne zwroty akcji i nadal wielokrotnie możemy identyfikować się z jej codziennością.

Śmiało mogę powiedzieć, że książka jest antydepresantem, jakich mało. Publikację napisano bardzo lekkim, przyjemnym językiem, który jest wyjątkowo prosty w odbiorze. Czasem jednak drażniące były fizjologiczne odgłosy, bądź reakcje ciała, takie jak wymioty czy bąki, bowiem powoduje to pewien niesmak podczas lektury. Na dobrą sprawę są ludzie, którzy chwalenie się tymi sprawami uważają za normalne, ale są i tacy, m.in. jak ja, którzy nie uważają niestrawności za powód do dumy. Ot, i moja opinia. Tych fragmentów było stanowczo zbyt wiele. Innym elementem było ukazanie Bridget Jones, jako ofiarnej pani w średnim wieku, przy starciu z nowoczesnością. Inteligentne AGD czasem i u nas wywołuje zadumę, a przyznam, ze obsługa mojego nowego telefonu z Windows 8 wcale nie była taka prosta, jak mogłoby się wydawać! Tutaj zidentyfikowałam się z bohaterką. Możecie nazwać mnie „blondynką”, ale naprawdę wiele osób ma z tym dzisiaj problem. Bawią nas jednak takie perypetie, na szczęście. Bridget z kolei toczyła bardzo potężną batalię z Twitterem. W naszym kraju nie ma popularniejszego niż Facebook portalu społecznościowego, a głównymi użytkownika Twittera są przede wszystkim firmy i korporacje. Nie ćwierkamy sobie nawzajem, nie poznajemy tam ludzi – co innego Jonesey!

Dla wielu czytników informacja o śmierci Marka mogła być szokiem. Wielu z Was, prześledziłam opinię, ma za złe autorce, że usunęła z powieści tak piękną, idealną miłość, której stanowczo brakuje we współczesnym świecie. Mi trudno wyrazić swoje zdanie, bowiem wiem tylko, że Bridget ma dwójkę, upodobniających się do niej dzieci, a retrospekcje zawarte w książce (Helen Fielding uzupełniła Szalejąc za facetem rozdziałem, zawierającym nie tylko wieści o śmierci Darcy’ego, ale i jego przezorność dotyczącą zapewniania przyszłości Bridget, Mabel i Billy’emu) pozwalają zrozumieć jej sytuację. Dzięki temu nie czujemy niedosytu podczas lektury. Przyznam nawet, że wszystkie informacje zostały tak stonowane, że kompletnie nie jesteśmy znużeni „dawnymi historiami”.

Czy książkę polecam? Oczywiście,  że tak. Wiecie, że otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka wszystkie trzy tomy powieści, ale czytać zaczęłam… od końca. Bridget nadal jest zabawną kobietką, która poszukuje ciepła i miłości. Niezmiennie też opycha się serem, pije wino, albo rozprawia o seksie. Perypetie bohaterki są dość niecodzienne, często naciągnięte bądź zmyślone, ale warto zauważyć, że każdemu z nas mogą się przydarzyć. Gdy rozpoczęłam lekturę bardzo zidentyfikowałam się z Jones: dieta, dylematy, przyjacielskie pogaduchy, oczekiwania na SMS od „niego”, albo napisanie wiadomości tak, żeby nie wyszło, że mi zależy, albo się narzucam, ewentualnie też odkładanie pracy i obowiązków na później. To normalne, kobiece sprawunki. Sytuacje, w których była kiedyś każda z nas. Potem oczywiście trudno było mi wcielić się w Bridget, skoro jestem samotną, bezdzietną panną, ale podobno wszystko może się zdarzyć. ;)




Kryminał na ostatnie tchnienie zimy! Przeczytajcie go raz jeszcze :)

Czytanie książek w hotelowym pokoju u podnóża górskich, osypanych śniegiem szczytów to czysta przyjemność. Powieść Leviego Henriksena miałam przyjemność przekartkować niemalże rok temu, tuż przed sylwestrem, na chwilę po powrocie ze szlaku. Przyznam jednak, że kryminał w takim otoczeniu budzi pewien niepokój podczas spacerów, przecież wszystko może się zdarzyć i hasło „śnieg”, potrafi przyprawić o gęsią skórkę. Jednak biały puch przykrywający zalegający brud i stwardniałe bryły niczego nie zmieni. On również stanie się szary, on tylko pozornie odmieni rzeczywistość na jeden moment…

Dan Kaspersen, główny bohater książki, powraca w rodzinne strony zmuszony nagłym pogrzebem swojego brata.   Mężczyzna, pomimo młodego wieku, odsiadywał już dwuletni wyrok za przemyt narkotyków, jednakże łaknie powrotu do normalności. Śmierć bata niestety nie jest najlepszym akompaniamentem resocjalizacji, a tym bardziej śmierć w mało oczywistych i niekoniecznie jednoznacznych okolicznościach. W końcu znalezienie zwłok w samochodzie zaparkowanym na własnym podwórku nie brzmi przekonująco. Daniel stara się rozwikłać zagadkę, próbuje odnaleźć motyw samobójstwa swojego brata, jednakże każdy nowo odkryty wątek pozbawia go stabilizacji. Nic przecież nie wskazywało, aby Jakob cierpiał na depresję. Owszem, przeżywali obaj śmierć swoich rodziców, ale bieg czasu winien choć zaleczyć niewielkie rany. Dan decyduje się sprzedać gospodarstwo, zapomnieć, porzucić wspomnienia i wyjechać ze Skogli.

Mistycznym połączeniem kryminału z powieścią obyczajową jest wątek pewnej miłości, a przynajmniej zauroczenia. Tuż przed podjęciem ostatecznej decyzji, dotyczącej opuszczenia rodzinnego miasteczka, pojawia się tajemnicza Mona Steinmyra. Kobieta o najpiękniejszym uśmiechu i cudownych oczach.

Powiedzcie mi więc, gdzie zaprowadzić może nas zima, kobieta, tajemnicze samobójstwo i zagubiony 37-latek, który obnaża wiele skrzętnie skrywanych sekretów? Musicie przekonać się sami, bowiem rozwiązania zagadki nie pozwolę zdradzić. Śnieg przykryje śnieg nie jest tradycyjnym kryminałem, nie należy więc do norweskich lektur, do których współcześnie zostaliśmy przyzwyczajeni. Levi Henriksen to nie Jo Nesbo, to również nie Stieg Larsson, ale osoba o nowym spojrzeniu na skandynawską prozę. To zarazem osoba, która fenomenalnie zabarwiła tę historię wątkami psychologicznymi i stworzyła niesamowity obraz całej scenerii.

Spodziewałam się zimowego kryminału, a dostałam dobrą powieść obyczajową. Czy jestem zawiedziona? Skąd! Śnieg przykryje śnieg to lekka lektura, bardzo dobrze zorganizowana i przystępnie napisana. Całość ozdobiona została zakładkami, które na pierwszy rzut oka są niemałym zaskoczeniem. W trakcie lektury okazuje się jednak, że zdobiąca je grafika została idealnie wpasowana do treści tej publikacji.
Czy warto sięgnąć po tę książkę? Oczywiście! Gorąco polecam!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa:


"Księżniczka Burundi" - pierwsze spotkanie z Kjellem Erikssonem!

Księżniczka z Burundi – wyjątkowo piękna rybka, będąca cennym okazem dla niejednego miłośnika akwarystyki. Hodować można ją jedynie w dużych zbiornikach wodnych, a taki miał właśnie John Jonsson, główny „nieżywy” bohater książki Kjella Erikssona.

"Życie było zbiorem przypadkowych okoliczności i zawiedzionych nadziei…"

Grudzień. Czas ciemności. Ciągle osypujący Uppsalę śnieg nikogo nie dziwi. Czego oczekiwać w środku zimy, zwłaszcza na kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia? Wbrew pozorom wyglądająca za mężem kobieta, czekająca na niego z kolacją także pozostawia nas bez emocji, bo która z nas tego nie robi? Sytuacja jednak się komplikuje, kiedy mężczyzna nie powraca na noc, a jego zwłoki – i to brutalnie ugodzone nożem – zostają odnalezione kolejnego dnia w nieopodal leżącym Libroback. Z powodu braku poszlak i narastających trudności z odkryciem mordercy do śledztwa zostaje wciągnięta komisarz Ann Lindell, policjantka przebywająca obecnie na urlopie macierzyńskim.

Kjell Eriksson bardzo sprawnie lawiruje pomiędzy wątkami. Raz śledzimy pracę wydziału kryminalnego, innym razem pijemy kawę podczas świątecznych zakupów, a następnym zasypiamy wtuleni pod ciepłym kocem. Każda z postaci jest dość wyraźnie zarysowana, choć zabrakło mi ich portretów psychologicznych. Niby mamy garstkę emocji, niby wtapiamy się w realność tej historii, ale nie identyfikujemy się z bohaterami. Śledzimy jednak kolejne wątki z zapartym tchem już od pierwszych stron książki. Kiedy Berit wygląda męża, dostrzega cień pomiędzy śmietnikami przed domem. Ubrana w ciemnozieloną kurtkę postać nas nie odstępuje, bowiem co i rusz  przewija się w tej historii. Podobnie zagadkowy staje się dla nas motyw ukrycia przez Justusa kartonu należącego do ojca. Przywodzi to na myśl nie tylko fakt, że Mały John obawiał się swojej śmierci czy aresztowania, ale i wtajemniczył w intrygę swojego syna…

Jestem zafascynowana. Sądzę, że to dobre stwierdzenie kończące tę recenzję. Księżniczka Burundi to książka, która zdecydowanie przekonała mnie do autora, a jednocześnie została uznana za Najlepszą Powieść Roku wg Szwedzkiej Akademii Literatury Kryminalnej. Brzmi dumnie, prawda? Wcale jednak mnie to nie dziwi. Szczegółowo spleciona fabuła, dobrze dopracowane wątki, i co i rusz pojawiająca się niepewność. Wierzcie mi, że dawno nie czytałam tak świetnie stworzonej powieści. Lektura zabrała mi dwa wieczory. Leżałam w łóżku kartkując tę publikację i wcale nie miałam ochoty pójść spać. Każdy rozdział zaskakuje, w każdym pojawia się kolejny element układanki, ale do zakończenia historii jeszcze bardzo długa droga, bo… kto zabił Małego Johna? Ile odkryje Lennart, a ile zdoła obnażyć policja? Reasumując – naprawdę zauroczyło mnie pióro nauczyciela Stiega Larssona. Mam szczerą nadzieję, że będzie mi dane zagłębić się w lekturę całego cyklu Komisarz Ann Lindell, bowiem Księżniczka Burundi do 4 tom serii. Jeżeli udało mi się choć odrobinę Was zaintrygować – zachęcam do lektury! :D



Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Amber:




"Pewnego dnia obudzimy się, nie przeczuwając, że będzie to ostatni dzień w naszym życiu" - Max Bentow "Ptaszydło"


Wyobraźmy sobie prostą sytuację. Jest wieczór, jesteśmy sami w mieszkaniu. Z pomieszczenia oddzielonego od nas ścianą dobiega nieznany szmer, huk, stukot przyprawiający nas o dreszcze. Pozwalamy wodzom naszej wyobraźni zwieść nas na manowce. Włos jeży się na głowie, a bezsilność i strach nie pozwalają nam przekroczyć progu pomieszczenia, w którym właśnie się znajdujemy. Kiedy jednak zbierzemy się na odwagę, postanawiamy wejść do pokoju, z którego dobiegają tajemnicze dźwięki i zauważamy niesfornego, maleńkiego ptaka, który za wszelką cenę próbuje wydostać się z pomieszczenia. Oddychamy z ulgą. Przerażone zwierzę walczy o życie, stara się uciec z betonowej klatki, więc litościwie pomagamy mu, wybaczając nawet fakt, że zranił nas ostrym pazurem podczas chaotycznego lotu. Kiedy ptak ucieka, siadamy wygodnie w fotelu, nabieramy powierza do płuc i gdy emocje już opadną zastanawiamy się, jak zwierzę to dostało się do środka. Przecież okna były zatrzaśnięte. Przecież nikt inny nie miał dostępu do mieszkania. Przecież drzwi na pewno zamykaliśmy jeszcze chwilę temu… W jaki więc sposób ptak wleciał do pokoju...?


"Seryjni mordercy dają nam znaki, porozumiewają się z nami za pomocą swoich czynów.
 Chcą się zwierzyć..."

Zaczęłam w dość niekonwencjonalny sposób, jednak wszystko za sprawą książki Ptaszydło Maxa Bentowa. Doskonale wiecie, że od pewnego czasu zaczytuję się w kryminałach. Śledzę karty powieści, wertuję każdą ze stron i próbuję, wraz z detektywem, odgadnąć, kto stoi za sprawą makabrycznej zbrodni. Czasem ofiara jest jedna i to tajemnica jej śmierci absorbuje nas w stu procentach. Czasem jednak na naszych oczach giną kolejne postaci, sprawa nabiera tempa, lekturę pochłaniamy z zapartym tchem ciekawi tego, co spotka nas na kolejnej stronie. Tak właśnie było z książką Ptaszydło. Powieścią, będącą pierwszym tomem cyklu o komisarzu Nilsie Trojanie.

Książkę liczącą blisko 300 stron pochłonęłam w przeciągu dwóch wieczorów. Nigdy wcześniej nie słyszałam o twórczości Maxa Bentowa, a warto zaznaczyć, że Ptaszydło to debiut literacki autora. Mamy tu do czynienia z wyjątkowo dobrą, diablo fascynującą powieścią kryminalną, która wciąga  i intryguje. Warsztat pisarza jest bardzo dopracowany. Bentow świetnie lawiruje w naszej podświadomości. Nasuwa pozorne wnioski, zdaje się obnażać przed nami zabójcę, po czym pozostawia nas oniemiałych  na zakończenie historii. Co więcej, świetnie buduje napięcie. Emocjonalnie i brutalnie przedstawia zbrodnię, przez co nasza wyobraźnia pracuje bez przerwy, a dzięki temu wchodzimy w tę historię jako naoczni świadkowie zdarzeń. O  czym jednak mówi fabuła?

Gdy rozpoczynamy lekturę tradycyjnie poznajemy komisarza – typowego mężczyznę, rozwiedzionego z żoną pracoholika, potrzebującego czyjegoś ciepła i zrozumienia. Autor postanowił wpleść do fabuły niewielką historię rodzinną, jak i wątek miłosny. Ten ostatni oczywiście odgrywa kluczową rolę w powieści, jednak nie jest przesadnie oklepanym motywem. Nils Trojan prowadzi śledztwo w sprawie brutalnych morderstw w centrum miasta. Okaleczone kobiety o blond włosach atakowane są przez tajemniczego potwora o dziobie i ostrych pazurach. Jak odnaleźć sprawcę, kiedy życie kolejnych osób jest zagrożone? Czy istnieje pewien schemat, klucz do rozwiązania tej zagadki? Przekonacie się sami.

Chciałabym jeszcze zwrócić Waszą uwagę na umiejętne zarysowanie głównego przesłania – motywu książki. Zbrodnie popełnia osoba skrzywdzona przez los, cierpiąca, na co dzień pomijana i niezauważana. Usilnie gra na emocjach i w kulminacyjnej scenie pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Jest to bardzo istotny element publikacji, bowiem w życiu codziennym spotykamy wiele takich osób. Są one wśród nas, zawsze były i zawsze będą. Pytanie, ilu z nich jest w stanie posunąć się na tle daleko, by w końcu zwrócić na siebie uwagę? Aby zrozumieć, co dokładnie mam na myśli koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Nie chciałabym tutaj zarysować Wam portretu psychologicznego głównego bohatera, bowiem stracicie całą przyjemność z lektury, świadomie pozbawiając się analizy kolejnych zwrotów akcji.



Książkę oczywiście gorąco polecam. Jest to świetna lektura na wakacyjne popołudnie, a nawet zimowe wieczory. Jak już wspomniałam, Ptaszydło to nie tylko debiut autora, ale i pierwsza część przygód komisarza Nilsa Trojana. W księgarniach dostępna jest już kolejna książka z serii, pt. Lalkarka. Mam szczerą nadzieję, książka będzie równie porywająca, a warsztat autora jeszcze bardziej dopracowany.

Za książkę Maxa Bentowa – Ptaszydło serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat S.A. 


"Rook" Grahama Mastertona

Jim Rook nie pozbywa się trupów, ale wieczorami poprawia prace uczniów, chodzi na koncerty lun spotyka się z przyjaciółmi. strona  116, „Rook”


Niektóre książki się czyta, a inne połyka w całości. Nie, nie żartuję. Siedząc w autobusie ZTM , notabene wracając z zajęć, zabrałam się za Rook  i w przeciągu 25 minut przeczytałam 100 stron. Najnowszą książkę Wydawnictwa Replika, która wyszła spod pióra mistrza literatury grozy – Grahama Mastertona.

Przyznam, że horror, thriller, sensacja to gatunki odległe od mojej codziennej biblioteczki. O ile nieraz wracałam do książek Kinga, o tyle Mastertona unikałam jak ognia. Sama nie rozumiem dlaczego. Może powodem jest fakt, że spodziewałam się trudnej, brutalnej i naprawdę przerażającej publikacji? Nie mam pojęcia. „Rook” przeczytałam w przeciągu dwóch godzin. Przewracałam stronę za stroną i zasmucił mnie fakt, że pierwsza część cyklu już za mną.

Fabuła książki rozpoczyna się na pozór banalnie. Przecież bójki nastolatków są czymś normalnym i mają rozmaite podłoże, a nie oszukujmy się – w szkołach specjalnych nikogo one nie dziwią, ani nie zaskakują. Problem jednak rodzi się w momencie, w którym jeden z uczestników batalii zostaje zabity. Umiera w niewyjaśnionych okolicznościach, skatowany na śmierć. W książce „Rook” ofiarą okazuje się Elvin, a kto jest jedyną osobą, której policja może postawić zarzuty? Oczywiście Tee Jay, chłopiec, który wcześniej groził koledze. Sęk w tym, że historia bójki to jedynie tło całego opowiadania. Głównym bohaterem książki jest Jim Rook, nauczyciel drugiej klasy specjalnej, który odnalazł zwłoki chłopca. Widział też mistyczną, czarną postać, która mogła być sprawcą tej brutalnej zbrodni. Rook postanawia odkryć prawdę, zagłębić się w świat magii i voodoo, by za wszelką cenę chronić swoich podopiecznych. Pytanie tylko, czy spokojny, stateczny nauczyciel jest w stanie pokonać Monstrum o nadprzyrodzonych mocach? Dlaczego „Wuj Umber” tak bardzo chce zaprzyjaźnić się z belfrem? Dlaczego śledzi go i prześladuje? Koniecznie sięgnijcie po tę książkę.

„Poszedł do drugiego pokoju i przez dłuższy czas stał tam, nie zapalając świtała. Nie chciał jednak widzieć tego,  co leżało pod łóżkiem Nagle jednak przyszło mu do głowy, że szczątki pani Vaizey mogą zacząć wychodzić spod łóżka, kołysząc się na boki w krwiście czerwonej narzucie jak gigantyczna dżdżownica, i natychmiast zapalił światło.” Strona 122

Pióro Mastertona jest lekkie, przyjemne, zachęcające do kontynuowania lektury. Książka momentami sprawia, że przechodzą nas dreszcze, czujemy się skonfundowani, czasem zniesmaczeni, ale nie możemy oderwać się od czytania. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorem i już zaznaczam, że bardzo udane. Rook jest pierwszą częścią cyklu, który liczy aż osiem publikacji. Mam szczerą nadzieję, że Wydawnictwo Replika wydana pełną serię i lada dzień na półkach pojawi się kolejna część przygód Jima.

Jeżeli jednak obawiacie się powieści grozy - Rook wcale nie jest taki straszny jak go malują. Owszem, mamy tu kałużę krwi, ciało, które samo się zjada, a także niebezpiecznego i nieobliczalnego kapłana voodoo, którego "przyjaźń" jest wyjątkowo stronnicza. Książka jednak zachęca do lektury. Dzięki niej spędziłam naprawdę miły wieczór, a to zdarza się naprawdę rzadko. 

Pewnego dnia, przyjacielu, znajdę inną laskę loa i wtedy wrócę po ciebie. Obiecuję ci to. Strona 273


Książkę gorąco polecam, ponieważ naprawdę warto po nią sięgnąć. Za mój egzemplarz z kolei serdecznie dziękuję Księgarni Matras.


Premierowa "Piękna i ambitna" Lea Michele!

Grudzień, a wraz z nim premiera książki od Wydawnictwa Feeria Piękna i ambitna. Mój styl. Po sukcesie publikacji Cameron Diaz, przyznaję, nie spodziewałam się tak świetnego poradnika skierowanego do kobiet. Naszą główną bohaterką jest  gwiazda serialu Glee, Lea Michele, oprowadzająca nas po swoim życiu. Jak dążyć do szczęścia? Jak cieszyć się z małych rzeczy i na co kłaść nacisk, by codzienność nie zmywała nam snu z powiek? W jaki sposób spełniac swoje marzenia? Koniecznie sięgnijcie po lekturę!

Ta propozycja jest zarówno subtelnym pamiętnikiem, jak i cennym źródłem wiedzy dla wielu pań. Lea Michele – piękna, czarująca, uwodzicielska kobieta zdradza nam sekrety swojego życia. Opowiada, jak mama uświadomiła jej, że musi szanować swój organizm i „nie wrzucać do niego śmieci”, by za chwilę przedstawić tajniki „bycia fit”, proponując  indywidualny plan treningowy, który nie tylko wyzwala endorfiny, ale i ma zbawienny wpływ na nasze ciało.

Czy da się nie pokochać tej książki? Obawiam się, że nie. Każda kobieta, która kładzie nacisk na swoje zdrowie, powinna choć raz przekartkować jej stronice. Tak naprawdę, abstrahując już od historii z życia Lei (jak np. fakt, że podczas podróży samolotem zawsze zmywa makijaż, by zastosować krem nawilżający) mamy tu mnóstwo cennych porad i wskazówek, jak dbać o samą siebie i wyzwolić poczucie piękna. Michele zaznacza, że w we wnętrzu każdej z nas tkwi bogini, która tylko czeka by pokazać swoje prawdziwe oblicze. Gusta są różne, każdemu podoba się coś zupełnie odmiennego i nie ma w tym nic dziwnego. Pamiętajmy jednak, że każdy zasługuje na szczęście i każdy musi poszukiwać go w życiu codziennym. Nie da się złapać byka za rogi bez lat treningu. Nie ma szablonu idealnej kobiety, bowiem jak wytworzyć projekcję nieistniejących, a zarazem tak rozległych cech osobowości czy wyglądu fizycznego? Nie warto popadać w paranoję, należy walczyć o swoje i pozwolić odkryć się na nowo. Przyznaję, gdy kartkowałam tę książkę nie raz nazwałam w myślach autorkę „lalka”. Mi przecież brakuje czasu na liczne zabiegi kosmetyczne, śledzenie modowych nowości, aktywność fizyczną każdego dnia czy chociażby zadbanie o regularne posiłki. Kiedy jednak śledziłam wątek związany z układaniem włosów czy robieniem perfekcyjnego makijażu… niestety, rozłożyłam ręce. Warto jednak zaznaczyć, że każda z nas może stworzyć własne studio wizażu czy klub fitness w swoim domu. Do makijażu potrzebujemy przecież kilku palet i prostych narzędzi, a do ćwiczeń wystarczy kawałek podłogi, mata i hantle, które równie dobrze mogą zostać zastąpione przez małą butelkę wody. Wszystko jest możliwe, wystarczy chcieć.

Autorka porusza również temat swojego życia związany z rolą Rachel Barry. Niestety nie jestem fanką tego serialu, co więcej – nie widziałam ani jednego odcinka, a nawet nie wiedziałam o jego istnieniu. Zaintrygował mnie jednak tytuł tej książki i jej krótki opis widniejący na okładce. Z czystym sercem jednak mogę Wam gorąco polecić tę propozycję. Mało tego, koniecznie rozważcie zakup tej publikacji „pod choinkę”. ;)


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria


"Cała nadzieja w Paryżu" Deborah Mckinlay - zapraszam!

Piękna okładka i znajdujący się na niej opis to zapowiedź lekkiej, przyjemnej książki na samotny, jesienny wieczór pod ciepłym kocem. Nic bardziej mylnego. Okazuje się bowiem, że Cała nadzieja w Paryżu to lektura niesamowicie wymagająca, zmuszająca tym samym do refleksji i głębokich przemyśleń nad własnym życiem. Główni bohaterowie powieści do osoby pełne doświadczenia, po przejściach. Eve marzy o szczęśliwym związku. Jej córka lada dzień bierze ślub, a ona sama czuje się samotna i zagubiona. Jackson z kolei po raz drugi jest ostał się rozwodnikiem, zdaje się być rozchwiany emocjonalnie, a jego twórczość literacka zatrzyma się w martwym punkcie. Jego życie także nie poukładało się tak, jakby o tym marzył. Chociaż wydał już kilka powieści, jest sławnym pisarzem, posiadającym wiernych czytelników, to brakuje mu iskierki nadziei i przyjaciela „od serca”, z którym mógłby wymienić kilka słów. Jak to więc możliwe, że losy Angielki i Amerykanina  splotły się w przepysznym Paryżu? Czemu to właśnie pasja, jaką jest gotowanie, połączyła tych dwoje, pomimo dzielącego ich oceanu? Jak trudno przekroczyć pewne bariery i zbliżyć się do kogoś wyłącznie dzięki epistolarnej korespondencji? Aby uzyskać odpowiedź na te i inne pytania, koniecznie sięgnijcie po lekturę!

Zdawać by się mogło, że tych dwoje więcej dzieli niż łączy. Ona – prowincjonalna, odrobinę już zgorzkniała kobieta przepełniona autokrytyką i niską samooceną. On – znany pisarz z wielkiego świata. Zagubiony w życiu i nieco nieszczęśliwy miłośnik kuchni, poszukujący własnego przepisu na szczęście.

Deborah Mckinlay postanowiła osadzić fabułę  skupioną na korespondencji listowej. Każda kolejna wiadomość budzi emocje, pozwala wejść do świata naszych bohaterów. Dzięki nim poznajemy ich troski, przemyślenia, wątpliwości, a wszystko to zostaje ubarwione wskazówkami i niebiańskimi kulinariami. Iście przepyszna książka pozwala nam oddać się pasji, oczarować smakami,  a banalnie zawartą znajomość przerodzić w przyjaźń zbudowaną na trwałym fundamencie.

Komu poleciłabym tę propozycję? na pewno miłośnikom gotowania – każdej płci – którzy wierzą jeszcze w szczerość i dobre intencje innych ludzi. Jak doskonale wiemy, korespondencja na odległość, czy będzie to wymiana listów, czat internetowy czy zwykły sms, pozwala na ukrycie siebie. Możemy pewne elementy ubarwić, inne zniwelować, poskromić nastroje czy humory, bagatelizować wady… To, czy pozostaniemy szczerzy zależy od nas samych, ale druga osoba będzie wiedziała tylko tyle, ile sami jej powiemy. Nie odkryje niczego samodzielnie, nie wyczyta pomiędzy wierszami, nie zweryfikuje naocznie. Początkowo listy które czytamy są dla nas potraktowane z dozą niepewności, ale bariera ta szybko zostaje przełamana. Lektura zajmuje kilka chwil. Całość wciąga i pociąga, zdaje się być idealną propozycją na jesienny wieczór. 

Jaką rolę w tej całej historii odgrywa malowniczy Paryż? Tego Wam nie zdradzę. Sprawdźcie sami! :) 


Za egzemplarz książki Cała nadzieja w Paryżu dziękuję Wydawnictwu Feeria 

Recenzja "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje

Ta dziewczyna naprawdę czerpie z życia pełnymi garściami i bierze jak swoje
Wywiad: Portal Warszawa i Okolice

Recenzja książki: Sodoma

Recenzja książki: Sodoma
Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie